- Ciekawe... Tak, to dobre słowo - odpowiedziała. - Masz zwierzęcego
przyjaciela, czy jak ty tam... "Towarzysza"?
- Mam kota. Lucyfera.
- Więc wymyśliłeś mu imię?
- Tak...
Dziewczyna zamyśliła się.
- Czym się interesujesz? - spytała.
- Uwielbiam sport. Ubóstwiam quidditcha.
- Po twoim powitaniu można było się tego domyśleć...
Skinąłem głową w niemym pytaniu: "a ty?"
- Muzyka.
- Cygańska? - spytałem. Nie było w tej wypowiedzi krzty drwiny, ani nic
w ten deseń. Autentycznie mnie to zaciekawiło. Widywałem niegdyś, kiedy
przebywałem głównie w mugolskim środowisku, wielu Cyganów na ulicach.
Ojciec zawsze mi powtarzał, że to nieroby i złodzieje... A mnie fascynowały
ich kolorowe stroje, piękne głosy i dźwięczna muzyka. Słuchałem jednak
rodziców i nigdy nie zbliżałem się do nich. Kiedy chodziłem do mugolskiej
szkoły, wraz z moimi niemagicznymi kolegami zaczepialiśmy ich, gdyż tak nam
wpojono. Krzyczeliśmy pod ich adresem rozmaite epitety. Rzucaliśmy w nich
kamieniami lub wkładaliśmy zużyte gumy do żucia do kapeluszy, w które zbierali
pieniądze... Nigdy wtedy nie przyszło mi do głowy, że to też są ludzie. Byłem
wstrętnym gówniarzem, ot co...
- Nie tylko. Gram też na gitarze.
- Super! Zagrasz mi coś?
Dziewczyna niechętnie przystała na propozycję. Szybko dokończyła śniadanie
i podniosła się z miejsca. Gdy kierowaliśmy się w stronę drzwi na korytarz,
odwróciłem się i na migi pokazałem przyjaciołom, że wychodzę z tą oto piękną
damą, i że widzimy się na pierwszej lekcji. David odpowiedział mi kciukiem
w górę. Ell, naturalnie, przewróciła oczami i pokręciła głową ze zrezygnowaniem,
ale kto by się tam przejmował?
Esmee?
przyjaciela, czy jak ty tam... "Towarzysza"?
- Mam kota. Lucyfera.
- Więc wymyśliłeś mu imię?
- Tak...
Dziewczyna zamyśliła się.
- Czym się interesujesz? - spytała.
- Uwielbiam sport. Ubóstwiam quidditcha.
- Po twoim powitaniu można było się tego domyśleć...
Skinąłem głową w niemym pytaniu: "a ty?"
- Muzyka.
- Cygańska? - spytałem. Nie było w tej wypowiedzi krzty drwiny, ani nic
w ten deseń. Autentycznie mnie to zaciekawiło. Widywałem niegdyś, kiedy
przebywałem głównie w mugolskim środowisku, wielu Cyganów na ulicach.
Ojciec zawsze mi powtarzał, że to nieroby i złodzieje... A mnie fascynowały
ich kolorowe stroje, piękne głosy i dźwięczna muzyka. Słuchałem jednak
rodziców i nigdy nie zbliżałem się do nich. Kiedy chodziłem do mugolskiej
szkoły, wraz z moimi niemagicznymi kolegami zaczepialiśmy ich, gdyż tak nam
wpojono. Krzyczeliśmy pod ich adresem rozmaite epitety. Rzucaliśmy w nich
kamieniami lub wkładaliśmy zużyte gumy do żucia do kapeluszy, w które zbierali
pieniądze... Nigdy wtedy nie przyszło mi do głowy, że to też są ludzie. Byłem
wstrętnym gówniarzem, ot co...
- Nie tylko. Gram też na gitarze.
- Super! Zagrasz mi coś?
Dziewczyna niechętnie przystała na propozycję. Szybko dokończyła śniadanie
i podniosła się z miejsca. Gdy kierowaliśmy się w stronę drzwi na korytarz,
odwróciłem się i na migi pokazałem przyjaciołom, że wychodzę z tą oto piękną
damą, i że widzimy się na pierwszej lekcji. David odpowiedział mi kciukiem
w górę. Ell, naturalnie, przewróciła oczami i pokręciła głową ze zrezygnowaniem,
ale kto by się tam przejmował?
Esmee?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz