Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




czwartek, 31 października 2013

Ombrelune: Od Ell do Adama

Cisnęłam poduszką w szybę. Wbiłam mocno paznokcie w dłonie. Byłam wściekła.
- Idiotka! - krzyknęłam wyobrażając sobie osobę na którą byłam zła. - Dlaczego on się z nią kumpluje?! Gówniara! Do moich przyjaciół! WREDNA!
Tak. Obiektem mojej nienawiście była Arietta. Ta "Ari" była niby jego przyjaciółeczką. Postanowiłam całą sprawę wyjaśnić. Poszłam do domu Héroiqueours i do pokoju Arietty. Zapukałam. Nie lubię się kłócić kulturalnie jej wyjaśnię, że ma się trzymać z dala od moich przyjaciół. A raczej przyjaciela. Z tego co pamiętam, żuciła się z różdżką na Pett'a.
- Arietta? - zapytałam widząc dziewczynę.
- Tak ale... Ty nie jesteś w Ombrelune?
- Jestem - odparłam zuchwale - i... szczerze mówiąc mam cię dość.
- Aha to miło - wrzasnęła i chciała zamknąć drzwi
- Nie skończyłam - wycedziłam.
- No - warknęła.
- Rzuciłaś się na Pett'a
- TO...
- No co? Chciałaś powiedzieć szlama?
- Szukasz dziury w całym.
- Trzymaj się od moich przyjaciół z daleka.
- EJ EJ EJ! Dziewczyny! - przyszedł Adam.
- No co? Przyszedłeś do swojej Ari? - warknęłam nie orientując się co mówię.
- Elliezabeth! Złychać was w całej szkole nawet w Ombrelune!
- Cool! TO powiedz swojej koleżaneczce aby się ode mnie odwaliła! - krzyknęła Arietta.
- Najlpierw odwal się od moich przyjaciół!
- Ell o czym ty mówisz! - krzyknął Adam
- Nie pamiętasz o Pett'cie?
Po czym odwróciłam się na pięcie okazując majestat mojego środkowego palca.
- Elliezabeth! - wrzasnął Adam.
Chwilę później usłyszałam jak ktoś puka do mojego pokoju.
- Zajęte!
- Ell! - krzyknął Adam.
- Właź.
- Ell, Ari to moja przyjaciółka. I nie życzę sobie takich scen.
- A Pett to mój przyjaciel! Przyjaciół się broni!
- Ell... Proszę cię. Pett już sam o tym zapomniał, to było pół roku temu a ty... ty... NIe wiem co ci się dzieje.
- Nie lubię tej całej Arietty.
- Ok.
- POwiedz jej, że ma się trzymać z dala od moich przyjaciół...!


<Adam???>

środa, 30 października 2013

Ombrelune: Od David'a C.D.Clarisse

Trochę się zdziwiłem jej przeprosinami ale to nie zmienia faktu
o którym chyba nadal nie zdaje sobie sprawy, że to nie mnie
powinna przepraszać..  
Wstałem i bez pożegnania z Percy'm wyszedłem na korytarz
- Ty nadal nie wiesz dlaczego się na ciebie obraziłem? - Zapytałem
a ona stanęła i odwróciła się do mnie przodem
- O co ci znowu chodzi? Przecież przeprosiłam...
- Mam gdzieś to czy lubisz mojego kuzyna czy nie, mam gdzieś czy
on lubi ciebie czy nie. Chciałem żebyście się pogodzili! Żebyście
chociaż przy mnie się nie kłócili! Możecie się wyzywać, poniżać,
ośmieszać nawzajem co tylko chcecie! Ale nie przy mnie! Bo on
jest moim kuzynem, moją rodziną i przyjacielem a gdy będziecie
to robić przy mnie to ja zawsze stanę po jego stronie! Wybacz ale
tak już jest. - Przerwałem na chwilę, ona za to patrzyła się na mnie
zaskoczona - Naprawdę myślałem że chociaż raz zostawisz tą swoją
durną dumę! Prosiłem, próbowałem dogadzać wam obydwóm ale nie!
Szlama, szlama, szlama! Dobrze wiesz że on nią NIE jest! On jest Pół
krwi a tylko a szlama to inaczej mugolak. - Westchnąłem ciężko - Myślałem
że zależy ci chociaż trochę na znajomości ze mną... Na samej przyjaźni...
Adamowi zależy i mimo iż widziałem niechęć w jego głosie i oczach nic
nie mówił, Petty też to widział i nie awanturował się bo mimo wszystko
Diabeł się starał a teraz na luzie potrafią rozmawiać... . A ty od naszej
kłótni ani razu do mnie nie podeszłaś i przeprosiłaś mnie dopiero teraz.
Po tak długim czasie odezwałaś się! Ale nie mnie ci przepraszać! Ja
o wszystkim zapomnę jak przeprosisz Petty'ego a on jak ty dasz trochę
dobrej woli to on też na bank cię przeprosi! Tylko tyle chcę! Czy to aż
tak dużo? - Zapytałem - I nie, nie wiem co ci zrobiły Szlamy czy tam
mugole.. Ale to nie zrobił Petty! Nie wszyscy są tacy sami! - Przerwałem
Ona nadal jak zaklęta w kamień stała zaskoczona moim ,,długim przemówieniem''
Odwróciłem się i ruszyłem do innego wagonu w którym byli; w jednym przedziale
Ell i Diabła, w innym Petty i Wiewióreczka, a w innym Miranda - [O tak!]
Spojrzałem tylko jeszcze przez ramię...
- Zrobisz co ze chcesz. - Dodałem tylko na koniec

< Clarisse? A może to już Koniec opowiadania? >

Ombrelune: Od Adama cd. Jane

- Cholernie fajne uczucie - zaśmiałem się, spoglądając w dół. Pod nami zgromadziły się rozjuszone centaury. Obserwując nas, tupały racicami i złorzeczyły nam pod nosem. - Robiłaś to już kiedyś?
- Skąd ci to przyszło do głowy? Myślisz, że w co drugim domu można spotkać fruwające konie z głową smoka? - zapytała z nutką ironii, ale w gruncie rzeczy przyjaźnie. Wzruszyłem ramionami.
Skrzydła stworzenia dawały przyjemny wiatr. Lecieliśmy szybko i prosto. Co dziwne, kierowaliśmy się prosto w stronę Beauxbatons. Muszą to być bardzo mądre zwierzęta.
- Adam... - zaczęła niepewnie Jane. Spojrzałem na nią pytająco - Czy wiesz, że testrale mogą zobaczyć tylko osoby, które widziały czyjąś śmierć?
Przełknąłem ślinę. Uderzyła mnie fala gorąca. Czytałem między wierszami. Wiedziałem, do czego dążyła. Byłem pewien, że chciała się dowiedzieć, czyją śmierć mogłem zobaczyć.
Dobrze pamiętam ten dzień. Było pochmurno i deszczowo. Strumienie wody lały się po ulicach, a ja wracałem wówczas ze szkoły. Było to jeszcze przed przyjazdem do Akademii. Szedłem z moimi kumplami z klasy. Zauważyliśmy, że przed nami sunie w błocie jakiś dzieciak z młodszej klasy. Co chwilę się przewracał, a jego ubranie nasiąkło błotem i wodą. Dogoniliśmy go. Chciałem pokazać kolegom, na co mnie stać. Podstawiłem małemu nogę. Zaczęliśmy rzucać sobie jego torbę i popychać go między sobą jak lalkę. Wpadłem na pewien pomysł. Na skraju ulicy był hydrant dla straży pożarnej. Wiedzieliśmy, że jest na tyle poluzowany, by odkręcić go ręcznie, z czego często też korzystaliśmy, na przykład ochładzając się w upalne letnie dni. Szarpnąłem chłopca tak, by wylądował na plecach pod hydrantem i uruchomiłem urządzenie. Woda zalewała mu twarz. Charczał, próbował krzyczeć, a do jego oczu napłynęły łzy. Szybko uciekliśmy stamtąd, cali roześmiani i w dobrych humorach. Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że chłopiec umarł. Próbowaliśmy sobie wmawiać, że to nie przez nas, że zmarł na zapalenie płuc od tej wody, czy coś... Ale nie. Prawda była taka, że utopiłem go tamtego dnia. Kiedy otwierał usta, woda musiała mu zalać płuca. Nikomu nigdy tego nie powiedziałem...
- Nie. Nie wiedziałem. - odparłem zimno, starając się odpędzić kotłujące się w mojej głowie wyrzuty sumienia. Nie pytałem ją o nic. Wiedziałem, że jej wspomnienia również muszą być tragiczne. Do końca podróży nie odezwaliśmy się ani słowem.

The End

Ombrelune: Od Clarisse C.D Davida

Lato. To zawsze ta pierd***na część roku w której nie mam nic do roboty. Grunt że Percy mieszka teraz u mnie. Od 4 dni mam doła, a raczej można go nazwać wielkim kanionem. Powód? Nie szkołą, nie ta cała kłótnia to coś gorszego... Coś co mi się śni po nocach, zawsze ten sam moment. On. Pamiętam jego włosy, ten uśmiech, oczy koloru błękitu. Chris. Zawsze będę go pamiętać. Zawsze nosiłam jego pierścień, po tym wypadku... Zauważyłam wolne miejsca i weszłam do środka, a tam kto? Pan Martinez bez świty... Wstał.
- cześć- powiedział
- Hej - odpowiedziałam tak sucho. W tym momencie drzwi się otworzyły,
- Jezu! - krzyknęłam.
- To tylko ja - odezwał się Percy. - Choć już mi mówiono, że podobieństwo jest uderzające.
- debil- powiedziałam, po czym usiadłam. Chłopcy usiedli koło siebie , a ja naprzeciwko nich jak najbliżej okna. Nagle zobaczyłam się zachichoce ślicznotki za drzwiami
Tamte dziewczyny za drzwiami gapią się na was.- powiedziałam
percy przybrał dość zadowoloną minę.
- Oczywiście, że tak. Jestem oszałamiająco atrakcyjny.
- Nie słyszałeś, że skromność, to atrakcyjna cecha?- spytałam
- Tylko u brzydkich ludzi.- odpowiedział. David ciągle milczał.
- Słuchaj nie mam do ciebie żalu, ale nie wiesz co mi szlamy zrobiły w dzieciństwie. Jeśli to co wtedy powiedziałam obraziło cię w jakiś sposób to przepraszam.- powiedziałam wstając. - a teraz wybaczcie idę się przebrać.- po tych zdaniach wyszłam z przedziału
David ?

wtorek, 29 października 2013

Ombrelune: Od David'a Do Clarisse - Lato!-W Ekspresie

Już lato!
Zacząłem się pakować wczoraj dzisiaj musiałem dołożyć tylko kilka rzeczy...
Po spakowaniu się poszedłem do Petty'ego chwilę z nim pogadałem po czym
Wyszedłem z zamku a chwilę później wraz z nauczycielami poszliśmy na ekspres.
W środku uczniowie się przepychali więc nie łatwo było dojść do jakiego kol wiek
przedziału...
Gdy znalazłem już jednak wolny usiadłem chcąc się rozkoszować ciszą i spokojem..
Ale jednak nie na długo bo już po chwili do przedziału wparowała Clarisse...
- Cześć - Powiedziałem momentalnie wstając [Nadal pamiętając naszą kłótnie..]

Clarisse?                    

poniedziałek, 28 października 2013

Héroiqueours: Od Petty Do Eric'a

- Pewnie! - Odpowiedziałem - To idziemy?
- Oczywiście! - Powiedział po czym ruszyliśmy i już po kilku minutach
byliśmy przed domkiem Tricha.
- Dobra to może ja się pójdę go spytać? - Zaproponowałem
- Zgoda
Skierowałem się do domku Tricha i zapukałem
- Proszę! - Zawołał
- Dzień dobry profesorze..- Powiedziałem wchodząc do domku..
- Oh Petty! - Powiedział - Co cię do mnie sprowadza?
- Bo ja się chciałem zapytać czy mogę z kolegą przelecieć się na Kędzorku..
- A kolega ma na imię..?
- Eric Lotario - Odpowiedziałem
- Ah.. Tak no dobrze idźcie - Powiedział i dał mi wiadro - Macie kilka fretek
dla niego. Za jakiś czas do was zajrzę dobrze? - Skinąłem głową - To do
widzenia - Powiedział i uśmiechną się
- Do widzenia -I wyszedłem poszedłem na tyły i zobaczyłem Eric'a
- Możemy! I mam Fretki! - Zawołałem

Eric?

Héroiqueors: Od Petty C.D. Jane

- Hej Jane - Przywitałem się z nią przyjaźnie
- Cześć - Uśmiechnęła się do mnie
- Właśnie bo tak sobie myślałem bo wiesz już wakacje... I wracać
będziemy do domu..
- Tak wiem.. A coś się stało? - Zapytała
- Nie.. Tylko się zastanawiałem czy miała byś czas spotkać się i wyprać
gdzieś ze mną w wakacje.. - Zapytałem niepewnie...

<Jane? Sorry brak pomysłu xP>

niedziela, 27 października 2013

Bellefeuille: Od Erica cd. Petta

Skinąłem głową.
- Półkrwi.
- O. To tak jak ja! - uśmiechnął się chłopak. - Robisz teraz coś
konkretnego? Już obrzydło mi słuchanie tych lovelasów pieprzących
o dziewczynach.
- Nie. Mam dwie godziny wolne. Nie chodzę na mugoloznastwo.
- O, to git.
Uniosłem prawy kącik ust. Rozmowa się jakoś nie kleiła. Rozmowa ze
mną n i g d y się nie klei. Nie lubię się zbytnio otwierać przed nieznajomymi.
Ruszyłem przed siebie w tylko sobie znanym kierunku. Petty zawahał się
i pozostał w miejscu. Odwróciłem się i skinąłem na niego ręką, niewerbalnie
dając mu do zrozumienia, by szedł za mną. Dogonił mnie i szliśmy ramię w ramię.
Kierunek biblioteka. Nie wiem czemu. Tak jakoś.
- Lubisz magiczne stworzenia? - spytał.
- Pewnie. A ty?
- Ba! Przepadam za hipogryfami.
- Ja jeszcze żadnego nie widziałem. Oprócz, no wiesz, tego za chatą Tricha.
- Pójdziemy do niego? - zaproponował nagle nowy znajomy. Wzruszyłem
ramionami. Wolałem nie.
- Będzie fajnie! Ostatnio Trich pozwolił mi się nim przelecieć z taką jedną Jane, wiesz...
- Jane z Pappillonlisse? Znam. - powiedziałem może trochę zbyt opryskliwym
tonem. Oczywiście nie było to celowe. - Więc mówisz, że Trich by się zgodził?
- spytałem, nagle przystanąwszy.

Petty?

Nowy Uczeń!

Witajmy w Beauxbatons!


Will Collins - Papillonlisse

sobota, 26 października 2013

Papillonlisse:Od Jane c.d Petty

Dzień zaczął się zwyczajnie ,obudziło mnie słońce wdzierające się do pokoju.Wbiegłam szybko do łazienki i zamknęłam wszystko na 3 spusty.
Umyłam się,uczesałam i ubrałam szaty.A gdy wyszłam jedna z dziewczyn spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Gdzie tak się śpieszysz?-spytała
-No bo...no bo...ten tego-nie wiedziałam co powiedzieć
-Ma przyjść po ciebie chłopak?-zgadła
-Ale skąd...ty-spojrzałam na nią ze zdziwieniem
-Bo jeśli tak, to znaczy że on jest w tobie zakochanym-powiedziała Rebecka bo tak miała na imię ta dziewczyna
-Raczej nie-powiedziałam-jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Jaaasneee-przeciągnęła wyraz Britni
-Przestańcie-powiedziałam-już muszę iść
Spakowałam szybko książki do torby i wyszłam z dormitorium a potem z Pw.Po wyjściu z Pw zobaczyłam Petty.
-Cześć Petty-powiedziałam z uśmiechem po czym podeszłam do niego i przytuliłam przyjaźnie.Po czym ruszyliśmy do wielkiej sali.Na śniadaniu jak zwykle Madame przywitała nas i powiedziała że mamy się pilnie uczyć.A po rozmowie mogliśmy nadal jeść.Czasami spoglądałam w stronę Petty a wtedy też Britni zaczęła mnie szturchać łokcie.Po wyjściu z sali od razu do niego podeszłam.
<Petty?>

czwartek, 24 października 2013

Uwaga!

Hej! - Witam!

           Od jakiegoś czasu jest coraz mniej opowiadań..
Rozumiem jest szkoła, lekcje, sprawdziany, prace domowe niektórzy
piszą jakieś ważne sprawdziany - Ja to rozumiem :]
Dlatego też nie mam zamiaru mimo że od bodajże 2 czy teraz 3 dni
(dla mnie to na razie 2 dni bo piszę pod wieczór.. ale jak wy to przeczytacie to będą już 3...)
I żeby nie było bo wiem że to nie jest nikogo wina bo ja sama też
zaniedbałam tego bloga i dopiero chwilę przed napisaniem tego oto posta
napisałam na jedno z moich zaległych opowiadań...
Więc wracając do tego co miałam napisać i może to kogoś ździwi a może
nie? Ale nie mam zamiaru choćby miały by być dodawane opowiadania
raz w miesiącu to nie Zawieszę tego bloga bo; Po pierwsze się trochę nad nim 
napracowałam. I po drugie przywiązałam się do niego.. A tym postem, 
chciałabym tylko poprosić byście chociaż w weekendy coś nabazgrali
bo przecież to nie muszą być opowiadania nie wiadomo jak długie..
Dobra wiem że już zaczynam przynudzać a mam jeszcze jedną sprawę 
do was.. Więc przejdę do sedna sprawy którym jest to że ja naprawdę nie mam
siły i czasu ciągle wysyłać każdemu po kolei po kilka razy jedno i to
samo co mają do dokończenia z dwóch przyczyn;

1. I tak później o tym zapominacie lub nie macie na to w danej chwili
czasu a później zapominacie.
2. Wiem że jak wysyłam do was o ciągle wiadomości o dokończeniach
to się to wam miesza i również nie dokańczacie a ja przy okazji zaśmiecam
wam pocztę.   

Więc postanowiłam że tutaj zaraz po tym jak moja "wena twórcza" przestanie
wydłużać notatkę którą tutaj tworzę przestanie działać.. To na jej końcu będą
tu wszystkie nie dokończone opowiadania i także będą napisane kto ma to dokończyć!
Lecz od razu informuję że nie będą tam podpisane loginami właścicieli tylko
imionami uczniów' 'No to wszystko... Em.. I mam nadzieję że jeszcze kiedyś się
rozkręci Akademia i będę na to czekać :]

~~*~~
Kto i co ma do dokończenia :]

MirandaKlik!
AdamKlik-1!Klik-2!.
EricKlik-1!, Klik-2!.
Jane - Klik-1!, Klik-2!.
Uwaga! Do większej grupy: Eric'a, David'a, Ell, Adama i Percy'ego - Klik!
Dla chętnych (Czyli kto chce niech dokończy:) - Klik-1!, Klik-2!.

~~*~~
A więc! Mam nadzieję że aż tak was nie zanudziłam?
Ale mimo wszystko dziękuję za uwagę i czas przeznaczony na przeczytanie
tego. A jeżeli ktoś ma pytania lub chce coś dodać proszę o napisanie
tego w komentarzach! :]

Na Koniec..
I też chciałabym zapytać co sądzicie o tym by stworzyć stronę/kartę
gdzie będę wam wpisywać kto i co ma do dokończenia lub co jakiś czas
nw. co 3-5 dni? Posta do z wszystkimi tymi opowiadaniami do dokończenia?
(Coś takiego jak ten post tyle że bez tego długiego wstępu)
Zamiast ciągle zaśmiecać wam skrzynkę pocztową?
Co WY na to? - I który pomysł lepszy? - Odpowiedzi też proszę w komentarzach.

Dziękuję!
Dinoteria

Ombrelune: Od David'a C.D. Jane

- Hymm... - Udałem zamyślonego, po czym e - Czy ja nam położenie
kuchni? - "zapytałem" niby siebie i ją.. - Oczywiście że wiem gdzie jest
kuchnia kobieto! - Odpowiedziałem oficjalnie podkreślając ostatnie słowo
- W końcu to jest na moim terenie! - Widząc pytanie wymalowane na jej
buzi dodałem - To jest w lochach.
- Aha kumam.. To idziemy? - Uśmiechnęła się
- Oczywiście wiewióreczko - Odwzajemniłem uśmiechem
Po kilku minutach już byliśmy na miejscu. Weszliśmy przez duży obraz
na którym były skrzaty krzątające się po namalowanej 'kuchni' gdzie
wystarczyło tylko po gilgotać jednego z 5 skrzatów które tam były a obraz
się otworzył..
- Panie przodem - Powiedziałem uśmiechając się szeroko i ręką zapraszając
ją do środka

Wiewióreczko? :D Sorry ale strasznie mi się to przezwisko spodobało! :}    

wtorek, 22 października 2013

Papillonlisse:Od Jane c.d Adama

-Nie jest fajnie ,a i jeżeli przeżyjemy przypomnij mi żebym cie zabiła-drugą cześć zdania niemal że fuknęłam
Wyjęłam różdżkę.Moja ręka trzęsła się niczym galareta.
-Co chcesz nam zrobić tym patykiem?-spytał któryś centaur
Dobre pytanie.Co ja właściwie chciałam im zrobić.Jedyne co mi przyszło do głowy to ucieczka ale jak wykiwać tak inteligentne stworzenia jak centaury.Nagle przyszedł mi do głowy pomysł.
-Czy powiedzieliście by mi jak odczytujecie z gwiazd te większość przepowiedni?-spytałam a Adam spojrzał na mnie jak na wariatkę
Centaury spojrzały po sobie jeden lekko przy sunął się do drugiego robiąc miejsce na tyle duże by się przecisnąć.Nawet nie pytając Adama chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam go.Uciekliśmy od nich.W tym momencie chciała bym być skrzatem. Prze teleportować się do zamku i już.Centaury zaczęły nas gonić.Musieliśmy ich jakoś zgubić.Dojrzałam drzewo na tyle rozgałęzione by łatwo było się wspiąć i przeskoczyć na drugie.Teraz się cieszyłam że bracia gonili mnie po drzewach.Wspięłam się na drzewo a on za mną.
-To co teraz robimy?-spytał
-Ja skoczę na tamte drzewo a z niego na ziemię gdzie ostatnio widziałam testrale-powiedziałam
-Niezły plan,wymyślony na poczekaniu?-spytał
Przewróciłam oczami i wcieliłam mój plan w rzeczywistość.Przeskoczenie z jednego drzewa na drugie nie było takie trudne ale zejście.Spojrzałam w dół.Stadko testralów stało pod drzewem.Jednak los mi sprzyja,pomyślałam.Adam po chwili był koło mnie.
-Widzisz ,teraz musimy zejść z drzewa i wsiąść na testrale-wskazałam
-Ale ja nic nie widzę-powiedział
-No to fajnie-mruknęłam.
Zeszłam z drzewa.Stadko cofnęło się od mnie.Adam zszedł po mnie.
-Trzymaj się mnie a nikogo nie stratujesz-powiedziałam z uśmiechem
Podeszłam do dość starego tesrala. Wsiadłam na niego i podałam Adamowi rękę.
-Wsiadasz czy wolisz być potrawką dla centa...-nie skoczyłam gdyż już było słychać owe zwierzęta.
Testral ,szybko wzbił się w powietrze.
<Adam?>

Papillonlisse:Od Jane c.d David'a

Przewróciłam oczami.
-Niech ci będzie ,będę tą wiewiórczą ale łapy precz od włosów ,bo będę niczym kot, a nie chcesz poczuć moich pazurów na twojej twarzy-powiedziałam
On z niemadowych przyczyn zaczął się chichrać.
"Przechyliłam głowę.Ja to ich nigdy nie zrozumiem" pomyślałam
-No to ja mogę cię nazywać smoku skoro ty będziesz nazywał mnie wiewióreczka-powiedziałam
-Jasne-powiedział
Słońce świeciło
.Nie mogę w to uwierzyć że już niedługo wakacje-powiedziałam-dla mnie nadal to jest początek roku
-Szkoda że nie można zostać na wakacje w szkole...Przez cały dzień w Écuelle albo na "króciutkich" treningach...-rozmarzył się
-Albo cały dzień przesiedzieć w kuchni i podjadać zasoby skrzatom-dodałam i zaśmiałam się krótko
Wyobraziłam sobie że siedzę sobie w kuchni a koło mnie krzątają się skrzaty.
-Tyle że to można zrobić nawet dziś-powiedziałam
Po chwili spojrzeliśmy po sobie a na jego twarzy pojawił się podły uśmieszek.
-Trzeba będzie złożyć wizytę skrzatom-powiedział
-A ty w ogóle wiesz gdzie jest kuchnia?-spytałam a on skinął głową
<David?>

poniedziałek, 21 października 2013

Héroiqueours: Od Petty Do Eric'a

Był piątek i to już po śniadaniu.. Poszedłem na błonie ale znudziło
mi się słuchanie Adama na temat tych wszystkich lasek w szkole do
których zarywa i gadania David'a jaka to Miranda jest wspaniała!
Szału można dostać! Wszedłem do zamku i chodziłem sobie korytarzami
gdy nagle wpadłem na jakiegoś chłopaka i wylądowaliśmy na ziemi
- Ał... Yy.. - Szybko się podniosłem i pomogłem temu drugiemu - Sorry..
- Spoko..
- Czy my się gdzieś nie widzieliśmy? - Zapytałem patrząc na chłopaka..
gdzieś go już widziałem (nie licząc lekcji..)
- Pewnie na lekcji..
- Czekaj czy to nie ciebie przepraszał David?
- Jaki..? A ten! - Powiedział - Yyy.. Tak! Właśnie ty też tam byłeś..
- No.. Jestem Petty Rua z Héroiqueours
- Eric Lotario, Bellefeuille.. A ten twój kolega..
- David? - Niby zapytałem ale w końcu przecież znam odpowiedź... - To
mój kuzyn. A z tego że cię ''przeprosił'' - Wiadomo że i tak nie zmieni
stosunków - wnioskuję że ci dokuczał a z racji tego musisz być albo
Pół krwi albo mugolak tak? - Zapytałem

Eric  ? 

Héroiqueors: Od Mikayli do chętnej/chętnego


Wtorek. Masakra jakaś! Po zielarawstwie mieliśmy 2 lekcje eliksirów! Wiem że Eric za nimi nie przepada, i już wiem dlaczego! Uwziął się na chłopaka profesor i zadowolony!
~*~
O 17:00 wyszłam na błonia. Słońce padało no moje blond włosy. Było dużo uczniów. Każdy chciał się zrelaksować.
Z gitarą w ręku podeszłam do samotnego drzewa i usiadłam w cieniu.
Zaczęłam sobie podśpiewywać. Wziełam gitarę i zaczęłam grać kolejne nuty.



Gdy skończylam oparłam się o drzewo i przymknęłam oczy.
- To było .... piękne. -powiedział ktoś po drugiej stronie drzewa.
Odwróciłam się i zobaczyłam ......... uśmiechającego/uśmiechającą się do mnie.

<< Kto się chce zapoznać ? ;33>>

sobota, 19 października 2013

Uwaga - Odchodzi!

Uwaga Uczniowie Akademii!

Chciała bym pożegnać ucznia naszej Akademii Leon'a Grey'a!
[Odchodzi na życzenie właścicielki]
  
Żegnaj Leon'ie!

Héroiqueors: Od Petty C.D. Jane

Lataliśmy coraz szybciej i wyżej.. Było wspaniale! Popatrzyłem na wszystko
z góry.. Wszystko było takie małe.. ładne...
- Pięknie.. - powiedziałem oglądając nadal na co Jane odwróciła się do mnie
głową i uśmiechnęła się..
Lataliśmy jeszcze z kilkanaście dobrych i długich minut a gdy zobaczyliśmy
Trich'a który rozgląda się za nami postanowiliśmy że wylądujemy...
- Tu jesteście dzieciaki! - Powiedział gdy wylądowaliśmy - No! Złaście
już bo zaraz kolacja!
- To już?! - Wykrzyknęliśmy zdziwieni..
- A coście myśleli? - Zaśmiał się i po pożegnaniu z Profesorem i Kędziorkiem
poszliśmy na Kolacje..
- To... Zobaczymy się jutro? -  Zapytałem gdy już weszliśmy do Sali
- Pewnie czemu nie - Powiedziała uśmiechając się
- To może przyjdę po ciebie za.. 20-ścia ósma? I razem pójdzemy na Śniadanie
a że jutro Piątek to mamy wolne do 15-ście po dziesiątej... I możemy coś porobić?
- Ok to, do jutra pa - Powiedziała uśmiechając się i poszła do swojego stołu
a ja do swojego..

*~Następnego dnia~*

Obudziłem się o 6 rano, wziąłem prysznic i ubrałem się co zajęło mi około 30minut..
Wyszedłem z dormitorium i pokoju wspólnego.. miałem jeszcze pond godzinę więc
poszedłem do David'a i Adama niestety Diabeł musiał sobie jeszcze pospać a ja
i Smuku siedzieliśmy sobie i gadaliśmy.. . Gdy spojrzałem na zegarek zobaczyłem,
że jest już 7:31..
- Smoku muszę już iść..
- Czemu? - Zapytał zdziwiony..
- Umówiłem się z Jane że za dwadzieścia ósma przyjdę pod jej pokuj wspólny
i pójdziemy razem na śniadanie a później coś porobimy..
- Aaaa... z naszą Panią kapitan! - Powiedział żartobliwie
- Tak więc jam Pana New Kapitan idzie po Panią Naszą Kapitan! - Dodałem
- Serio awansowałeś po tym jak tego Leon'a wywiali? - Zapytał
- Go wcale nie wywalili Smok.. - Powiedziałem zażenowanym głosem - Po prostu
go nie ma już w tej akademii może po prostu się przeniósł? - Powiedziałem
- Oj tam! Ty lepiej leć bo masz 5 minut! - Po czym pożegnałem się z nim i poszedłem
pod pokój wspólny Papillonlisse na szczęście nie było to aż tak daleko i gdy doszedłem
ona właśnie wyszła...

Jane?      

Ombrelune: Od David'a C.D. Jane

- A ty? - odpowiedziałem jej pytaniem na pytanie..
- Sowa Miracel. - Odpowiedziała
- Ja mam kota Tije - Odpowiedziałem jej na pytanie które wcześniej mi
zadała - Za to Ru ma też Sowę - powiedziałem - nazwał go Puszek..
po czym parsknąłem śmiechem a ona zawtórowała
- To zaczynamy mini trening Kapitanów?
- Sie wie! - powiedziałem po czym wsiedliśmy na miotły umowa była taka
że ja siedzę na bramce a ona strzela... .
Po około pół godziny zrobiliśmy zmianę i to ona była na bramce.. Później
jeszcze wypuściliśmy znicz i kilka razy zrobiliśmy dogrywkę..
Po naszym "mini" treningu który trwał prawie 3 godziny poszliśmy nad jezioro
i usiedliśmy pod drzewem..
- To miał być mini trening! - Zaskarżyła się Jane - a to był dłuuuugiiiii trening
- powiedziała przedłużając litery "u" i "i" na co się zaśmialiśmy
- A co ty myślałaś sobie? - Zapytałem - Że ci tak łatwo odpuszczę? -
zapytałem uśmiechając się szeroko.
- Więc podsumowując.. Jest 4 do 2 dla ciebie z złapania znicza...
- ...11 razy obroniłem bramkę a 32 przepuściłem... - dokończyłem (w połowie)
- ...a ja obroniłam 13 a 30 przepuściłam...
- dobra remis za znicze bo jeszcze za złapanie zniczy to tak jak byś obroniła
15 bramek i ja 15 bramek..
-..Ale i tak przepuściłam 2 bramki mniej! - dodała na co znów parsknęliśmy
śmiechem..
- a ja i tak o 2 znicze więcej złapałem! -też dopowiedziałem swoje ,,2'' grosze [xD]
- Oj tam!..
- Naprawdę nigdy nie miałaś przezwiska?
- N-nie! - Powiedziała trochę jąkając się..
- A mogę mówić na ciebie wiewióreczka? - Zapytałem
- Co?! - Zapytała zaszokowana trochę..
- No bo wiesz masz rude włosy... Po za tym ja jestem smoku więc ty możesz
być wiewióreczką - Powiedziałem czochrając jej włosy po czym dodałem -
Oczywiście w jak najlepszym tego słowa znaczeniu - Uśmiechnąłem się szeroko

Jane  :D

piątek, 18 października 2013

Ombrelune: Od Adama cd. Jane

- Tętent - zauważyłem. Wysłała mi spojrzenie pod tytułem "No co ty nie powiesz?".
- Cykasz się? - zapytałem tonem już nie tak drwiącym, jak wcześniej. Nadal wyczuwało się jednak w mojej wypowiedzi nutkę ironii.
- Nigdy. - powiedziała Jane, choć byłem pewien, że mnie wkręca.
- Spokojnie. Nic nam się nie może stać. W najgorszym wypadku to będą centaury. Jeżeli nic im nie zrobimy, dlaczego mają coś robić nam?
Jane nie odpowiedziała. Stukot kopyt słychać było coraz bliżej.
Nagle naszym oczom ukazał się zachwycający ale i trochę straszny widok. Na jasną, otoczoną tajemniczym blaskiem polanę, przez którą właśnie przechodziliśmy, wbiegło stado olbrzymich centaurów. Moja ruda koleżanka ostrożnie cofnęła się. Ja stałem w bezruchu.
Pierwszy z centaurów, zauważywszy nas, stojących jak wryci, zatrzymał się gwałtownie. Za nim zrobiła to reszta stada. Zaczął zataczać wokół nas koła. Najpierw o szerokim zasięgu, potem stopniowo coraz mniejsze.
- Spójrz, Ronaldzie - zwrócił się do jednego spośród pozostałych - Ludzie... Światowa potęga... Tacy mizerni i tacy mali...
- To jeszcze szczenięta. Dzieci. - owy "Ronald" wyszedł przed szereg i zbliżył się do nas. Mogłem teraz wyraźnie go obejrzeć. Miał długie, kasztanowe włosy, gęstą brodę w tym samym kolorze i umięśniony tors. Wolałbym z takim nie zadzierać.
- Gwiazdy mówią - nachylił się nad nami pierwszy z centaurów - "Nie należy wchodzić do rwącej rzeki, kiedy ma się most".
Nie wiedziałem, co chciał przez to powiedzieć, ale sądząc po jego pełnej satysfakcji minie, miał ogromną ochotę zrobić nam krzywdę. Jane pociągnęła mnie za rękaw.
- On chce nam powiedzieć - szepnęła - że mamy niezłe kłopoty, które zresztą sami wywołaliśmy. Jest niedobrze.
Uczyniłem kilka kroków w stronę centaura. Spojrzałem w jego oczy bez cienia strachu.
- Nie możecie nic nam zrobić. Ministerstwo Magii powybija was wszystkich, jeżeli tylko uczynicie krok w naszą stronę.
- Źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz... - powiedział tym razem Ronald. Nie rozumiałem go ni w ząb, nie byłem więc pewien, czy mówi do mnie, czy do okrążającego nas wciąż centaura. Chyba jednak do mnie, bo całe stado stłoczyło się wokół nas, patrząc na nas przenikliwie.
- Adam... - szepnęła Jane. Teraz już nie kryła przerażenia.
- No?

Jane ?

Quiz - Zaklęcia i Uroki!

Drugie Pytanie Quizu z ,,Zaklęcia i Uroki''
Punkty za odpowiedź - 5.

Jakie Zaklęcie obezwładnia Bogina?

Odpowiedzi liczą się tylko w Postach!

Héroiqueours: Od Arietty CD Adam'a

- Ty jesteś nienormalny. - powiedziałam chłodno.
Adam spojrzał na mnie niezbyt przytomnie.
- Ale... Oni... - jęknął.
- Ty głupi jesteś! Dałabym sobie radę. Nic by mi przecież nie było, a ty się... - nie dokończyłam.
- Arietta. - oschły głos przeciął powietrze niczym katana.
Przełknęłam głośno ślinę. Obejrzałam się za siebie. Oczywiście, że to był Ryan. ''Trochę za późno, braciszku.'' pomyślałam. Chłopak podszedł do mnie i chwycił za lewą dłoń. Obrócił ją tak, aby zobaczyć nadgarstek.
- Zostaw mnie! Pomóż mu. - wskazałam podbródkiem na Adama.
Ryan zawarczał cicho. Spojrzałam na niego ze strachem. Wiedziałam, że stanie się coś złego.
- Kto ci to zrobił? - warknął.
- Nie wiem. Nie znam ich. Ale oni stąd poszli. To nic. - zaczęłam mówić.
- To jest COŚ. - syknął.
Puścił moją rękę.
- Dzięki. - rzucił do Adama i odszedł.
Wiedziałam, że będzie szukać TAMTYCH chłopaków. Od razu padłam na kolana obok chłopaka.
- Adaaam. Adam. Adaaam. - zaczęłam smęcić. - Proszę powiedź coś. Adam!
Wzięłam jego twarz w dłonie.
- Adam! Powiedz coś! Proszę. - powiedziałam. - No i po co ty się tak do nich rzucałeś? Tak bardzo się o mnie martwisz, że dałeś się pobić? Adam! Po co?! I co ja teraz zrobię. Adam... Dziękuje. Adam... Przepraszam. No powiedź coś! Adam...
Odpowiedziała mi cisza.

<Brak weny. Adam?>

Ombrelune: Od Ell do ..

- No to cześć wam, do zobaczyska! - krzyknęłam ściskając się z Adamem, Davidem, Mikaylą, Pettem i Mirindą.
- Pa Ell ale na bank nie chcesz iść? - zapytał Adam.
- Nie! Mam jutro poprawiać sprawdzian z numerologii a to jest dużo nauki. W Ecuelle zawsze przesiadujemy godzinami więc... Sorry ale nie dziękuję - uśmiechnęłam sie i pomachałam przyjaciołom na pożegnanie.
~kochani są~ myślałam. ~w końcu mam PRAWDZIWYCH przyjaciół~. Nie tak jak w domu. Pozdro dla ludzi świetnie udających przyjaciół. Ale do czego zmierzam. --Miałam pewną sąsiadkę o imieniu Emma. Blondynka o fiołkowych dużych oczach. Słodka, że każdy się do niej uśmiechał. A mnie przypadł zaszczyt bycia jej przyjaciółką. Tak mi się przynajmniej wydawało do czasu... Emma pewnego dnia zadzwoniła do mnie rozchichotana.
- No? Co jest? - zapytałam ciekawa nowych ploteczek.
- Kojarzysz tego Victora? - zapytała
Poczułam motyle w brzuchu. Ten VICTOR? Victor, który był moim dobrym kumplem..? Do którego czułam coś więcej niż sympatię...?
- No?
- POPROSIŁ MNIE O CHODZENIE!
Odłożyłam słuchawkę. Musiałam to przemyśleć. Czy na prawdę chłopak wybrał JĄ? przecież widzieli się tylko raz! Raz.. A może spotykali sie bez mojej wiedzy, a może... Miałam mętlik w głowie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się jednak, że jestem cała zapłakana. Otarłam szybko łzy i udawałam, że coś wpadło mi do oka,.
- Victor? - zapytałam zdzwiona.
- Ell... - popatrzył na mnie z uśmiechem - czy...
- Co?! Czy już wiem o twojej nowej dziewczynie? Emma mi powiedziała, że jesteście razem!
- CO?!
- Tak!
I wszystko się wyjaśniło. Emma wiedziała dobrze, że Victor mi się podoba ale najwyraźniej jej też. Cóż był to przepiękny blondyn z zawsze starannie ułożonymi włosami o wspaniałym charakterze. Okazało się również, że to mi chciał wyznać miłość. Jednak ja niemal spaliłam się ze wstdu i nigdy już się do niego nie odezwałam. Emmie wyznałam to co o niej myślę i... Koniec opowieści--
Tak rozmyślając szłam korytarzem do dormitorów Luniaków.
- Płaczesz? - usłyszałam głos przed sobą.
- Co? Ja? - faktycznie płakałam - nie... Coś wpadło mi do oka.
- Ale...
- Koniec tematu.
- Płaczesz.
- Wcale nie! A tak w ogóle jak ty masz na imię?!


<Niech ktoś dokończy ;P>

czwartek, 17 października 2013

Bellefeuille: Od Mai: c.d. Eric'a

Zamyśliłam się na chwilę.
- Niezły pomysł. Tylko musimy zrezygnować, kiedy zacznie padać, bo podobno ma być niezła śnieżyca. - powiedziałam cicho.
- Ok. - powiedział rozweselając się trochę.

~*~

Po lekcjach oboje chodziliśmy lekko przybici. Eric po eliksirach, bo stracił dziesięć punktów przez pytania, które złośliwie zadał mu profesor, a ja po historii magii. Mimo że zwykle uważałam na lekcjach, na tej nigdy nie mogłam się skupić i moje myśli dryfowały swobodnie. Robiłam notatki, miałam niezłe oceny, ale nic poza tym.
Szybko przebraliśmy się w ciepłe szaty do quiddicha  i wyszliśmy na boisko. Wyglądało bajecznie pokryte czapą śniegu. Z nieba delikatnie sypały się białe płatki, ale pogoda była bezwietrzna.
- Idealnie. To zaczynajmy - mruknęłam i wystrzeliłam w powietrze z kaflem pod pachą. 

Eric?

środa, 16 października 2013

Ombrelune: Od Adama do Arietty

Po lataniu na miotle wreszcie miałem godzinę przerwy. Co za ulga! Oczywiście jest to jedna z bardziej wartościowych lekcji, ale jednak lekcja.
Skierowałem się do schowka na sprzęt. Zamierzałem poćwiczyć trochę na błoniach. Szedłem chłodnym korytarzem, kiedy kilkanaście stóp przed sobą zauważyłem leżącą na glebie Ariettę. Obok niej stało kilku Luniaków ze starszej klasy, zaśmiewając się do rozpuku. Domyśliłem się, że dziewczyna sama się nie przewróciła. Przyspieszyłem kroku.
- Odwalcie się od niej. - powiedziałem groźnym, zdecydowanym głosem, gdy znalazłem się przy oprawcach.
- Bo co? - zapytał jeden z nich. Był ode mnie wyższy co najmniej o głowę.
- Bo jest czystej krwi!
- Ale to Harpia.
- Jestem p r e f e k t e m! - podkreśliłem.
- Taak? I co nam zrobisz, panie prefekt? - wyszczerzył zęby w drwiącym uśmiechu.
Tego już było za wiele! Z zakamarków szaty wyciągnąłem różdżkę. Taak... Przecież nie znam żadnego zaklęcia na pamięć! Po namyśle oddałem różdżkę Ari, która wstała z posadzki i zaczęła rozmasowywać zbity łokieć. Podwinąłem rękawy. Wpadłem w jakąś dziką furię. Z widocznym gniewem malującym mi się na twarzy zacząłem szarżować na tego chłopaka. Pchnąłem go na ścianę z bardzo dużą szybkością. Przywarł do niej i na chwilę przycichł, prawdopodobnie starając się sobie uświadomić, co się tu właściwie zadziało. Po chwili spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i przysiągłbym, że z jego nozdrzy wydobyły się kłęby pary.
Podbiegł do mnie i począł szarpać moją szatę. Jednocześnie trzymał mnie za nadgarstki tak, bym nie mógł nic zrobić rękoma. Momentalnie znaleźli się przy mnie jego towarzysze. Arietta zapiszczała ze strachu.
Nie mając zbytnio czasu na zastanowienie, kopnąłem trzymającego mnie chłopaka w krocze. Zanim się zwinął, zdążył uderzyć mnie z pięści w twarz. Poczułem w ustach słodki smak krwi. Wytarłem twarz rękawem szaty i spojrzałem spode łba na moich przeciwników. Musieli być ode mnie co najmniej 3 lata starsi. W tamtej chwili mnie to jednak mało obeszło.
- Zostawcie go! - krzyknęła Ari.
- Poradzę sobie. - odpowiedziałem jej. Wymierzyłem temu chłopakowi raza w oko. Sam się prosił. W tej samej chwili jeden z jego dryblasów złapał mnie od tyłu. No, to koniec. Musiałem przedstawiać bardzo mizerny obrazek. Z ust leciała mi krew, a moje szaty pozbyły się rękawa. Arietta patrzyła na mnie ze strachem w oczach, ale spojrzeniem zasygnalizowałem jej, że ma się nie wtrącać.
Mój oprawca stanął ze mną twarzą w twarz. Zaśmiał się z satysfakcją. Jedynym śladem bójki na jego ciele było podbite oko. Bez zbędnych wstępów sprzedał mi kopniaka w brzuch. Moje ciało, swobodnie puszczone, osunęło się na ziemię. Zwinąłem się z bólu. Zakręciło mi się w głowie, a oczy zasnuła mgła.
- Może to cię czegoś nauczy! - usłyszałem nad sobą szyderczy głos. Jego właściciel wraz z pachołkami szybko oddalił się do innego korytarza, co oznajmiły mi cichnące kroki dudniące na kamiennej posadzce.
Poczułem nad sobą czyiś oddech. Z trudem otworzyłem oczy. Nade mną pochylała się Arietta.

Ari?

Héroiqueours: Od Mikayli do Leona

Szłam do sali, gdzie mieliśmy mieć lekcję elkisirów. Szłam długim korytarzem. Skręcając w prawo, bo tak powinnam iść zderzyłam się z kimś.
- Przepraszam.-powiedziałam wstajac.
Gdy podniosłam oczy ujrzałam chłopaka z brązowymi włosami, który trzymał w ręce różdżkę.
- Nic się nie stało.-powiedział miłym głosem.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Jak masz na imię?-zapytał chłopak.
- Mikayla.Jestem z Héroiqueours.-przedstawiłam się.
- Jestem Leon. Dziwne, nigdy nie widziałem Cię a też jestem Harpiem
- Zbieg Okoliczności. -powiedziałam uśmiechając się.
-Jaka różdżka?-dodałam patrząc na różdżkę, trzymanej przez Leona.
-Ostrokrzew, włókno ze smoczego serca, 12 cali. A Twoja? -zapytał .
-Klon, pióro feniksa , 11 cali.


<Leon? ;33 >

Bellefeuille: Od Erica cd. Mai

Wzruszyłem ramionami, przełykając w tym samym czasie kawałek tosta. Skupiłem się, próbując odtworzyć w myślach dzisiejszy plan zajęć. Wtorek, tak?... Mai patrzyła na mnie wyczekująco, więc zacząłem głośno myśleć:
- Po śniadaniu mamy zielarstwo... Potem...
- Dwie godziny eliksirów - przypomniała mi towarzyszka. Wzdrygnąłem się na samą myśl tej okropnej lekcji. Zanim zacząłem uczęszczać do Beauxbatons, eliksiry wydawały mi się jednym z ciekawszych przedmiotów. Nie mogłem doczekać się pierwszych zajęć, kiedy zaś dobiegły końca, całkowicie zmieniłem zdanie. Nauczycielem eliksirów był profesor Craxi - jednocześnie to opiekun Ombrelune. Od razu można było dostrzec, że faworyzuje uczniów swojego domu. Za mną, delikatnie mówiąc, nie przepadał. Zaczął mnie tępić od pierwszej lekcji, czym naraziłem Bellefeuille na stratę punktów. Luniaków, oczywiście nie spytał. Przecież nie będzie pogrążał własnego domu! Musiałby być głupcem.
- Potem historia magii... - ciągnęła Mai. Jej znudzony ton wskazywał na to, że niezbyt za nią przepada.
- Nienawidzę wtorków... - mruknąłem.
- O piątej mamy wolną godzinę - oznajmiła dziewczyna. Sprawiała wrażenie osoby, która przestudiowała plan na pamięć. - To jak?
- Może trening? - spytałem z nadzieją w głosie. Przepadałem za quidditchem. W sumie była to jedna z niewielu rozrywek w Beauxbatons.

Mai?

wtorek, 15 października 2013

Papillonlisse:Od Jane c.d David'a

-A ty masz jakieś przezwiska?-spytałam
-Oczywiście.Przyjaciele nazywają mnie Smoku a ty masz jakieś przezwisko-spytał
-Nie-odpowiedziałam- i nigdy nie miałam
Spojrzał na mnie wzrokiem który aż krzyczał "Nie wierzę ci".Co może miałam powiedzieć że dawno dawno temu przezywali mnie wirówka ale za to jak by to ktoś teraz mi tak powiedział dostał by Totalusem(Petryficus Totalus).
-Masz sowę,kota czy żabę?-spytałam zmieniając temat
<David?>

Papillonlisse:Od Jane c.d Adama

-Też prawda-przyznałam-Ale wierz co może lepiej idźmy gdzieś gdzie nie ma tak dużo ludzi
-To może Staraszny Dwór?Tam prawie nikt nie chodzi a przez las jak mnie mam dojdziemy do zamku-powiedział
Przed mną trudny wybór.Uciekać przed ludźmi tu czy chodzić sobie spokojnie po lesie....Straszyn lesie gdzie pełno jest różnych stworów,centaurów,aktomantul itp.
-Wiesz co to już wole chodzić po tym lesie niż siedzieć na dachu-powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie chodź w duszy wolałam siedzieć na dachu aż nauczyła bym się teleportować.
Zeszliśmy z dachu i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę Strasznego Dworu.Gdy staliśmy przed ogrodzeniem zauważyłam coś.Na szczęście to tylko był królik ale i tak niezłego mi narobił stracha.Gdy już mieliśmy ruszyć w stronę lasu stanęłam.Nie mogłam się ruszyć moją głowę napełniały najczarniejsze scenariusze. Dementorzy,akrumantule,centaury i jeszcze inne straszne stworzenie z którymi najlepiej nie spotkać się twarzą w twarz.
-Boisz się?-spytał a na jego twarzy pojawił się uśmieszek
-Że co?Oczywiście że nie-prychnęłam
Zaczęliśmy iść w stronę lasu.Na początku nie było tak źle.
-Słyszysz to?-spytał
-Ale co?-niemal że pisnęłam a on zaczął się śmiać.Spiorunowałam go wzrokiem.Wtedy też usłyszałam stukot kopyt.Miałam wiele na myśli co to może być lecz jednego na serio się bałam.Centaury.
<Adam.

Papillonlisse:Od Jane c.d Petty

-Potrafię się przywitać z hipogryfami ale dziękuję że chcesz mi pomóc-powiedziałam z uśmiechem
Zrobiłam delikatnie krok w stronę stworzenia po czym ukłoniłam się przed nim.Zwierzę na moje szczęście odwzajemniło to.Podeszłam delikatnie i pogłaskałam.
-Piękne z ciebie stworzenie i honorowe a i tak cię nie doceniają-poklepałam go delikatnie niczym konia
Odeszłam od Kędziora i podeszłam do Petty.
-Nieźle ci poszło-powiedział i podał mi martwą fretkę a ja od razu rzuciłam hipogryfowi.
-Jak myślisz da się dosiąść?-spytałam
Spojrzeliśmy po sobie a potem na stworzenie które stało spokojnie.
-To się okaże ale przypominam że mamy nie latać za daleko-powiedział
-No przecież raczej nie polecimy na nim do Paryża-zaśmiałam się delikatnie-ale jedna rundka wokół Beauxbatons chyba nie zaszkodzi
Podeszłam do kędziora i na niego wsiadłam.
-Lecisz czy zostajesz?-spytałam
-Lece-powiedział ,zostawił wiadro po czym wsiadł na Kędziora.
-No to pokażę na co mnie stać-powiedziałam
Zwierzę wzbiło się w powietrze.Uczucie to było podobne trochę do jazdy konnej tyle że w powietrzu i na hipogryfie.Przypominałam sobie porady dotyczące lotu.
-Trzymaj się-powiedziałam a po chwili Kędzior przyśpieszył i wzleciał wyżej.
<Petty?>

Ombrelune: Od David'a C.D Jane

- Hym.. - Chwile się zastanowiłem - Co prawda to prawda.
- Ty się ze mną zgadzasz?! - Zapytała zaskoczona jakby spodziewała
się że zaprzeczę...
- To źle? - Zapytałem trochę zbity z tropu..
- Nie! To dobrze...
- No na przykład Ru jest lepszy ode mnie w Transmutacji mimo że lubie
Trans. to i tak w porównaniu do Rua jestem malutki - Zaśmialiśmy się
na to porównaniu
- A o kogo ci chodzi mówiąc Ru lub Rua? - zapytała - Bo czy Petty nie
ma tak na nazwisko? Rua? - Dodała
- No.. Petty ma przezwisko, oczywiście ja mu je nadałem Ru albo Rua
od nazwiska lub po prostu Pett - Uśmiechnąłem się

Jane?                           

poniedziałek, 14 października 2013

Ombrelune: Od David'a C.D. Mikayli

 - No tak.. - Niby dumnie ale tak dziwnie... - Ogółem to z nas Ell i taki Percy
są ścigającymi, Diabeł czyli Adam jest Obrońcą Pett też jest Obrońcą tyle że
u Harpi a Mika nie gra...
- To fajnie - Uśmiechnęła się Miranda
- A ty lubisz latanie na miotle? - Zapytałem odwdzięczając jej również uśmiechem
- Tak lubię.. - Chciała coś powiedzieć jeszcze ale wtrącił się Adam
- To Fajnie! Może zrobimy sobie kiedyś meczyk przyjacielski?
- To świetny pomysł co wy na to?! - Dodała Mika
- Racja a ty Miranda? - Zapytała Ell
- Ok może...
- To mamy! Ale kiedy? - Spytał Pett i zaczeli gadać o Quidditch'u itp.
Ja i Miranda siedzieliśmy cicho i tylko potakiwaliśmy im gdy o coś nas pytali..
Podczas gdy oni schodzili a coraz różniejsze tematy szepnąłem Mirandzie na ucho;
- Hej.. Miranda idziemy? - Zapytałem a ona momentalnie spojrzała na resztę..
- nawet nie zauważą jak się wymkniemy... - dodałem..

Miranda?        

Héroiqueors:Od Mikayli CD Mirindy

Dosiedliśmy się do stołu. Rozmowa odbywała się miło, ale nie wiedziałam że David taki nieśmiały. Powiedziałam Ell, by zrobiła coś by był zmuszony by coś opowiedzieć Mirindzie. Ta tylko się uśmiechnęła i szepnęła:
-Ale nie wim jak.
Wkrótcce problem był rozwiązany. Pett tak jakoś sam zapytał David'a:
- No jak tam, Davidzie treningi na Qudditcha?
- Grasz w Qudditcha?-zapytała podniecona Mirinda i obróciła się do Davida,który siedział obok niej.
- No..Tak. Gram.
- Nie bądź taki nieśmiały! Jesteś kapitanem i szukającym! -Wtrąciłam ja i Ell.
- No tak.-powiedział niby dumnie ale wstydiwie.

< Zalecany najbardziej to David i Mirinda xd>

Quiz - Zaklęcia i Uroki!

Drugie Pytanie Quizu z ,,Zaklęcia i Uroki''
Punkty za odpowiedź - 10.

Zaklęcie które powoduje że ciało człowieka zlewa się z otoczeniem
i wtapia się w nie tak samo jak w przypadku kameleona?

Odpowiedzi liczą się tylko w Postach!

Ombrelune: Od Mirindy CD Davida

-No to ten... - westchnęłam niepewnie i uśmiechnęłam się, miło mi się zrobiło gdy mnie zaprosili.
-Ehh... więc.. - zaciągnął David, i również się uśmiechnął, nagle przyszła Ell położyła piwo na stoliku, spojrzała to na mnie to na Davida
-Ups... zapomniałam eee.... no tego czegoś... - i zniknęła za ladą.
Zaśmiałam się z Davidem, wzięliśmy dwa kufle, podnieśliśmy do góry, przybiliśmy
-Za Ombrelune!, a po chwili toast wzniosła z nami cała gromadka.

<David? Ell? Pett? Mikayla? Adam? >

Bellefeuille: Od Mai: c.d. Eric'a

Popatrzyłam na niego przez chwilę w milczeniu i nic już nie mówiąc sięgnęłam po tosty. Nałożyłam sobie kilka i zaczęłam jeść. Nie miałam jakiś uprzedzeń do ludzi z innych domów, ale czemu akurat ci? Pokręciłam głową odganiając ponure myśli. Eric rzucał mi co jakiś czas spojrzenia z ukosa, ale starałam się to ignorować.
Kiedy skończyłam jeść, zapytałam:
- To co dzisiaj robimy?

Eric?

niedziela, 13 października 2013

Bellefeuille: Od Erica do Mai

Zszedłem na śniadanie, gdy w Wielkiej Sali wszyscy już byli. Znów trochę zaspałem. Od razu skierowałem się do wolnego miejsca obok Mai.
- Hej. Dobrze spałaś?
Podskoczyła, odrobinę przestraszona głosem za plecami. Na mój widok uśmiechnęła się nieśmiało.
- Dobrze. A ty?
- Jak widać bardzo dobrze - po mojej twarzy zaczął błąkać się nieśmiały uśmiech. Usiadłem i chwyciłem talerz z bekonem w celu nałożenia sobie śniadania. Zauważyłem, że Ell, a co za tym idzie Adam - widać, że ta dwójka ma się ku sobie, pomachali mi na dzień dobry od stołu Luniaków. Oczywiście, jeżeli sztywno wyciągniętą w górę rękę można nazwać machaniem.
- Ombrelune? - spytała moja śliczna towarzyszka. - Coś mnie ominęło?
- Nie są tacy źli - mruknąłem, rozglądając się za tostami.
- Jak to? Przez dwoje z nich miałeś złamaną rękę!
- Przeprosili - wzruszyłem ramionami, jakby chodziło o złamanie ołówka, a nie kończyny.

Mai?

Ombrelune: Od Adama cd. Jane

- Coś nie tak?
- Nie. W porządku. Po prostu wiem, że rozczaruję La Pérouse'a. Może zabrać punkty Papillonlisse!
- Co wam po tych nędznych punktach?! I tak Luniaki zdobędą Puchar Domów. I tak ma być! - wyszczerzyłem się odrobinę złowieszczo, a na pewno z masą satysfakcji. Jane popatrzyła na mnie, jakby dopiero co mnie poznała. Skrzywiła się.
- Sory. Ja już tak mam. - dodałem szybko. Nie sądzę jednak, by przekonało ją to do czegokolwiek. Głupie uczucia i te takie. Nic, tylko uważać i się przejmować: a to żeby kogoś nie zranić, a to żeby nie obrazić... Nędza.
Jane cały czas niespokojnie rozglądała się po pubie.
- Nie mamy się czego... - zacząłem, by dodać jej otuchy, ale nim skończyłem zdanie, w drzwiach stanęła Madame de Maxime.
- No, to po nas!
- Nie wszystko stracone. Rzuć jakieś zaklęcie. Jakiekolwiek. Byle tylko sprawiło, że nas nie zauważy.
- Ale jakie?!
- Jakiekolwiek!
Moja towarzyszka nie była zbytnio przekonana co do wydanego przeze mnie polecenia, co widać było po zwątpieniu na jej twarzy, jednak szybko wyciągnęła różdżkę i skierowała ją w kierunku wchodzącej do lokalu dyrektorki.
- Confundo! - powiedziała cichym, ale stanowczym głosem. Kobieta zaczęła nerwowo się rozglądać, jakby nagle zapomniała, gdzie i dlaczego się znalazła. - Confringo! - tym razem zaklęcie skierowała w stronę wiszącej na sklepieniu lampy, która w jednej sekundzie wybuchła, napełniając pomieszczenie gęstym dymem.
- Do wyjścia! - zakomenderowałem. Ledwie znaleźliśmy się na ulicy, gdy zauważyliśmy znajomą kelnerkę w towarzystwie dwóch żandarmów.
- To tych dwoje! - krzyknęła, wskazując na nas palcem.
- Czaruj! - poleciłem.
- Nie wiem, co!
- To wiej!
Zaczęliśmy biec kamiennymi uliczkami, rozpychając zdezorientowanych ludzi. Goniło nas dwóch rosłych mężczyzn w mundurach. Jeden z nich miał wąsy, którymi gniewnie poruszał. Wydawało się, że nie dadzą rady nas dogonić. Byli dla nas za starzy po prostu!
- Tędy! - pociągnąłem Jane za rękaw szaty, i skręciliśmy w wąskie przejście między budynkami.
Wstrzymaliśmy oddech. To była ślepa uliczka. Jedyną drogą zdawało się prędkie zawrócenie, jednak krzyki naszych prześladowców było już słychać. Chyba, że...
- Na górę!
Nie czekając na sprzeciw koleżanki, wspiąłem się na najbliższy parapet i podałem jej rękę. Nie było czasu do stracenia. Wdrapałem się wyżej i znów podsadziłem Jane. Kroki żandarmów były coraz wyraźniejsze. Pospiesznie wszedłem po oknach jak po drabinie. Płeć nie przeszkodziła Jane w zrobieniu tego samego. Ledwie znalazła się na dachu, gdy goniący zajrzeli do zaułka. Położyłem palec na ustach, co miało sygnalizować, by była cicho.
- Nie ma ich?! - obruszył się wąsacz.
- Pewnie odlecieli na miotłach albo, bo ja wiem, teleportowali? To przecież, do diabła, czarodzieje!
Cofnęli się. Upewniwszy się, że są na tyle daleko, by nas nie słyszeć, zaśmiałem się beztrosko.
- Ale przygoda, co?
- Będziemy mieli kłopoty...
- Daj spokój! Kelnerka przyszła z mundurowymi, prawda? Dyrektorka weszła do knajpy przed nią. Nie widziała nas, nikt jej nie powiadomił. Nie znają naszych nazwisk, więc nic nam nie udowodnią. Zresztą policja na pewno ma jakieś ważniejsze sprawy niż dwójka dzieciaków.

Jane?

Ombrelune: Od Adama cd. Ari

- Bo to jest tak, Arietto... - zacząłem powoli.
- Czego się boisz? I tak wiem, że to nie ja...
- Nie o to chodzi. Ja po prostu... Ja nie wiem. Nie umiem wybrać.
Spojrzała na mnie dużymi oczyma. Jej wzrok nie pokazywał jednak pogardy dla mojej osobowości. Nie patrzyła jak na podrywacza. Na jej twarzy malowało się raczej zdziwienie zmieszane z odrobiną współczucia.
- Wiesz w ogóle, jak to jest kochać? - zapytała z nutką wyrzutu. Zapragnąłem powiedzieć jej prawdę, więc przecząco pokręciłem głową.
- Może po prostu nie trafiłeś jeszcze na kogoś odpowiedniego. Ale do wszystkich naraz... Nie. Tego nie mogę zrozumieć.
W ciszy sączyliśmy kremowe piwo. Zapadła niezręczna cisza, zdająca się trwać godzinami. Niemo wpatrywałem się w tarczę ściennego zegara z wahadłem.
- Arietto...
- Tak? - zapytała wyczekująco.
- Wracamy. Spóźnimy się na kolację.
Westchnęła, ale podążywszy za mną dała mi do zrozumienia, że się zgadza.

THE END

Quiz - Zaklęcia i Uroki!

Pierwsze Pytanie Quizu z ,,Zaklęcia i Uroki''
Punkty za odpowiedź - 5.

Co to zaklęcie ,,Petrificus Totalus"?

Odpowiedzi liczą się tylko w Postach!
                                                 

Uwaga!

Uwaga od dziś będą wstawiane Quizy chociaż 1 dziennie
na temat Filmu/książki ,,Harry Potter'' na początek będą
Zaklęcia i Uroki - Skoro było wypracowanie to i Quiz będzie
o zaklęciach! :) A i jeszcze jedno! Odpowiedzi piszemy w
komentarzach tak samo jak nazwę domu np.: Ombrelune lub /O.
Papillonlisse lub /P.  itp. Powodzenia!

PS. Nie trzeba logować się by odpowiedzieć! :)                                                                                       

Papillonlisse:Od Jane c.d David'a

-Czy mógł być mi powiedzieć to normalnie a nie szyfrem bo wiem że mnie lubi-powiedziałam zirytowana
-No bo on cie lubi tak że lubi-nadal mówił niezrozumiale
Przewróciłam oczami.Jak nie chciał mówić to niech nie mówi.
-To miłe że jesteś miły dla swojego kuzyna-powiedziałam z uśmiechem
-Czego się nie robi dla rodziny-powiedział i uśmiechnął się.Lecz uważałam że ten uśmiech był trochę wymuszony.
-Czasami się oddaje nawet życie dla rodziny-mruknęłam
-Też prawda-przytaknął
-Zauważyłam....tylko nie wrzeszcz....że nie tolerujesz tych którzy mają inną krew-powiedziałam chodź bałam się jego reakcji
-Nicy skąd ci to przyszło do głowy?-spytał lecz po głosie można było wywnioskować że miałam racje.
-Zdaniem "Widać że jesteś z tego dumna"-powiedziałam-tyle że czasami nawet taka zwykła szlama może być bardzo dobrym czarodziejem,bądź aourorem
Tym razem stałam bardziej przerażona bo myślałam że zaprzeczy moim słowom albo spyta mnie o przykład takiego czarodzieja.
<David?>

Papillonlisse:Od Jane c.d Adama

-Może lepiej zostawmy ją i jej ego w spokoju bo i tak tylko strzępisz sobie tylko język-powiedziałam
Barmanka przymrużyła oczy i zmierzyła nas wzrokiem.Odwróciła się i zaczęła zmierzać w kierunku drzwi od dworu.
-Jak myślisz idzie poszukać Madame Maxime?-spytałam
-Wątpię lecz jest to prawdopodobne ,bo nie wiadomo co takim po mózgownicy chodzi-powiedział
-Prawda,więc lepiej się zbierać-powiedziałam i wstała,
-A co boisz się szlabanu?-uśmiechnął się wrednie
-Że co?!Ja...nie...oczywiście że nie-odurzyłam się -Tyle że nie chcę bezpośrednio stać z dyrektorką i się tłumaczyć
-Oczywiście-przedłużył wyraz
Przewróciłam oczami.
-Wierz w co chcesz ja tam mówię prawdę-powiedziałam
-To jak uciekasz czy zostajesz?-spytał
-Gdybym miała pelerynę niewidkę i zmieniacz czasu to bym uciekła,ale i tak i tak nie uciekła bym przed szlabanem-powiedziałam i usiadłam znów.Zaczęłam myśleć dokąd pobiegła barmanka.Czy szukać dyrektorki czy też szukać swojego szefa.
-Jak myślisz co teraz mamy?-spytałam
-Transmutacje-powiedział z pełnym przekonaniem a ja się skrzywiłam.
Nie było mnie na lekcji z moim wychowawcą więc nie jest za dobrze może nawet gorzej.Przygryzłam wargę teraz moje myśli zaprzątał szlaban i rozmowa z profesorem Valentinem de La Pérouse.
<Adam?>

Ombrelune: Od Ell C.D. Davida

- O wy jędze! - seknął David przy tym uśmiechając się głupkawo w do Mirindy.
- Znając ciebie - zaczęłam - to nigdy byś do niej nie zagadał i nie zaprosił jej do nas, a że nie jest jakoś strasznie nadęta - my to zrobiliśmy.
- I ty Pett przeciwko mnie - jęknął David.
- Czy... Mam sobie iść? - zapytała niepewnie Mirinda
- NIE! - krzyknęliśmy wszyscy naraz.
- Chodź, siadaj i nie idź sobie bo się zezłoszczę a jak ja się złoszczę to już na całego - odpowiedziałam i wyszczerzyłam zęby do Adama.
- Wie co mówi - rzekł brunet.
- To... Ja skoczę po piwo karmelowe- oświadczyła Mikayla
- Pff sama wszystkoego nie uniesiesz! - wykrzyknął Pett - podążam za tobą.
- No i... Ktoś musi zapłacić. Jak wy nosicie to ja płacę.
- Za wszystko?! - wykrzyknął Adam.
- Haha zapomnij robimy składkę.
- A już myślałem....
- Tak, tak. Adam...! Nie miałeś iść tam gdzie... Mi mówiłeś...Że chcesz... iść?
- Czyli g... AŁA! - krzyknął. Hm... Ciekawe kto perzydeptał mu nogę... - Tak... Jasne... Więc udaję się tam. Gdzie właśnie, Ell mówiłem ci, że mam iść.
- To zostawiamy was samych! - krzyknęłyśmy z Mikaylą chichocząc.
David bezgłośnie wypowiedział słowo "jędza" i poszłyśmy.


<Hm... Niech dokańcza ktokolwiek wspomniany w tym opo. Ale najbardziej wskazani są : David i Mirinda! <3>

Bellfeuille: Od Mai: c.d. Eric'a

Uśmiechnęłam się lekko. Coś mnie chyba napadło. Zwykle tak nie wariuję. Opanowałam się szybko i pociągnęłam chłopaka za rękę. Ubraliśmy się ciepło i wybiegliśmy z zamku. Zimy we Francji zawsze są piękne, ale i dość mroźne. Mimo że nie czuliśmy nosów, nie można było powstrzymać się od rzucania śnieżkami. Żeby to urozmaicić, czasem używaliśmy prostych zaklęć.
Po bitwie rzuciliśmy się zmęczeni w wielką zaspę. 
- Chcę tak codziennie - powiedział uśmiechnięty Eric. Całe policzki miał czerwone z zimna. Ja pewnie też. 
Uśmiechnęłam się do niego lekko i kiwnęłam głową.
- Ja też.

Eric? Wróciłam!

sobota, 12 października 2013

Héroiqueours: Od Arietty CD Adam'a

- Pytałam się co myślisz o reinkarnacji duchowej mnichów. - powiedziałam sarkastycznie. - Mógłbyś mnie chociaż posłuchać.
Przystawiłam swój kufel z piwem do ust. Adam wpatrywał się w barmankę jakby ta miała mu powiedzieć kto jest ojcem Pablito. Ostawiłam kufel.
- Pytałam się kto jest twoją wybranką. - powiedziałam.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Przygryzł dolną wargę.
- No nie wpieprzę ci tej dziewczyny przecież. Gadaj, która to?

<Adam? Brak weny...>

Ombrelune: Od David'a C.D. Mikayli!

- Aż tak bardzo to widać? - Powiedziałem zarumieniony..
- Koleś widać na kilometr że się zabujałeś - Powiedział rozweselony Adam
- To my idziemy! - Powiedział Petty pośpiesznie i zaczynali się wycofywać..
- Ej! plis nie zostawiajcie mnie samego! - Powiedziałem w akcie desperacji
łapiąc Ell za rękaw i jak małe dziecko które ciągnie mamę na wystawe zabawek
szarpałem lekko ją by została... Na co reszta się zaśmiała a po chwili zauważyliśmy
że nie ma Petty'ego!
- Gdzie Ru? - Zapytał Adam
- Niewiem jeszcze przed chwilką tu był.. - Izaczęliśmy gadać o Petty'im dopóki
nie usłyszeliśmy Dziewczyny zaczęły chichotać..
- Z czego chichoczecie? - Zapytałem razem z Adamem
- Z tego! - Powiedziały i obróciły mnie i Diabła o 180* stopni...
Tuż za nami stał szeroko uśmiechnięty Pett i Miranda!!!

Petty, Ell, Adam, Mika dajcie napisać Mirandzie teraz!:D                                                                 

Héroiqueors: Od Mikayli CD Ell (Pett,David,Adam,Mirinda?)

W mieście było super,. Jak zawsze. Nadal miałam uśmiech na twarzy po słowach Ell
"-Ej kasanowo!" Hahaha
No powiem, Mirinda niczego sobie dziewczyna. nie znałam jej, ale wiem że jest z Ombrelune, więc nie śpieszyło mi się na spotkanie. Poszliśmy do baru, na kremowe piwo.
Zauważyłam, że David wpatruje się w jeden punkt. Szturchnęłam Ell, która popatrzyła na mnie:
-Ej, patrz-powiedziałam cicho-Kasanowa się zagapił!
Tak,faktycznie tam stała Mirinda. Ell powiedziała reszcie że po cichu wstaniemy i odejdziemy od stołu.
Powoli wstaliśmy, ale David się obrócił.
- A wy dokąd?
- No nie będziemy Ci przeszkadzać.-powiedział Adam
- Ale wiesz,lepiej zagadać niż się gapić.-powiedziałam z uśmiechem.

<David?Pett?Adam?Ell?Mirinda?>

Héroiqueors:Od Mikayli CD Davida(Erick?David? Ell?Percy? Adam?)

- W sumie David, ma racje.-zgodziłam się z nim.
David obrócił się na pięcie i patrzył na rozinięcie wydarzeń
- Mikayla!-krzyknęła Ell- przestań.
- Ale wszyscy wiecie że on ma rację! Ta Clarisse się rządzi, jakby była królową Anglii. Jeżeli nie pasuje jej obecność pół-krwich czarodziejów, t o niech znajdzie nowe towarzystwo.


<Erick?David? Ell?Percy? Adam?>

piątek, 11 października 2013

Ombrelune: Od David'a C.D. Jane

- Przyszłaś - Powiedziałem gdy do mnie podeszła
- Przyszłam czemu miałabym nie przyjść? - Zapytała
- W końcu jestem Luniakiem z domu lisa i wiesz to co mówią o naszym
domu... - Uśmiechnąłem się szeroko
- To czemu się na mnie nie wydarłeś wtedy gdy na ciebie wpadłam?
- Bo Kocham swojego kuzyna a on cię lubi..
- I dlatego musisz być dla mnie miły?
- Nie... - Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale mi przerwała
- No więc?
- No cię lubi, lubi bardzo.. - Powiedziałem z myślą że może zrozumie...
- Tyle wiemy ale co ty masz z tym wspulnego? - Mówiła pastwiąc się
na mnie ale ja nie mogłem się wygadać! Obiecałem! ale jeżeli ona nie
przestanie...
- Bo cię BARDZO LUBI, LUBI! - Zaznaczyłem mocno te ostatnie 3
słowa...

Jane?...:D

Héroiqueors: Od Petty C.D Jane

- To chodź - Powiedziałem i poszliśmy. Po dotarciu zauważyliśmy że Kędzior
spokojnie sobie stoi trochę dalej od chatki Trich'a więc powiedziałem Jane by
poczekała a ja pójdę się spytać czy możemy...
Wróciłem po około 10 minutach z wiadrem..
- Więc tak! Trich się zgodził i możemy iść i pogłaskać go a nawet dosiąść tylko
prosił byśmy nie latali za daleko i uważali no i że co jakiś czas będzie zaglądał
do nas.. O a oprócz tego dostaliśmy Fretki! - Powiedziałem podnosząc wyżej
wiadro
- To Fantastycznie! Tylko najpierw może się przywitajmy?
- Hym.. Ja nie muszę bo ja prawie codziennie do niego przychodzę minimum 1
dziennie i od kilku dni to on normalnie do mnie podchodzi i daje się głaskać
bez "wstępnego przywitania" - Powiedziałem - A ty umiesz się przywitać?
Czy ci pomóc? - Zaproponowałem uśmiechając się do niej

Jane?                                                                                              

Ombrelune:Od Elliezabeth cd Adama

Sama nie wiem czego się spodziewałam. Adam to tak zwany "Podrywasz Pospolity" a ja się dałam omamić.
Ma tyle "przyjaciółeczek".
- Jasne, że jesteśmy. I jestem z tego bardzo rada - powiedziałam z uśmiechem i wsiadłam na miotłę. - jeszcze raz?
- Dobra. Tylko nie rzucaj jak ostatnia Lama, bo wtedy trening nie ma sensu.
- Ależ oczywiście.
I zaczęliśmy trenować. POstanowiłam zapomnieć o tym co Adam mi powiedział i przestać robić sobie nadzieje.
Szło mi jeszcze lepiej. Adam przestał się drzeć i było ok. Tak jak dawniej. I niech tak pozostanie.
Kiedy skończyliśmy trening Adam był wyraźnie zadowolony.
- To było dobre - przybiliśmy sobie żółwika - wygramy te całe mistrzostwa w Quiddichu!
- A jak! Ombrelune rządzi!
- Pff jak ktoś może miećć jakiekolwiek wątpliwości!
I wybuchnęliśmy śmiechem.
Po drodze spotkaliśmy Pett'ego, Davida i Mikaylę. Zaczęliśmy się chwalić i obiecaliśmy Davidowi, że będzie trenował z nami, bo ten focha strzelił, że ominęła go dobra zabawa. Mikayla nie chciała siedzieć sama i to przy zadaniach więc postanowiła, że będzie naszą chilleaderką i będzie nas dopingować.
Tak szliśmy i się śmialiśmy.
- To jak? - zaczęła Mikayla - idziemy uczcić do Ecuelle?
- Jasne! - zawołał Pett
- Jestem za - odezwał się Adam.
- Na osłodę nic nie zaszkodzi - przyznałam - ale muszę dwać o linię, bo mnie miotła nie uniesie!
- David? - zapytała Mikayla - DAVIIIID!
Jedan David zapatrzył się na jedną laskę o imieniu jeśli mnie pamięć nie myli - Mirinda.
- Ej kasanowo - krzyknęłam mu do ucha.
- CO?
- Idziesz do Ecuelle?
- No... Mogę iść co mi zaszkodzi.
No więc poszliśmy na rozmaite słodkości.

<Pett? Mikayla?David?Adam? A może Mirinda? Chcesz się do nas dołączyć?>

Ombrelune: Od Davida C.D. Percy'ego

Na początku byłem z szokowany.. W końcu myślałem że się kumplujemy
i coś do niej dotrze... cały czas analizowałem sobie to co ona powiedziała
później gadali coś o jakimś treningu by ją w to wpakować dołączyłem
2 zdania i dalej rozmyślałem.. Może nie tyle mnie to co ona powiedziała
zgasiło ale zasmuciło.. Chodź teraz poczułem się wściekły i postanowiłem..;
- Nie pomogę - powiedziałem trochę zamyślony..
- Co nie pomogę? - Zapytał zszokowany Percy
-  Nie! Ona obraża Petty'ego! I w tym mnie! Ona mnie zgasiła? Tak?
- Niby zapytałem - Jedynie trochę zszokowała i zasmuciła! A ja nie zamierzam
jej się przyporządkowywać! Ja nie dam pierwszy ręki na zgodę! Nie chce się
ze mną kolegować? - Niby spytałem - To nie łaski mi nie robi! Ale jeżeli chce
się nadal ze mną przyjaźnić to musi zaakceptować Petty'ego! I przeprosić
nas! - Powiedziałem i odwróciłem się z zamiarem odejścia..

Percy?Ell?Adam? Mikayli?Erick?                                                      

Ombrelune: Od Percy'ego C.D Mikayli

- nie radził bym- powiedziałem, ale Clarr wzięła różdżkę i rzuciła nieme zaklęcie, ku naszym zaskoczonym oczom ukazał się wąż, pełzł w stronę Mikayli, już się na nią rzucił i zniknął. Jednego byłem pewien to było ostrzeżenie. Jej się nigdy nie rozkazuje, nawet jej rodzice... po prostu nie można jej rozkazywać, nawet na lekcjach chyba że się poprosi, ale to bardzo rzadko się sprawdza...Wiedziałem że to było zaklęcie Serpensortia i jego przeciw zaklęcie Vipera Evanesca.
- Zapamiętaj to sobie raz na zawsze mnie nikt nie wydaje poleceń Clarisse La Rue NIKT, a to moja droga było ostrzeżenie uwierz mi mogło skończyć się gorzej!- powiedziała do tej dziewczyny, następnie odwróciła się w stronę Davida - nie obchodzi mnie to że on jest twoim kuzynem! ani że jest pół-krwi szczerze nie obchodzi mnie to,ale nie pozwolę się obrażać! ZROZUM TO WRESZCIE i DAJCIE MI WSZYSCY ŚWIĘTY SPOKÓJ!- wrzasnęła i odwróciła się na pięcie- i mam swoje przekonania i nie będę ich zmieniać!- powiedziała już mniej zdenerwowana-Oraz przypominam ci że Dom Ombrelune słynie z pogardy do SZLAM David...- i ruszyła w swoją stronę, pewnie wyczuła że ich zgasiła, nikt nie miał nic do powiedzenia więc powiedziałem jak już Clarr odeszła...
- Stary błagam cie nie wkuwaj jej tak jak dziś już nigdy więcej - powiedziałem do Davida, ale on nadal był w szoku- Stary, tu ziemia!!!
- czy ktoś mi powie co się tutaj stało?- powiedział ten chłopak-Eric
- właśnie w klasyczny sposób zgasiła go dziewczyna...- powiedziałem- słuchajcie mam pomysł...
- jaki?- spytał Adam- Aniołek się trochę wkurzył...
- A jak by tak ją wsadzić na miotłę i dać się jej warzyć na treningu?- powiedziałem
- Stary chyba byś tego nie zrobił wiesz ona nie weszła na miotłę od, no wiesz sam wiesz że ona tego nie zrobi- powiedział David- to ją jeszcze bardziej zdenerwuje...
- To zwalicie winę na mnie- powiedziałem- przyjmę jej furię lepiej niż które ktokolwiek z was
- to ona nie była na maksa wkurzona?- spytała Eli
- To było lekkie zdenerwowanie, ona potrafi być jeszcze gorsza...- powiedziałem- No to ja idę po Clarr z Adamem, Cała reszta idzie po sprzęt i zająć boisko... zrozumiałe?
- dlaczego mam iść z tobą? - spytał Adam
- Po pierwsze ktoś musi zabrać moją i Clarr miotłę, bo ja ją tam zaniosę ,a ona będzie się rzucać, chyba że ty wolisz ją nieść i mieć sińce i inne uszczerbki na zdrowiu...- powiedziałem - ktoś ma jeszcze jakieś pytania?
David? Adam? Eli?Mikayla?Erick?

Héroiqueors:Od Mikayli CD Davida

Po swoim długim monologu , David popatrzył na nas. Miał rację. Ja nie lubilam migdy Clarrise. Już nawet David jest spooko, ale Clarisse moim zdaniem nie.\
Podeszłam do Erica. Szepnęłam:
-Sorry, że Cię tu wciagnęłam nie wiedziałam, że...-nie dokończyłam.
- No dobra! Tak więc idź do swoich szlam i się z imi koleguj!-przerwał mi krzyk Clarisse
- Clarisse OPANUJ SIĘ!-warknęłam na nią, aż wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwniem.

<Eric? David? Clarisse?Ell?Percy? Adam?  łoj jak was dużo! xd>

Ombrelune: Od David'a C.D. Erick

Wkurzyłem się gdy znów obraziła mojego kuzyna więc wybuchłem...
- Ile razy mam cię prosić, mówić do ciebie byś nie obrażała Petty'ego!
To mój kuzyn i przyjaciel więc nie rzyczę sobie byś go obrażała! Kumpluje
i lubię cię! Ale nie chce byś obrażała moją rodzinę! - Wybuchłem.. - Co
jak co ale to mój kuzyn i jest od strony mojego ojca! więc to jest moja krew!
I obrażając jego obrażasz też mnie i jego św. pamięci matkę! I także mojego
wujka mówiąc takie rzeczy o jego synie! - Skończyłem swój monolog i
odwróciłem się do znajomych i spostrzegłem że dziwne na mnie patrzą...

Clarissa? Erick? Adam? Ell? Mikayla? Percy?        

Bellefeuille: Od Erica cd. Davida

- Sztama? - zapytał blondyn. Jak mu tam? David? W każdym razie na dźwięk tych słów moje oczy przybrały wielkość spodków od filiżanek. Nie wiedziałem za bardzo, czy brać te przeprosiny na poważnie, ale widząc wyciągniętą do mnie dłoń chłopaka, puściłem różdżkę i podałem mu swoją.
- Sztama. - przytaknąłem. Adam poklepał kolegę po plecach.
- Zaczynasz się cywilizować, Blondasku!
Za te słowa dostało mu się delikatne szturchnięcie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Może wcale nie byli tacy źli. Wydawali się w porządku. Śmiali się i żartowali. Tylko jedno mnie niepokoiło - mordercze spojrzenie, którym obdarzała mnie Clarisse.
- Grasz? - spytał luźno Adam.
- Obrońca.
- Proszę, proszę. To tak, jak ja! Może kiedyś zagramy sobie po przyjacielsku? - kiwnąłem głową. - Musisz zobaczyć, jak Ell wymiata na boisku. Jeżeli w sezonie będzie naszą ścigającą, możecie się pożegnać z pucharem quidditcha! - wychwalał koleżankę. David przewrócił oczami, jednak jego kompan nie dojrzał tego gestu.
- Musimy iść. - powiedziała chłodno Clarisse.
- No co ty, Aniele? Nie mamy nic do roboty.
- Nie wiem, jak wy, ale ja nie mam zamiaru marnotrawić czasu na gadanie ze szlamą! Nie! Clarisse La Rue nie zmienia swoich przekonań, bo chce się przypodobać lasce - znacząco popatrzyła na Adama - albo dlatego, że szlama to członek jej rodziny - tu przeniosła wzrok na "Blondaska". Podczas jej monologu cała czwórka moich nowych znajomych patrzyła nań z lekkim zdziwieniem. Tylko trzeci chłopak - Percy - wyglądał na dobrze rozumiejącego bieżący rozwój wypadków.

David? Ell? Mikayla? Percy? A może panna La Rue?

środa, 9 października 2013

Papillonlisse:Od Jane c.d Petty

-Jasne-powiedziałam z uśmiechem-zawsze chciałam pogłaskać hipogryfa tyle że jakoś nie miałam okazji znaczy raz nawet latałam na jednym ale to długa i nudna historia
-Chętnie posłucham-powiedział z uśmiechem
-A więc...Był to dość dawno miałam wtedy 10 lat.Pojechaliśmy z rodziną do mojej ciotki która hodowała te cudowne i majestatyczne stworzenia. Tam też był jeden mój ulubieniec Kłębolot. Miał szaro-srebrną sierść i żółte oczy.To na nim leciałam po raz pierwszy niestety miał swoje lata i zdechł rok temu.-zakończyłam opowiadać
-To przykre-przyznał Petty
-Tak...Ale teraz ma nowego takiego samego tyle że charakter inny,tamten był uległy a ten normalnie hipogryf z piekła rodem-zaśmiałam się
Zaczęłam szukać książki o magicznych stworzeniach.
-Szkoda że nie są tak doceniane jak inne stworzenia-powiedziałam
-A dajmy na to smoki-zaczął Petty-są niby złe i w ogóle ale ja myślę że do nich trzeba podejścia tak samo jak do hipogryfów
-Zgadzam się-powiedziałam i wtedy też znalazłam to czego szukałam.
<Petty?>

Papillonlisse:Od Jane c.d David'a

-No nie wiem...Bo jeszcze złamię sobie rękę i kto mnie wtedy na meczu zastąpi?-spytałam-No ale jednak możemy zrobić taki mały trening Kapitanów
-No to widzimy się na boisku?-spytał
-Widzimy się na boisku-uśmiechnęłam się
Szybkim krokiem zaczęłam iść po swoją miotłę.Znaczy miałam do wyboru tą którą dostałam na gwiazdkę i tą starą.Nowa Nimbus 2001 leżała jeszcze zapakowana.Pomyślałam że może dziś będzie dzień jej próby.Usiadłam na ziemi i zaczęłam rozpakowywać miotłę z papieru którym była owinięta.Była cała czarna.Cudna chociaż i tak wolałam starą.Wzięłam ją w rękę,była lżejsza od starej ale i tak jakoś mi się nie podobała.Szybszym krokiem zaczęłam zmierzać w stronę boiska gdzie już stał David.
<David?>

Ombrelune: Od Adama cd. Jane

- No, najgorsze za nami. To gdzie chcesz iść?
- Może ty coś zaproponujesz.
- Ja to bym się napił piwa.
- Nie boisz się, że w pubie łatwo nas mogą zauważyć?
- Gwiżdżę na to.
Skierowaliśmy się do Pod Trzema Różdżkami. Jane trochę się ociągała, ale z każdym krokiem szła coraz śmielej. Znaleźliśmy się w lokalu.
Pub wyposażony był w dębowe, surowe meble. Równoważyły je jednak ciemnozielone zasłony i obrazy na ścianach. Spore okna oświetlały pomieszczenie i nadawały mu przyjaznego, bądź co bądź, klimatu.
Zajęliśmy wolny stolik w kącie. Nie powinniśmy, siedząc tu, zbytnio przykuwać uwagi. Szybko podeszła do nas młoda, uśmiechnięta kelnerka. Znalazłszy się przy stoliku, wykrzywiła twarz w dziwnym grymasie.
- Nie powinniście być w szkole?
- Nie twoja sprawa, laleczko. Dwa kremowe piwa dla mnie i tej pani.
- Nic wam nie podam. Nasz lokal nie popiera wagarów.
- My nie wagarujemy - wzbraniałem się jak kot przed kąpielą. Dziewczyna była jednak nieugięta.
- Albo opuścicie to miejsce, albo w trybie natychmiastowym powiadomię Madame de Maxime!
- Powiadamiaj sobie. A ja powiadomię twoją szefową, jak obchodzisz się z klientami.
- O ile pamiętam, nie jestem z tobą na "ty", chłopcze.
- Więc dlaczego mówisz do mnie "ty"?!
Jane przysłuchiwała się tej ostrej wymianie zdań z lekkim przerażeniem. Musiała się najwidoczniej zlęknąć groźby kelnerki. Gdybym nie był zajęty pyskówką zapewniłbym ją, że spokojnie sobie poradzę. Nie pierwszy raz wdawałem się w takie nieprzyjemne dyskusje.
- Adam... - pociągnęła mnie za rękaw szaty. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.

Jane?

Ombrelune: Od David'a C.D. Eric

Gdy zadrwiłem z niego dostałem lekkiego kuksa w żebro od Ell a Adamek
spiorunował mnie wzrokiem - No tak by się jej przypodobać przeprosił go
a ja miałem zrobić to samo bo inaczej dostane w tyłek od Ell i nawet Adama
bo pewnie będzie się chciał jej "Przypodobać"
- No już dobra! - Powiedziałem gdy do "Piorunowania" mnie wzrokiem
dołączyła Mikayli - Przestańcie! - Zwróciłem się do 'trzech muszkieterów'
- Ok już.. SORRY że miałem prze ze mnie złamaną rękę.. Sztama? - Zapytałem
o dziwo dziwiąc sam siebie i podałem mu rękę na zgodę..

Eric?                                  

Bellefeuille: Od Erica cd. Mikayli

- Bardzo ładnie. Ślicznie. Doskonałe poczucie rytmu. Brawo. Brawo kochani! - zwróciła się do klasy nauczycielka. Podniosły się ciche, niemrawe oklaski. Mikayla zaczerwieniła się i usiadła z powrotem obok mnie.
- Fajne. Takie... Ładne - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Do końca lekcji już nic nie mówiłem. Moja sąsiadka też nie wypowiedziała już ani słowa.
Po lekcji wyszedłem z sali. Ktoś zawołał Mikaylę po imieniu. No tak. Luniaki. Chcieli tu nawet podejść, ale zrezygnowali widząc tu mnie. Ten brunet co prawda mnie przeprosił, nadal jednak żywiłem do tego domu pewną urazę.
- Chodź ze mną - zwróciła się do mnie koleżanka - To moi znajomi.
- Ja chyba odpuszczę.
- Nie wygłupiaj się!
Z ociąganiem ruszyłem za nią. Podeszliśmy do dość dużej grupki osób.
- Się macie. To jest Eric. Bellefeuille.
- Ell - podała mi rękę ciemnowłosa dziewczyna, równocześnie bacznie obserwując reakcję kolegów - Adam, David, Clarisse, Percy... - wymieniała po kolei imiona, wskazując postaci łypiące na mnie kpiącym i wrogim wzrokiem. Znałem tych dwóch pierwszych. Nie powiem, żebym miał miłe wspomnienia...
- O, łamaga przyszła! Chciałbyś znowu zranić się w rączkę? - zadrwił blondyn.
- Spadaj stąd, szlamo. Inna sprawa, jeśli szukasz guza. - dodała panna o kręconych włosach. Jak miała na imię...? Chyba Clarisse...
Zacisnąłem usta. Wiedziałem, że to się tak skończy. Sięgnąłem za pazuchę i dla pewności złapałem różdżkę.

Mikayla? David? Ell? Clarisse? Percy? Kto woli? :d

wtorek, 8 października 2013

Héroiqueors: Od Petty C.D Jane

- No dobrze - Uśmiechnąłem się i skinąłem głową na pożegnanie jej bracią
przy okazji rzucając im ,,Cześć". Poszliśmy do Biblioteki i usiedliśmy w jednym
ze stolików.. Postanowiłem ją jakoś bliżej poznać.. A to było idealne (Poza
Błoniami) Do rozmów..
- Co lubisz oprócz Quidditcha? - Zapytałem a ona..
- Magiczne Stworzenia.. - Powiedziała - Także lekcje opieki nad nimi..
- To fajnie się składa! - Uśmiechnąłem się - Co byś powiedziała gdybyśmy
poszli do Tricha i pogłaskali itp. Jego Hipogryfa?
- Ale czy nam.. - nie pozwoliłem jej skończyć..
- Ma na imię Kędzior i wczoraj Trich bez problemu dał mi go pod opiekę
nawet przy mnie nie był bo siedział w swojej Chatce był tylko na początku
gdyby coś nie wyszło z przywitaniem.. Później dał mi Wiadro Fretek i poszedł..
- Skończyłem swój monolog lecz na koniec dodałem jescze - No dawaj! Co
ci szkodzi? A Kędzior jest piękny ma Kasztanowate sierść a pióra Krukowate..
- Powiedziałem i czekałem co odpowie...

Jane? Sory! Brak pomysłu..                                 

Ombrelune: Od David'a C.D. Jane

No tak... Czystej i Mugolaczka... Pół krwi.. Yyy... Stop Pett też jest pół krwi...
Miły.. Bądź Miły.. MIŁY. Ok co teraz? Ale z ciebie głupek... - Takie myśli chodziły
mi po głowie..
- To wspaniale - Powiedziałem próbując się szczerze uśmiechnąć.. - Widzę że
jesteś z nich dumna.. - Wypaliłem nagle bez namysłu...
- Tak.. - Odpowiedziała - Jestem dumna że mam takich a nie innych rodziców!                                             - Powiedziała pewnie i stanowczo..
- I to jest najważniejsze! -Powiedziałem uśmiechając się szeroko - Grasz w Quidditck'a?
- Tak gram.
- O to ekstra! Na jakiej pozycji?
- Ścigający i Kapitan - Uśmiechnęła się delikatnie co odwzajemniłem.. -Coraz bardziej
ją lubię -Takowa myśl przeszła mi przez głowę
- Ja też jestem Kapitanem ale nie ścigającym tylko Szukającym. Dawaj zrobimy
sobie mały trening Kapitanów? Co? - Zapytałem Jej

Jane?      

Papillonlisse:Od Jane c.d Adama

Przyśpieszyłam tępa.Coś raz po raz chrupało mi pod nogami."Oby to były patyki",pomyślałam.Nagle Zobaczyłam drzwi uchyliłam je delikatnie.Była to jakaś piwnica.
-Gdzie my jesteśmy?-spytałam i wyszłam z tamtego niezbyt fajnego korytarza.
-Jak mnie mam w Świecie Słodyczy-powiedział chłopak
Rozejrzałam się ,pełno było tutaj najróżniejszych słodyczy.Teraz rzecz najtrudniejsza przejście do sklepu bez zauważenia.Jeden krok drugi krok skok adrenaliny gdy nagle wszedł właściciel ale jakoś udało się wyjść bez szwanku.
-No to co teraz robimy?-spytałam
Wzruszył ramionami.
-Uważamy aby nas nie złapali-powiedział
Skinęłam potakująco głową.Jeśli nas przyłapią na przebywaniu tutaj dostaniemy szlaban bądź co gorsza nas wywalą.Nie bałam się szlabanu i wyjca też się nie bałam więc jeśli by nas złapali...Oj tam macham na to ręką.Gdy wyszliśmy z miodowego królestwa o mały włos a natrafilibyśmy na dyrektorkę."Uf....",pomyślałam.
<Adam?>

Héroiqueours: Od Petty C.D. Clarisse

David i Adam postanowili nas 'Zintegrować' Ale ja nie miałem zamiaru pozwolić
na 'Integracje' z tą Larwą Krową.. Pięknie! Mam już dla niej przezwisko KROWA!
Pasuje Perfekt! Po pewnym czasie przyszła nasz zołza ze swojej "Samotni"
- O pacz Smoku Krowa przyszła - Powiedziałem do Daavida bezbarwnym głosem
- Pett! Pamiętasz co mówiłem?
- No..Tak! Jakbym mógł zapomnieć Integracja! - Powiedziałem sarkastycznie - Och..
Przepraszam już się poprawia - Po czym Odkrząknąłem a reszta patrzyła się na mnie
zdziwiona co chce powiedzieć.. - Powtórka: O Pacz Smoku! Pani Krowa przyszła!
-Powiedziałem podkreślając słowa Pani i Krowa..
- Ha,ha,ha - "Zaśmiała" się sztucznie Clarissa - Bardzo śmieszne Szlamo - Powiedziała
podkreślając ostatnie słowo
- O jezu! Zaraz się popłacz! - Zaśmiałem się szyderczo - Ta wybierz jakieś inne słowo
bo Szlama mi się już znudziło.. -Ziewnąłem - Mogła być wymyśle coś Oryginalnego wiesz..
- Oj ja ci mogę zaraz ZROBIĆ Oryginalnego pod okiem! - Krzyknęła wściekła
- Ojejciu! Ale się boje! Paczaj nawet ciarki mi przeszły powiedziałem odciągając rękaw
i pokazując jej przed ramię (oczywiście dla jaj)- Kurde wiesz co Clarisse! Masz
szczęście że jesteś dziewczyną a ja nie jestem damskim bokserem bo gdybym był
to prędko odszczekałabyś te 'Szlamy' - Wysyczałem jej to prosto w twarz z Kpiną
w słowach, pogardą w oczach i obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, po czym
Ruszyłem w stronę Szkoły. Mogę być Pół krwi! Ale jestem ta sama krew co David
a my nie jesteśmy "cioty" które nie potrafią się bić czy odpowiedzieć na obelgi i kpiny..
    
Clarisse?         

Ombrelune: Od Clarisse C.D Petty

- Słuchaj ja rozumiem że to rodzina, ale dla mnie nadal będzie szlamą- powiedziałam stanowczo- więc nie wiem o co wam chodzi?
- mogła byś być milsza...- powiedział David
- Stary to jest Clarr, ona jest uparta i zawzięta - powiedział Percy - szczerze powiedziawszy to jestem zaskoczony że jeszcze nie leżysz w szpitalu, za potraktowanie cię zaklęciem...
- tak właściwie to już oberwał - powiedziałam
- ŻE CO?- powiedział zaskoczony Adam
- Petty pięknie leciałeś przez cały korytarz - dodałam szyderczo- i wykonałeś piękną glebę
- i tak cie potraktowała ulgowo, stary miałeś farta - powiedział Percy
- Ulgowo?- spytał David
- Stary jednego gościa tak zmasakrowała że już nie gra w Quidditch'a i boi się ją spotkać oraz rzadko kiedy wychodzi z domu- powiedział Misiek
- Wow jeszcze takiej dziewczyny nie spotkałem- powiedział Adam - żeby tak dołożyć...
- Słuchajcie - powiedziałam - ja go nie mam zamiaru przepraszać, a teraz udaję się do mojej samotni...- powiedziałam sucho i ruszyłam w stronę działu ksiąg zakazanych, pozwolenie dostałam od nauczyciela OPCM, za co jestem mu wdzięczna.Bibliotekarka mnie zna i już wie że zawsze mam pozwolenie, a już szczególnie przed sprawdzianami. Weszłam i wzięłam pierwszą lepsza książkę o czarnej magii... Nagle dostałam centralnie w głowę jakąś karteczką z napisem "wyłaś z samotni i przyjdź na boisko" Co oni kombinują? Ruszyłam w stronę boiska...
Petty? David? Adam?

Héroiqueours:Od Mikayli CD Erica

- Prosimy!
- Ale co mam zaśpiewać?-zapytałam.
- A może napisałaś coś swojego?-zapytała Nauczycielka
Usłyszałam śmiechy gdzieś na końcu klasy.
- No tak...-powiedziałam cichutko, że tylko Eric i pani mogli to usłyszeć.-
- Ale nie mam gitary.-rzekłam wymijająco.
- Proszę,-i wyczarowała mi ją.
<< Kurczę. Skoro muszę.>>
Zaczęłam:
""Don't know, don't know if I can do this on my own
Why do you have to leave me..."


Skończyłam grać i śpiewać. Pani odchrząknęła, i patrzyła jakoś dziwnie. Wystraszyłam się, bo myślałam że nie śpiewam aż tak źle...


<Eric? Nie bój się mówić normalnie Xd >

Ombrelune: Od Adama cd. Ari

Spuściła głowę. Zamilkła. W myślach powtarzałem sobie ostatnie wypowiedziane przez nią zdanie, starając się znaleźć stosowną odpowiedź.
- Podoba mi się tyle dziewczyn, ile jest w tej szkole... - powiedziałem wymijająco. Westchnęła. Nie była już tą samą Ariettą, którą wydawała się na początku. Cała jej śmiałość gdzieś prysła.
- Wiedziałam - powiedziała cicho - Wszyscy jesteście tacy sami...
Nie mogłem znaleźć dla niej odpowiednich słów. siedziałem więc cicho, powoli popijając przyniesiony przez kelnerkę, jasnożółty napój.
- Niektórym chłopcom się zdaje, że im więcej dziewczyn zdaje się im podobać, tym lepiej... Rozumiem, że można mieć koleżanki, ale musisz się zdecydować - ciągnęła.
Już zdecydowałem - powiedziałem do siebie w duchu. Nie miałem ochoty wybierać. Nie chciałem mieć żadnej z nich, ani z żadnej z nich zrezygnować. W każdej lasce jest coś wyjątkowego. Owszem, u Arietty była to uroda, ale na przykład u Jane odwaga, wytrzymałość i twardość. Clarisse zauroczyła mnie poczuciem humoru - i śliczną koszuleczką "Zabiję cię szlamo", której jednak nie wolno było jej nosić w szkole, natomiast Ell talentem do quidditcha.
- Hej! Czy ty w ogóle mnie słuchasz?! - z zamyślenia wyrwał mnie pretensjonalny ton głosu towarzyszki.
- Pewnie - przytaknąłem bez wahania mimo, że zgubiłem się przy słowie "zdecydować"...
- W takim razie odpowiedz.
- Taak... Hm... Przypomnij mi, o co spytałaś?
Ari przewróciła oczami.

Ari?

Ombrelune: Od Adama cd. Ell

- Wysil się! Czemu tak słabo rzucasz? Zaatakuj obręcz! Zaskocz mnie! - strzępiłem sobie język i zdzierałem gardło już po pierwszych dziesięciu minutach gry, kiedy Ell znów nie trafiła i straciła punkt. Miała minę, jakby zaraz miała się rozpłakać. Sądziłem, że to przez mój surowy ton. Postanowiłem przeprosić ją po treningu, teraz jednak miała się skupić! Ani się obejrzymy, kiedy miną tygodnie dzielące nas od rozpoczęcia sezonu. Zgodnie ze szkolnymi zasadami, gracze na pierwszym roku mogą wziąć udział w rozgrywkach międzydomowych. Marzyłem w duchu, by Ell została naszą ścigającą. Jak na laskę z pierwszego roku, i w ogóle jak na laskę, grała megadobrze! Czuła się na tej pozycji, jak ryba w wodzie i nie rozumiałem, czemu szło jej tak fatalnie.
Skinąłem na nią ręką, by podleciała bliżej. Gdy znalazła się przy mnie, uniosła głowę w niemym pytaniu: o co chodzi?
- Wszystko w porządku? Stać cię na więcej.
- Wszystko OK... - odparła bez przekonania.
- Może to przełożymy?
- Nie! Nie chcę rozwalać treningu przez swoje widzimisię.
- Nie rozwalasz. Pytam się.
- A ja odpowiadam!
- Okres masz? - uniosłem jedną brew i spojrzałem na przyjaciółkę z dezaprobatą. Widziałem, że coś jest nie w porządku.
- Nie - powiedziała spokojnie, ale jak dla mnie z lekką pogardą.
- Powiedz, o co chodzi - zachęcałem ją ugodowym tonem - Szczerze. Jesteśmy przecież przyjaciółmi, nie?

Ell? Jesteśmy TYLKO lub AŻ przyjaciółmi, nie? ; )

Obserwatorzy