- To co chciałeś powiedzieć? - zapytała Ell, patrząc mi głęboko w oczy. Nieznośne uczucie. Gapisz się w ufne oczy laski i czujesz, jakbyś trzymał ją w garści jak motyla, jakbyś był władcą jej życia, jakbyś... To ty był odpowiedzialny za to, czy uśmiechnie się, czy zapłacze... OMFG, ale mi się na pustą lirykę zebrało. Jestem ostatnio jakiś dziwny...
W każdym razie spoglądałem w te gały (całkiem ładne gały) i speniałem. Bo co jej miałem powiedzieć? "Podoba mi się tyle lasek, ile jest w tej szkole, ale ty jesteś z nich wszystkich..." No właśnie - jaka? Co takiego sprawia, że tak bolało, kiedy ryczała? Co sprawia, że czułem rozczarowanie, gdy zaczęła mnie ciskać? Nad tym wszystkim należało się zastanowić w ciszy na numerologii, a tymczasem odpowiedzi potrzebowałem już!
- Ja... - zacząłem znów. Szybka wymówka. Niebanalna. Tekst, którego można by było się po mnie spodziewać... No tak! - Chętnie potrenuję z tobą, jeżeli już się nie gniewamy. Śnieg już prawie stopniał, jest też całkiem ciepło... - tłumacząc się nieporadnie, obserwowałem jej reakcję. Iskierka nadziei, która pojawiła się w jej oczach na samym początku rozmowy, teraz całkowicie zanikła.
- Tak - lekko się uśmiechnęła i starała się zabrzmieć naturalnie.
Nie miałem pojęcia, co mogę jej jeszcze powiedzieć. Musiałem szybko zmienić temat. Właśnie minęła nas jakaś szlama z Bellefeuille. Miałem okazję rozweselić Ell i coś jej udowodnić. Pokazać, że nie jestem jak David.
- Ej, ty! - zawołałem do krótkowłosego blondyna. Towarzyszka spojrzała na mnie groźnie. Wiem, o co mnie posądziła. Nie. Nie tym razem.
Chłopak zatrzymał się. Usta miał zaciśnięte. Różdżkę w pogotowiu. Podstawiłem mu kiedyś ze Smokiem kosę na korytarzu. Chyba złamał wtedy rękę.
- Czego chcesz? - spytał spokojnie. Widziałem jednak strach w jego oczach. Ell stała za mną i trzymała mnie za ramię. Wyrwałem się z jej uścisku.
- Jak ręka?
W tym momencie podbiegła do niego śliczna szatynka o falowanych włosach. Na widok jej zatroskanej miny mi stanął. Poszczuła mnie co prawda ptakami, ale teraz wszystko jej wybaczyłem.
- Odwalcie się od niego! Nie macie dosyć prześladowania mugoli? - zapytała. Blondyn zaczerwienił się. Też bym tak zrobił, gdyby zaczęła bronić mnie dziewczyna.
- Adam, odpuść. - powiedziała groźnie Ell.
- Nic mu nie zrobię. Ja chciałem tylko... Przeprosić.
Nie wiem, jak przeszło mi to przez gardło. Jeśli Ell powie Davidowi przysięgam, że ją uduszę. Wszyscy spojrzeli na mnie w osłupieniu. Chłopak opuścił różdżkę.
- W porządku. - odparł.
- Sztama?
- Sztama!
Blondyn i lalunia szybko się oddalili. Nie byli zbyt rozmowni. Cóż, ich strata.
- I jak? - zwróciłem się do Ell.
Ell? I jak?
W każdym razie spoglądałem w te gały (całkiem ładne gały) i speniałem. Bo co jej miałem powiedzieć? "Podoba mi się tyle lasek, ile jest w tej szkole, ale ty jesteś z nich wszystkich..." No właśnie - jaka? Co takiego sprawia, że tak bolało, kiedy ryczała? Co sprawia, że czułem rozczarowanie, gdy zaczęła mnie ciskać? Nad tym wszystkim należało się zastanowić w ciszy na numerologii, a tymczasem odpowiedzi potrzebowałem już!
- Ja... - zacząłem znów. Szybka wymówka. Niebanalna. Tekst, którego można by było się po mnie spodziewać... No tak! - Chętnie potrenuję z tobą, jeżeli już się nie gniewamy. Śnieg już prawie stopniał, jest też całkiem ciepło... - tłumacząc się nieporadnie, obserwowałem jej reakcję. Iskierka nadziei, która pojawiła się w jej oczach na samym początku rozmowy, teraz całkowicie zanikła.
- Tak - lekko się uśmiechnęła i starała się zabrzmieć naturalnie.
Nie miałem pojęcia, co mogę jej jeszcze powiedzieć. Musiałem szybko zmienić temat. Właśnie minęła nas jakaś szlama z Bellefeuille. Miałem okazję rozweselić Ell i coś jej udowodnić. Pokazać, że nie jestem jak David.
- Ej, ty! - zawołałem do krótkowłosego blondyna. Towarzyszka spojrzała na mnie groźnie. Wiem, o co mnie posądziła. Nie. Nie tym razem.
Chłopak zatrzymał się. Usta miał zaciśnięte. Różdżkę w pogotowiu. Podstawiłem mu kiedyś ze Smokiem kosę na korytarzu. Chyba złamał wtedy rękę.
- Czego chcesz? - spytał spokojnie. Widziałem jednak strach w jego oczach. Ell stała za mną i trzymała mnie za ramię. Wyrwałem się z jej uścisku.
- Jak ręka?
W tym momencie podbiegła do niego śliczna szatynka o falowanych włosach. Na widok jej zatroskanej miny mi stanął. Poszczuła mnie co prawda ptakami, ale teraz wszystko jej wybaczyłem.
- Odwalcie się od niego! Nie macie dosyć prześladowania mugoli? - zapytała. Blondyn zaczerwienił się. Też bym tak zrobił, gdyby zaczęła bronić mnie dziewczyna.
- Adam, odpuść. - powiedziała groźnie Ell.
- Nic mu nie zrobię. Ja chciałem tylko... Przeprosić.
Nie wiem, jak przeszło mi to przez gardło. Jeśli Ell powie Davidowi przysięgam, że ją uduszę. Wszyscy spojrzeli na mnie w osłupieniu. Chłopak opuścił różdżkę.
- W porządku. - odparł.
- Sztama?
- Sztama!
Blondyn i lalunia szybko się oddalili. Nie byli zbyt rozmowni. Cóż, ich strata.
- I jak? - zwróciłem się do Ell.
Ell? I jak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz