- Chol*ra! - krzyknąłem nagle po dłuższej chwili krępującej ciszy. Koleżanka spojrzała na mnie pytająco. - Zostawiłem sprzęt na błoniach. - wyjaśniłem.
- Cofamy się? - zapytała zwyczajnym głosem. Najwyraźniej starała się zapomnieć o sytuacji sprzed chwili. Nic dziwnego. Ja też bym chciał.
- Nie. Ja pójdę. Idź dalej. - jej mimika wskazywała na to, że chciałaby iść ze mną. Patrzyła na mnie tak... Inaczej. Nie wiem, czym to było spowodowane. Żadna laska nigdy tak na mnie nie spoglądała. Mimo tego Ell posłusznie odwróciła się na pięcie i powoli skierowała się w stronę gmachu.
- Chwila! - cofnęła się i szybko podbiegła. - Nie możesz po prostu użyć zaklęcia?
- Jakiego? - nie jestem zbytnio dobry w pamięciówkach. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę zza pazuchy szaty.
- Accio, miotła Adama. - powiedziała wyraźnie. W mgnieniu oka mój sprzęt zjawił się przy mnie.
- Jeszcze piłki.
- Accio, piłki do quidditcha - przyleciały jedna po drugiej w zastraszającej szybkości i wpadły wprost do moich rozpostartych rąk. Ell uśmiechnęła się z satysfakcją i dmuchnęła w koniuszek różdżki tak, jak niegdyś kowboje chuchali na rewolwer po strzale.
- Dzięks. To idziemy na budę? Łapy mi zamarzły. - Kiwnęła głową. Niebawem znaleźliśmy się w szkolnych murach.
THE END
- Cofamy się? - zapytała zwyczajnym głosem. Najwyraźniej starała się zapomnieć o sytuacji sprzed chwili. Nic dziwnego. Ja też bym chciał.
- Nie. Ja pójdę. Idź dalej. - jej mimika wskazywała na to, że chciałaby iść ze mną. Patrzyła na mnie tak... Inaczej. Nie wiem, czym to było spowodowane. Żadna laska nigdy tak na mnie nie spoglądała. Mimo tego Ell posłusznie odwróciła się na pięcie i powoli skierowała się w stronę gmachu.
- Chwila! - cofnęła się i szybko podbiegła. - Nie możesz po prostu użyć zaklęcia?
- Jakiego? - nie jestem zbytnio dobry w pamięciówkach. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę zza pazuchy szaty.
- Accio, miotła Adama. - powiedziała wyraźnie. W mgnieniu oka mój sprzęt zjawił się przy mnie.
- Jeszcze piłki.
- Accio, piłki do quidditcha - przyleciały jedna po drugiej w zastraszającej szybkości i wpadły wprost do moich rozpostartych rąk. Ell uśmiechnęła się z satysfakcją i dmuchnęła w koniuszek różdżki tak, jak niegdyś kowboje chuchali na rewolwer po strzale.
- Dzięks. To idziemy na budę? Łapy mi zamarzły. - Kiwnęła głową. Niebawem znaleźliśmy się w szkolnych murach.
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz