Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




wtorek, 31 grudnia 2013

Papillonlisse:Od Jane c.d. Petty’ego

-Nie -odpowiedziałam a ten się zasmucił zaśmiałam się - Oczywiście
że chcę być twoją dziewczyną głuptasie-powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam
go w czubek nosa-I dziękuję za naszyjnik jest piękny
-To fajnie że ci się podoba-powiedział a rumieńce nie schodziły mu policzków
-A mógł byś go mi założyć?-spytałam a ten skinął głową
Odgarnęłam włosy a ten założył mi go.
-Jeszcze raz dziękuję,jest przepiękny-powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek
<Petty?>

Papillonlisse:Od Jane c.d Mikayli

-Hm chętnie bym cię posłuchała-powiedziałam z uśmiechem
-Ja tak samo ciebie-powiedziała
Szłyśmy dalej aż coś znaleźliśmy.Stary zakurzony pokój z fortepianem. Podbiegłam do niego usiadłam na krześle i otworzyłam klapę.
-No to może ty pierwsza-powiedziała do mnie
-No dobra skoro chcesz-wzruszyłam ramionami po czym przygrywając zaczęłam śpiewać:
http://www.youtube.com/watch?v=kHue-HaXXzg
Po skończeniu spojrzałam na nią.
-To chyba nie ta pora roku-zaśmiała się
-No też prawda-rozmawiałam a jednocześnie grałam melodie:
http://www.youtube.com/watch?v=KdeKazWyLBg
-Mika jeśli tak mogę do ciebie mówić,teraz twoje kolej ale nie martw się mogę ci akompaniować-powiedziałam
<Mikayla?>

piątek, 27 grudnia 2013

Héroiqueors : Od Patty'ego C.D. Jane

To już kolejny pocałunek! Ona musi czuć to co ja!
Bo jeśli by nie czuła to by nie odwzajemniała pocałunków prawda..?
-Jane..- Powiedziałem gdy się oderwaliśmy od siebie.. - Mam do ciebie
pytanie..
- Tak?
- Bo wiesz. ty mi się bardzo podobasz.. - Zarumieniłem się lekko - Czuje do
ciebie coś więcej niż przyjaźń.. - Jeżeli wtedy się lekko zarumieniłem to teraz
muszę przypominać dojrzałego czerwonego pomidora.. - I zgaduje że ty, też
coś do mnie czujesz... - Ciągnąłem dalej... - I chciałbym byś.. została moją
dziewczyną... - Powiedziałem ale po chwili dodałem; - A to dla ciebie...



I podałem jej wisiorek...

< Jane? ;>

Héroiqueors: Od Mikayli Cd Jane

- To fajnie.-powiedziałam. -A czym się interesujesz?
- Muzyka, śpiew, gimnastyka artystyczna, taniec, fortepian,
zwierzęta, książki-zaczęła wymieniać.- A ty?
- Muzyka,rysowanie,zwierzęta. Bardzo często gram też na gitarze.

<Jane ? >

niedziela, 22 grudnia 2013

Papillonlisse:Od Jane c.d Mikayli

Położyłam rzeczy po czym zabrałam się za zwiedzanie.Po chwili do mnie
dołączyła się dziewczyna Mikayla jeśli się nie pomyliłam.
-Jestem Jane -przywitałam się
-Mikayla -odpowiedziała-Pół -krwi?
-Tak a ty? -spytałam
-Czystej -powiedziała
-Fajnie tu co nie? -spytałam -dużo...Przestrzeni.Oczywiście ja też mam duży
dom ale także dużą rodzinę więc...
-Ja tam jestem jedynaczką a rodzice niezbyt się mną interesują-wzruszyła ramionami
Przygryzłam wargę bałam się że wzięłam dość drażliwy temat.
-A ty ile masz rodzeństwa? -spytała
-Biologicznych 2 braci a przybraną 1 siostrę -powiedziałam
<Mikayla?>

Papillonlisse:Od Jane c.d. Petty’ego

-Może uda się to jakoś ich nakłonić żebyś został? -spytałam a on potrząsnął przecząco głową
-Próbowałem wszystkiego i nic- powiedział po czym westchnął głęboko
Do głowy przyszła mi myśl.Może jeżeli on jutro wyjeżdża to żeby ten dzień był dla niego niezapomniany.Miałam jedno miejsce o którym nikt nie wiedział.Zaczęłam iść szybciej ciągnąc Petty'ego za rękę.Po 20 minutach doszliśmy nad staw.Usiadłam na piasku a on obok mnie.
-Ta nie ma jak cisza i spokój -mruknęłam po nosem
Spojrzałam na niego.Nadal trzymał mnie za rękę.Nie odzywałam się.
-Jeszcze pamiętam jak się poznaliśmy -odezwał się Petty-Byłem na błoniach ty stałaś przy drzewie...A właśnie dlaczego ty wtedy stałaś tak sama?
Zaśmiałam się.Tamten dzień pamiętałam jak by był wczoraj.
-Nie chcesz wiedzieć -zaśmiałam się po raz kolejny
-A może chcę -powiedział po czy wstał i usiadł na przeciwko mnie
Przewróciłam oczami zanosiło się na długą rozmowę.
-Tak więc moja koleżanka założyła się z Rakel że uda jej się przebiec całą akademie dookoła w 5 minut a ja miałam liczyć czas więc stałam jak ten kołek przy drzewie i liczyłam.W końcu dziewczyna nie dobiegła a mnie zostawiły i nadal liczyłam ten czas, a potem podszedłeś do ty.-zakończyłam
-Czyli uratowałem cię od liczenia w nieskończoność?-spytał z uśmiechem
-No można tak to ująć -uśmiechnęłam się do niego
Był tak blisko mnie.Moje serce zaczęło bić nie równo za szybko.Chłopak pochylił się ku mnie. Wiedziałam co chciał zrobić nie opierałam się.Pocałował mnie a ja to odwzajemniłam.
<Petty?>

sobota, 21 grudnia 2013

Ombrelune: Od Adama do Ell


- Dobra ludzie! Są tu 2 piętra, lochy i strych. Na pierwszym mają Ell, Diabeł i ja, a na 2 Mikayla, Wiewióreczka i Ru, ok? Dobra, to lecicie na górę i rozpakowujecie się, i za 2 godziny spotykamy się na podwórku na ognisku! - powiedział David, przy czym szczery uśmiech nie schodził mu z twarzy. Szybko skierowałem się w stronę schodów. Właściwie nie miałem czego rozpakowywać. Wszedłem więc do pokoju i rozejrzałem się z ciekawością.
Wyposażenie pokoju, jak zresztą cały domek, w większości wykonane było z drewna. Drewniane łóżko, drewniany stolik i szafka. Wprowadzało to niepowtarzalny klimat. Podszedłem do dużego okna o - a jakże - drewnianej ramie. Szeroko je otworzyłem i ujrzałem niesamowity widok. Było przez nie widać calutkie jezioro, a za nim rozległe, iglaste lasy. Dalej majaczyły szczyty jakichś gór. Polecieć tam na miotle... Niebo było niesamowicie niebieskie, bez jednej chmurki. Niemal taki sam kolor miała woda. Była tak oszałamiająco czysta, że przy brzegu nawet z tej wysokości dostrzegałem dno.
Usłyszałem za sobą huk otwieranych drzwi. Odwróciłem się gwałtownie. Do pokoju z impetem wpadła lekko zdyszana Ell. Była opalona, a na głowie miała zupełnie nową fryzurę, czemu nie przyjrzałem się, kiedy byliśmy wysoko w powietrzu. Dziewczyna przepadała za modą mugoli, toteż - mimo, iż znajdowaliśmy się w otoczeniu czarodziejów - miała na sobie krótkie jeansowe szorty i nieco wyzywającą błękitną bluzeczkę.
- Świetny mecz! - uśmiechnęła się szeroko i otarła pot z czoła. - Widzę, że nie wyszedł pan z formy, panie prefekt! - otrzymałem przyjacielskiego kuksańca w ramię.
- Wątpisz we mnie? - odparłem z wyższością. Pokręciła głową z chichotem. - Rozpakowana?
- Pewnie! A zostało jeszcze tyle czasu... Co powiesz na... - urwała nagle. Spojrzałem na nią pytająco. Wyglądała na nader onieśmieloną.
- Na co? - zapytałem poważnym głosem. Nieco zląkłem się tonu jej głosu, który wiele stracił ze swojej wesołości.
- Może... Rozejrzymy się... Po okolicy...? - wydukała. Westchnąłem z ulgą.
- Trzeba było tak od razu - zaśmiałem się. Szybko wyszliśmy z pokoju. - Eeej! - zawołałem, wychylając się przez barierkę schodów. Po chwili jedne z drzwi na niższym piętrze otworzyły się i wychynęła zza nich ruda głowa. - Idziecie ze mną i Ell przejść się wkoło jeziora?
Rudzielec na chwilę znów się schował, po czym usłyszałem, jak przytakuje:
- Idziemy!
- To bosko - zaśmiałem się, po czym zjechałem po poręczy schodów. - Idziesz, Heap? - zawołałem w kierunku szczytu schodów. Dziewczyna szybko po nich zbiegła. Po krótkiej chwili z pokoi wyszli Mikayla, Jane i Petty. Całą grupką zeszliśmy na parter, skąd szybko udaliśmy się na podwórko. Ell trzymała się trochę na uboczu. Szła wolno, zatopiona w swoich myślach.
"Z babami..." - pomyślałem, po czym stwierdziłem, że nie ma co przejmować się jej nieuzasadnionym foszkiem. Podbiegłem do Miki i, korzystając z jej nieuwagi, spowodowanej rozmową z Jane, wziąłem ją na ręce i zaniosłem w kierunku jeziora. Wszedłem do wody po pas. Dziewczyna piszczała i wyrywała się, jednak w rezultacie i tak została podtopiona. Zrobiła naburmuszoną minę i zaczęła chlapać mnie chłodną, orzeźwiającą wodą. Nie pozostałem jej dłużny. Pett, zauważywszy to i uznawszy najwyraźniej za prosposób na podryw, chwycił w taki sam sposób Jane i już po chwili cała nasza czwórka kąpała się w lazurowym jeziorze. Ell usiadła na brzegu i z kwaśną miną obserwowała, jak świetnie się bawimy. Zaprosiłem ją ruchem dłoni, by przyszła do nas i również zażyła kąpieli, ale zignorowała to. Odwróciła wzrok i udawała, że nie widzi. Wzruszyłem ramionami. Wymyśliłem nową rozrywkę. Zanurkowałem w przejrzystej wodzie i podszczypywałem dziewczyny po kostkach. Śmiały się i z piskiem uciekały. Minus nieskazitelnie czystej wody był taki, że widziały mnie pod jej powierzchnią.
Po jakimś czasie zadecydowaliśmy się iść jeszcze dalej i inną, leśną drogą wrócić do domku. Trzeba było pomóc Davidowi przy ognisku. Kiedy wyszliśmy z wody, Pani Obrażalska podniosła siedzenie z trawy. W ręku trzymała wianek z traw i polnych kwiatów. Powoli ruszyła za nami.
- Co ci? - nie wytrzymałem i zapytałem, kiedy weszliśmy do lasu, a ona usiadła na środku ścieżki po tym, jak wziąłem Mikaylę na barana.
- Nic - powiedziała obojętnym głosem.
- To OK - odrzekłem i podbiegłem do Rua. Przeskoczyłem jego plecy jak kozła, ale okazał się za wysoką przeszkodą i obaj wylądowaliśmy na piaszczystej dróżce. Położyłem się na ziemi. Nad moją głową górowały potężne sosny. Między ich czubkami prześwitywało bezchmurne niebo. Petty podał mi rękę. Bez wahania podparłem się na niej i wstałem na nogi. Kątem oka dostrzegłem, że Ell zdecydowała się iść dalej. Pokręciłem głową zrezygnowany.

Ell? Co ci strzeliło do głowy? -.^

piątek, 20 grudnia 2013

Héroiqueours: Od Petty'ego C.D. Jane

Po zjedzeniu wyszliśmy i przechadzaliśmy się rozmawiając na różne tematy..
- Hej Jane..
- Tak?
- Bo wiesz ja jutro wyjeżdżam... - Powiedziałem smutno
- Co? czemu?
- Bo mój ojciec postanowił że ja i moja przyszła macocha powinniśmy się
lepiej poznać i powiedział, że jutro jedziemy nad morze we trójkę - Powiedziałem
gorzko
- To chyba dobrze że zależy mu na tym byście się lepiej poznali..?
- Ale mógłby by wybrać lepszą macochę - Powiedziałem
- Oj tam nie będzie chyba aż tak źle..?
- Oj jest.. Spytałem czy mogę zostać robiąc maślane oczy że powinni spędzić
ten czas razem ale on się uparł że nie zostawi mnie samego w domu - Powiedziałem
Obrażony krzyżując ręce, marszcząc nos i wydymając dolną wargę co musiało
śmiesznie wyglądać bo usłyszałem chichot Jane...

Jane?

Héroiqueours: Od Petty'ego C.D. Mikayli

Przeczytałem list i chwilę pomyślałem...
'' Wiesz też nie mogę się doczekać...
Ja będę kończył idę myju, myju, amu, amu i chrapu, chrapu.. xD
Ale nie na poważnie do zobaczenia Mika!''
Napisałem i wysłałem po czym udałem się do łazienki umyć się, później
zjadłem i poszłem spać

KONIEC..xD

Ombrelune: Od Davida C.D. Adama[opo. do Mikayli,Ell,Adama,Jan i Petty)

- Zgoda! - Powiedziałem i poszliśmy poćwiczyć...
Po godzinie byli już wszyscy Ell, Adam, Mikayla, Petty, Jane i Ja więc dzięki
sieci Fiu przenieśliśmy się do domku.
- Dobra ludzie! są tu 2 piętra, lochy i strych na pierwszym mają Ell, Diabeł i Ja
a na 2 Mikayla, Wiewióreczka i Ru ok? Dobra to lecicie na góre i rozpakowujecie
się i za 2 godziny spotykamy się na podwórku na ognisku! - Powiedziałem uśmiechając
się.

< Ell, Adam, Mikayla, Petty, Jane? Jak chcecie możecie też pisać
między siebie dokańczając opo. np. Adam do Ell, Jane do Miki albo do wszystkich:)>                                 Ps. SOrry że dopiero tera!!!:(

czwartek, 19 grudnia 2013

Omberlune: Od Percy'ego C.D Adama

Czekałem w Écuelle na Adama, trzeba było przyznać lubiłem to miejsce,
chociaż że było blisko Akademii. Czekałem pod trzema różdżkami.
Niedługo zobaczyłem osobę ewidentnie chcącą zagrać w Quidditch'a, podeszłem do niego.
- Hej, gotowy na osty trening?
- No raczej- powiedział
- No to idziemy, a raczej lecimy. Mam nadzieje że za mną nadążysz. – powiedziałem
- Żartujesz , jeszcze będziesz do mnie mówił mistrzu.
- ty nawet nie wiesz gdzie lecisz! –powiedziałem, poczym zacząłem się śmiać.
- no to prowadź panie mądraliński- powiedział
- proszę za mną- wsiadłem na swoją błyskawice – poleciałem w kierunku domu.
– masz zaszczyt być pierwszym od wielu lat gościem. No to jak się pośpieszymy to
usłyszysz jak Clarr gra.
- Ona gra?
- Nic wam nie mówiła? Ale się w sobie zamknęła , nigdy bym nie podejrzewał że
w ogóle wam nie mówiła że
- CO?
- nic, już nic…- powiedziałem szybko. – Nagle zorientowałem się że już jesteśmy na
miejscu. – Witamy w Rezydencji Rodziny La Rue…
http://www.igconstruction.pl/assets/frontowy-ogr%C3%B3d-rezydencji.jpg
- chodź musimy wziąć piłki do Quidditch'a i możemy zacząć ćwiczyć, chyba że
chcesz zobaczyć Clarr, chociaż ona pewnie się zamknęła w swoim pokoju , więc co
ty na to żeby wpaść do niej później?

Adam? Sorry nie mam weny... i mnie nie będzie do piatku :)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Ombrelune: Od Adama cd. Percy'ego

Sowa wróciła szybciej, niż przyleciała. Do nóżki przyczepiony miała
zwój cieniutkiego, pożółkłego papieru. Odczepiłem liścik i zaniosłem
ptaka do jego klatki. Zamknąwszy ją, mogłem w spokoju przeczytać wiadomość.
Obejrzałem ją dokładnie. Została napisana na dziwnym papierze... Pięciolinia?
Wytrzeszczyłem oczy ze zdumienia. Tego jeszcze nie było. Zachowam sobie dla potomnych.
Między cieniutkimi linijkami drobnym maczkiem wypisane było:

"Spoko, Spotkajmy się Écuelle. To na ok. 120minut do mojego domu! trochę
mam do przebycia, Do zobaczenia na miejscu! Już nie mogę się doczekać!
PS. To jest papier do nut, sorry innego nie miałem !
Percy"

Po przeczytaniu Post Scriptum zrobiło mi się strasznie wesoło. Momentalnie
zacząłem się śmiać w głos. Co więcej, nie mogłem się uspokoić! Złapałem się
za brzuch, rzuciłem na kanapę. Po kilku minutach przypomniałem sobie, że
przecież wybieram się do Percy'ego. Szybko skoczyłem po wytwornych brzozowych
schodach na górę do mojego pokoju, nie zważając na kunszt, z jakim zostały wykonane.
W locie chwyciłem miotłę do quidditcha. Zaledwie poczułem w dłoni jej ręcznie
rzeźbiony trzonek, doznałem jakiegoś wewnętrznego ciepła. Quidditch był sportem,
który kochałem. Jedyną rzeczą, w której byłem naprawdę dobry. Mógłbym grać
w niego cały dzień, najlepiej z Davidem na pozycji szukającego i z...Ell. Najlepsza,
najmłodsza ścigająca na świecie. Piękna, mądra... KU*WA!
Idąc długim, wyłożonym czerwonym dywanem korytarzem, rozmyślałem w najlepsze
o meczach, treningach i spotkaniach z przyjaciółmi, i nie zauważyłem Lucyfera,
który zapragnął okazać mi swoją bliskość poprzez ocieranie się o moje nogi.
Miauknął przeciągle, kiedy moja podeszwa zaliczyła spotkanie III stopnia z jego
ogonem, prychnął i pobiegł do mojego pokoju. Pokręciłem głową z politowaniem.
Energicznie wskoczyłem na poręcz schodów i zjechałem po niej do salonu.
- Paniczu - zwrócił się do mnie całkiem uprzejmie jeden z domowych skrzatów,
który właśnie wycierał kurz z zabytkowych, porcelanowych figurek mojej mamy.
- Z całym szacunkiem dla Panicza - tu skłonił się tak nisko, że jego nos dotknął podłogi. -
Pragnę przypomnieć, iż Mademoiselle Brooks surowym okiem patrzy na użytkowanie
poręczy tych rzeźbionych schodów w ten sposób.
- Nie zbij, nie brudź, nie dotykaj, nie mów, nie patrz, nie oddychaj... - mruknąłem bardziej
do siebie niż do skrzata. Tak wyglądały normy użytkowania wszystkich sprzętów,
a głównie bogato wyposażonego w drogie rzeczy salonu, w moim domu. Matka trzęsła
się o swoje zaczarowane figurki z drogocennej porcelany. Każda z nich poruszała się,
stojąc na półce. Ojciec miał kolekcję różdżek. Niektóre wcale nie były używane, za to
koszmarnie rzadkie i cenne. Oprócz tego chodziło się po drewnianej podłodze, by nie
zadeptać perskich dywanów, a żyrandole z najprawdziwszego diamentu wisiały pod
sufitem jako dekoracja, nigdy nie zapalane. Spojrzałem gniewnie na świecidełka.
Rzucić w nie butem. Stłuc, podeptać choć jedno...
Wyszedłem z domu, nie uprzedzając nikogo, że gdzieś się wybieram.
"Écuelle" - pomyślałem. - "Jak ja mam się tam, do licha, dostać z mugolskiego świata?!".
W pewnym momencie moją uwagę przykuła trzymana w ręku miotła. Serce zabiło mi
szybciej. Tak dawno nie latałem... To by była wspaniała rozgrzewka... A ta prędkość...
Bez wahania ruszyłem szybko w stronę najbliższego odludzia. Oczywistym było, że nie
wsiądę na miotłę na środku zatłoczonej ulicy! Za takie coś mogliby mnie nie tylko
wypier*olić z Beauxbatons na zbity pysk, ale wtrącić do więzienia pokroju brytyjskiego
Azkabanu. Bez ociągania, prawie truchtem, ruszyłem przed siebie.
- Temu to łatwo - myślałem na głos. - Mieszka se na jakimś odludziu, czarodziejskie
miejsca ma pod nosem i nikt nie zauważy jak po prostu wsiądzie na miotłę i poleci!
Po kilkudziesięciu minutach marszu (ta, marszu, pędziłem tak szybko, że nie mogłem
złapać tchu), znalazłem się w opuszczonej dzielnicy miasta. Składał się na nią rząd na
wpół zburzonych kamienic, ruina, która najprawdopodobniej była kiedyś kościołem,
i zarośnięty park. Rozglądając się, czy w pobliżu nie ma mugoli, wszedłem w zarośla
i ścieżką skierowałem się prosto przed siebie. Znałem to miejsce. Bywałem tu często
z moimi mugolskimi kolegami. Graliśmy tu w piłkę, podchody i urządzaliśmy walki na kije
i kamienie.
Szybko znalazłem się na rozległej polance - szczątkach trawnika. Ze wszystkich stron
otoczona była liściastymi drzewami i rozrośniętymi krzewami róż, których od dawna
nikt nie strzygł. Nad nią utworzyła się kopuła gałęzi, przez której wąską szczelinę wpadały
przesiane promienie słońca. Nad moją głową śpiewały ptaki. To miejsce zdawało się takie...
Odcięte od świata.
Bez wahania wsiadłem na miotłę i, upewniwszy się jeszcze raz, że w zasięgu wzroku nie
ma nieproszonych gości, wzbiłem się w powietrze. Niemal zapomniałem, jakie to wspaniałe
uczucie, kiedy wiatr delikatnie muska twarz. Rozanielony, zacząłem zbliżać się do szczeliny
między kopułą drzew. Z niepokojem stwierdziłem, że może nie udać mi się przelecenie przez nią.
- Ryzyk fizyk - powiedziałem do siebie i zwiększyłem prędkość. Gałęzie boleśnie
podrapały mi twarz, ale kiedy otworzyłem bezwiednie zaciśnięte oczy, z ulgą stwierdziłem,
że jestem już wysoko nad koronami drzew. Paryż z tej odległości był tak maleńki!
Teraz musiałem tylko, niezauważony przez nikogo, dolecieć na miotle do znajdującego się
o rzut beretem od Akademii miasteczka.
Z moją błyskawicą? Pestka!

Percy?

Obrelune: od Precy'ego C.D Adama

Dobra można powiedzieć fajnie że nie będę zmuszony na towarzystwo Clarr,
nie że mam ją dosyć czy coś, ale ona ma psychiczny „mur” tylko jak jest w domu
i jak ma do niego wracać... Niezła schiza. Uwierzcie, widok ryczącej i zdołowanej
Clarr, to mega rzadki widok dla osoby z zewnątrz. Zeszłem na dół po sprzęt, bo
nie sadzę żeby Adam do nas trafił tak czy siak, bo to cho***nie trudne.
Ogółem mieszkamy na mega zadupiu, do najbliższego sąsiada mamy 6 km,
więc jest tu obrzydliwie nudno!!! Usłyszałem fortepian który mieści się w sali
muzycznej. Tak wiem to mega dziwne ze mamy taki pokój, ale ciocia jest
kompozytorem i dyrygentem więc musi gdzieś ćwiczyć. A ze Clarr od małego
nauczona jest grać na wszelakich instrumentach to często ona gra. Kiedyś tez
próbowała mnie z ciocia nauczyć, ale szło mi to jak krew z nosa i wujek wpadł do
pokoju bo myślał że coś się nam stało, ale za to potrafię szybko rozpoznawać utwór,
dziś to było Vivaldi – Cztery pory roku. Ja akurat trafiłem na jesień. Wsłuchiwałem
się w grana muzykę, do póki na moim ramieniu nie usiadła duża płomykówka.
Zapomniałem zamknąć okno, jak zwykle… Wróciłem z sową na górę i dałem jaj
kawałek suszonego mięsa. Sowa nie protestowała, żeby nie zjeść przekąski.
Zacząłem czytać list:
"Byłoby extra, tyle że nie ma kogo... Ell jest z rodzicami w Afryce, David też chyba
wyjechał, bo dawno nie dawał o sobie znać... Więc wpadnę sam. Jest tylko jedna,
głupia sprawa: Gdzie mieszkasz?!
Adam"
Pióra leżało w zasiągu ręki, ale za Chiny ludowe nie mogłem znaleźć kartki czystego
papieru, jedyny papier jakiego nie brakowało w tym domu to do nut! No na litość
boską jak można nie mieć zwykłego papieru, a do nut miecz w ch*j dużo! Zwariuje!
Wziołem zrezygnowany paier w pięciolinie i zaczołem pisać.
„ Spoko, Spotkajmy się Écuelle. To na ok. 120minut do mojego domu! trochę mam
do przebycia, Do zobaczenia na miejscu! Już nie mogę się doczekać!
PS. To jest papier do nut, sorry innego nie miałem !
Percy
Zawiązałem sowie na nóżkę a ta szybko wyleciała! Wyszedłem na dwór,
wsiadłem na miotłę i ruszyłem do Écuelle

Adam?

niedziela, 15 grudnia 2013

Ombrelune: Od Adama cd. Percy'ego

W porze obiadowej ciemnobrązowa sowa Percy'ego powróciła i znów zapukała do mojego okna. Ten chłopak chyba serio nie ma co robić! W sumie... Ja też nie. Postawiłem srebrną tacę z zastawą na stojącym obok łóżka nocnym stoliku, po czym wstałem i z ociąganiem otworzyłem okno. Ptak, znalazłszy się w środku, posłusznie wystawił nóżkę. Odwiązałem liścik i przeczytałem:

" Stary, mamy gdzie grać! u mnie jest boisko, znaczy u mnie i Clarr, ale ona i tak tam nie chodzi, sprzęt jest! Więc tylko sie nie przestrasz..ok? Jak chcesz to możesz zgarnąć jeszcze kogoś... Wiesz tylko błagam unikajmy pokoju Clarr jak ognia! - Percy"

Wraz z czytaniem wiadomości, coraz szerszy uśmiech pojawiał mi się na twarzy. Wspaniała wiadomość! Tym bardziej, że będzie tam i Clarisse! Stęskniłem się za tą kapryśną lalunią. Teraz tylko miotła pod pachę i wio!
Zapomniawszy o obiedzie, przebrałem się i bez wahania ruszyłem na dół. Zatrzymałem się przy drzwiach.
"Ty debilu!" - zbeształem sam siebie w duchu. Wróciłem do pokoju i zauważyłem, że po sowie Percy'ego nie było śladu. Widocznie uznała, że nie ma nic więcej do wykonania i wróciła do właściciela. Westchnąłem. Na kawałku pergaminu napisałem:

"Byłoby extra, tyle że nie ma kogo... Ell jest z rodzicami w Afryce, David też chyba wyjechał, bo dawno nie dawał o sobie znać... Więc wpadnę sam. Jest tylko jedna, głupia sprawa: Gdzie mieszkasz?!
Adam"

Zszedłem do salonu i skierowałem się do klatki z sowami pocztowymi. Wybrałem dużą płomykówkę i przyczepiłem jej mój list. Zaniosłem ptaka do okna i szeroko je otworzyłem.
- Do Percy'ego Jacksona. Mam nadzieję, że go znajdziesz. - powiedziałem do sowy, która spojrzała na mnie z powątpiewaniem i machnąwszy skrzydłami, poleciała w dal.

Percy?

Ombrelune: Od Percy'ego C.D. Adama

Długo nie czekałem na odpowiedź, trzeba przyznać. Przeczytałem list i od razu zacząłem myśleć nad pytaniem Adama. Problem jest w tym że nie mamy gdzie zagrać. No ch***ra jasna, dawno tu nie byłem może gdzieś wybudowali nowe boisko. Chodziłem po pokoju nakręcony jak spirala... Clarr, ona będzie wiedzieć! Już nie było słychać jej płaczu, czyli zeszła na dół- pomyślałem. Zbiegłem po schodach tak szybko że bym sie zabił po drodze...
- Clarr?- wolałem spytać niż od razu być rzucony na jej zmienny charakterek.
- tak?- odpowiedziała w miarę normalnie.
- Gdzieś w pobliżu jest boisko do Quidditch'a?
- Zadużo masła, oj zadużo...
- no co?
- No, jest takie jedno...
- GDZIE?
- to boisko jest prywatne...
- szkoda...
- Boże ale jesteś niekumaty!!!! to nasze boisko... czyż by Skleroza?
- Serio...???? A no tak!!!- pobiegłem do schodów i nagle mnie olśniło.- Clarr... czy może tu wpaść kilka osób?
- No chyba tak, ale nikt, NIKT nie wchodzi do mojego pokoju!
- ta spoko- wbiegłem po schodach trzaskając drzwiami. Dobra mam bałagan w pokoju to fakt, ale z tego "burdelu" znalazłem czysta kartkę i zacząłem pisać:
" Stary, mamy gdzie grać! u mnie jest boisko, znaczy u mnie i Clarr, ale ona i tak tam nie chodzi, sprzęt jest! Więc tylko sie nie przestrasz..ok? Jak chcesz to możesz zgarnąć jeszcze kogoś... Wiesz tylko błagam unikajmy pokoju Clarr jak ognia! - Percy"
Szybko wysłałem list , i postanowiłem ogarnąć pokój, tak na wszelki wypadek...


Adam?

sobota, 14 grudnia 2013

Ombrelune: Od Adama cd. Percy'ego

Słodkie, słodkie lenistwo... Leżę cały dzień, jem dobre rzeczy, nie muszę oglądać belfrów ani innych zakazanych mordek, które zwykle przewijają mi się przed oczyma, burząc doskonałą pod wszelkimi względami panoramę szkoły.
Taak... Może trochę zwariowałem, ale serio lubię swoją szkołę. Podstawowym jej plusem jest to, że znajduje się spory szmat drogi od domu, toteż mogę tam robić praktycznie to, co chcę. Moi rodzice w ogóle się mną nie interesują, w ubiegłym roku nie wysłali ani jednej sowy. Zapewne uważają, że mam tu na tyle godną opiekę, by nie musieli brudzić rączek. Leję w to. Kwestia przywyknięcia.
Po drugie w Beauxbatons mam najlepszych kumpli, jakich można sobie wymarzyć. Jest David, trochę powściągliwy w uczuciach, ale lojalny i czasami nawet dowcipny, jego kuzyn Petty, Percy... No i oczywiście dziewczyny. Miranda, Arietta, Clarisse i Ell. Cudne jak maliny, zabawne i takie piękne...
No i ostatni fakt, choć nie mniej ważny, za to nieporównywalnie bardziej niesamowity od innych: akademia Beauxbatons nie jest zwykłą, koedukacyjną szkołą z internatem. Uczę się tam... magii. Szaleństwo, no nie? Niemniej najprawdziwsza prawda. Znaczy - uczę. Powinienem się tam uczyć, co jest, jak wiadomo, podstawową funkcją placówek oświaty maści wszelakiej, jednak niezbyt mnie do tego ciągnie. Ot co.
W jeden z tych właśnie pełnych lenistwa wakacyjnych dni, po sutym śniadaniu składającym się z tostów z dżemem, winogrona i eklera ze śmietaną, naszła mnie ochota na trening quidditcha. Tak, tak, jestem sportowcem. Reprezentantem swojego domu. Wspaniałym, niezastąpionym obrońcą! Wziąłem do ręki swój sprzęt i uderzyło mnie coś, o czym zapomniałem. Mieszkam na zwykłej, szarej ulicy Paryża, która niczym nie różni się od innych niemagicznych ulic. Czy to problem? O tak, wielki, ponieważ quidditch to nie jest sport, w który można po prostu grać na mugolskim boisku. Do niego potrzeba wiele przestrzeni, trzech rodzajów piłek, a gra się na miotłach!
Wkurzony zacząłem miotać się po pokoju. Uprzednio jednak odłożyłem swoją miotłę na miejsce, bo jestem do niej koszmarnie przywiązany.
W tym momencie do okna zapukała obca sowa. Wpuściłem ją i odczepiłem z jej nóżki liścik.
Kartka głosiła:

„Hej stary, słuchaj, masz czas żeby ze mną poćwiczyć, czuję że chyba wyszedłem z formy, a przecież nie chcemy przegrać na początku roku?! Mi pasuje każdy termin, a tobie? Błagam Cię miej czas, bo ja tu oszaleje!!! – Percy„

Tego mi było trzeba! Chwyciłem jakieś pióro i nabazgrałem na odwrocie listu:

"No hej!
Już myślałem, że cię testrale porwały! Nic się nie odzywałeś! Ja chętnie zagram, nawet zaraz, pytanie tylko: gdzie?
Adam"

Zwinąłem pergamin i założyłem sowie na nogę. Natychmiast wyleciała przez otwarte okno.

Percy?

czwartek, 12 grudnia 2013

Ombrelune: od Percy'ego do Adama

To co się stało w pociągu tamtego dnia, nie wiedziałem że ona o NIM wspomni... W szczególności przy osobie która w ogóle nie wie przez to cierpiała... Siedziałem w Jego pokoju. Niewiele się tu zmieniło był tutaj po raz pierwszy. Tak było bezpieczniej, ponieważ ON wpuszczał tylko Clarisse.
- Co ty tu robisz?- Wparowała do pokoju Clar, z miną pełno smutku i tęsknoty
- Matko… – powiedział. – Jesteś bardzo niegościnna.
- To dlatego, że nie jesteś mile widziany.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi – powiedziałem.
- Jesteś moim przyjacielem.
- Myślę, że powinienaś wrócić do rzeczywistości – powiedział. Clar spojrzał na niego.
- Niby dlaczego?
- Myślę – powiedziałem – że nie chcesz wyjawić swoich sekretów, więc zdecydowałeś zerwać z rzeczywistością, ponieważ…
- Uznaje że tak jest najlepiej...
-Dla koogo?
-Dla... wypad z tego pokoju!- powiedziała
- Sprecyzowana odpowiedz, Clarr...- Wyszedłem. Zeszłem po schodach słysząc jej cichy płacz. Chciałem do niej podejść przytulić, ale nie zrobiłem tego. Nie mogę jej rozkazywać w kwestii Jego... Co można tu porobić? Zagrać w Quidditch'a? Nie, bo Clarr nie zagra, a Wiktor i Claudia są u siebie... Wyjść gdzieś? Może, ale prędzej nasuwa się pytanie z kim? chyba nikt nie będzie mógł... to może do kogoś napiszę! Pobiegłem do swojego pokoju, zatrzasnąłem drzwi... Dorwałem jakąś kartkę i zacząłem się zastanawiać do kogo by napisać… Postanowiłem napisać do Adama, w końcu jest bramkarzem drużyny szkolnej, warto by trochę poćwiczyć przed następnym rokiem…
„Hej stary, Słuchaj masz czas żeby ze mną poćwiczyć, czuję że chyba wyszedłem z formy, a przecież nie chcemy przegrać na początku roku?! Mi pasuje każdy termin, a tobie? Błagam Cię miej czas, bo ja tu oszaleje!!!– Percy „
Adam?

Héroiqueours: Od Mikayli CD Petty'ego

Przeczytałam list. David Pollux Alfard Martines? Skąd takie coś ?
Nabazgrałam na pergaminie.

"Skąd takie imiona> Pollux? Alfard? Pierwszo słyszę.
A wiesz w ogóle co my będziemy robić u Davida paniczu Petty Cypriusie Igniatusie Rua? Hahah, sorrki. U mnie w porządku. Nie mogę doczekać sie szkoły i spotkać się ze wszystkimi! "

<Może koniec Petty C. I. Roua?>

niedziela, 8 grudnia 2013

Héroiqueours: Od Petty'ego C.D. Mikayli

Hehe śmiejąc się odłożyłem list i wziąłem czysty pergamin na którym
zacząłem pisać..

" Spoko tylko pamiętaj jak coś to ja nic ci powiedziałem...
David Pollux Alfard Martines
Nieźle nie? A co tam u ciebie, zmieniając temat..

Petty Cyprius Ignatius Rua ''

Szybko poszedłem po sowę i wypuściłem ją przez okno dając list
i rzucając słowa ,, Do Mikayli''

Mika? A może Panno Mikaylo Elain Angela Lavigne? xD                                                                                    

sobota, 7 grudnia 2013

Héroiqueours: Od Mikayli CD Pett'ego

Dostałam list kiedy byłam w salonie. Przeczytałam go raz. Zaczęłam
czytać drugi ale przy słowach " Petty Cyprius Ignatius Rua.. Nieźle nie?"
Zaczęłam się śmiać, tak że prawie spadłam z fotela. Rodzice popatrzyli
na mnie zdziwionym wzrokiem.
-C...+nie poywoliam dokończyć ojcu.
- Nie nic. -pobiegłam do swojego pokoju.

" Nie no nieźle. Ja mam też 3 imiona xd.
Nazywam się : Mikayla Elain Angela Lavigne. Z nie wiadomych przyczyn
tak mnie rodzice nazwali. Haha, nawet jeżeli DAvid mnie zabije to i tak chcę
wiedzieć jak ma na 2 i 3 imię.
Odpisz prędko!
Mikayla Elain Angela Lavigne xd "


<Petty?>

piątek, 6 grudnia 2013

Héroiqueours: Od Petty'ego C.D. Mikayli

Gdy dostałem list od razu przeczytałem, chwilę myślałem nad odpisaniem
po czym wziąłem czysty pergamin, pióro i atrament i zacząłem pisać
" Tak będzie, fajnie nie? A pytanie wzieło mi się stąd że nawet Diabeł
ma kogoś na oku! (tu czyt. Ell) A ty jedna sama... ale co tam! Jeszcze
się zakochasz! mówię ci to! (A raczej piszę xP) Jeszcze wspomnisz me
słowa! Słowa Petty'ego Cypriusa Rua! Wiem kijowe mam imiona a jeszcze
gorsze nazwisko xD Petty Cyprius Ignatius Rua.. Nieźle nie?
Petty to wymyśliła moja matka, tak mówił przynajmniej mój ojciec...
A Cyprius to po dziadku moim [Nie Davida mamy tą samą babcię za to :]
a Ignatius to dziadku Davida [Ojciec i Wujek byli wychowywany wychowywani
przez babkę i dziadka David] i w sumie też moim... A ty jak masz na drugie imię,
Mikaylo Lavigne? :) Jak chcesz mogę ci powiedzieć jak ma na 2 i 3 David..
Ale jeżeli mnie zabije to będzie twoje wina! [Wujek z imionami jest jeszcze
bardziej świrnięty od mojego!]
Pozdro ;**
PS. tylko nic sobie nie wyobrażaj hehe me serce należy do rudej wiewiórki! xD''

I w dobrym humorze wysłałem list...

Mika xDD 

Papillonlisse:Od Jane c.d. Petty’ego

Weszłam do restauracji a za mną Petty.
-Jak tam nie pożarła cię?-spytałam po czym usidłam przy stoliku
-Nie ,ale wyprowadziła mnie z równowagi-powiedział
-Ale dzisiaj miałeś spokój.Co nie?-spytałam a chłopak zaprzeczył
-Dziś okazało się że została na noc i od rana psuła mi humor-powiedział po czym dodał-a jak u ciebie?
-Nic nowego.Odkryłam nową rodzinę czarodziejów od strony mojej matki-powiedziałam jak by to była błachostka
-Mówiłaś że twoja mama była mugolakiem-powiedział
-No bo była tyle że jej ciotka także miała uzdolnienia magiczne z tego co zrozumiałam-powiedziałam
-A skąd wiesz na pewno że to ciotka twojej mamy?-spytał
-Spytała mnie co tu robię tyle że zamiast mojego imienia powiedziała imię i nazwisko panieńskie mojej mamy-powiedziałam
Nagle podleciało do nas samopiszące pióro i notes.Peety i ja zamówiliśmy jedzenie po czym pióro zniknęło nam z pola widzenia.
-A tak w ogóle to mógł byś wymyślić coś bardziej oryginalniejszego niż wiewióreczka?-spytałam
-Przecież to do ciebie tak bardzo pasuje-powiedział z uśmiechem
-Jasne a co jeśli się przefarbuję i będę miała czarne włosy?-spytałam
-To będziesz Głososkółką-powiedział z uśmiechem
-Wymyśliłeś to właśnie-powiedziałam a chłopak zaprzeczył-Jasne...A ja zając wielkanocny
-Jak byś tak miała uszka to byś była rudym królikiem wielkanocnym-powiedział z uśmiechem
Przewróciłam oczami ale także się uśmiechnęłam.Po chwili przyleciały do nas dania,
<Petty?>

niedziela, 1 grudnia 2013

Héroiqueors: Od Petty'ego C.D. Jane

Następnego dnia obudziłem się o 7:00 a o 8;00 było śniadanie...
Niestety okazało, że moja ,,kochana'' przyszła żmijowata macocha
została na noc..
Po chwili, gdy już siedzieliśmy wszyscy przy stole ojciec nie wytrzymał
tej bardzo krępującej ciszy..
- Petty... coś się stało? - zapytał zmartwiony
- Nie, nic. A co? Miało, ma się coś stać? - Zapytałem, a Pani Carvor
uśmiechnęła się bo wiedziała, że mam na myśli ślub..
- Nie ale jesteś dziwnie cicho..
- Po prostu... Właściwie to już nic..
-To dobrze... - Zaczął - Bo.. Mam dla ciebie dobrą nowinę..! - Powiedział
,,Myśli, że lubię tę żmije'' Pomyślałem - Ponieważ ja i Hestia jesteśmy zarę...
Znaczy oświadczyłem się Hestii i za 3 miesiące jest nasz ślub, w weekend
tak, żebyś mógł być na nim.. i podać obrączki. - Powiedział poważnym tonem
- Co.. Nie! Nie będę wam podawał obrączek! Ja w ogóle nie chce by ta baba
była chociażby macochą! Mam jej powyżej uszu! A teraz do widzenia!
Powiedziałem wkurzony i wyszedłem zabierając tylko sakiewkę..
~*~~*~
 Doszedłem do restauracji o 9;00 i tam siedziałem i czekałem na Jane
o 14:00 wyszedłem przed restauracje gdzie zauważyłem idącą w moją stronę
Jane;
- Witaj ty moja wiewióreczko! - Zawołałem
Podszedłem i przytuliłem krótko po czy dałem jej buziaka w policzek i otworzylem
drzwi do restauracji i zaprosiłem ją gestem ręki

<Jane? Ty moja wiewióreczko? xD>

Obserwatorzy