- Ty jesteś nienormalny. - powiedziałam chłodno.
Adam spojrzał na mnie niezbyt przytomnie.
- Ale... Oni... - jęknął.
- Ty głupi jesteś! Dałabym sobie radę. Nic by mi przecież nie było, a ty się... - nie dokończyłam.
- Arietta. - oschły głos przeciął powietrze niczym katana.
Przełknęłam głośno ślinę. Obejrzałam się za siebie. Oczywiście, że to był Ryan. ''Trochę za późno, braciszku.'' pomyślałam. Chłopak podszedł do mnie i chwycił za lewą dłoń. Obrócił ją tak, aby zobaczyć nadgarstek.
- Zostaw mnie! Pomóż mu. - wskazałam podbródkiem na Adama.
Ryan zawarczał cicho. Spojrzałam na niego ze strachem. Wiedziałam, że stanie się coś złego.
- Kto ci to zrobił? - warknął.
- Nie wiem. Nie znam ich. Ale oni stąd poszli. To nic. - zaczęłam mówić.
- To jest COŚ. - syknął.
Puścił moją rękę.
- Dzięki. - rzucił do Adama i odszedł.
Wiedziałam, że będzie szukać TAMTYCH chłopaków. Od razu padłam na kolana obok chłopaka.
- Adaaam. Adam. Adaaam. - zaczęłam smęcić. - Proszę powiedź coś. Adam!
Wzięłam jego twarz w dłonie.
- Adam! Powiedz coś! Proszę. - powiedziałam. - No i po co ty się tak do nich rzucałeś? Tak bardzo się o mnie martwisz, że dałeś się pobić? Adam! Po co?! I co ja teraz zrobię. Adam... Dziękuje. Adam... Przepraszam. No powiedź coś! Adam...
Odpowiedziała mi cisza.
<Brak weny. Adam?>
Adam spojrzał na mnie niezbyt przytomnie.
- Ale... Oni... - jęknął.
- Ty głupi jesteś! Dałabym sobie radę. Nic by mi przecież nie było, a ty się... - nie dokończyłam.
- Arietta. - oschły głos przeciął powietrze niczym katana.
Przełknęłam głośno ślinę. Obejrzałam się za siebie. Oczywiście, że to był Ryan. ''Trochę za późno, braciszku.'' pomyślałam. Chłopak podszedł do mnie i chwycił za lewą dłoń. Obrócił ją tak, aby zobaczyć nadgarstek.
- Zostaw mnie! Pomóż mu. - wskazałam podbródkiem na Adama.
Ryan zawarczał cicho. Spojrzałam na niego ze strachem. Wiedziałam, że stanie się coś złego.
- Kto ci to zrobił? - warknął.
- Nie wiem. Nie znam ich. Ale oni stąd poszli. To nic. - zaczęłam mówić.
- To jest COŚ. - syknął.
Puścił moją rękę.
- Dzięki. - rzucił do Adama i odszedł.
Wiedziałam, że będzie szukać TAMTYCH chłopaków. Od razu padłam na kolana obok chłopaka.
- Adaaam. Adam. Adaaam. - zaczęłam smęcić. - Proszę powiedź coś. Adam!
Wzięłam jego twarz w dłonie.
- Adam! Powiedz coś! Proszę. - powiedziałam. - No i po co ty się tak do nich rzucałeś? Tak bardzo się o mnie martwisz, że dałeś się pobić? Adam! Po co?! I co ja teraz zrobię. Adam... Dziękuje. Adam... Przepraszam. No powiedź coś! Adam...
Odpowiedziała mi cisza.
<Brak weny. Adam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz