Uśmiechnęłam się lekko. Coś mnie chyba napadło. Zwykle tak nie wariuję. Opanowałam się szybko i pociągnęłam chłopaka za rękę. Ubraliśmy się ciepło i wybiegliśmy z zamku. Zimy we Francji zawsze są piękne, ale i dość mroźne. Mimo że nie czuliśmy nosów, nie można było powstrzymać się od rzucania śnieżkami. Żeby to urozmaicić, czasem używaliśmy prostych zaklęć.
Po bitwie rzuciliśmy się zmęczeni w wielką zaspę.
- Chcę tak codziennie - powiedział uśmiechnięty Eric. Całe policzki miał czerwone z zimna. Ja pewnie też.
Uśmiechnęłam się do niego lekko i kiwnęłam głową.
- Ja też.
Eric? Wróciłam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz