Poszłam do biblioteki. Ale ta jędza bibliotekarka od razu mnie nie polubiła kiedy oznajmiłam ze spokojem, że nie potrzebuję jej pomocy i, że sama spokojnie pokręcę się w bibliotece. Teraz wychodziłam z potrzebnymi do nauki lekturami. Jednakowoż jakiś oszołom (całkiem ładny oszołom) wpadł na mnie i niczym czołg staranował. No dobra, dobra. Było w tym również trochę mojej winy ale cóż pomógł mi sie podnieść i zapytał czy nie pobijałam się bardzo.
- Nie... Chyba nie - uśmiechnęłam się wdzięcznie i zaczęłam zbierać porozrzucane książki.
- Sorry po prostu... wkurzyłem się na tą bibliotekarkę.
- Niemiły ty co? - zaśmiałam się.
- Haha, niemiły to mało powiedziane - zaśmiał się ironicznie.
- No właściwie tak - zachichotałam - doświadczyłam na własnej skórze!
Potem przeszłam kilka kroków i... Bum! Leżałam jak długa
- Jesteś pewna, że nic ci nie jest?
- Tak - wstałam i znów się wywróciłam.
- Coś cię boli? - upewniał się.
- Trochę kostka ale to nic.
- Tak, tak, tak. - powiedział z politowaniem - Chodź do pielęgniarki.
- Bo co mi zrobisz? - wysyczałam.
- Bo cię uduszę. No chodź - wziął mnie pod jedną rękę, a pod drugą wziął książki.
~PO PÓŁGODZINNEJ TUŁACZCE - U PIELĘGNIARKI~
- No to skręcenie - oznajmiła pani higienistka
- Niech mi to pani jakoś zaczaruje i wracam. Jutro sprawdzian z eliksirów - powiedziałam.
- No nie, skarbie. Mam tu lek ale natstawić muszę a zrastać się będzie dziś i jutro - powiedziała.
- No to zostaję - oznajmiłam smutno Ryanowi kiedy mnie odwiedził.
- Serio nie wiem jak mam przepraszać...
- Nie musisz - powiedziałam lekko uśmiechnięta - to też po części moja wina,... E... Ja jestem Elliezabeth tak w ogóle. Ale mów mi Ell.
- Ryan.
<Ryan??? >
- Nie... Chyba nie - uśmiechnęłam się wdzięcznie i zaczęłam zbierać porozrzucane książki.
- Sorry po prostu... wkurzyłem się na tą bibliotekarkę.
- Niemiły ty co? - zaśmiałam się.
- Haha, niemiły to mało powiedziane - zaśmiał się ironicznie.
- No właściwie tak - zachichotałam - doświadczyłam na własnej skórze!
Potem przeszłam kilka kroków i... Bum! Leżałam jak długa
- Jesteś pewna, że nic ci nie jest?
- Tak - wstałam i znów się wywróciłam.
- Coś cię boli? - upewniał się.
- Trochę kostka ale to nic.
- Tak, tak, tak. - powiedział z politowaniem - Chodź do pielęgniarki.
- Bo co mi zrobisz? - wysyczałam.
- Bo cię uduszę. No chodź - wziął mnie pod jedną rękę, a pod drugą wziął książki.
~PO PÓŁGODZINNEJ TUŁACZCE - U PIELĘGNIARKI~
- No to skręcenie - oznajmiła pani higienistka
- Niech mi to pani jakoś zaczaruje i wracam. Jutro sprawdzian z eliksirów - powiedziałam.
- No nie, skarbie. Mam tu lek ale natstawić muszę a zrastać się będzie dziś i jutro - powiedziała.
- No to zostaję - oznajmiłam smutno Ryanowi kiedy mnie odwiedził.
- Serio nie wiem jak mam przepraszać...
- Nie musisz - powiedziałam lekko uśmiechnięta - to też po części moja wina,... E... Ja jestem Elliezabeth tak w ogóle. Ale mów mi Ell.
- Ryan.
<Ryan??? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz