- No to cześć wam, do zobaczyska! - krzyknęłam ściskając się z Adamem, Davidem, Mikaylą, Pettem i Mirindą.
- Pa Ell ale na bank nie chcesz iść? - zapytał Adam.
- Nie! Mam jutro poprawiać sprawdzian z numerologii a to jest dużo nauki. W Ecuelle zawsze przesiadujemy godzinami więc... Sorry ale nie dziękuję - uśmiechnęłam sie i pomachałam przyjaciołom na pożegnanie.
~kochani są~ myślałam. ~w końcu mam PRAWDZIWYCH przyjaciół~. Nie tak jak w domu. Pozdro dla ludzi świetnie udających przyjaciół. Ale do czego zmierzam. --Miałam pewną sąsiadkę o imieniu Emma. Blondynka o fiołkowych dużych oczach. Słodka, że każdy się do niej uśmiechał. A mnie przypadł zaszczyt bycia jej przyjaciółką. Tak mi się przynajmniej wydawało do czasu... Emma pewnego dnia zadzwoniła do mnie rozchichotana.
- No? Co jest? - zapytałam ciekawa nowych ploteczek.
- Kojarzysz tego Victora? - zapytała
Poczułam motyle w brzuchu. Ten VICTOR? Victor, który był moim dobrym kumplem..? Do którego czułam coś więcej niż sympatię...?
- No?
- POPROSIŁ MNIE O CHODZENIE!
Odłożyłam słuchawkę. Musiałam to przemyśleć. Czy na prawdę chłopak wybrał JĄ? przecież widzieli się tylko raz! Raz.. A może spotykali sie bez mojej wiedzy, a może... Miałam mętlik w głowie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się jednak, że jestem cała zapłakana. Otarłam szybko łzy i udawałam, że coś wpadło mi do oka,.
- Victor? - zapytałam zdzwiona.
- Ell... - popatrzył na mnie z uśmiechem - czy...
- Co?! Czy już wiem o twojej nowej dziewczynie? Emma mi powiedziała, że jesteście razem!
- CO?!
- Tak!
I wszystko się wyjaśniło. Emma wiedziała dobrze, że Victor mi się podoba ale najwyraźniej jej też. Cóż był to przepiękny blondyn z zawsze starannie ułożonymi włosami o wspaniałym charakterze. Okazało się również, że to mi chciał wyznać miłość. Jednak ja niemal spaliłam się ze wstdu i nigdy już się do niego nie odezwałam. Emmie wyznałam to co o niej myślę i... Koniec opowieści--
Tak rozmyślając szłam korytarzem do dormitorów Luniaków.
- Płaczesz? - usłyszałam głos przed sobą.
- Co? Ja? - faktycznie płakałam - nie... Coś wpadło mi do oka.
- Ale...
- Koniec tematu.
- Płaczesz.
- Wcale nie! A tak w ogóle jak ty masz na imię?!
<Niech ktoś dokończy ;P>
- Pa Ell ale na bank nie chcesz iść? - zapytał Adam.
- Nie! Mam jutro poprawiać sprawdzian z numerologii a to jest dużo nauki. W Ecuelle zawsze przesiadujemy godzinami więc... Sorry ale nie dziękuję - uśmiechnęłam sie i pomachałam przyjaciołom na pożegnanie.
~kochani są~ myślałam. ~w końcu mam PRAWDZIWYCH przyjaciół~. Nie tak jak w domu. Pozdro dla ludzi świetnie udających przyjaciół. Ale do czego zmierzam. --Miałam pewną sąsiadkę o imieniu Emma. Blondynka o fiołkowych dużych oczach. Słodka, że każdy się do niej uśmiechał. A mnie przypadł zaszczyt bycia jej przyjaciółką. Tak mi się przynajmniej wydawało do czasu... Emma pewnego dnia zadzwoniła do mnie rozchichotana.
- No? Co jest? - zapytałam ciekawa nowych ploteczek.
- Kojarzysz tego Victora? - zapytała
Poczułam motyle w brzuchu. Ten VICTOR? Victor, który był moim dobrym kumplem..? Do którego czułam coś więcej niż sympatię...?
- No?
- POPROSIŁ MNIE O CHODZENIE!
Odłożyłam słuchawkę. Musiałam to przemyśleć. Czy na prawdę chłopak wybrał JĄ? przecież widzieli się tylko raz! Raz.. A może spotykali sie bez mojej wiedzy, a może... Miałam mętlik w głowie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się jednak, że jestem cała zapłakana. Otarłam szybko łzy i udawałam, że coś wpadło mi do oka,.
- Victor? - zapytałam zdzwiona.
- Ell... - popatrzył na mnie z uśmiechem - czy...
- Co?! Czy już wiem o twojej nowej dziewczynie? Emma mi powiedziała, że jesteście razem!
- CO?!
- Tak!
I wszystko się wyjaśniło. Emma wiedziała dobrze, że Victor mi się podoba ale najwyraźniej jej też. Cóż był to przepiękny blondyn z zawsze starannie ułożonymi włosami o wspaniałym charakterze. Okazało się również, że to mi chciał wyznać miłość. Jednak ja niemal spaliłam się ze wstdu i nigdy już się do niego nie odezwałam. Emmie wyznałam to co o niej myślę i... Koniec opowieści--
Tak rozmyślając szłam korytarzem do dormitorów Luniaków.
- Płaczesz? - usłyszałam głos przed sobą.
- Co? Ja? - faktycznie płakałam - nie... Coś wpadło mi do oka.
- Ale...
- Koniec tematu.
- Płaczesz.
- Wcale nie! A tak w ogóle jak ty masz na imię?!
<Niech ktoś dokończy ;P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz