Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




wtorek, 25 lutego 2014

Ombrelune: Od Adama cd. Davida

- No jesteś, jesteś - spojrzałem z uznaniem na naszą zdobycz.
- Co będę z tego miał? - wyszczerzył się David.
- Odwdzięczę ci się w nocy - rzuciłem ze śmiechem.
Zaczęliśmy zastanawiać się nad miejscem naszej małej libacji. Oczywistym było, że nie zostaniemy z orężem Pod Trzema Różdżkami. Nie mieliśmy przecież prawa posiadać alkoholu. Nie daj Boże, spotkalibyśmy jakiegoś nauczyciela i byłoby po nas. Zacząłby się wywód na temat dawania złego przykładu przez prefektów, którymi to nie dane byłoby nam być już długo, gdyż tytuł ten odebrano by nam z pewnością po tegoż wywodu zakończeniu. Następnie czekałby nas długotrwały, uciążliwy szlaban, Ombrelune straciłoby z milion punktów, a Craxi ukręciłby nam karki.
Oboje wyobrażaliśmy sobie ten scenariusz, chyłkiem przemykając główną ulicą Écuelle. Co raz zatrzymywaliśmy się przy różnej maści zaułkach, ślepych uliczkach i bocznych wejściach. Wciąż jednak dochodziliśmy do wniosku, że miejsce jest zbyt wyeksponowane.
W pewnej chwili zrzedły nam miny. Z przeciwnej strony nadchodziły ku nam Ell i Clarr. Chichrały się i prowadziły ożywioną dyskusję.
"Oby im przeszło..." - pomyślałem. Na śniadaniu TROCHĘ je z Davidem zirytowaliśmy. Kiedy nas spostrzegły, wcale nie udawały, że nas nie widzą. Przeciwnie - z przebiegłymi uśmieszkami skierowały się do nas.
- Och, garçon Boski i monsieur Senne Marzenie - zadrwiła Ell, stanąwszy przy nas. - Wiemy, że nie jesteśmy warte rozmowy z wami, ale chciałyśmy dowiedzieć się jak tam wasz podryw.
- A bardzo dobrze - powiedział Blondasek dziarsko.
- Co macie dobrego? - Clarisse podejrzliwie przyglądała się naszej torbie.
- Nie jesteś godna - powiedziałem tonem pełnym dramatyzmu.
- Idioci - mruknęła różowowłosa.
- Tylko bez takich epitetów! - Dave udał urażonego. - Skoro już musicie wiedzieć, mamy tu supertajne zapasy, którymi być może uraczymy was w Sylwestra. Jeśli będziecie grzeczne - rzecz jasna.
- Spójrz, Ellie, panowie kupili cztery kremowe piwka na wynos i świecą - Clarr uśmiechnęła się szeroko, zadowolona z docinku.
- I tu się mylisz - rzekł David. - To dobre dla pierwszaków. Niedługo Nowy Rok. Będziemy mieć całe czternaście lat!
- Och, a więc sześć piw? - spytała Ell z politowaniem.
W odpowiedzi popukałem się palcem w czoło. Rozejrzałem się niepewnie, by sprawdzić, czy nie ma nas w zasięgu wzroku żaden nauczyciel, auror, czy ki diabeł, lub - co gorsza - Petty, który tak poważnie traktuje fuchę naczelnego, że dowaliłby nam gorzej niż niejeden profesor. Z ulgą stwierdziłem, że nikogo z wyżej wymienionych na horyzoncie nie widać. Chwyciłem za gwint pierwszej z brzegu, całkiem pokaźnej, pękatej butelki - rumu - i pokazałem zdziwionym dziewczynom.
- Ile tego macie? - spytała Ell z zaciekawieniem.
- Mówiłaś tą liczbę na początku.
- SZEŚĆ?! - dziewczyna zrobiła oczy jak galeony.
- Jesteście chorzy - powiedziała Clarr wypranym z emocji tonem.
- Oszukasz mnie, a nawet siebie, ale nie oszukasz miłości - zwrócił się do niej mój przyjaciel.
- Świr - Clarr wzruszyła ramionami, po czym dodała, że muszą iść z Ell gdzieś tam po coś tam. Po chwili zostaliśmy sami.
- To gdzie idziemy?
- Hmm... A może ten opuszczony dom na wzgórzu?... Aha! Muszę oddać ci kasę - wyjąłem z kieszeni szaty garść monet i odliczyłem kilkanaście galeonów.
- Dzięki. To kierunek wzgórze?
- Kierunek wzgórze - przytaknąłem.
Podejście pod górę zajęło nam sporo czasu. Kiedy wreszcie wdrapaliśmy się na szczyt, gdzie i tak nie mógł nikt nas przyuważyć, weszliśmy przez stare drzwi do strzelistego budynku. Wewnątrz panował straszny nieporządek. Wszystkie sprzęty pokrywała półcentymetrowa warstwa kurzu, a pajęczyny znajdowały się we wszystkich zakamarkach od sufitu do podłogi. Moją uwagę przykuły rozpadające się, spróchniałe schody. Miałem dziki plan sprawdzenia, co znajduje się na piętrze.
David postawił prowiant na podłogowych deskach. Zamknął i otworzył parę razy dłoń, bo prawie 10 litrów alkoholu sprawiło, że ucho torby boleśnie wpiło mu się w zaciśniętą na nim rękę.
- Nie pijemy wszystkiego od razu, nie?
- No raczej - odpowiedział Blondasek. - Pytanie tylko, jak przemycić te butelki do Akademii.
- Przyda się tajne przejście - mrugnąłem porozumiewawczo.

Dave?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy