Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




poniedziałek, 17 lutego 2014

Bellefeuille: Od Erica cd. Mai (bal)


- Dopiero się zaczęło - powiedziałem gorzko, ale uśmiechnąłem się delikatnie, to jest: spróbowałem się uśmiechnąć.
- Nie twoje klimaty? - spytała ze zrozumieniem. Zupełnie, jakby czytała w moich myślach.
- Nienawidzę, kiedy ludzie się na mnie gapią. A ci się gapią.
- Bo bardzo dobrze tańczysz - powiedziała i oblała się rumieńcem.
- Ty też. Serio. Ćwiczyłaś taniec? - spytałem. Kiwnęła głową.
- A ty?
- Nie...
Znów dialog się urwał. Chciałem tu z nią siedzieć, bo lubię spędzać z nią czas, tylko... w ciszy. Nie potrafię rozmawiać z dziewczynami. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Mimo tego, że z Mai znamy się już przeszło półtorej roku, nadal czuję się mało pewnie u jej boku. Nie wiem w sumie, czego się boję. Może nie chcę czegoś palnąć. Taak... To brzmi jak wiarygodne wytłumaczenie.
- Może chcesz wrócić? Usiądziemy w pokoju wspólnym i... Posiedzimy.
- Nie! Coś ty! Zostańmy. Jest super. Zatańczymy?
Nie czekając na odpowiedź, chwyciłem ją z rękę i wyciągnąłem na parkiet. Zaszeleściły warstwy jej sukienki, a na kamiennej posadzce zapukały obcasy.
Rozbrzmiał wolny kawałek. O, losie! Nie mogłem jednak teraz zrezygnować. Co bym jej powiedział? "Ej, czekaj, przeczekamy tą piosenkę bo nie chce z tobą tańczyć przytulanego!". Pomyślałaby, że jestem co najmniej niepoważny...
Mai zarzuciła mi ręce na ramiona, a ja delikatnie objąłem ją w pasie. Bardzo delikatnie. Niemal nie dotykałem jej ciała. Przewróciła oczami. Nie kazała mi jednak się przybliżyć, czy złapać mocniej, uznałem więc, że tak jest dobrze. Przetańczyliśmy kolejne kilka piosenek.
Mai miała ruchy delikatne jak motyl. Uśmiech cały czas nie schodził jej z twarzy. Wyglądała jak księżniczka.
Po pewnym czasie znów poszliśmy odpocząć do stolika. Jak przystało na dżentelmena, odsunąłem Mai krzesło.
- Zjemy coś? Nie jesteś głodna?
- Trochę jestem. Ale mam raczej ochotę na jakiś deser...
- Może by tak... lody ciasteczkowe? - uśmiechnąłem się, usatysfakcjonowany, że pamiętam.
Podeszliśmy do długiego stołu, spełniającego rolę bufetu i odszukaliśmy słodycze. Nałożyliśmy sobie po wielkiej górze lodów i wróciliśmy na miejsce.
- Smacznego - powiedziałem wesoło i zabraliśmy się do pałaszowania.

Mai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy