Obudziły mnie delikatne promienie zimowego słońca, które lekko
zaglądały do dormitorium dziewcząt w Wieży Południowej. Spaślak
spał słodko obok moich nóg. Co kilka minut przewracał się z jednego
boku na drugi. Ziewnęłam i porządnie się przeciągnęłam. Nagle mnie
olśniło, mianowicie przypomniałam sobie o dzisiejszym balu.
Podniosłam się z łóżka i wskoczyłam na łóżko Bianki.
- Śpiąca królewno! Czas wstawać! - próbowałam ją obudzić.
- Ehh... Vinyl, daj pospać.
- No wstawaj! Na bal się trzeba szykować, iść na pocztę...
- Pięć minut! Proooszę.
- No dobrze, ale tylko pięć.
Pościeliłam sobie łóżko i podeszłam w stronę Lili.
- Śpiochu! Ty też wstawaj! Jest po dziesiątej! - gdy tylko wspomniałam
o godzinie dziewczyna błyskawicznie usiadła.
- Słucham? Po dziesiątej?! - zapytała przerażona.
- Żartowałam. Dochodzi dziewiąta. Sorki, ale inaczej się was nie da
obudzić - uśmiechnęłam się.
- Pfff... - mruknęła Lil i z powrotem się położyła.
- Ohh, no proszę was... Wstawać! - dziewczyny ani drgnęły. Zakradłam
się do Pianki, bo była odwrócona ku ścianie i energicznie ściągnęłam
z niej kołdrę.
- Vija!! Oddawaj mi moją pelerynę niewidkę! - zapadła chwilowa cisza
po czym we trzy się roześmiałyśmy.
- Chyba Edzio nieźle w nią uderzył... - zaśmiałam się w myślach. - No
dziewczęta, wstawać! Ubrać się i na śniadanie! Migiem! - droczyłam się z nimi.
- Ruda! Idź zobacz, czy cię nie ma po drugiej stronie Akademii - zaśmiała
się Bianka.
- Facepalm... - wyrzuciłam "pelerynę niewidkę" białowłosej wariatki za
siebie i dorwałam się do mojej poduszki.
- Aaaaa! - zapiszczała Pianka, kiedy poduszka wylądowała na jej twarzy.
- Ha! Jeden, zero dla mnie! Ma się to coś! - uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Nie żyjesz! - powiedziała szyderczo, po czym sama dostałam w twarz...
Dziewczyna złapała swoją "Pelerynę niewidkę" i wybiegła do PW.
- Lili! Bierz poduszkę i bijemy Biankę! - zachęciłam ją. Wślizgnęłyśmy się
do pokoju wspólnego.
- Jest za fotelem - wyszeptałam. Stanęłyśmy po obu stronach fotela,
czekając na reakcję białowłosej.
- Teraz! - krzyknęła Lil i oby dwie rzuciłyśmy się się na Piankę. Zaczęłyśmy
ją ganiać po całym pokoju z poduszkami jak jakieś wariatki. W pewnym
momencie dziewczyna wybiegła na schody... no, a oczywiście my za nią!
- Vinyl! Zaraz ją złapiemy! Szybko, gońmy ją!
- Nigdy mnie nie złapiecie! - zaśmiała się Bianka. Przez kilkanaście minut
ganiałyśmy się po korytarzach w piżamach. Nagle Pianka gwałtownie się
zatrzymała, przez co ja na nią wpadłam, Lili na mnie i wszystkie wylądowałyśmy
na ziemi.
- Lil, Vinyl, Bianka?! Co wy tu wyprawiacie i po cholerę wam poduszki?!
- powiedział znajomy głos. Spojrzałam w górę, a tam ujrzałam zdziwionego
Trich'a, który najprawdopodobniej wybierał się na śniadanie. - Co to ma znaczyć?!
- My tylko...
- Już! Marsz do pokoi ubrać się i na śniadanie! Natychmiast!
Wstałyśmy z podłogi i powoli podreptałyśmy (przykryte "Pelerynami")
w stronę dormitorium. Przed zakrętem spojrzałyśmy na Trich'a, a ten uśmiechnął
się do nas figlarnie. Wychodząc z korytarza na schody kontynuowałyśmy zabawę.
- Mam cię! - krzyknęłam, gdy kawałek "Peleryny niewidki" cudem dostał się
do mojej ręki. Wzięłam białowłosą na "barana" i pobiegłyśmy z powrotem
do PW. Na środku pokoju straciłam równowagę i przewróciłyśmy się na
podłogę. Lili dosiadła się do nas i przez kolejne minuty dosłownie płakałyśmy
ze śmiechu.
- Dziewczyny! Która godzina?! - zaniepokoiła się Lil. Wyszłam na chwilę do
dormitorium i przy okazji sprawdziłam czas.
- Na Merlina! Mamy dziesięć minut! - krzyknęłam z drugiego pokoju.
- Że co?! Nie zdążymy! - powiedziała jedna z dziewczyn siedzących na
podłodze. Piorunem ogarnęłyśmy łóżka... choć Biance zginęła jedna poduszka,
na której miejscu leżał Behemot. Ubrałyśmy się, związałam włosy w kok
i biegiem schodziłyśmy na dół. Oczywiście Bianka nam trochę uciekała.
Po cichutku weszłyśmy do WS, żeby nikt nas nie usłyszał.
- A te trzy panienki czemu się spóźniły? - zapytała nauczycielka wróżbiarstwa,
która akurat stała przy wyjściu.
- Emm... za późno wyszłyśmy z dormitorium - powiedziała Lili.
- Z jakiego jesteście domu?
- Bellefeuille - w tym samym czasie wymówiłyśmy nazwę domu, po czym
cichutko zachichotałyśmy.
- No dobrze. Odpuszczę wam, ale tylko raz, dlatego, że macie najdalej dormitorium.
- Widzisz Vija, jednak są jakieś plusy mieszkania na wieży - zarechotała Bianka.
Po wczorajszej bitwie na jedzenie nie było śladu. Sala lśniła czystością.
Usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy jeść. Co chwilę białowłosa dostawała
napady śmiechu, wspominając ganianie się po korytarzu i wczorajszą III
Wojnę Światową na Wigilii. Po śniadaniu poszłam z Bianką do łazienki.
- Idziemy teraz na pocztę? - zapytałam myjąc ręce.
- Tak. Chodź tylko po kurtki na wieżę i zaraz do Écuelle.
Będąc w dormitorium Pianka szukała swojej zagubionej poduszki, a ja kurtek w szafie.
- Haha, Vija! - zawołała mnie dziewczyna - Mam poduszkę!
Weszłam do PW, lecz białowłosa jej nie miała.
- To gdzie jest ten twój pocisk z pierzu?
- Na górze...
- Spojrzałam w górę... nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
Nagle do pokoju weszła Lili.
- Z czego się rechoczecie? - zapytała śmiejąc się z nas.
- Spójrz do góry! - powiedziałam, po czym wszystkie trzy zaczęłyśmy się brechtać.
- Jak do cholery poduszka znalazła się na żyrandolu?! - krzyknęła Bianka,
śmiejąc się do łez.
- To nie poduszka głupolu! To pocisk! - ledwo powiedziałam przez łzy.
- Jak macie zamiar ją ściągnąć? - zapytała Lil. Chwilkę później oby dwie s
pojrzały na mnie.
- Co? Ja?!
- Jesteś najwyższa - wyszczerzyły się dziewczyny.
- I tak tam nie dosięgam! - tłumaczyłam. Pianka przesunęła duży fotel pod żyrandol.
- Stawaj na niego! No już!
- Nadal nie dosięgam... Mam pomysł! - zeszłam z fotela i pobiegłam do
drugiego pokoju. Schyliłam się pod łóżko, by wyjąć miotłę.
- No proszę cię! Tylko nie Edzio! - zaśmiała się białowłosa.
- Ty lepiej tyle nie gadaj, bo znowu Cię Edzio zaatakuje - uśmiechnęłam się
szyderczo - Chcesz ten swój pocisk? Edzio Ci zdejmie! - zaczepiłam miotłę
o poduszkę i mocno szarpnęłam. Poduszka spadła - Widzisz? Cala i zdrowa - zaśmiałam się.
- Dzięki... masz te kurtki? - zapytała odkładają swój pocisk - przydałoby się iść...
- Mam, są tutaj - wskazałam na fotel.
- Gdzie idziecie? - zapytała Lili.
- Po kiecki na pocztę to Écuelle. Idziesz z nami? - zaproponowałam.
- OKEY! Tylko wezmę swoją kurtkę - uśmiechnęła się szczerze dziewczyna.
Zeszłyśmy do wyjścia z Akademii i wlazłyśmy w ogromne zaspy śniegu.
- Bianka! Tylko nie... - nie zdążyłam dokończyć, bo dostałam śnieżką w tył
głowy - ... nie rób głupstw!! - warknęłam. Stałam jak ten kołek w zaspie,
a Pianka i Lili się ze mnie śmiały...
- Zaj*biście! - wrzasnęłam. Ulepiłam śnieżkę i rzuciłam ją prosto na białowłosą
- Ha! Prosto w czółko! Dobra, masz za swoje, a teraz chodźmy po te kiecki,
bo do przyszłego roku się nie wyrobimy! - zaśmiałam się. Znalazłyśmy się w
Écuelle. Weszłyśmy do budynku poczty, a Pianka ruszyła w kierunku jednej z pracownic.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - zapytała nieznajoma.
- Jest tu paczka na nazwisko Bianka Fiodorow? - zapytała białowłosa. Ja i Lil
stałyśmy tuż za nią.
- Tak, jest. To pani?
- Yhm...
Pracownica wyszła na chwilę na zaplecze i po chwili wróciła z dwoma
sukienkami schowanymi do ślicznych, świątecznych pudeł. W drugiej ręce
trzymała dwie pary butów. Oddała wszystko Piance. Podziękowałyśmy i wyszłyśmy
z poczty.
- No pokarz je! Co tam nam Karo wykombinowała! - powiedziałam podekscytowana.
- Pokarzę w dormitorium, a teraz trzymaj te szpile, bo nie zabiorę się ze
wszystkim! - wzięłam grzecznie buty i ruszyłam za dziewczynami. Dotarłyśmy
do Zamku i ledwo wdrapałyśmy się na wieżę.
- Nareszcie jesteśmy! - odetchnęła Lili.
- No, dziewczyny! Zakładamy kiecki i na bal! - zaśmiała się Bianka. Po tych
słowach poczułam nagły dopływ energii. Sukienki były przepiękne! Ostrożnie
je założyłyśmy i stanęłyśmy przed lustrem.
- A ty Lil? Szybko wskakuj w swoją! - uśmiechnęłam się szczerze. Wyglądałyśmy
cudnie! Ja miałam czarną sukienkę, a z przodu wystawały beżowe falbany
z kremowym tiulem.
Szpilki miałam kremowe i oczywiście wysokie.
Lilka miała śliczną jasnoróżową sukienkę...
... jak i buty w tym kolorze.
Pianka miała brązową suknię pokrytą tiulem ze świecącymi cekinami.
Stanęłyśmy wszystkie przed lustrem. Nie mogłam uwierzyć, że ten dzień
nareszcie nadszedł. Każda zrobiła sobie delikatny makijaż i byłyśmy już
gotowe do pokazania się reszcie świata.
- Gotowe? - zapytałam podekscytowana balem.
< Lil? lub Pianka? ;3 >
zaglądały do dormitorium dziewcząt w Wieży Południowej. Spaślak
spał słodko obok moich nóg. Co kilka minut przewracał się z jednego
boku na drugi. Ziewnęłam i porządnie się przeciągnęłam. Nagle mnie
olśniło, mianowicie przypomniałam sobie o dzisiejszym balu.
Podniosłam się z łóżka i wskoczyłam na łóżko Bianki.
- Śpiąca królewno! Czas wstawać! - próbowałam ją obudzić.
- Ehh... Vinyl, daj pospać.
- No wstawaj! Na bal się trzeba szykować, iść na pocztę...
- Pięć minut! Proooszę.
- No dobrze, ale tylko pięć.
Pościeliłam sobie łóżko i podeszłam w stronę Lili.
- Śpiochu! Ty też wstawaj! Jest po dziesiątej! - gdy tylko wspomniałam
o godzinie dziewczyna błyskawicznie usiadła.
- Słucham? Po dziesiątej?! - zapytała przerażona.
- Żartowałam. Dochodzi dziewiąta. Sorki, ale inaczej się was nie da
obudzić - uśmiechnęłam się.
- Pfff... - mruknęła Lil i z powrotem się położyła.
- Ohh, no proszę was... Wstawać! - dziewczyny ani drgnęły. Zakradłam
się do Pianki, bo była odwrócona ku ścianie i energicznie ściągnęłam
z niej kołdrę.
- Vija!! Oddawaj mi moją pelerynę niewidkę! - zapadła chwilowa cisza
po czym we trzy się roześmiałyśmy.
- Chyba Edzio nieźle w nią uderzył... - zaśmiałam się w myślach. - No
dziewczęta, wstawać! Ubrać się i na śniadanie! Migiem! - droczyłam się z nimi.
- Ruda! Idź zobacz, czy cię nie ma po drugiej stronie Akademii - zaśmiała
się Bianka.
- Facepalm... - wyrzuciłam "pelerynę niewidkę" białowłosej wariatki za
siebie i dorwałam się do mojej poduszki.
- Aaaaa! - zapiszczała Pianka, kiedy poduszka wylądowała na jej twarzy.
- Ha! Jeden, zero dla mnie! Ma się to coś! - uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Nie żyjesz! - powiedziała szyderczo, po czym sama dostałam w twarz...
Dziewczyna złapała swoją "Pelerynę niewidkę" i wybiegła do PW.
- Lili! Bierz poduszkę i bijemy Biankę! - zachęciłam ją. Wślizgnęłyśmy się
do pokoju wspólnego.
- Jest za fotelem - wyszeptałam. Stanęłyśmy po obu stronach fotela,
czekając na reakcję białowłosej.
- Teraz! - krzyknęła Lil i oby dwie rzuciłyśmy się się na Piankę. Zaczęłyśmy
ją ganiać po całym pokoju z poduszkami jak jakieś wariatki. W pewnym
momencie dziewczyna wybiegła na schody... no, a oczywiście my za nią!
- Vinyl! Zaraz ją złapiemy! Szybko, gońmy ją!
- Nigdy mnie nie złapiecie! - zaśmiała się Bianka. Przez kilkanaście minut
ganiałyśmy się po korytarzach w piżamach. Nagle Pianka gwałtownie się
zatrzymała, przez co ja na nią wpadłam, Lili na mnie i wszystkie wylądowałyśmy
na ziemi.
- Lil, Vinyl, Bianka?! Co wy tu wyprawiacie i po cholerę wam poduszki?!
- powiedział znajomy głos. Spojrzałam w górę, a tam ujrzałam zdziwionego
Trich'a, który najprawdopodobniej wybierał się na śniadanie. - Co to ma znaczyć?!
- My tylko...
- Już! Marsz do pokoi ubrać się i na śniadanie! Natychmiast!
Wstałyśmy z podłogi i powoli podreptałyśmy (przykryte "Pelerynami")
w stronę dormitorium. Przed zakrętem spojrzałyśmy na Trich'a, a ten uśmiechnął
się do nas figlarnie. Wychodząc z korytarza na schody kontynuowałyśmy zabawę.
- Mam cię! - krzyknęłam, gdy kawałek "Peleryny niewidki" cudem dostał się
do mojej ręki. Wzięłam białowłosą na "barana" i pobiegłyśmy z powrotem
do PW. Na środku pokoju straciłam równowagę i przewróciłyśmy się na
podłogę. Lili dosiadła się do nas i przez kolejne minuty dosłownie płakałyśmy
ze śmiechu.
- Dziewczyny! Która godzina?! - zaniepokoiła się Lil. Wyszłam na chwilę do
dormitorium i przy okazji sprawdziłam czas.
- Na Merlina! Mamy dziesięć minut! - krzyknęłam z drugiego pokoju.
- Że co?! Nie zdążymy! - powiedziała jedna z dziewczyn siedzących na
podłodze. Piorunem ogarnęłyśmy łóżka... choć Biance zginęła jedna poduszka,
na której miejscu leżał Behemot. Ubrałyśmy się, związałam włosy w kok
i biegiem schodziłyśmy na dół. Oczywiście Bianka nam trochę uciekała.
Po cichutku weszłyśmy do WS, żeby nikt nas nie usłyszał.
- A te trzy panienki czemu się spóźniły? - zapytała nauczycielka wróżbiarstwa,
która akurat stała przy wyjściu.
- Emm... za późno wyszłyśmy z dormitorium - powiedziała Lili.
- Z jakiego jesteście domu?
- Bellefeuille - w tym samym czasie wymówiłyśmy nazwę domu, po czym
cichutko zachichotałyśmy.
- No dobrze. Odpuszczę wam, ale tylko raz, dlatego, że macie najdalej dormitorium.
- Widzisz Vija, jednak są jakieś plusy mieszkania na wieży - zarechotała Bianka.
Po wczorajszej bitwie na jedzenie nie było śladu. Sala lśniła czystością.
Usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy jeść. Co chwilę białowłosa dostawała
napady śmiechu, wspominając ganianie się po korytarzu i wczorajszą III
Wojnę Światową na Wigilii. Po śniadaniu poszłam z Bianką do łazienki.
- Idziemy teraz na pocztę? - zapytałam myjąc ręce.
- Tak. Chodź tylko po kurtki na wieżę i zaraz do Écuelle.
Będąc w dormitorium Pianka szukała swojej zagubionej poduszki, a ja kurtek w szafie.
- Haha, Vija! - zawołała mnie dziewczyna - Mam poduszkę!
Weszłam do PW, lecz białowłosa jej nie miała.
- To gdzie jest ten twój pocisk z pierzu?
- Na górze...
- Spojrzałam w górę... nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
Nagle do pokoju weszła Lili.
- Z czego się rechoczecie? - zapytała śmiejąc się z nas.
- Spójrz do góry! - powiedziałam, po czym wszystkie trzy zaczęłyśmy się brechtać.
- Jak do cholery poduszka znalazła się na żyrandolu?! - krzyknęła Bianka,
śmiejąc się do łez.
- To nie poduszka głupolu! To pocisk! - ledwo powiedziałam przez łzy.
- Jak macie zamiar ją ściągnąć? - zapytała Lil. Chwilkę później oby dwie s
pojrzały na mnie.
- Co? Ja?!
- Jesteś najwyższa - wyszczerzyły się dziewczyny.
- I tak tam nie dosięgam! - tłumaczyłam. Pianka przesunęła duży fotel pod żyrandol.
- Stawaj na niego! No już!
- Nadal nie dosięgam... Mam pomysł! - zeszłam z fotela i pobiegłam do
drugiego pokoju. Schyliłam się pod łóżko, by wyjąć miotłę.
- No proszę cię! Tylko nie Edzio! - zaśmiała się białowłosa.
- Ty lepiej tyle nie gadaj, bo znowu Cię Edzio zaatakuje - uśmiechnęłam się
szyderczo - Chcesz ten swój pocisk? Edzio Ci zdejmie! - zaczepiłam miotłę
o poduszkę i mocno szarpnęłam. Poduszka spadła - Widzisz? Cala i zdrowa - zaśmiałam się.
- Dzięki... masz te kurtki? - zapytała odkładają swój pocisk - przydałoby się iść...
- Mam, są tutaj - wskazałam na fotel.
- Gdzie idziecie? - zapytała Lili.
- Po kiecki na pocztę to Écuelle. Idziesz z nami? - zaproponowałam.
- OKEY! Tylko wezmę swoją kurtkę - uśmiechnęła się szczerze dziewczyna.
Zeszłyśmy do wyjścia z Akademii i wlazłyśmy w ogromne zaspy śniegu.
- Bianka! Tylko nie... - nie zdążyłam dokończyć, bo dostałam śnieżką w tył
głowy - ... nie rób głupstw!! - warknęłam. Stałam jak ten kołek w zaspie,
a Pianka i Lili się ze mnie śmiały...
- Zaj*biście! - wrzasnęłam. Ulepiłam śnieżkę i rzuciłam ją prosto na białowłosą
- Ha! Prosto w czółko! Dobra, masz za swoje, a teraz chodźmy po te kiecki,
bo do przyszłego roku się nie wyrobimy! - zaśmiałam się. Znalazłyśmy się w
Écuelle. Weszłyśmy do budynku poczty, a Pianka ruszyła w kierunku jednej z pracownic.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - zapytała nieznajoma.
- Jest tu paczka na nazwisko Bianka Fiodorow? - zapytała białowłosa. Ja i Lil
stałyśmy tuż za nią.
- Tak, jest. To pani?
- Yhm...
Pracownica wyszła na chwilę na zaplecze i po chwili wróciła z dwoma
sukienkami schowanymi do ślicznych, świątecznych pudeł. W drugiej ręce
trzymała dwie pary butów. Oddała wszystko Piance. Podziękowałyśmy i wyszłyśmy
z poczty.
- No pokarz je! Co tam nam Karo wykombinowała! - powiedziałam podekscytowana.
- Pokarzę w dormitorium, a teraz trzymaj te szpile, bo nie zabiorę się ze
wszystkim! - wzięłam grzecznie buty i ruszyłam za dziewczynami. Dotarłyśmy
do Zamku i ledwo wdrapałyśmy się na wieżę.
- Nareszcie jesteśmy! - odetchnęła Lili.
- No, dziewczyny! Zakładamy kiecki i na bal! - zaśmiała się Bianka. Po tych
słowach poczułam nagły dopływ energii. Sukienki były przepiękne! Ostrożnie
je założyłyśmy i stanęłyśmy przed lustrem.
- A ty Lil? Szybko wskakuj w swoją! - uśmiechnęłam się szczerze. Wyglądałyśmy
cudnie! Ja miałam czarną sukienkę, a z przodu wystawały beżowe falbany
z kremowym tiulem.
Szpilki miałam kremowe i oczywiście wysokie.
Lilka miała śliczną jasnoróżową sukienkę...
... jak i buty w tym kolorze.
Pianka miała brązową suknię pokrytą tiulem ze świecącymi cekinami.
Stanęłyśmy wszystkie przed lustrem. Nie mogłam uwierzyć, że ten dzień
nareszcie nadszedł. Każda zrobiła sobie delikatny makijaż i byłyśmy już
gotowe do pokazania się reszcie świata.
- Gotowe? - zapytałam podekscytowana balem.
< Lil? lub Pianka? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz