Eric ujął moją dłoń, jakbym była ze szkła i bał się, że kiedy złapie mnie za mocno, potłukę się na drobne kawałeczki. Kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki muzyki, śmiało zaczęłam wirować w objęciach Eric'a. Pamiętam, że odkąd zamieszkałam u Aarona, ten co najmniej raz na tydzień dawał mi lekcję tańca. A mój partner też dobrze tańczył, więc z gracją wirowaliśmy po parkiecie. Po chwili z chłopaka uszło napięcie i rozluźnił się chwytając mnie trochę mocniej, co skwitowałam lekkim uśmiechem.
Gdy piosenka się skończyła, część par usiadło, ale niektórzy zostali na parkiecie, w tym my. Następny był szybki kawałek, więc taniec był szybszy i bardziej energiczny. Przy końcówce oboje ciężko oddychaliśmy. Usiedliśmy po tym przy jednym ze stolików i nalaliśmy sobie różowego ponczu. Uśmiechnęłam się zarumieniona po tańcu.
- Świetnie tańczysz - powiedziałam do Eric'a. Spuścił głowę i wymamrotał coś zarumieniony. Zmarszczyłam lekko nos. W mojej obecności zawsze stawał się nieśmiały i niepewny. Przechyliłam głowę na bok.
- Dobrze się bawisz?
Eric?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz