Razem zeszłyśmy na wigilijne śniadanie. Było jeszcze pusto, więc usiadłyśmy na pierwszych lepszych miejscach. Od razu sięgnęłam po mój ulubiony czekoladowy budyń.
- Jakoś cię tutaj wcześniej nie widziałam - powiedziała cicho Lil.
- Bo przyjechałam dopiero kilka dni temu, akurat na ferie - uśmiechnęłam się szyderczo. Uczniowie zaczęli się schodzić i stawało się coraz gwarniej.
- Patrz kto idzie! - Wskazała ręką rudą czuprynę, która dzielnie przedzierała się przez tłum.
- Vija!! No nareszcie jesteś - wrzasnęłam do dziewczyny. Rozejrzała się i po chwili nam pomachała idąc w naszym kierunku. - Chodź szybko, zaraz będziemy się dzielić chlebem!
- Idę, idę - jęknęła, podchodząci witając się z Lil.
- Czemu cię tak długo nie było? - zapytałam.
- Schody... - burknęła, ale po chwili dodała weselszym tonem - Zapomniałyście o prezentach.
Machnęłam ręką i złożyłam jej życzenia, po czym odwróciłam się w stronę Lil, kiedy nagle poczułam jak coś uderza w mój policzek. Odruchowo dotknęłam go dłonią, by po chwili strzepnąć na posadzkę szpinakową papkę. Wszystkie rozmowy ucichły, oprócz dwóch Luniaków. Zaśmiewali się że mnie i szturchali łokciami pół-leżąc na stole.
- Vinyl! Podaj mi te bułki - powiedziałam spokojnym, wypranym z emocji głosem. Dziewczyna posłuchała i wręczyła mi kosz pełen drożdżówek. Wzięłam zamach i jeden z wypieków trafił prosto w czoło bruneta. Momentalnie przestali się śmiać i wstali z ławki. Miałam poważną minę i zmrużone oczy. Vija dobrze wiedziała co się z tym wiąże i dyskretnie wycofała z Lilką w tłum. Po chwili wybuchła trzyosobowa bitwa na jedzenie.
- Dwóch na jedną? To trochę niesprawiedliwe, nieprawdaż? - warknęłam głośno i znowu nie zdążyłam się uchylić przed kawałkiem ciasta, które rozpłaszczyło mi się na brzuchu. Zerknęłam na stół nauczycielski i prawie krzyknęłam, gdy dostrzegłem galeony wędrujące z rąk do rąk. Większość pocisków trafiała we mnie, ale, ale... Mam różdżkę. Z tą - jakże odkrywczą - myślą schowałam się za choinką.
- Wingardium Leviosa - powiedziałam i skierowałam je na dużą wazę z sokiem dyniowym. Naczynie zawisło nad głowami Luniaków. Zagwizdałam i pokazałam, żeby spojrzeli w górę, po czym wylałam na nich pomarańczowy napój. Zataczałam się że śmiechu, kiedy zobaczyłam ich miny.
- Panno Fiodorow? Proszę za mną - usłyszałam głos opiekuna mojego domu. Zaklęłam w myślach i podreptałam za nim. W gabinecie udawałam skruszoną.
- Nie chciałbym karać mojej wychowanki, lecz tego wymaga regulamin. Ma pani przez cały następny tydzień sprzątać po posiłkach razem że skrzatami...
- Tydzień?! Przecież to oni zaczęli...
- Nie jest to ciężka praca, bo będzie pani mogła używać zaklęć, więc nie chcę słyszeć sprzeciwu. Powinna się pani cieszyć wybroniłem od szlabanu u profesora Craxi'ego.
- Eee... Dziękuje - powiedziałam cicho - Czy mogę już iść ?
Machnął ręką i życzył mi wesołych świąt. Gdy wyszłam z jego gabinetu zauważyłam Vinyl siedzącą na ławce. Wzięłam ją za rękę i dopiero na następnym piętrze pozwoliłam sobie na wybuch tłumionego śmiechu. Vija spojrzała na mnie jak na wariatkę, po czym dołączyła do mnie. W takim nastroju poszłyśmy do dormitorium. Zobaczyłam Lil, która właśnie sięgała po prezent ode mnie.
- O, dobrze się składa! Zobaczę twoją minę! - powiedziałam. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam co jej dać, więc kupiłam naszyjnik.
- Bianka! - przytuliła mnie - Teraz zobacz ode mnie.
Na łóżku leżała duża, i płaska paczka. Była dość ciężka, a w środku skrywała się pięknie zdobiona harfa.
- Lilka! - wydusiłam i przytuliłam ją z całej siły. Vinyl dostała od niej Wielką Księgę Wszystkiego, a ja dałam jej śliczne łyżwy, które kiedyś upatrzyła w mugolskim sklepie.
Skakała po pokoju jak głupia, nie mogąc zdecydować co chce zrobić najpierw, czy zacząć czytać, czy iść na jezioro wypróbować mój prezent. Uspokoiła się jedynie, kiedy zagroziłam, że przywalę jej tą księgą. Zobaczyłam jeszcze dwa prezenty leżące na moim legowisku. Jeden z nich to były samo-nakładające się kosmetyki od Karo, a drugi miał znajomy kształt. Ze świecącymi oczami rozerwałam papier, by po chwili wyjąć z futerału skrzypce. Ale niebyle jakie bo w moim ulubionym kolorze i do tego w niespotykanym kształcie. Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu i rzuciłam się na rudą, ale ta w ostatnim momencie odskoczyła. W wyniku tego spadłam na mojego kota, który jedynie prychnął z niezadowolenia i uciekł z pokoju. W końcu dorwałam Viję i przytuliłam ją tak mocno, że sapnęła nie mogąc złapać powietrza. Potem poszłyśmy na błonia, ponieważ Lilka miała jeszcze jeden prezent do otwarcia.
< Lilka? >
- Jakoś cię tutaj wcześniej nie widziałam - powiedziała cicho Lil.
- Bo przyjechałam dopiero kilka dni temu, akurat na ferie - uśmiechnęłam się szyderczo. Uczniowie zaczęli się schodzić i stawało się coraz gwarniej.
- Patrz kto idzie! - Wskazała ręką rudą czuprynę, która dzielnie przedzierała się przez tłum.
- Vija!! No nareszcie jesteś - wrzasnęłam do dziewczyny. Rozejrzała się i po chwili nam pomachała idąc w naszym kierunku. - Chodź szybko, zaraz będziemy się dzielić chlebem!
- Idę, idę - jęknęła, podchodząci witając się z Lil.
- Czemu cię tak długo nie było? - zapytałam.
- Schody... - burknęła, ale po chwili dodała weselszym tonem - Zapomniałyście o prezentach.
Machnęłam ręką i złożyłam jej życzenia, po czym odwróciłam się w stronę Lil, kiedy nagle poczułam jak coś uderza w mój policzek. Odruchowo dotknęłam go dłonią, by po chwili strzepnąć na posadzkę szpinakową papkę. Wszystkie rozmowy ucichły, oprócz dwóch Luniaków. Zaśmiewali się że mnie i szturchali łokciami pół-leżąc na stole.
- Vinyl! Podaj mi te bułki - powiedziałam spokojnym, wypranym z emocji głosem. Dziewczyna posłuchała i wręczyła mi kosz pełen drożdżówek. Wzięłam zamach i jeden z wypieków trafił prosto w czoło bruneta. Momentalnie przestali się śmiać i wstali z ławki. Miałam poważną minę i zmrużone oczy. Vija dobrze wiedziała co się z tym wiąże i dyskretnie wycofała z Lilką w tłum. Po chwili wybuchła trzyosobowa bitwa na jedzenie.
- Dwóch na jedną? To trochę niesprawiedliwe, nieprawdaż? - warknęłam głośno i znowu nie zdążyłam się uchylić przed kawałkiem ciasta, które rozpłaszczyło mi się na brzuchu. Zerknęłam na stół nauczycielski i prawie krzyknęłam, gdy dostrzegłem galeony wędrujące z rąk do rąk. Większość pocisków trafiała we mnie, ale, ale... Mam różdżkę. Z tą - jakże odkrywczą - myślą schowałam się za choinką.
- Wingardium Leviosa - powiedziałam i skierowałam je na dużą wazę z sokiem dyniowym. Naczynie zawisło nad głowami Luniaków. Zagwizdałam i pokazałam, żeby spojrzeli w górę, po czym wylałam na nich pomarańczowy napój. Zataczałam się że śmiechu, kiedy zobaczyłam ich miny.
- Panno Fiodorow? Proszę za mną - usłyszałam głos opiekuna mojego domu. Zaklęłam w myślach i podreptałam za nim. W gabinecie udawałam skruszoną.
- Nie chciałbym karać mojej wychowanki, lecz tego wymaga regulamin. Ma pani przez cały następny tydzień sprzątać po posiłkach razem że skrzatami...
- Tydzień?! Przecież to oni zaczęli...
- Nie jest to ciężka praca, bo będzie pani mogła używać zaklęć, więc nie chcę słyszeć sprzeciwu. Powinna się pani cieszyć wybroniłem od szlabanu u profesora Craxi'ego.
- Eee... Dziękuje - powiedziałam cicho - Czy mogę już iść ?
Machnął ręką i życzył mi wesołych świąt. Gdy wyszłam z jego gabinetu zauważyłam Vinyl siedzącą na ławce. Wzięłam ją za rękę i dopiero na następnym piętrze pozwoliłam sobie na wybuch tłumionego śmiechu. Vija spojrzała na mnie jak na wariatkę, po czym dołączyła do mnie. W takim nastroju poszłyśmy do dormitorium. Zobaczyłam Lil, która właśnie sięgała po prezent ode mnie.
- O, dobrze się składa! Zobaczę twoją minę! - powiedziałam. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam co jej dać, więc kupiłam naszyjnik.
- Bianka! - przytuliła mnie - Teraz zobacz ode mnie.
Na łóżku leżała duża, i płaska paczka. Była dość ciężka, a w środku skrywała się pięknie zdobiona harfa.
- Lilka! - wydusiłam i przytuliłam ją z całej siły. Vinyl dostała od niej Wielką Księgę Wszystkiego, a ja dałam jej śliczne łyżwy, które kiedyś upatrzyła w mugolskim sklepie.
Skakała po pokoju jak głupia, nie mogąc zdecydować co chce zrobić najpierw, czy zacząć czytać, czy iść na jezioro wypróbować mój prezent. Uspokoiła się jedynie, kiedy zagroziłam, że przywalę jej tą księgą. Zobaczyłam jeszcze dwa prezenty leżące na moim legowisku. Jeden z nich to były samo-nakładające się kosmetyki od Karo, a drugi miał znajomy kształt. Ze świecącymi oczami rozerwałam papier, by po chwili wyjąć z futerału skrzypce. Ale niebyle jakie bo w moim ulubionym kolorze i do tego w niespotykanym kształcie. Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu i rzuciłam się na rudą, ale ta w ostatnim momencie odskoczyła. W wyniku tego spadłam na mojego kota, który jedynie prychnął z niezadowolenia i uciekł z pokoju. W końcu dorwałam Viję i przytuliłam ją tak mocno, że sapnęła nie mogąc złapać powietrza. Potem poszłyśmy na błonia, ponieważ Lilka miała jeszcze jeden prezent do otwarcia.
< Lilka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz