Jadłam powoli swoją porcję, czując jak przyjemnie zimne lody roztapiają się na języku zostawiając kawałki pokruszonych ciasteczek i czekolady. Szczerze powiem, że ten wieczór był dziwny, ale nie w negatywnym sensie. Właściwie dobrze się bawiłam. Nigdy nie lubiłam żadnych imprez i przyjęć, więc była to miła odmiana. Może Eric zachowywał się trochę dziwniej niż zwykle, ale przywykłam do takiego zachowania. To cały on.
Teraz, kiedy nikt nie tańczył, orkiestra podgrywała cicho, by umilić wszystkim posiłek. Wszędzie pobrzmiewał szum rozmów, ale my milczeliśmy. Cisza nas nie krępowała, choć mój partner skrupulatnie unikał mojego spojrzenia. Właściwie dopiero teraz mu się dokładniej przyjrzałam. Ubrał tradycyjną szatę, lecz z wyglądu przypominała trochę mugolski frak. Wyglądał w niej jak dżentelmen, który zrobi wszystko, by partnerka była zadowolona. Pasowało mu. Przechyliłam lekko głowę na bok. Eric zauważył, że mu się przyglądam, więc spuścił wzrok lekko się rumieniąc.
- Co? - mruknął. Zmarszczyłam nos w lekkim uśmiechu.
- Pasuje ci ta szata - odparłam szczerze.
Eric? Brak jakiejkolwiek weny ._.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz