-Ale naprawdę, mogę!?-niedowierzałem. Madame Maxime zacmokała zniecierpliwiona
-Mówię. Na całą noc wierza ast'ronomiczna twoja. Maximalnie 3 osoby.
-Dziękuję, Madame-nonszlancko ucałowałem jej rękę i wybiegłem z jej gabinetu. Trzeba wszystko zaplanować.
****
Jak najciszej mogłem wbiegłem do dormitorium pierwszorocznych Luniaczek. Wypatryłem Avalon.
-Amy! Amy, hej zbudź się!
-Co?-otworzyła zaspane oczy, jednak zaraz się rozbudziła.-Daniel!? A co ty tu robisz? Idź, zanim dziewczyny się obudzą i narobią szumu...
-Bez nerwów. Maxime mi pozwoliła. Teraz się ubieraj, mam coś naprawdę ekstra.
Wyszedłem z pokoju i usiadłem w fotelu z zielonym obiciem. Po chwili pijawiła się Av w zapinanej koszulce i jeansach.
-Co to za coś?-spytała nieco rozdrażniona.
-Zobaczysz. To bedzie na wieży astronomicznej.
Wyszliśmy z pokoju wspólnego i poszliśmy w stronę wyżej wymienionej wieży.
Weszliśmy po drabinie, ja przodem. Gdy już stanąłem na szczycie i pomogłem wyjść Amy była bardzo zaskoczona. Tuż przy blankach stał drewniany stół i dwa krzesła. Stół był przykryty białym obrusem, po środku stała świeca. Na talerzach pyszne biszkopty.
-Ja...Daniel to wszystko...
-Masz rację-przerwałem jej-Czegoś brakuje.-doczarowałem wazonik z czerwoną różą-Teraz. Teraz jest idealnie.
-Nie...chciałam zapytać...To wszystko dla mnie?
-Tak. Dla ciebie. Ale kolacja to jeszcze nic.
Spojrzała na mnie pytająco.
-Niespodzianka-odparłem tajemniczo
Podeszliśmy do stołu, odsunąłem dziewczynie krzesło po czym sam usiadłem.
-Smacznego-powiedziałem z promiennym uśmiechem.
Gdy już zjedliśmy po dwa kawałki wybornego ciasta(talerze wciąż się napełniały) Amy zapytała:
-To kiedy będzie ta niespodzianka?-zaciekawiła się.
-Już niedługo-zerknąłem na zegarek. 3.....2....1.....
Obłoki dookoła zabarwiły się na lekki róż. Wylatywały z nich jasne kształty, muskające chmurki majestatycznie miękkimi skrzydłami.
-Czy to są...?-szapnęła z zachwytem.
-Pegazy. Migracja pegazów. Znalazłem o niej wycinek w bibliotece. Migrują co roku, o tej samej porze. Postanowiłem cię zaprosić.
Dziewczyna uśmiechnęła się i nic nie powiedziała. Nagle koło nas upadł źrebak. Patrzył na nas przerażony. Av wyczarowała marchewkę i wyciągnęła do niego.
-Masz, nie bój się. Nie skrzywdzimy cię. To da ci siłę na dalszy lot.
Źrebak nieufnie podszedł i chwycił marchewkę zębami. Po chwili rozpromieniony otarł się głową o rękę Amy. Pogłaskała go z uśmiechem i razem podrzuciliśmy go lekko do góry. Dalej poleciał sam. Skierował się w stronę klaczy, która kiwnęła nam łbem, jakby w podzięce i poleciała za resztą stada.
Avalon patrzyła na to cały czas się lekko uśmiechając. Usiadła pomiędzy blankami zwieszając nogi w przepaść, a ja obok niej. Wyglądała bardzo ładnie w lekkim świetle, jakie naturalnie wydzielały z siebie te stworzenia. Nie dość że ładnie. Wyglądała pięknie. Nieśmiało splotłem swoje palce z jej palcami. Jej dłoń drgnęła, jednak zaraz znieruchomiała.
Avalon?;3Nawet nie wiesz ile czasy zajęło mi wymyślenie tego
-Mówię. Na całą noc wierza ast'ronomiczna twoja. Maximalnie 3 osoby.
-Dziękuję, Madame-nonszlancko ucałowałem jej rękę i wybiegłem z jej gabinetu. Trzeba wszystko zaplanować.
****
Jak najciszej mogłem wbiegłem do dormitorium pierwszorocznych Luniaczek. Wypatryłem Avalon.
-Amy! Amy, hej zbudź się!
-Co?-otworzyła zaspane oczy, jednak zaraz się rozbudziła.-Daniel!? A co ty tu robisz? Idź, zanim dziewczyny się obudzą i narobią szumu...
-Bez nerwów. Maxime mi pozwoliła. Teraz się ubieraj, mam coś naprawdę ekstra.
Wyszedłem z pokoju i usiadłem w fotelu z zielonym obiciem. Po chwili pijawiła się Av w zapinanej koszulce i jeansach.
-Co to za coś?-spytała nieco rozdrażniona.
-Zobaczysz. To bedzie na wieży astronomicznej.
Wyszliśmy z pokoju wspólnego i poszliśmy w stronę wyżej wymienionej wieży.
Weszliśmy po drabinie, ja przodem. Gdy już stanąłem na szczycie i pomogłem wyjść Amy była bardzo zaskoczona. Tuż przy blankach stał drewniany stół i dwa krzesła. Stół był przykryty białym obrusem, po środku stała świeca. Na talerzach pyszne biszkopty.
-Ja...Daniel to wszystko...
-Masz rację-przerwałem jej-Czegoś brakuje.-doczarowałem wazonik z czerwoną różą-Teraz. Teraz jest idealnie.
-Nie...chciałam zapytać...To wszystko dla mnie?
-Tak. Dla ciebie. Ale kolacja to jeszcze nic.
Spojrzała na mnie pytająco.
-Niespodzianka-odparłem tajemniczo
Podeszliśmy do stołu, odsunąłem dziewczynie krzesło po czym sam usiadłem.
-Smacznego-powiedziałem z promiennym uśmiechem.
Gdy już zjedliśmy po dwa kawałki wybornego ciasta(talerze wciąż się napełniały) Amy zapytała:
-To kiedy będzie ta niespodzianka?-zaciekawiła się.
-Już niedługo-zerknąłem na zegarek. 3.....2....1.....
Obłoki dookoła zabarwiły się na lekki róż. Wylatywały z nich jasne kształty, muskające chmurki majestatycznie miękkimi skrzydłami.
-Czy to są...?-szapnęła z zachwytem.
-Pegazy. Migracja pegazów. Znalazłem o niej wycinek w bibliotece. Migrują co roku, o tej samej porze. Postanowiłem cię zaprosić.
Dziewczyna uśmiechnęła się i nic nie powiedziała. Nagle koło nas upadł źrebak. Patrzył na nas przerażony. Av wyczarowała marchewkę i wyciągnęła do niego.
-Masz, nie bój się. Nie skrzywdzimy cię. To da ci siłę na dalszy lot.
Źrebak nieufnie podszedł i chwycił marchewkę zębami. Po chwili rozpromieniony otarł się głową o rękę Amy. Pogłaskała go z uśmiechem i razem podrzuciliśmy go lekko do góry. Dalej poleciał sam. Skierował się w stronę klaczy, która kiwnęła nam łbem, jakby w podzięce i poleciała za resztą stada.
Avalon patrzyła na to cały czas się lekko uśmiechając. Usiadła pomiędzy blankami zwieszając nogi w przepaść, a ja obok niej. Wyglądała bardzo ładnie w lekkim świetle, jakie naturalnie wydzielały z siebie te stworzenia. Nie dość że ładnie. Wyglądała pięknie. Nieśmiało splotłem swoje palce z jej palcami. Jej dłoń drgnęła, jednak zaraz znieruchomiała.
Avalon?;3Nawet nie wiesz ile czasy zajęło mi wymyślenie tego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz