Siedziałem na schodach z moją gitarą. Grałem co mi do głowy przyszło, często trudne, zwariowane i kompletnie bez sensu melodie. Podeszła do mnie dziewczyna, której kolor włosów skojarzył mi się z dziewczynką, która weszła do chatki trzech misiów. Ale nie miała jednak słodko naiwnego wyrazu twarzy. Szła zdecydowanie, jakby wszystki jej ruchy były z góry zaplanowane i dokładnie wyćwiczone.
-Cześć. Jestem Clementi.
-Daniel.-podałem jej rękę.
-Usłyszałam jak grasz i dlatego podeszłam-powiedziała to tonem, jakby się usprawiedliwiała.
-Nie no, spoko. Grasz na gitarze?
-Nie, ale i tak kocham muzykę. Zagrałbyś coś.
-OK. Ale to będzie takie naprawdę "coś" bo nawet nie wiem co.
-Też może być
Zagrałem przypadkową sekwencję dźwięków, a Clementi po chwili zaczęła nucić.
Clementi?
-Cześć. Jestem Clementi.
-Daniel.-podałem jej rękę.
-Usłyszałam jak grasz i dlatego podeszłam-powiedziała to tonem, jakby się usprawiedliwiała.
-Nie no, spoko. Grasz na gitarze?
-Nie, ale i tak kocham muzykę. Zagrałbyś coś.
-OK. Ale to będzie takie naprawdę "coś" bo nawet nie wiem co.
-Też może być
Zagrałem przypadkową sekwencję dźwięków, a Clementi po chwili zaczęła nucić.
Clementi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz