- Domyślam się, że skoro latałaś na smoku, widoki cię niezbyt zadziwią? - spytałem.
- Zależy, co mi pokażesz.
- Właściwie, to oglądanie trawy i drzew jest nudne - udałem, że ziewam. - Co powiesz na pokaz akrobacji?
- Pamiętaj, że obiecałeś nie zrobić mi krzywdy - powiedziała nieco zaniepokojona.
- Bez obaw. Tylko mocno się trzymaj. Nie, to nie jest sposób na podryw - dodałem.
Nie czekając na jej aprobatę, ustawiłem miotłę pionowo w górę i leciałem wysoko, wysoko, nachylając się nad trzonkiem, by jeszcze zwiększyć jej prędkość.
Ten wiatr owiewający mi twarz... Uwielbiam to uczucie. Nie mogę doczekać się pierwszego meczu w sezonie! Będzie wspaniale!
Kiedy znaleźliśmy się tak wysoko, że ledwo widać było spacerujących po błoniach uczniów, zatrzymałem się na chwilę w pozycji poziomej.
- Teraz musisz się kur*wsko mocno trzymać.
- Nie przeklinaj - zwróciła mi uwagę.
- OK. Trzymasz?
- Chyba nie chcesz...
- Z górki na pazurki! - krzyknąłem, przerywając jej odpowiedź, po czym dałem nura w dół. Znów nachyliłem się nad miotłą, znów poczułem wiatr we włosach.
Głośno się śmiałem. Zaj*biste uczucie!
Kilka stóp nad ziemią przyspieszyłem. Dziewczyna pisnęła.
Wyglądało, jakbyśmy mieli za chwilę się roztrzaskać. Ktoś oglądający nas z boku mógłby przysiąc, że będzie kraksa.
Przed samą powierzchnią, o którą mieliśmy za moment zahaczyć, gwałtownie wyhamowałem i efektownie zatrzymałem się w pozycji pionowej.
- Fajnie?
- Żartujesz?! - spytała moja pasażerka roztrzęsionym głosem.
- Dobrze, dobrze. Przesadziłem. Ale proszę, jeszcze coś. To nie będzie straszne, obiecuję.
- Myślisz, że dam ci się przekonać?
- Liczę na to. Oj, błagam. Obiecuję, że będę ostrożny - spojrzałem na nią przez ramię oczami proszącego szczeniaka. - Dzięki!
Nie czekając na jej odpowiedź, wzbiłem się znów w powietrze. Tym razem leciałem już "normalnie". Zatrzymałem się kawałek nad ziemią.
- Puść mnie.
- CO?!
- Puść mnie i złap się miotły rękoma. Byle mocno! Najlepiej opleć nogi wokół trzonka. Chyba, że chcesz spaść.
- Co zrobisz?
- Kiełbaskę! - powiedziałem z satysfakcją.
- Adam! Adam, proszę cię, nie!
- Latałaś na smoku - przypomniałem. - Zresztą, nie masz innego wyboru, niż się trzymać.
Lilianne najwidoczniej uznała moją odpowiedź za słuszną, gdyż poczułem, jak zdjęła ręce zaciśnięte w moim pasie.
- Gotowa?
- Nie - jęknęła.
- Uważaj!
Wystartowałem powoli do przodu, po czym w locie obróciłem miotłę do góry nogami.
- Spadnę - załkała dziewczyna.
- Nie spadniesz. Robiłem tak już z jedną dziewczyną. Co prawda spadła... Ale teraz jestem mądrzejszy - stwierdziłem dumnym tonem, jak dziecko, które nauczyło się liczyć do dziesięciu.
- Patrz na to!
Upewniłem się, że nogi nie ześlizgną mi się na dół i puściłem się rękoma. Zacząłem nimi machać, a w końcu tańczyć makarenę. Cudnie wisi się głową w dół. Chol*rna zmiana perspektywy.
- Aaa! Spadniesz! Adam! Przestań. Mówię ci, przestań! - spanikowana Lilianne usiłowała namówić mnie na powrót.
- Nic mi nie będzie - odparłem. - Ale skoro prosisz...
Z całej siły podciągnąłem się, jakbym robił brzuszki w pozycji wiszącej, i bez problemu chwyciłem miotły. Teraz trzeba było tylko odwrócić się. Mocno się rozbujałem, co Lilianne przyjęła piskiem, gdyż, naturalnie, zaczęła huśtać się razem ze mną.
Po chwili odwróciłem nas "na prawo".
- Możemy na dół?
- Już? - spytałem z rozczarowaniem. - Dobra. Złap mnie tam, gdzie wcześniej.
Dziewczyna niepewnie położyła dłonie na moich biodrach. Przewróciłem oczami, po czym chwyciłem jej ręce i objąłem nimi swój pas.
Bez poważnych szaleństw odstawiłem Lilianne na ziemię.
- Fajnie było? - uśmiechnąłem się, ukazując swoje jakże przydatne ząbki.
- Następnym razem żądam kasku.
- Och, więc będzie następny raz? - uśmiechnąłem się.
- Może będzie - odpowiedziała. - Idę do szkoły.
- Iść z tobą?
- Chcę iść sama.
- W porządku. Później się spikniemy.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Ruszyła w stronę Akademii. Ja natomiast postanowiłem jeszcze polatać.
Koniec
- Zależy, co mi pokażesz.
- Właściwie, to oglądanie trawy i drzew jest nudne - udałem, że ziewam. - Co powiesz na pokaz akrobacji?
- Pamiętaj, że obiecałeś nie zrobić mi krzywdy - powiedziała nieco zaniepokojona.
- Bez obaw. Tylko mocno się trzymaj. Nie, to nie jest sposób na podryw - dodałem.
Nie czekając na jej aprobatę, ustawiłem miotłę pionowo w górę i leciałem wysoko, wysoko, nachylając się nad trzonkiem, by jeszcze zwiększyć jej prędkość.
Ten wiatr owiewający mi twarz... Uwielbiam to uczucie. Nie mogę doczekać się pierwszego meczu w sezonie! Będzie wspaniale!
Kiedy znaleźliśmy się tak wysoko, że ledwo widać było spacerujących po błoniach uczniów, zatrzymałem się na chwilę w pozycji poziomej.
- Teraz musisz się kur*wsko mocno trzymać.
- Nie przeklinaj - zwróciła mi uwagę.
- OK. Trzymasz?
- Chyba nie chcesz...
- Z górki na pazurki! - krzyknąłem, przerywając jej odpowiedź, po czym dałem nura w dół. Znów nachyliłem się nad miotłą, znów poczułem wiatr we włosach.
Głośno się śmiałem. Zaj*biste uczucie!
Kilka stóp nad ziemią przyspieszyłem. Dziewczyna pisnęła.
Wyglądało, jakbyśmy mieli za chwilę się roztrzaskać. Ktoś oglądający nas z boku mógłby przysiąc, że będzie kraksa.
Przed samą powierzchnią, o którą mieliśmy za moment zahaczyć, gwałtownie wyhamowałem i efektownie zatrzymałem się w pozycji pionowej.
- Fajnie?
- Żartujesz?! - spytała moja pasażerka roztrzęsionym głosem.
- Dobrze, dobrze. Przesadziłem. Ale proszę, jeszcze coś. To nie będzie straszne, obiecuję.
- Myślisz, że dam ci się przekonać?
- Liczę na to. Oj, błagam. Obiecuję, że będę ostrożny - spojrzałem na nią przez ramię oczami proszącego szczeniaka. - Dzięki!
Nie czekając na jej odpowiedź, wzbiłem się znów w powietrze. Tym razem leciałem już "normalnie". Zatrzymałem się kawałek nad ziemią.
- Puść mnie.
- CO?!
- Puść mnie i złap się miotły rękoma. Byle mocno! Najlepiej opleć nogi wokół trzonka. Chyba, że chcesz spaść.
- Co zrobisz?
- Kiełbaskę! - powiedziałem z satysfakcją.
- Adam! Adam, proszę cię, nie!
- Latałaś na smoku - przypomniałem. - Zresztą, nie masz innego wyboru, niż się trzymać.
Lilianne najwidoczniej uznała moją odpowiedź za słuszną, gdyż poczułem, jak zdjęła ręce zaciśnięte w moim pasie.
- Gotowa?
- Nie - jęknęła.
- Uważaj!
Wystartowałem powoli do przodu, po czym w locie obróciłem miotłę do góry nogami.
- Spadnę - załkała dziewczyna.
- Nie spadniesz. Robiłem tak już z jedną dziewczyną. Co prawda spadła... Ale teraz jestem mądrzejszy - stwierdziłem dumnym tonem, jak dziecko, które nauczyło się liczyć do dziesięciu.
- Patrz na to!
Upewniłem się, że nogi nie ześlizgną mi się na dół i puściłem się rękoma. Zacząłem nimi machać, a w końcu tańczyć makarenę. Cudnie wisi się głową w dół. Chol*rna zmiana perspektywy.
- Aaa! Spadniesz! Adam! Przestań. Mówię ci, przestań! - spanikowana Lilianne usiłowała namówić mnie na powrót.
- Nic mi nie będzie - odparłem. - Ale skoro prosisz...
Z całej siły podciągnąłem się, jakbym robił brzuszki w pozycji wiszącej, i bez problemu chwyciłem miotły. Teraz trzeba było tylko odwrócić się. Mocno się rozbujałem, co Lilianne przyjęła piskiem, gdyż, naturalnie, zaczęła huśtać się razem ze mną.
Po chwili odwróciłem nas "na prawo".
- Możemy na dół?
- Już? - spytałem z rozczarowaniem. - Dobra. Złap mnie tam, gdzie wcześniej.
Dziewczyna niepewnie położyła dłonie na moich biodrach. Przewróciłem oczami, po czym chwyciłem jej ręce i objąłem nimi swój pas.
Bez poważnych szaleństw odstawiłem Lilianne na ziemię.
- Fajnie było? - uśmiechnąłem się, ukazując swoje jakże przydatne ząbki.
- Następnym razem żądam kasku.
- Och, więc będzie następny raz? - uśmiechnąłem się.
- Może będzie - odpowiedziała. - Idę do szkoły.
- Iść z tobą?
- Chcę iść sama.
- W porządku. Później się spikniemy.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Ruszyła w stronę Akademii. Ja natomiast postanowiłem jeszcze polatać.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz