Pierwszy rok zaczął się normalnie.Od razu nabrałam nowych znajomości.Co zabawne niezbyt się różniły od poprzednich przyjaciółek.Tak samo puste uważające się za pępki świata.Siedziałam na śniadaniu w wielkiej sali.Grzebałam łyżką w owsiance.
-Czemu nie spróbujesz tego bekonu i jajecznicy?-spytała jedna z koleżanek-Są o wiele smaczniejsze
-Jestem wegetarianką-warknęłam-I moim mottem jest "Jest się tym co się je" a więc dziękuję ale nie chcę być świnią
Odeszłam do stołu.Czułam na sobie wzrok chłopców ale ignorowałam to.Poszłam do siebie i padłam na łóżko.Usłyszałam dzwonek ale nie ruszyłam się i tak latanie mi się nie przyda więc mogę udawać że jestem chora.Chciałam zasnąć odizolować się ale musiałam wstać,oczywiście nie miałam zamiaru iść na zajęcia.Co to, to nie!Poszłam do pokoju wspólnego.Usiadłam na krześle i wbiłam tępo wzrok w kominek.
-Ej to moje miejsce-usłyszałam głos
-Udam że tego nie słyszałam-powiedziałam i nadal patrzyłam na płomienie w kominku.
Poczułam rękę na ramieniu.Wkurzyłam się spojrzałam na osobę która mnie dotknęła i pobladłam.
-P...pan Antonio-powiedziałam i od razu opuściłam wzrok-Ja...źle się czuję...Dlatego nie jestem na zajęciach z latania...
-Zajęcia odwołali pogoda do kitu.Leje a jeśli źle się czujesz to idź do ss-uśmiechnął się
Nie odpowiedziałam ale zrobiłam tak jak kazał.Szłam ale w jednej chwili "zaatakowały" mnie moje przyjaciółki.Nie byłam skora do rozmów więc tylko potakiwałam.Nagle zjawił się chłopak.Rozgonił je jakąś gatkom o jakimś wokaliście. Zaczęłam rozmowę z nim lecz czułam się kiepsko.
-Ale przykro mi właśnie miałam iść do skrzydła szpitalnego-odparłam chłodno
-Mogę cię odprowadzić-powiedział z uśmiechem
Uśmiechnęłam się delikatnie był to szczery uśmiech co mnie zdziwiło.Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
-Mówisz że lubisz konie...To pewnie ONMS?-spytał
Skinęłam delikatnie głową.Byłam słaba co chwile miałam mroczki przed oczami ale szłam jak by nigdy nic.
-Jesteś pierwszy rok co nie?-spytał chłopak
Niechętnie skinęłam głową.Cieszyło mnie tylko to że Skrzydło szpitalne było na trzecim piętrze.Zakołysałam się i prawie poleciałam na ziemię lecz chłopak mnie złapał.
-Nic ci nie jest,może pomóc?-spytał
-Nie i nie chcę pomocy-powiedziałam i posłałam mu pełne złości spojrzenie.
Chłopak potrząsnął głową i już miał odejść z czego się cieszyłam gdy w jednym momencie po paru krokach poczułam ból upadłam a po chwili straciłam przytomność.
<Daniel?>
-Czemu nie spróbujesz tego bekonu i jajecznicy?-spytała jedna z koleżanek-Są o wiele smaczniejsze
-Jestem wegetarianką-warknęłam-I moim mottem jest "Jest się tym co się je" a więc dziękuję ale nie chcę być świnią
Odeszłam do stołu.Czułam na sobie wzrok chłopców ale ignorowałam to.Poszłam do siebie i padłam na łóżko.Usłyszałam dzwonek ale nie ruszyłam się i tak latanie mi się nie przyda więc mogę udawać że jestem chora.Chciałam zasnąć odizolować się ale musiałam wstać,oczywiście nie miałam zamiaru iść na zajęcia.Co to, to nie!Poszłam do pokoju wspólnego.Usiadłam na krześle i wbiłam tępo wzrok w kominek.
-Ej to moje miejsce-usłyszałam głos
-Udam że tego nie słyszałam-powiedziałam i nadal patrzyłam na płomienie w kominku.
Poczułam rękę na ramieniu.Wkurzyłam się spojrzałam na osobę która mnie dotknęła i pobladłam.
-P...pan Antonio-powiedziałam i od razu opuściłam wzrok-Ja...źle się czuję...Dlatego nie jestem na zajęciach z latania...
-Zajęcia odwołali pogoda do kitu.Leje a jeśli źle się czujesz to idź do ss-uśmiechnął się
Nie odpowiedziałam ale zrobiłam tak jak kazał.Szłam ale w jednej chwili "zaatakowały" mnie moje przyjaciółki.Nie byłam skora do rozmów więc tylko potakiwałam.Nagle zjawił się chłopak.Rozgonił je jakąś gatkom o jakimś wokaliście. Zaczęłam rozmowę z nim lecz czułam się kiepsko.
-Ale przykro mi właśnie miałam iść do skrzydła szpitalnego-odparłam chłodno
-Mogę cię odprowadzić-powiedział z uśmiechem
Uśmiechnęłam się delikatnie był to szczery uśmiech co mnie zdziwiło.Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
-Mówisz że lubisz konie...To pewnie ONMS?-spytał
Skinęłam delikatnie głową.Byłam słaba co chwile miałam mroczki przed oczami ale szłam jak by nigdy nic.
-Jesteś pierwszy rok co nie?-spytał chłopak
Niechętnie skinęłam głową.Cieszyło mnie tylko to że Skrzydło szpitalne było na trzecim piętrze.Zakołysałam się i prawie poleciałam na ziemię lecz chłopak mnie złapał.
-Nic ci nie jest,może pomóc?-spytał
-Nie i nie chcę pomocy-powiedziałam i posłałam mu pełne złości spojrzenie.
Chłopak potrząsnął głową i już miał odejść z czego się cieszyłam gdy w jednym momencie po paru krokach poczułam ból upadłam a po chwili straciłam przytomność.
<Daniel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz