Przy śniadaniu dosiadłem się do Percy'ego i Clarr. Zająłem miejsce obok niej. Odwróciła ode mnie głowę.
- Dzięki, stary. Już mi się za ciebie dostało - powiedział ponuro jej towarzysz.
- Przepraszam. Wyrwało mi się - odparłem zmieszany.
- Nie - szepnęła Clarisse. - Nie kłóćcie się. Nic się nie stało. Po prostu... - przerwała. Czyżbym słyszał szloch?
- Ona jest strasznie wrażliwa. Wystarczy jedno wspomnienie... - szepnął Percy.
No, to mnie zastrzelił. Wrażliwa? Czy mówiliśmy o tej samej Clarisse? Mściwej, bezwzględnej, pamiętliwej Clarr, która nigdy nie okazuje słabości?
- Możemy pogadać? - spytałem dziewczynę.
Wzruszyła ramionami.
- Chodź ze mną do pokoju wspólnego.
Clarisse powoli podniosła się z miejsca. Skierowaliśmy się do drzwi. Następnie zeszliśmy po schodach do lochów, gdzie mieścił się dom Ombrelune.
- Wystarczy jedno wspomnienie. Jedna jego rzecz... - zaczęła.
Zauważyłem, że po jej policzku przez ułamek sekundy toczyła się łza, którą szybko wytarła dłonią.
- Nie płacz - poprosiłem miękkim głosem.
Usiedliśmy na sofie przed kominkiem.
- Pamiętasz, jak na pierwszym roku naparzaliśmy się tu w zimę poduszkami? Byłaś taka uśmiechnięta... To było przed świętami...
- Tak. Czasami udaję, że wszystko w porządku, tak dobrze, że przez chwilę sama w to wierzę. Przez moment naprawdę dobrze się bawię, a potem...
Pociągnęła nosem.
- Przynieść ci chusteczkę?
- Nie. Nie rozczulaj się nade mną. Przepraszam, że musisz na to patrzeć.
- Nie przepraszaj... Hah. A pamiętasz, jak na pierwszym roku wszedłem do twojego przedziału w pociągu, a ty prawie zabiłaś mnie wzrokiem?
- Nazwałeś mnie lalunią - powiedziała przez łzy, ale z uśmiechem.
- Bo nią jesteś - spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Nie patrz, jestem czerwona i zasmarkana...
Przez chwilę zastanawiałem się. Miałem przed sobą obraz bezbronnej i całkowicie bezradnej Clarisse. Dziewczyna, która normalnie potrafi jednym zaklęciem uderzyć kimś o ścianę jak lalką, siedziała z podkulonymi nogami, przytulając swoje kolana, i wyła jak dziecko.
Podobno człowieka najlepiej można poznać w nocy. W nocy płacze, w nocy się tnie, w nocy popełnia samobójstwo, w nocy marzy... Cieszyłem się, że miałem wczoraj patrol.
- Słuchaj, zostajesz w szkole na święta? - spytałem, coś sobie uświadamiając.
- Zostaję. Moi rodzice i tak nie bywają w domu - odpowiedziała.
- Chcesz może iść ze mną na ten cały bal? Prefekci muszą obowiązkowo mieć partnerów i rozpoczynają pierwszy taniec.
- Pewnie, że z tobą pójdę - uśmiechnęła się słodko przez łzy.
- Będzie miło - odwzajemniłem uśmiech. - Idziemy do góry? Zaraz zaczynają się lekcje.
- Idź sam. Ja cię dogonię, tylko trochę się ogarnę.
Kiwnąłem głową. Niespiesznie doszedłem do wyjścia z pokoju. Przy nim odwróciłem się.
- Tylko włóż coś ładnego - rzuciłem przez ramię, posyłając Clarisse oczko, po czym zostawiłem ją samą.
Clarisse? Coś dodasz? Czy to koniec?
- Dzięki, stary. Już mi się za ciebie dostało - powiedział ponuro jej towarzysz.
- Przepraszam. Wyrwało mi się - odparłem zmieszany.
- Nie - szepnęła Clarisse. - Nie kłóćcie się. Nic się nie stało. Po prostu... - przerwała. Czyżbym słyszał szloch?
- Ona jest strasznie wrażliwa. Wystarczy jedno wspomnienie... - szepnął Percy.
No, to mnie zastrzelił. Wrażliwa? Czy mówiliśmy o tej samej Clarisse? Mściwej, bezwzględnej, pamiętliwej Clarr, która nigdy nie okazuje słabości?
- Możemy pogadać? - spytałem dziewczynę.
Wzruszyła ramionami.
- Chodź ze mną do pokoju wspólnego.
Clarisse powoli podniosła się z miejsca. Skierowaliśmy się do drzwi. Następnie zeszliśmy po schodach do lochów, gdzie mieścił się dom Ombrelune.
- Wystarczy jedno wspomnienie. Jedna jego rzecz... - zaczęła.
Zauważyłem, że po jej policzku przez ułamek sekundy toczyła się łza, którą szybko wytarła dłonią.
- Nie płacz - poprosiłem miękkim głosem.
Usiedliśmy na sofie przed kominkiem.
- Pamiętasz, jak na pierwszym roku naparzaliśmy się tu w zimę poduszkami? Byłaś taka uśmiechnięta... To było przed świętami...
- Tak. Czasami udaję, że wszystko w porządku, tak dobrze, że przez chwilę sama w to wierzę. Przez moment naprawdę dobrze się bawię, a potem...
Pociągnęła nosem.
- Przynieść ci chusteczkę?
- Nie. Nie rozczulaj się nade mną. Przepraszam, że musisz na to patrzeć.
- Nie przepraszaj... Hah. A pamiętasz, jak na pierwszym roku wszedłem do twojego przedziału w pociągu, a ty prawie zabiłaś mnie wzrokiem?
- Nazwałeś mnie lalunią - powiedziała przez łzy, ale z uśmiechem.
- Bo nią jesteś - spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Nie patrz, jestem czerwona i zasmarkana...
Przez chwilę zastanawiałem się. Miałem przed sobą obraz bezbronnej i całkowicie bezradnej Clarisse. Dziewczyna, która normalnie potrafi jednym zaklęciem uderzyć kimś o ścianę jak lalką, siedziała z podkulonymi nogami, przytulając swoje kolana, i wyła jak dziecko.
Podobno człowieka najlepiej można poznać w nocy. W nocy płacze, w nocy się tnie, w nocy popełnia samobójstwo, w nocy marzy... Cieszyłem się, że miałem wczoraj patrol.
- Słuchaj, zostajesz w szkole na święta? - spytałem, coś sobie uświadamiając.
- Zostaję. Moi rodzice i tak nie bywają w domu - odpowiedziała.
- Chcesz może iść ze mną na ten cały bal? Prefekci muszą obowiązkowo mieć partnerów i rozpoczynają pierwszy taniec.
- Pewnie, że z tobą pójdę - uśmiechnęła się słodko przez łzy.
- Będzie miło - odwzajemniłem uśmiech. - Idziemy do góry? Zaraz zaczynają się lekcje.
- Idź sam. Ja cię dogonię, tylko trochę się ogarnę.
Kiwnąłem głową. Niespiesznie doszedłem do wyjścia z pokoju. Przy nim odwróciłem się.
- Tylko włóż coś ładnego - rzuciłem przez ramię, posyłając Clarisse oczko, po czym zostawiłem ją samą.
Clarisse? Coś dodasz? Czy to koniec?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz