- T... Tak. Grasz bardzo ładnie - powiedziałem szybko. Nie powiem, jej
wygląd zrobił na mnie piorunujące wrażenie. W zasadzie widziałem ją tylko
w szkolnych szatach. Niby wiedziałem, że jako dziewczyna musi chodzić
w sukienkach, ale tak jakoś... Nie wyobrażałem sobie, że musi w nich
TAK wyglądać. Musiałem rozdziawić buzię i wyglądać trochę głupio, bo Clarisse
i Percy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem.
- Too... Zagrasz coś jeszcze? - wydukałem. Nadal pożerałem wzrokiem jej
szczupłe nogi, niesfornie rozczochrane włosy i rozanieloną minę. Widać było,
że gra sprawia jej niemałą przyjemność.
Zaczęła grać. Delikatnie muskała palcami klawisze fortepianu. Najpierw nieco
nieśmiało, jednak zorientowawszy się, że mi się to podoba, robiła to dużo swobodniej.
W pewnym momencie przymknęła powieki. Zdawała się w ogóle nie myśleć nad tym,
co robi. Jak gdyby naciskała tylko przypadkowe klawisze.
- Zaj*biście! - wykrzyknąłem, kiedy skończyła. Zawstydziła się.
- Na prawdę ci się podoba?
- Mówiłem ci! - uśmiechnął się do niej Percy.
- Dobra, słuchajcie, miło było, ale muszę lecieć - powiedziałem. - Zobaczymy się
w Expressie. Miło było cię zobaczyć, Aniołku - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Percy spojrzał na nas dziwnie. No tak, przybył do Beauxbaons podczas tej
nieszczęsnej kłótni o szlamy. Nie zdążył się dowiedzieć, że zwyczajowo tak ją nazywam.
- Długa historia - sprostowałem. Kiwnął głową.
- Too... Na razie wam - znajomi odprowadzili mnie na zewnątrz, gdzie wsiadłem
na miotłę. Zanim wzbiłem się w niebo, Percy zatrzymał mnie.
- Na pewno trafisz?
- Jasne! To nara - mocno odbiłem się od ziemi. Chwilę później straciłem rezydencję z oczu.
Koniec.
wygląd zrobił na mnie piorunujące wrażenie. W zasadzie widziałem ją tylko
w szkolnych szatach. Niby wiedziałem, że jako dziewczyna musi chodzić
w sukienkach, ale tak jakoś... Nie wyobrażałem sobie, że musi w nich
TAK wyglądać. Musiałem rozdziawić buzię i wyglądać trochę głupio, bo Clarisse
i Percy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem.
- Too... Zagrasz coś jeszcze? - wydukałem. Nadal pożerałem wzrokiem jej
szczupłe nogi, niesfornie rozczochrane włosy i rozanieloną minę. Widać było,
że gra sprawia jej niemałą przyjemność.
Zaczęła grać. Delikatnie muskała palcami klawisze fortepianu. Najpierw nieco
nieśmiało, jednak zorientowawszy się, że mi się to podoba, robiła to dużo swobodniej.
W pewnym momencie przymknęła powieki. Zdawała się w ogóle nie myśleć nad tym,
co robi. Jak gdyby naciskała tylko przypadkowe klawisze.
- Zaj*biście! - wykrzyknąłem, kiedy skończyła. Zawstydziła się.
- Na prawdę ci się podoba?
- Mówiłem ci! - uśmiechnął się do niej Percy.
- Dobra, słuchajcie, miło było, ale muszę lecieć - powiedziałem. - Zobaczymy się
w Expressie. Miło było cię zobaczyć, Aniołku - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Percy spojrzał na nas dziwnie. No tak, przybył do Beauxbaons podczas tej
nieszczęsnej kłótni o szlamy. Nie zdążył się dowiedzieć, że zwyczajowo tak ją nazywam.
- Długa historia - sprostowałem. Kiwnął głową.
- Too... Na razie wam - znajomi odprowadzili mnie na zewnątrz, gdzie wsiadłem
na miotłę. Zanim wzbiłem się w niebo, Percy zatrzymał mnie.
- Na pewno trafisz?
- Jasne! To nara - mocno odbiłem się od ziemi. Chwilę później straciłem rezydencję z oczu.
Koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz