Gdy usłyszałem głos Ell, pobladłem ze wściekłości. Kto jak kto, ale ona naprawdę, podkreślam: naprawdę, nie musiała tego widzieć...
Po jeszcze chwili zażartej kłótni, ta młoda odeszła w stronę stołu Bellefeuille z triumfalną miną.
Odwróciłem się w stronę stojących za moimi plecami od siedmiu boleści "przyjaciół".
- To nie śmieszne - syknąłem.
- Muszę przyznać ci rację - rzekł David, krztusząc się ze śmiechu. - Wygrałeś ten zakład.
- Ooo... Więc chodziło o zakład? Chętnie posłucham całej historii - uśmiechnęła się Ell.
- Ten cwel... - nieodparty atak śmiechu. - ...założył się ze mną... - czkawka. - ...że trafi tej małej w nos bułką! I wiesz co? - znów krztuszenie. - Wygrał!
- Poważnie?! - zaśmiała się dziewczyna. Spojrzała w stronę sąsiedniego stołu. Odległość była dość imponująca. Na Ell jednak nie zrobiło to wrażenia. Na niej w ogóle trudno zrobić wrażenie.
- A co wygrałeś? - zwróciła się do mnie nieco już uspokojona, ale nadal rozbawiona.
- Przegrany spędzi noc w zakazanym lesie! - zapiszczał David, odpowiadając za mnie. - Ale będzie ubaw! Uhuhuh!
Spojrzałem na niego krzywo. Szaleju się najadł czy ki diabeł?
- Serio masz zamiar to zrobić? - spytała go Ell.
- Pewka! Będzie śmiesznie!
Spojrzałem na Ell znacząco, pokazując na migi, że coś w jego głowie nie ten teges.
- To kiedy? - zapytałem z triumfalną miną.
- W piątek - powiedział. Wyglądało to na poważnie.
- Serio?! - spytaliśmy chórem.
- Pewnie. Po ciszy nocnej pójdę tam i zostanę do rana.
Ell? Co ty na te nasze pomysły?
Po jeszcze chwili zażartej kłótni, ta młoda odeszła w stronę stołu Bellefeuille z triumfalną miną.
Odwróciłem się w stronę stojących za moimi plecami od siedmiu boleści "przyjaciół".
- To nie śmieszne - syknąłem.
- Muszę przyznać ci rację - rzekł David, krztusząc się ze śmiechu. - Wygrałeś ten zakład.
- Ooo... Więc chodziło o zakład? Chętnie posłucham całej historii - uśmiechnęła się Ell.
- Ten cwel... - nieodparty atak śmiechu. - ...założył się ze mną... - czkawka. - ...że trafi tej małej w nos bułką! I wiesz co? - znów krztuszenie. - Wygrał!
- Poważnie?! - zaśmiała się dziewczyna. Spojrzała w stronę sąsiedniego stołu. Odległość była dość imponująca. Na Ell jednak nie zrobiło to wrażenia. Na niej w ogóle trudno zrobić wrażenie.
- A co wygrałeś? - zwróciła się do mnie nieco już uspokojona, ale nadal rozbawiona.
- Przegrany spędzi noc w zakazanym lesie! - zapiszczał David, odpowiadając za mnie. - Ale będzie ubaw! Uhuhuh!
Spojrzałem na niego krzywo. Szaleju się najadł czy ki diabeł?
- Serio masz zamiar to zrobić? - spytała go Ell.
- Pewka! Będzie śmiesznie!
Spojrzałem na Ell znacząco, pokazując na migi, że coś w jego głowie nie ten teges.
- To kiedy? - zapytałem z triumfalną miną.
- W piątek - powiedział. Wyglądało to na poważnie.
- Serio?! - spytaliśmy chórem.
- Pewnie. Po ciszy nocnej pójdę tam i zostanę do rana.
Ell? Co ty na te nasze pomysły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz