- Na jakiej pozycji ona grała? - zapytałem Percy'ego. Spojrzał na mnie
pytająco - No, Clarisse.
Zatkało mnie gdy się o to spytał, no naprawdę. Ona była niezastąpiona, tak to
dobre słowo by określić to co potrafiła. Ale przestała robić to co kochała, bo
przypominała mu jego. Nawet jej terapeuta powiedział, cytuję:” Będzie lepiej żeby
robiła to nadal, ale wydaje mi się że odmówi, w końcu za bardzo będzie jej
przypominało to zdarzenie”. Kiedy to usłyszałem zrozumiałem że nie będzie ona tą
samą Clarr która promieniowała taka energią że nie dało się z nią usiedzieć w miejscu.
- Hallo?! Ziemia do Percy’ego!!!
- Przepraszam. Pytałeś na jakiej pozycji ona grała, odpowiedź brzmi : Na każdej.
-Jak to? Przecież nie mogła…
-Tak wiem że wydaje ci się to niemożliwe ale tak było. Potrafiła nawet być pałkarzem!
Co moim zdaniem nie było wykonalne, ale widziałem ją już na wszystkich pozycjach
w jej ukochanej grze…
- to czemu nie gra, wiesz wiem że ten wypadek i tak dalej, ale czemu tak po prostu
z tego zrezygnowała?- spytał. No cóż czas komuś powiedzieć co ją tak zmieniło…
- Widzisz tu chodzi o jej brata...
- Ona ma brata?!!!- przerwał mi
- Miała…- poprawiłem go, już się nie odezwał.- Widzisz Will bardzo kochał Quidditch'a,
i on nauczył ją grać. Wiesz to był dla mnie szok kiedy porwali ją i jego…- Ups… za
długi język, za długi…
- Poczekaj porwali ją? Kiedy?- spytał się z mniną bardzo niewiedzącą co powiedzeć.
- Widzisz – zleciałem na dół, mój towarzysz zrobił to samo.- chyba niechcesz tego
wiedzieć... to było straszne...- ruszyłem w strone domu
- Nie zmuszam cię, ale...
- tak wiem chciał byś wiedzieć.To było jakieś 3 lata temu w grudniu, dzień przed wigilią.
Oni Zostali porwani wyłącznie dla tego że ich ojciec wsadził ich kolegę do wiezienia,
a oni chcieli mu się odpłacic porywając i torturując jego dzieci… Wiesz dokładnie nie wiem
jak to się tam potoczyło, ale pomagałem w poszukiwaniach, tak jak i moi rodzice
i jej kuzyni. To ja ich znalazłem widziałem jak stoi przed jego ciałem i go broni przed nimi
używając jego różdżki. Wtedy usłyszałem jej głos poważny, pełen bólu… „- Czekasz na
specjalną okazję, żeby mnie zabić tak jak mojego brata? Zbliżają się święta Bożego
Narodzenia.” Co było dosyć ostre słowa jak na 11-latkę, prawda? No cóż pobiegłem do
Willa, miał poderżnięte gardło. Wiesz, aż do śmierci wierzył w sprawiedliwego Boga,
tak jak ja. A kiedy zobaczyłam, jak leży wpół martwy w kałuży własnej krwi, nie przestałam
wierzyć w Boga, tylko w to, że nas kocha. Może jakiś istnieje, a może nie, ale nie sądzę,
żeby to miało znaczenie. Tak czy inaczej jesteśmy zdani na siebie... on wiedział że umierał.
W sposób w jaki brzmiał jego oddech, łomocząc w jego piersi, zanim wypowiedział
ostatni raz imię swojej siostry… Wszyscy którzy ich szukali od razu znaleźli się nie wiadomo
skąd zaczęli walczyć, a ona widząc ich pobiegła do niego, lecz usłyszała tylko swoje imię…
w tym momencie umarł.- po policzkach poleciały mi mimo wolnie łzy, nie wstydziłem się
tego, nie było to bardzo bolesne wspomnienie i przeżycie. Patrzyłem przed siebie,
niezwracając uwagi, czy Adam jeszcze w ogóle słucha.- Wzięła go z moich kolan i przytuliła go,
błagała by ją nie zostawiał, ale na próżno... to ja tak zmieniło, sam chciałeś wiedzieć- spojrzałem
na niego ocierając oczy.- Sam chciałeś wiedzieć...
- A co było z tymi...
- Widzisz oni uciekli... Użyli zaklęcia teleportującego...- powiedziałem, poczym dodałem
po chwili -Chciałbym ze by była taka jak dawniej, ale wiem że to się nie spełni...
A i jeszcze jedno nie okazuj przy niej troski, ani współczucia, nienawidzi tego - wszedłem,
a tam nie było nic słychać, stałem przez chwilę myśląc gdzie się podziała, ale nagle usłyszałem
fortepian, grała
http://www.youtube.com/watch?v=3dM2qCCg6GE
-Powiem ci coś, od tamtej pory nienawidzi czarodziejów pół-krewi , bo to właśnie oni
byli sprawcami śmierci jaj brata...Przepraszam, prawdopodobnie zryłem ci psychikę!
Przepraszam! Chcesz zobaczyć jak gra?- spytałem się, ale on tylko pokiwał głowę wsłuchując
się w melodie… Otworzyłem drzwi . Siedziała tam w włosach ułożony w kok, z którego
wymykały się niesforne kosmyki i srebrnej sukience, kocha chodzić w sukienkach i to jak bardzo.
Weszliśmy i po cichu zamknęliśmy drzwi. Często ja widuje w sukienkach, które wyglądają
na niej wspaniale… Ale dla Adama to był szok, widziałem to po jego minie. Skończyła grać
i odezwała się…
- Czy to ładnie jest tak bezczelnie podsłuchiwać?- powiedziała łagodnie.- Wiem ze lubisz
jak gram percy, ale nie lubię gdy ktoś słucha jak gram, ponieważ ja nie umiem grać
płynnie...- Clarr i jej samoocena
- Wcale nie- powiedziałem- a ty jak sądzisz?- spojrzałem na Adama
Adam?
pytająco - No, Clarisse.
Zatkało mnie gdy się o to spytał, no naprawdę. Ona była niezastąpiona, tak to
dobre słowo by określić to co potrafiła. Ale przestała robić to co kochała, bo
przypominała mu jego. Nawet jej terapeuta powiedział, cytuję:” Będzie lepiej żeby
robiła to nadal, ale wydaje mi się że odmówi, w końcu za bardzo będzie jej
przypominało to zdarzenie”. Kiedy to usłyszałem zrozumiałem że nie będzie ona tą
samą Clarr która promieniowała taka energią że nie dało się z nią usiedzieć w miejscu.
- Hallo?! Ziemia do Percy’ego!!!
- Przepraszam. Pytałeś na jakiej pozycji ona grała, odpowiedź brzmi : Na każdej.
-Jak to? Przecież nie mogła…
-Tak wiem że wydaje ci się to niemożliwe ale tak było. Potrafiła nawet być pałkarzem!
Co moim zdaniem nie było wykonalne, ale widziałem ją już na wszystkich pozycjach
w jej ukochanej grze…
- to czemu nie gra, wiesz wiem że ten wypadek i tak dalej, ale czemu tak po prostu
z tego zrezygnowała?- spytał. No cóż czas komuś powiedzieć co ją tak zmieniło…
- Widzisz tu chodzi o jej brata...
- Ona ma brata?!!!- przerwał mi
- Miała…- poprawiłem go, już się nie odezwał.- Widzisz Will bardzo kochał Quidditch'a,
i on nauczył ją grać. Wiesz to był dla mnie szok kiedy porwali ją i jego…- Ups… za
długi język, za długi…
- Poczekaj porwali ją? Kiedy?- spytał się z mniną bardzo niewiedzącą co powiedzeć.
- Widzisz – zleciałem na dół, mój towarzysz zrobił to samo.- chyba niechcesz tego
wiedzieć... to było straszne...- ruszyłem w strone domu
- Nie zmuszam cię, ale...
- tak wiem chciał byś wiedzieć.To było jakieś 3 lata temu w grudniu, dzień przed wigilią.
Oni Zostali porwani wyłącznie dla tego że ich ojciec wsadził ich kolegę do wiezienia,
a oni chcieli mu się odpłacic porywając i torturując jego dzieci… Wiesz dokładnie nie wiem
jak to się tam potoczyło, ale pomagałem w poszukiwaniach, tak jak i moi rodzice
i jej kuzyni. To ja ich znalazłem widziałem jak stoi przed jego ciałem i go broni przed nimi
używając jego różdżki. Wtedy usłyszałem jej głos poważny, pełen bólu… „- Czekasz na
specjalną okazję, żeby mnie zabić tak jak mojego brata? Zbliżają się święta Bożego
Narodzenia.” Co było dosyć ostre słowa jak na 11-latkę, prawda? No cóż pobiegłem do
Willa, miał poderżnięte gardło. Wiesz, aż do śmierci wierzył w sprawiedliwego Boga,
tak jak ja. A kiedy zobaczyłam, jak leży wpół martwy w kałuży własnej krwi, nie przestałam
wierzyć w Boga, tylko w to, że nas kocha. Może jakiś istnieje, a może nie, ale nie sądzę,
żeby to miało znaczenie. Tak czy inaczej jesteśmy zdani na siebie... on wiedział że umierał.
W sposób w jaki brzmiał jego oddech, łomocząc w jego piersi, zanim wypowiedział
ostatni raz imię swojej siostry… Wszyscy którzy ich szukali od razu znaleźli się nie wiadomo
skąd zaczęli walczyć, a ona widząc ich pobiegła do niego, lecz usłyszała tylko swoje imię…
w tym momencie umarł.- po policzkach poleciały mi mimo wolnie łzy, nie wstydziłem się
tego, nie było to bardzo bolesne wspomnienie i przeżycie. Patrzyłem przed siebie,
niezwracając uwagi, czy Adam jeszcze w ogóle słucha.- Wzięła go z moich kolan i przytuliła go,
błagała by ją nie zostawiał, ale na próżno... to ja tak zmieniło, sam chciałeś wiedzieć- spojrzałem
na niego ocierając oczy.- Sam chciałeś wiedzieć...
- A co było z tymi...
- Widzisz oni uciekli... Użyli zaklęcia teleportującego...- powiedziałem, poczym dodałem
po chwili -Chciałbym ze by była taka jak dawniej, ale wiem że to się nie spełni...
A i jeszcze jedno nie okazuj przy niej troski, ani współczucia, nienawidzi tego - wszedłem,
a tam nie było nic słychać, stałem przez chwilę myśląc gdzie się podziała, ale nagle usłyszałem
fortepian, grała
http://www.youtube.com/watch?v=3dM2qCCg6GE
-Powiem ci coś, od tamtej pory nienawidzi czarodziejów pół-krewi , bo to właśnie oni
byli sprawcami śmierci jaj brata...Przepraszam, prawdopodobnie zryłem ci psychikę!
Przepraszam! Chcesz zobaczyć jak gra?- spytałem się, ale on tylko pokiwał głowę wsłuchując
się w melodie… Otworzyłem drzwi . Siedziała tam w włosach ułożony w kok, z którego
wymykały się niesforne kosmyki i srebrnej sukience, kocha chodzić w sukienkach i to jak bardzo.
Weszliśmy i po cichu zamknęliśmy drzwi. Często ja widuje w sukienkach, które wyglądają
na niej wspaniale… Ale dla Adama to był szok, widziałem to po jego minie. Skończyła grać
i odezwała się…
- Czy to ładnie jest tak bezczelnie podsłuchiwać?- powiedziała łagodnie.- Wiem ze lubisz
jak gram percy, ale nie lubię gdy ktoś słucha jak gram, ponieważ ja nie umiem grać
płynnie...- Clarr i jej samoocena
- Wcale nie- powiedziałem- a ty jak sądzisz?- spojrzałem na Adama
Adam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz