-Avalon!-podbiegłem do dziewczyny. Rozejrzałem się. Dokoła nie było nikogo, może dlatego, że trwały lekcje. Podniosłem więc Avalon, była bardzo lekka i szybko poszedłem w stronę ss. Mógłbym pobiec, ale nie chciałem, żeby spadła.
Dobiegłem do skrzydła, w chwili, gdy pani Petersen piła herbatę. Wpadłem na salę tak niespodziewanie, że Helena upuściła kubek..
-Co jest!?-zerwała się.
-Avalon zasłabła na korytarzu.
-Jasne.-kiwnęła głowa pielęgniarka. Położyłem dziewczynę na jednym z łóżek u odszedłem. W drzwiach się jednak zatrzymałem.
-Będzie można ją już jutro odwiedzać.
-O, kochany. Myślę, że nawet dzisiaj wieczorem. Przyjdź po lekcjach.
-Dzięki.
Wyszedłem i przez resztę lekcji siedziałem jak na szpilach.
***
Po zajęciach w podskokach pobiegłem do skrzydła. Avalon czuła się chyba dobrze, no z tą różnicą, że była naburmuszona.
-Cześć!
-Hej-burknęła
-Cieszę się, że wszystko z tobą OK.
-Mhm, jasne. A teraz idź sobie, wkurzasz mnie.
Ta wypowiedź mnie zirytowała, ale postanowiłem zachować zimną krew.
-Miło mi, też cię lubię.
-Och, błagam cię. Dobrze wiem, czemu jesteś taki miły.
Uniosłem brwi.
-Ze względu na moich rodziców! Chcesz "fejmu", popularności i żeby cię podziwiano! Ale nie ze mną te numery!
-A kim w ogóle są twoi rodzice!?
-Nie udawaj, że nie wiesz! Projektant i modelka, to ci nic nie mówi!?
-Nie, nic mi to nie mówi!
-To po co mi pomogłeś na korytarzu!?
-Bo wymagałaś pomocy, to ci pomogłem!
-A ja myślę, że pomogłeś bo chciałeś sławy!
-Co ty masz z tą sławą!? Dotąd nie wiedziałem kim są twoi rodzice!
-Udawałeś!
-Nie udawałem!
-Teraz bardzo chcesz mnie uderzyć!?
-Nigdy w życiu, ale bardzo chcę na ciebie krzyczeć!
-To krzycz!
-A co ja robie!?
-Krzyczysz, a co chcesz!?
-Krzyczeć!
-To krzycz!
Przez chwilę mierzyliśmy się wściekłymi spojrzeniami po czym wybuchliśmy śmiechem.
Avalon?
Dobiegłem do skrzydła, w chwili, gdy pani Petersen piła herbatę. Wpadłem na salę tak niespodziewanie, że Helena upuściła kubek..
-Co jest!?-zerwała się.
-Avalon zasłabła na korytarzu.
-Jasne.-kiwnęła głowa pielęgniarka. Położyłem dziewczynę na jednym z łóżek u odszedłem. W drzwiach się jednak zatrzymałem.
-Będzie można ją już jutro odwiedzać.
-O, kochany. Myślę, że nawet dzisiaj wieczorem. Przyjdź po lekcjach.
-Dzięki.
Wyszedłem i przez resztę lekcji siedziałem jak na szpilach.
***
Po zajęciach w podskokach pobiegłem do skrzydła. Avalon czuła się chyba dobrze, no z tą różnicą, że była naburmuszona.
-Cześć!
-Hej-burknęła
-Cieszę się, że wszystko z tobą OK.
-Mhm, jasne. A teraz idź sobie, wkurzasz mnie.
Ta wypowiedź mnie zirytowała, ale postanowiłem zachować zimną krew.
-Miło mi, też cię lubię.
-Och, błagam cię. Dobrze wiem, czemu jesteś taki miły.
Uniosłem brwi.
-Ze względu na moich rodziców! Chcesz "fejmu", popularności i żeby cię podziwiano! Ale nie ze mną te numery!
-A kim w ogóle są twoi rodzice!?
-Nie udawaj, że nie wiesz! Projektant i modelka, to ci nic nie mówi!?
-Nie, nic mi to nie mówi!
-To po co mi pomogłeś na korytarzu!?
-Bo wymagałaś pomocy, to ci pomogłem!
-A ja myślę, że pomogłeś bo chciałeś sławy!
-Co ty masz z tą sławą!? Dotąd nie wiedziałem kim są twoi rodzice!
-Udawałeś!
-Nie udawałem!
-Teraz bardzo chcesz mnie uderzyć!?
-Nigdy w życiu, ale bardzo chcę na ciebie krzyczeć!
-To krzycz!
-A co ja robie!?
-Krzyczysz, a co chcesz!?
-Krzyczeć!
-To krzycz!
Przez chwilę mierzyliśmy się wściekłymi spojrzeniami po czym wybuchliśmy śmiechem.
Avalon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz