- Przy tobie czuję się taka... Wolna. Jakbym znała cię od zawsze i mogła ci wszystko powiedzieć... - zaczerwieniła się i spuściła głowę. Zaczęła oglądać czubki swoich butów.
Zapadła cisza, a ja zacząłem się zastanawiać nad tym, co usłyszałem od dziewczyny. Chyba coś podobnego powiedziała mi kiedyś Mai, również na samym początku naszej znajomości.
Czy to dobrze...? Chyba tak.
Tak mi się zdaje.
Cisza zdawała się trwać wieczność. Wpatrywałem się tępo w Lilianne, a ona wpatrywała się nadal w swoje buty. Jakby zapadła w dziwny trans. Poruszał się tylko jej kot, który okrążał nas, robiąc coraz większe kółka, by potem znów zacząć się do nas zbliżać.
Nagle coś mnie uderzyło.
- Przecież my mamy ONMS! Teraz! Lekcja na pewno już trwa!
- O rany, rzeczywiście! - dziewczyna była tak poruszona, że zapomniała o zawodach pod tytułem: "Kto Się Pierwszy Odezwie".
- Wracaj do sowiarni - powiedziała do sowy, która posłusznie wzbiła się w powietrze i odleciała. Lilianne wpatrywała się przez moment w odlatującego ptaka, dopóki nie zniknął z pola widzenia.
- Idziemy? - spytała cicho.
- Idziemy - przytaknąłem i nie czekając na jej odpowiedź ruszyłem w drogę powrotną szybkim krokiem.
Kiedy doszliśmy do chatki Tricha, zajęcia trwały w najlepsze. Gajowy właśnie pokazywał reszcie uczniów parkę puszystych stworzonek o długich językach.
- Spójrz! Pufki! - zapomniawszy o swojej nieśmiałości, złapałem Lilianne za rękę, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy stworzonkach. Gdy zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem, natychmiast puściłem dziewczynę, jak gdyby jej ręka mnie oparzyła, po czym oblałem się purpurowym rumieńcem. Znaczy: poczułem, że tak właśnie się stało.
- Jesteście, trzpioty! Ominęlibyście bardzo ciekawo lekcję! Eric, możesz li zająć się po lekcji swoją śliczną koleżanką?
Wszystkie oczy zwróciły się na nas. Mai, która stała w pobliżu profesora, spojrzała na mnie smutno i odwróciła wzrok.
- T... Tak. Jasne - powiedziałem.
- W porząsiu. Więc, jak mówiłem, pufki są cenionymi zwierzakami domowymi... - kontynuował Trich. Spojrzałem na Lilianne, która znów badała czubki swych butów.
Lilianne?
Zapadła cisza, a ja zacząłem się zastanawiać nad tym, co usłyszałem od dziewczyny. Chyba coś podobnego powiedziała mi kiedyś Mai, również na samym początku naszej znajomości.
Czy to dobrze...? Chyba tak.
Tak mi się zdaje.
Cisza zdawała się trwać wieczność. Wpatrywałem się tępo w Lilianne, a ona wpatrywała się nadal w swoje buty. Jakby zapadła w dziwny trans. Poruszał się tylko jej kot, który okrążał nas, robiąc coraz większe kółka, by potem znów zacząć się do nas zbliżać.
Nagle coś mnie uderzyło.
- Przecież my mamy ONMS! Teraz! Lekcja na pewno już trwa!
- O rany, rzeczywiście! - dziewczyna była tak poruszona, że zapomniała o zawodach pod tytułem: "Kto Się Pierwszy Odezwie".
- Wracaj do sowiarni - powiedziała do sowy, która posłusznie wzbiła się w powietrze i odleciała. Lilianne wpatrywała się przez moment w odlatującego ptaka, dopóki nie zniknął z pola widzenia.
- Idziemy? - spytała cicho.
- Idziemy - przytaknąłem i nie czekając na jej odpowiedź ruszyłem w drogę powrotną szybkim krokiem.
Kiedy doszliśmy do chatki Tricha, zajęcia trwały w najlepsze. Gajowy właśnie pokazywał reszcie uczniów parkę puszystych stworzonek o długich językach.
- Spójrz! Pufki! - zapomniawszy o swojej nieśmiałości, złapałem Lilianne za rękę, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy stworzonkach. Gdy zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem, natychmiast puściłem dziewczynę, jak gdyby jej ręka mnie oparzyła, po czym oblałem się purpurowym rumieńcem. Znaczy: poczułem, że tak właśnie się stało.
- Jesteście, trzpioty! Ominęlibyście bardzo ciekawo lekcję! Eric, możesz li zająć się po lekcji swoją śliczną koleżanką?
Wszystkie oczy zwróciły się na nas. Mai, która stała w pobliżu profesora, spojrzała na mnie smutno i odwróciła wzrok.
- T... Tak. Jasne - powiedziałem.
- W porząsiu. Więc, jak mówiłem, pufki są cenionymi zwierzakami domowymi... - kontynuował Trich. Spojrzałem na Lilianne, która znów badała czubki swych butów.
Lilianne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz