Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




czwartek, 23 stycznia 2014

Ombrelune: Od Adama do Lilianne

Wyszedłszy z Wielkiej Sali po zjedzeniu obiadu, zauważyłem w sali wejściowej piękną, wysoką blondynkę. Czyżby uczennica pierwszego roku?
"Nowy towar" - przemknęło mi przez myśl. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Dziewczyna stała sama i rozglądała się niepewnie. Chyba zgubiła kogoś w tłumie. W jej oczach można było się dopatrzeć przerażenia.
Sprawdziłem oddech, postawiłem kołnierzyk, przeczesałem włosy palcami i w glorii i chwale podszedłem do nieznajomej.
- Hej, śliczna. Pomóc ci w czymś?
Spojrzała na mnie spłoszona i natychmiast jej cera przybrała odcień buraczkowy. A niech mnie... Czyżby Bellefeuille?
- No tak, nawet się nie przedstawiłem. Adam - wyciągnąłem rękę w jej kierunku. - Prefekt domu Ombrelune, najlepszy w tej szkole gracz quidditcha, wicekapitan drużyny Ombrelune, ikona ideału chłopaka tej szkoły oraz wspaniały, oddany przyjaciel.
Blondynka uśmiechnęła się nieśmiało, podała mi swoją dłoń.
- Lilianne - przedstawiła się, przy czym odcień purpury nie schodził jej z lica.
- Pierwszy rok? - pokiwała głową. - Bellefeuille? - znów pokiwała głową. - Grasz w quidditcha?
Tym razem, ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna zaprzeczyła. Co za potworne niedopatrzenie! Jak, pytam się: jak, można nie grać w quidditcha?!
- Ale... Mój brat gra - powiedziała cicho.
- Tak? - zaświeciły mi się oczy, jak zwykle, gdy mowa o moim ulubionym sporcie.
Znajome kiwnięcie głową.
- Słuchaj, mała. Nie będziemy tak rozmawiać. Z reguły dość dużo gadam i sprawia mi to nie mniejszą przyjemność, ale ciężko porozumieć się z kimś, kto nic nie mówi. To jak? Odezwiesz się do mnie? - spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Tak - usłyszałem słaby głos.
- No, to chwała Bogu! Wreszcie. - zaśmiałem się. Chciałem jakoś rozluźnić atmosferę.
Z Wielkiej Sali wychodzili już ostatni uczniowie. Powoli dobiegała końca przerwa obiadowa.
- Słuchaj, dziś po lekcjach powinienem być na błoniach i trenować. Chcesz przyjść popatrzeć, jak gramy? Potem mogę pokazać ci szkołę. Jako prefekt i największy zadymiacz tej budy znam całkiem sporo miejsc, do których przeciętny uczeń Akademii Beauxbatons zapewne nigdy nie trafi - mrugnąłem figlarnie. - To jak?

Lilianne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy