Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




piątek, 31 stycznia 2014

Bellefeuille: od Vinylii do Mai

Pierwsze dni w Akademii nie były zbyt ciekawe. Głównie skupiałam się na nauce, lecz zaczęła mi doskwierać samotność. Postanowiłam kogoś poznać. Z natury mojej po lekcjach poszłam do biblioteki. Siedziało tam sporo osób, których jako tako kojarzyłam z widzenia. Była też tam pewna dziewczyna, której raczej ani razu nie widziałam. Usiadłam naprzeciwko jej, po czym położyłam przed sobą książki.
- Cześć - wyszeptałam po dłuższej chwili.
- Cześć - uniosła oczy na moją postać.
- Jestem Vinyl, a ty? - uśmiechnęłam się szczerze.
- Mai - powiedziała cichutko.
- Widzę, że lubisz eliksiry - spojrzałam na książkę leżącą przed dziewczyną.
- Mhm... - wymruczała.
Zapadła dłuższa chwila ciszy. W myślach miałam tylko jedno pytanie... w końcu jednak moja ciekawość wygrała.
- Z jakiego domu jesteś? Wcześniej Cię nie widziałam...w Akademii jestem od kilku dni i właściwie to nikogo jeszcze nie znam. - wybełkotałam.
- Jestem prefektem domu Bellefeuille. - oderwała wzrok od książki i ponownie spojrzała na mnie.
- No to miło mi Cię poznać. Też jestem z Bellefeuille. - wyszeptałam z uśmiechem na twarzy.

Mai? =^.^=

Ombrelune: Od Avalon C.D. Adama

-Ej ktoś puka!-powiedziała Roxanne która najwyraźniej nie miała ochoty podejść do drzwi.
Każdy wzrok powędrował na mnie.Zmarszczyłam nos Juliusz Cezar pewnie by powiedział "I wy Brutusy przeciwko mnie?"Wstałam z łóżka zostawiając na nim książkę i ruszyłam do drzwi.Otworzyłam tak że ledwo zauważyłam kto to a już trzasnęłam nimi.
-I kto to?-spytała Nadia
-Nieważne-prychnęłam...
Znów wróciłam na swoje poprzednie miejsce gdy nagle sobie coś uświadomiłam.Czekaj czekaj...wróć!On miał Evelyn. Zerwałam się tak szybko że poczułam na sobie wzroki dziewcząt.Zignorowałam je jak to miałam w zwyczaju po czym znów podeszłam do drzwi.Otworzyłam je.Chłopak nadal tam stał pod pachą trzymał moją sjamkę.Podał mi ją.
-Dziękuję, lecz pewnie sama by wróciła-powiedziałam chłodno
Coś powiedział lecz wzrok przykuła mi miotła.Tak chciałam latać na miotle ale nie mogłam.Lekcje mam rzadko a nie mogę pożyczyć.Przygryzłam wargę nie dając po sobie poznać iż zazdroszczę mu tej miotły.Nagle ktoś pomachał mi przed oczami najwyraźniej była to Roxanne która oderwała się od swoich zajęć.
-Twój kot usiadł na moje łóżko. Rozumiesz to?-spytała
-Tak jasne-odpowiedziałam nie myśląc co myślę
-Av co tak się tej miotle przyglądasz?-spytała-Ta gra to nic ciekawego.Tylko ubrudzisz się i skaleczysz.
-Tak jasne-ocknęłam się po czym zamknęłam drzwi.
Nadia chichotała, Carolinne siedziała przy lekcjach, a Jeanne bawiła się z Av.
-Jeśli cię ta gra ciekawi to za chwilę mają trening-powiedziała Car nie odrywając wzroku od książki.
-Nie bo sobie jeszcze pomyślą że ja specjalnie dla któregoś z nich przyszłam -prychnęłam lecz tak naprawdę to mnie korciło tam pójść
-I dobrze-powiedziała Roxi
Stałam jak kołek.Nie wiedziałam co zrobić ,pójść czy nie?Pójść i zobaczyć ich w akcji.Zobaczyć ten sport.Ogarnąć zasady.Czy kisić się w pokoju.Wybrałam to pierwsze lecz w pierw musiałam przerobić temat.Nie zdziwiłam się że jak skończyłam minęło dobre pół godziny.Wyszłam z pokoju wspólnego i ruszyłam na boisko.Jeszcze ćwiczyli.Robili pętle,ósemki ,beczki.Na trybunach siedziało parę osób więc spokoje wtopiłam się w ten aczkolwiek mały tłum.Usiadłam i spojrzałam na nich.Niby sport bardzo mi odległy ,nieznany a jednak czułam się jak bym znała go od dziecka.Nagle któraś z osób przeleciała prawie koło mnie miała coś w dłoni.Jeśli się nie pomyliłam był to kafel,wielka czerwona piła przypominająca kule do kręgli.Osoba te leciała prosto na taką jak by bramkę a raczej na trzy bramki.Rzuciła Kaflem ale obrońca od razu go złapał.
<Adam?>

Papillonlisse: od Daniela CD Avalon

-Więc. Jestem mugolakiem, jak ty. Moi rodzice, kiedy zaczęły się
przejawiać moje moce, bali się. Po zmroku bali się na mnie patrzeć.
W końcu wzięli mnie do lekarza, który był czarodziejem. Wytłumaczył
im wszystko. Najpierw nie wierzyli, lecz kiedy pokazał kilka zaklęć
postanowili mnie jednak wysłać do Akademii. I więcej nie mam do gadania.
Aha, jeszcze jedno. Cieszę się, że się zgodziłaś.-uśmiechnąłem się.

Avalon?

Heroqueors:od Esmee CD Adama

Odezwałam się:
-Jesteś Luniakiem?
-No. A ty Harpią?
-Jak widzisz. Harpią też się umiem okazać, więc mnie lepiej nie
wkurzaj-powiedziałam spokojnie.
-Hehe.-wyszczerzył białe ząbki. Na ramieniu siadł mi Wróbel.
-To twój towarzysz?-spytał Adam
-Nie. To mój przyjaciel.
-Nie wiem czy wiesz, ale przyjaciel, który jest zwierzęciem to towarzysz.
-Ale on nie jest towarzyszem. To mój przyjaciel. Jeśli zechce, odleci.
Ja mu nie bronię. Nie karmię go też. Sam znajduje jedzenie. Nie tresuję go,
ani nie trzymam w klatce. Nie nadałam mu imienia. On sam wie jak się nazywa,
więc dla mnie jest wróblem.
-To dosyć....Em...CIEKAWE podejście do zwie..ekhem, pierzastych przyjaciół.


Adam? Za tego menela sorry, nue mogłam się powstrzymać 

czwartek, 30 stycznia 2014

Ombrelune: Od Adama cd. Esmee

- Ok, ok. Szlama?
- Mugolka - poprawiła, piorunując mnie wzrokiem.
- Jasne, jasne. Sorki. Naleciałość po Davidzie - widząc jej pytającą minę,
dodałem: - To mój przyjaciel.
Kiwnęła głową ze zrozumieniem.
- Nie wiem, czemu ze mną rozmawiasz...
Przewróciłem oczami.
- A czemu nie?
- Bo nie. Bo jestem cyganką, jestem czarna i taka wredna, że nie nadaję się
do rozmowy. Zdecydowanie nie.
- Nie pie*dol...
- A ty nie przeklinaj. To prostackie.
- Jasne.
Chwilę siedzieliśmy w milczeniu.

Esmee?
Zwykle nie piszę takich krótkich opowiadań, ale ten menel zbił mnie z tropu 

Ombrelune: Od Adama cd. Avalon

- Zaczekaj - wyciągnąłem do przodu dłoń, chcąc ją zatrzymać. - Z natury jesteś taka niemiła, czy nie lubisz, jak się chłopak do ciebie przywala? - mimowolnie znów szeroko się uśmiechnąłem, ukazując ząbki.
- I jedno, i drugie - odpowiedziała i wyminęła mnie. Nie próbowałem jej zatrzymywać.
- Jeśli będziesz każdego po kolei zbywać, nie będziesz miała do kogo otworzyć buzi - rzuciłem za nią. Zatrzymała się, jednak nie odwróciła. Po prostu stała. Czyżby jej słaby punkt?
- Nie znasz mnie - powiedziała cicho, acz stanowczo.
- I chyba nie poznam, bo póki co uciekasz przede mną.
Westchnęła.
- Zostaw mnie.
- Na pewno?
- Powiedziałam.
Odwróciłem się na pięcie i zacząłem iść w kierunku pokoju wspólnego Ombrelune. David konserwował tam miotłę. Ciekawe co powie na krótki trening?
Zatopiony w myślach, nagle o coś się potknąłem. Chol*ra!
Rozejrzałem się po korytarzu. Kot?!
Obok mnie siedział taki buro-czarny kotek z niebieskimi oczami. Zastanawiałem się, czy go nie kopnąłem.
- Kici kici kici... - zwierzę spojrzało na mnie, przekrzywiwszy głowę. Nie ruszyło się z miejsca.
- Idź w diabły - machnąłem ręką i zacząłem iść dalej. Nagle uświadomiłem sobie, że to chyba kot tej pierwszorocznej. Dosłownie minutę temu się o nią ocierał!
- Avalon! - krzyknąłem za nią, jednak zdążyła zniknąć z korytarza i Bóg jeden wie, gdzie teraz może być.
Niewiele myśląc złapałem kota pod pachę i ruszyłem do lochów. I tak zmierzałem w tamtym kierunku, a jeśli dziewczyny tam nie będzie, przynajmniej kot wróci do jej dormitorium cały i zdrowy.
- Zielony glut - powiedziałem, stanąwszy przed wejściem do pokoju wspólnego. Siedziała w nim cała drużyna i omawiała strategie na mecz otwarcia.
- O, jesteś! Bez ciebie nic nie zrobimy - ucieszył się David.
- Powiedz im, co zrobiłeś w wakacje, jak trenowaliśmy! - zaproponował Percy.
- Może za moment. Szła może do dormitorium ta czarna? Avalon?
Spojrzeli na mnie dziwnie. Teraz dopiero spostrzegli, że trzymam jakiegoś kota...
- Szła - wydusił Blondasek, powstrzymując napad śmiechu.
Ignorując rozbawione towarzystwo, wspiąłem się na schody prowadzące do sypialni pierwszorocznych Luniaczek.
Zapukałem do drzwi.

Avalon?

Nowy Uczeń!


Witajmy w Beauxbatons!



Papillonlisse - Vako DeMackor

Nowa Uczennica!

Witajmy w Beauxbatons!


Bellefeuille - Vinylia Howard

Ombrelune: Od Avalon C.D. Daniela

Nie wiem czemu zaczęłam chichotać.Chłopak najwyraźniej uznał to
za odmowę.Ale ja porostu taka byłam kiedy muszę być poważna nie
potrafię a zazwyczaj jestem.To byłam ta prawdziwa ja nie plastik lala jaką udaję.
-Czyli nie-westchnął
-A czy ja coś takiego powiedziałam?-spytałam-Chcę pójść tylko że... A zresztą
-Czyli się zgadzasz?-spytał upewniając się
-Tak-uśmiechnęłam się do niego promiennie
-A...opowiedz coś o sobie-powiedział-No oprócz tego że twoi rodzice
są sławni w mugolskim świecie
-Tak naprawdę to nie są moi rodzice-powiedziałam i wbiłam wzrok w okno
- znaleźli mnie pod drzwiami jak byłam mała.Dopiero teraz gdy dowiedziałam
się że jestem czarodziejką przyznali się.Powiedzieli "Nie daj se wmówić że maż
rodziców takich jak my bo tak naprawdę twoi rodzice mogli być tacy jak oni".
No ale przyjmuje się że jestem po prostu mugolakiem. Wychowałam się w śród mugoli.
A ty?
-Co ja?-zdziwił się
-Opowiedz coś-powiedziałam z uśmiechem i zmieniłam kolor włosów na liliowy.

<Daniel?>

Bellefeuille: od Lilianne CD Clementi

-Gdybym miała nie iść, to bym cię nie budziła.-uśmiechnęłam się
i jeszcze kilka razy przejechałam szczotką po włosach.
-To chodź.-popędziła mnie. Wybiegłyśmy z dormitorium do Wielkiej Sali.
W trybie ekspresowym zjadłyśmy śniadanie i popędziłyśmy na muzykologię.
Śpiewaliśmy dzisiaj kilka piosenek, głównie o miłości. Potem, na przerwie
Clementi spytała:

Clementi? BRak weny

Ombrelune: Od Ell cd Davida

Mai popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Ty jesteś nowym prefektem? - zapytała
- Y... Nie... Ja tylko... David poprosił mnie, żebym poszła z wami.
Mai popatrzyła na niego zdziwiona i rozpoczęliśmy patrol.

~23:00~
Nuuuudyyyyyy

~00:00~
- No wygląda na to, że chyba skończyliśmy - powiedział David pokazując na zegarek.
- W końcu - parsknęłam - Naczy... Tego. Śpiąca jestem w sensie.
- Taa... nie krępuj się robota prefekta nie zawsze jest przyjemna.
- Nie zazdrooooooooooooszczę - powiedziałam ziewając. - nie byłam przygotowana. Mogłeś mi powiedzieć wcześniej to bym wypiła 2 litry coli i 77 litrów kawy plus 100 litrów napojów energetyzujących.
- Miałaś dwie godziny.
- Przez które musiałam się umyć ubrać umalować, a przez pół godziny suszyć włosy.
- Ach tak jasne zapomniałem, że jesteś dziewczyną.
- Baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo śmieszne - znowu ziewałam.
- Do zobaczenia jutro?
- Spooooooko.
Padłam na łóżko jak kłoda i nawet nie zdążyłam zdjąć ubrań. Po prostu zasnęłam.
Następnego dnia mój budzik dzwonił tak głośno, że usłyszała go chyba cała szkoła kiedy mnie wybudził.
Hm... Pół do siódmej... CO?! Wypadłam z łóżka jak oparzona i szybko wskoczyłam pod prysznic. Włosów nie dosuszyłam, więc spięłam je w koka, ubrałam moje szaty (fuj, ochydne są) i sprintem pobiegłam na śniadanie. Uff mój dom stał jeszcze przed salą a Craxi czytał obecność.
- David Martiness?
- Jestem! - odezwał się głos z końcu szeregu. Z ulgą pobiegłam w tamtą stronę.
- Cześć - szepnęłam.
- Cześć gdzie byłaś?
- Spałam - powiedziałam przecierając oczy.
- ELLIEZABETH HEAP?!
- Jestem jestem! - wrzasnęłam.
- Wyczytuję panią po raz trzeci!
- Przepraszam, panie Craxi.
- Rozmawiała pani?
- To się więcej nie powtórzy - zapewniłam lekko przestraszona tonem nauczyciela.
- Oczywiście. Zawsze tak mówicie a później mój dom traci punkty!
- Przepraszam panie Craxi...
- Dobrze...
Poszedł dalej a ze mnie uleciało powietrze, które trzymałam przez całą rozmowę z wicedyrektorem.
- Nie narażaj mu się - powiedział David.
- Wiem, wiem. - szepnęłam.
Siedziałam na swoim miejscu przy Adamie.
- Jak tam po nocnej zmianie? - rzekł trochę złośliwie.
- A daj mi spokój...
- Niewyspana? - zachichotał.
- Ha! I to jak.
- A na balach potrafisz przetańczyć do 2 w nocy. Na szpilkach.
- Phi! Nigdy nie widziałeś mnie w akcji. Wytrzymam dłużej.
- Niewątpię
Fajnie, że nie chciał się kłócić.
Po śniadaniu podeszłam do Davida.
- Co teraz mamy?



<David? Sorry, ze musiałeś czekać na dokończenie>

HEROQUEORS: Od Mikayli CD Esmee

- I może tak jest ?-kontynuowałam.
-A może nie?
- Nawet jeżeli nie, to hej! Zadaję się z luniakami, więc nie przeszkadza mi to.-odpowiedziałam.
- I tak nie chcesz ze mną rozmawiać.
- a właśnie że chcę!-dodałam stanowczo.
Westchnęła. Trudna jest do rozgryzienia.


<Esmee xd>

środa, 29 stycznia 2014

Bellefeuille: Od Clementii CD Lilianny

Dookoła rozciągało się wrzosowisko, a wiatr szarpał moje szaty czarodzieja. Nie były to zwykłe szkolne szaty, ale aksamitne szaty o głębokim, granatowym zabarwieniu i wyszywane w orły. Miały także niebotycznie szerokie rękawy. Moje stopy były bose, a włosy potargane i rozpuszczone. Czułam suchość ziemi i zimne powietrze owiewające całą moją osobę, jakby chciało mnie podnieść i unieść daleko, hen, za to pustkowie i jeszcze dalej. Nagle nienaturalne szarpnięcie rzuciło mnie w górę. Uniosło mnie coraz wyżej, a ja radośnie się śmiałam obracając się wokół własnej osi. Czułam się wolna jak ptak, wolna jak nigdy dotąd. Nagle przez mój radosne okrzyki przebiło się wołanie.
- Clementia!
Spojrzałam w dół i zauważyłam małą, czarną figurkę w dole. Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam ręce w jej kierunku. Natychmiast rozszalały żywioł skierował mnie we wskazanym kierunku. Przybliżałam się do ziemi coraz szybciej, a krzyki stawały się coraz wyraźniejsze.
- CLEMENTIA! Obudź się!
Gwałtownie usiadłam na łóżku, zaczerpując powietrza. Błękitna kołdra zsunęła się na podłogę a ja spojrzałam prosto w twarz Liliannie, która z rękami na biodrach stała przy moim posłaniu.
- Jest 7:50. Za dziesięć minut śniadanko. WSTAWAJ!
- Taaaak, juuuuuuuuż to robię. – ziewnęłam.
W tempie ekspresowym wstałam, naciągnęłam na siebie podkoszulek i dżinsy, zakrywając to szatą szkolną, uczesałam się i stanęłam w drzwiach wyjściowych.
- Idziesz ze mną? – spytałam Lilę.
(Lilianna?)

Papillonlisse: od Daniela do Clementi

Siedziałem na schodach z moją gitarą. Grałem co mi do głowy przyszło, często trudne, zwariowane i kompletnie bez sensu melodie. Podeszła do mnie dziewczyna, której kolor włosów skojarzył mi się z dziewczynką, która weszła do chatki trzech misiów. Ale nie miała jednak słodko naiwnego wyrazu twarzy. Szła zdecydowanie, jakby wszystki jej ruchy były z góry zaplanowane i dokładnie wyćwiczone.
-Cześć. Jestem Clementi.
-Daniel.-podałem jej rękę.
-Usłyszałam jak grasz i dlatego podeszłam-powiedziała to tonem, jakby się usprawiedliwiała.
-Nie no, spoko. Grasz na gitarze?
-Nie, ale i tak kocham muzykę. Zagrałbyś coś.
-OK. Ale to będzie takie naprawdę "coś" bo nawet nie wiem co.
-Też może być
Zagrałem przypadkową sekwencję dźwięków, a Clementi po chwili zaczęła nucić.

Clementi?

Papillonlisse: od Daniela CD Avalon

Stefan poczuł się bezpiecznie i wylazł z mojej kieszeni. Obok Analon przeleciała mucha. Machnęła zirytowana ręką, lecz łajza nie odleciała. Stefan nagle skoczył z otwartą paszczęką i złapał muchę w locie lądując na ramieniu dziewczyny. Zrobił minę i się oblizał(to ja go tego nauczyłem)
-Gekony też są pożyteczne.
-Mhm. Czyli w sumie remis.-Avalon odwrócił wzrok i zapatrzyła się w okno. Nie znamy się za długo. Chyba nawet tylko dwa dni, lub nawet jeden. Ale i tak czułem, jakby to była moja najlepsza przyjaciółka. Postanowiłem spytać, co szkodziło?
-Avalon?
-Hm?-odwróciła się do mnie.
-Chciałabyś iść może ze mną na ten Bal? Tak jako przyjaciółka-dodałem szybko.

Avalon?

Heroqueors: od Esmee CD Mikayli

-Ale nie próbuj mnie tak nazywać, bo ręka, noga, mózg na ścianie a wątroba w fortepianie.-ostrzegłam ją grzecznie.
-Będę pamiętać!-roześmiała się.
-Ta. Aha, i mam sprawę.
-Jaką?
-Nie chcesz ze mną rozmawiać.
-Czemu niby!?-zdziwiła się
-Uwierz mi. NIe chcesz ze mną rozmawiać.
-Wydajesz się miła....
-Wydaję się.-przerwałam chłodno.

Mikayla? Zgrywamy niedostępną  

Ombrelune: Od Adama cd. Ell

- Nie mówiłem tego! - powiedziałem oburzonym głosem.
- Oczywiście, że mówiłeś - odparła Ell z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
- Śnisz - prychnąłem.
- Ell... Jesteś taka piękna, taka mądra, taka wysportowana, taka... Zaj*bista! - zaczęła mnie przedrzeźniać, nadal chodząc wokół mnie.
Przewróciłem oczami.
- To zgoda?
- A była niezgoda? - zdziwiła się. - Po prostu twierdzę, że jesteś idiotą - mrugnęła figlarnie.
- Chodź - podszedłem do niej i przyjaźnie ją objąłem. Ona odwzajemniła uścisk.
- Tylko proszę na przyszłość bez zazdrości - napomniałem.
- Ty znowu swoje, narcyzie jeden? - spojrzała na mnie krzywo.
Czy lecę na Ell? Nie wiem... Jest bezczelną, zarozumiałą manipulantką i serio nieźle mnie wkurza!... Ale potrafi być miła, słodka i nawet czasami mnie nie obraża...
Tylko, że ona i ja? Masakra! Kto by z nią wytrzymał?!
- Idziesz na ten bal?
- Myślę, że tak. Nawet mam już kieckę.
- Z kim? - spytałem machinalnie.
- David mnie zaprosił - czy ja dostrzegam triumfalny uśmiech?
- Och, ja idę z Clarisse.
Zapadła cisza, która zdawała się trwać wieki.
- Mamy lekcje - przypomniała mi Ell.
Kiwnąłem głową i podniosłem siedzenie z fotela. Skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

Koniec

Ombrelune: Od Adama cd. Clarisse

Przy śniadaniu dosiadłem się do Percy'ego i Clarr. Zająłem miejsce obok niej. Odwróciła ode mnie głowę.
- Dzięki, stary. Już mi się za ciebie dostało - powiedział ponuro jej towarzysz.
- Przepraszam. Wyrwało mi się - odparłem zmieszany.
- Nie - szepnęła Clarisse. - Nie kłóćcie się. Nic się nie stało. Po prostu... - przerwała. Czyżbym słyszał szloch?
- Ona jest strasznie wrażliwa. Wystarczy jedno wspomnienie... - szepnął Percy.
No, to mnie zastrzelił. Wrażliwa? Czy mówiliśmy o tej samej Clarisse? Mściwej, bezwzględnej, pamiętliwej Clarr, która nigdy nie okazuje słabości?
- Możemy pogadać? - spytałem dziewczynę.
Wzruszyła ramionami.
- Chodź ze mną do pokoju wspólnego.
Clarisse powoli podniosła się z miejsca. Skierowaliśmy się do drzwi. Następnie zeszliśmy po schodach do lochów, gdzie mieścił się dom Ombrelune.
- Wystarczy jedno wspomnienie. Jedna jego rzecz... - zaczęła.
Zauważyłem, że po jej policzku przez ułamek sekundy toczyła się łza, którą szybko wytarła dłonią.
- Nie płacz - poprosiłem miękkim głosem.
Usiedliśmy na sofie przed kominkiem.
- Pamiętasz, jak na pierwszym roku naparzaliśmy się tu w zimę poduszkami? Byłaś taka uśmiechnięta... To było przed świętami...
- Tak. Czasami udaję, że wszystko w porządku, tak dobrze, że przez chwilę sama w to wierzę. Przez moment naprawdę dobrze się bawię, a potem...
Pociągnęła nosem.
- Przynieść ci chusteczkę?
- Nie. Nie rozczulaj się nade mną. Przepraszam, że musisz na to patrzeć.
- Nie przepraszaj... Hah. A pamiętasz, jak na pierwszym roku wszedłem do twojego przedziału w pociągu, a ty prawie zabiłaś mnie wzrokiem?
- Nazwałeś mnie lalunią - powiedziała przez łzy, ale z uśmiechem.
- Bo nią jesteś - spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Nie patrz, jestem czerwona i zasmarkana...
Przez chwilę zastanawiałem się. Miałem przed sobą obraz bezbronnej i całkowicie bezradnej Clarisse. Dziewczyna, która normalnie potrafi jednym zaklęciem uderzyć kimś o ścianę jak lalką, siedziała z podkulonymi nogami, przytulając swoje kolana, i wyła jak dziecko.
Podobno człowieka najlepiej można poznać w nocy. W nocy płacze, w nocy się tnie, w nocy popełnia samobójstwo, w nocy marzy... Cieszyłem się, że miałem wczoraj patrol.
- Słuchaj, zostajesz w szkole na święta? - spytałem, coś sobie uświadamiając.
- Zostaję. Moi rodzice i tak nie bywają w domu - odpowiedziała.
- Chcesz może iść ze mną na ten cały bal? Prefekci muszą obowiązkowo mieć partnerów i rozpoczynają pierwszy taniec.
- Pewnie, że z tobą pójdę - uśmiechnęła się słodko przez łzy.
- Będzie miło - odwzajemniłem uśmiech. - Idziemy do góry? Zaraz zaczynają się lekcje.
- Idź sam. Ja cię dogonię, tylko trochę się ogarnę.
Kiwnąłem głową. Niespiesznie doszedłem do wyjścia z pokoju. Przy nim odwróciłem się.
- Tylko włóż coś ładnego - rzuciłem przez ramię, posyłając Clarisse oczko, po czym zostawiłem ją samą.

Clarisse? Coś dodasz? Czy to koniec?

HEROIQUEORS: Od Mikayli Do Esmee

~Słyszałam od Adama, że do heroiqueors doszła nowa. Niby jakaś dziwna i nie halo. Chociaż, to przecież Adam - sam jest dziwny.~ Na samą tę myśl się uśmiechnęłam.
Szłam korytarzem pod naszą klasę. Zobaczyłam wielu uczniów, ALE.-właśnie zawsze jakieś ale...-Pośród uczniów siedziała samotna dziewczyna. Inni się od niej odsuwali. Miała brązowe włosy, owinięte kolorową chustą. Na szyi zawieszony oryginalny wisior a na nadgarstku, grubą miedzianą bransoletę. Postanowiłam się zapoznać.
-Hej.-powiedziałam siadając obok niej. Ta spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a potem obejrzała się na chłopaków, stojących obok i których patrzyli się na nią z rozbawieniem. Rzuciłam na nich gniewne spojrzenie i odeszli.
-Hej.-przywitała się.
-Jestem Mikayla. Z Heroiqueros. Jestem prefektem.
- Na imię mi Esmee. -byłą z tego samego domu co ja. To właśnie jest ta "nowa". Sądziłam że ma cygańskie pochodzenie.
-Czy pełne imię to Esmeralda?-zapytałam.
Potwierdziła skinieniem głowy.


<Esmee?>

Papillonlisse:Od Jane c.d. Petty'ego

-Po części się zgadzam-zachichotałam i odwzajemniłam buziaka
-Z czym?-spytał
-Że to idioci-powiedziałam z uśmiechem-I dziwić się że dziewczyny na takich lecą
-No ale pewnie i są takie które się i opierają takim zalotom-zaśmiał się
-Takie to ze świecą szukać w tej akademii-także zachichotałam
Zaczęliśmy iść w stronę zamku nada się obejmując.
-Fajnie że jesteśmy prefektami naczelnymi-powiedziałam z uśmiechem-Możemy wlepiasz szlabany tym co na to zasłużyli.
-Tylko że szkoda że prefekci nie mogą wlepiać szlabanów prefektom-westchnął
-Czy maż kogoś konkretnego na myśli?-zaśmiałam się
-Może i mam....A tak w ogóle maż nowego zwierzaka?-spytał
-Tak gekona Pascala a ty?-spytałam
-Kameleona Sama-powiedział z uśmiechem
-Gady nowym trendem?Zadziwiające-zaśmiałam się-Teraz koty mają poważnych przeciwników
-Ta...Gorzej jak ci taki kot próbuje zeżreć towarzysza-powiedział z uśmiechem Petty
-No najgorzej to chyba mają właściciele szczurów.-powiedziałam
-Jednego dnia szczur jest drugiego dnia nie ma-powiedział z uśmiechem
W szkole jakoś świeciło pustkami.Nagle koło nas niczym niewzruszona przebiegła dziewczyna.
-Co się stało?-spytałam
-Biją się-powiedziała i odbiegła
<Petty??>

Ombrelune: Od Adama cd. Lilianne

- Domyślam się, że skoro latałaś na smoku, widoki cię niezbyt zadziwią? - spytałem.
- Zależy, co mi pokażesz.
- Właściwie, to oglądanie trawy i drzew jest nudne - udałem, że ziewam. - Co powiesz na pokaz akrobacji?
- Pamiętaj, że obiecałeś nie zrobić mi krzywdy - powiedziała nieco zaniepokojona.
- Bez obaw. Tylko mocno się trzymaj. Nie, to nie jest sposób na podryw - dodałem.
Nie czekając na jej aprobatę, ustawiłem miotłę pionowo w górę i leciałem wysoko, wysoko, nachylając się nad trzonkiem, by jeszcze zwiększyć jej prędkość.
Ten wiatr owiewający mi twarz... Uwielbiam to uczucie. Nie mogę doczekać się pierwszego meczu w sezonie! Będzie wspaniale!
Kiedy znaleźliśmy się tak wysoko, że ledwo widać było spacerujących po błoniach uczniów, zatrzymałem się na chwilę w pozycji poziomej.
- Teraz musisz się kur*wsko mocno trzymać.
- Nie przeklinaj - zwróciła mi uwagę.
- OK. Trzymasz?
- Chyba nie chcesz...
- Z górki na pazurki! - krzyknąłem, przerywając jej odpowiedź, po czym dałem nura w dół. Znów nachyliłem się nad miotłą, znów poczułem wiatr we włosach.
Głośno się śmiałem. Zaj*biste uczucie!
Kilka stóp nad ziemią przyspieszyłem. Dziewczyna pisnęła.
Wyglądało, jakbyśmy mieli za chwilę się roztrzaskać. Ktoś oglądający nas z boku mógłby przysiąc, że będzie kraksa.
Przed samą powierzchnią, o którą mieliśmy za moment zahaczyć, gwałtownie wyhamowałem i efektownie zatrzymałem się w pozycji pionowej.
- Fajnie?
- Żartujesz?! - spytała moja pasażerka roztrzęsionym głosem.
- Dobrze, dobrze. Przesadziłem. Ale proszę, jeszcze coś. To nie będzie straszne, obiecuję.
- Myślisz, że dam ci się przekonać?
- Liczę na to. Oj, błagam. Obiecuję, że będę ostrożny - spojrzałem na nią przez ramię oczami proszącego szczeniaka. - Dzięki!
Nie czekając na jej odpowiedź, wzbiłem się znów w powietrze. Tym razem leciałem już "normalnie". Zatrzymałem się kawałek nad ziemią.
- Puść mnie.
- CO?!
- Puść mnie i złap się miotły rękoma. Byle mocno! Najlepiej opleć nogi wokół trzonka. Chyba, że chcesz spaść.
- Co zrobisz?
- Kiełbaskę! - powiedziałem z satysfakcją.
- Adam! Adam, proszę cię, nie!
- Latałaś na smoku - przypomniałem. - Zresztą, nie masz innego wyboru, niż się trzymać.
Lilianne najwidoczniej uznała moją odpowiedź za słuszną, gdyż poczułem, jak zdjęła ręce zaciśnięte w moim pasie.
- Gotowa?
- Nie - jęknęła.
- Uważaj!
Wystartowałem powoli do przodu, po czym w locie obróciłem miotłę do góry nogami.
- Spadnę - załkała dziewczyna.
- Nie spadniesz. Robiłem tak już z jedną dziewczyną. Co prawda spadła... Ale teraz jestem mądrzejszy - stwierdziłem dumnym tonem, jak dziecko, które nauczyło się liczyć do dziesięciu.
- Patrz na to!
Upewniłem się, że nogi nie ześlizgną mi się na dół i puściłem się rękoma. Zacząłem nimi machać, a w końcu tańczyć makarenę. Cudnie wisi się głową w dół. Chol*rna zmiana perspektywy.
- Aaa! Spadniesz! Adam! Przestań. Mówię ci, przestań! - spanikowana Lilianne usiłowała namówić mnie na powrót.
- Nic mi nie będzie - odparłem. - Ale skoro prosisz...
Z całej siły podciągnąłem się, jakbym robił brzuszki w pozycji wiszącej, i bez problemu chwyciłem miotły. Teraz trzeba było tylko odwrócić się. Mocno się rozbujałem, co Lilianne przyjęła piskiem, gdyż, naturalnie, zaczęła huśtać się razem ze mną.
Po chwili odwróciłem nas "na prawo".
- Możemy na dół?
- Już? - spytałem z rozczarowaniem. - Dobra. Złap mnie tam, gdzie wcześniej.
Dziewczyna niepewnie położyła dłonie na moich biodrach. Przewróciłem oczami, po czym chwyciłem jej ręce i objąłem nimi swój pas.
Bez poważnych szaleństw odstawiłem Lilianne na ziemię.
- Fajnie było? - uśmiechnąłem się, ukazując swoje jakże przydatne ząbki.
- Następnym razem żądam kasku.
- Och, więc będzie następny raz? - uśmiechnąłem się.
- Może będzie - odpowiedziała. - Idę do szkoły.
- Iść z tobą?
- Chcę iść sama.
- W porządku. Później się spikniemy.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Ruszyła w stronę Akademii. Ja natomiast postanowiłem jeszcze polatać.

Koniec

Uwaga ;D

Witam!

Postanowiłam dać wam możliwość do zdobycia
dla waszych domów punkty.
Przygotowałam dla was 2 zadania.
Możecie to nazwać konkursem.
Zasada jest taka że każdy kto wyśle mi odpowiedzi
zarobi punkty dla swojego domu.
[Jeśli ktoś ma więcej niż 1 osobę w jednym domu 
czyli będzie miał np. 2 uczniów w różnych domach to może
wybrać który z domów dostanie punkty (lub po prostu pół na pół).]
Oprócz tego 3 pierwsze osoby z oby dwóch zadań dostaną dodatkowe
punkty.
Powodzenia.

Zadanie 1 - Wisielec, Kategoria Zielarstwo, Rośliny.
Jest ich 10. za każdy 5 Pkt.

Zadanie 2 - Krzyżówka mojej roboty xD, Kategoria to Eliksiry,
Proszę o wpisywanie nazw wywarów/eliksirów. :)
Jest do wpisania 8 nazw za każde dam 5 Pkt.


Forum Akademia Magii Beauxbatons Strona Główna
Dziękuję


wtorek, 28 stycznia 2014

Heroiqueors:od Esmee do Adama

Co tylko gdzieś się zjawiłam odsuwali się ode mnie. Niezrażona niczym
siadłam na ławie w Wielkiej Sali, oczywiście jakiś metr ode mnie było pusto,
co było dziwne, bo nawet beze mnie był niesamowity ścisk. Nagle podszedł
do mnie jakiś chłopak.
-Siemasz, lala.
Widziałam, że inne dziewczyny patrzyły na niego maślanymi oczyma.
To musiała być jakaś szkolna gwiazda, sądząc po zadziornym uśmieszku niezły zadymiarz.
-Siemasz, dzadek.-odparłam z kamienną twarzą.
-Niegrzeczna z cb dziewczynka. Pozwól...
-Nie pozwalam-przerwałam. Pomimo to ciągnął dalej.
-Że się przedstawię. Jestem Adam, prefekt domu Ombrelune, najlepszy
w tej szkole gracz quidditcha, ikona ideału faceta, największy zadymiarz
budy-puścił oczko.
-Esmee, córka ulicy. Więcej nie musisz wiedzieć.
-Zara, zara, zara! Córka ulicy?-siadł obok mnie-Jak to?
-Tak to, że mieszkam na ulicy.
-W sensie menel?
-Nie menel, cyganka-odparłam ostro. Chłopak uniósł brwi.

Adam?

Héroiqueors: Od Petty'ego C.D. Jane

- Oj... już się tak nie denerwuj - Powiedziałem obejmując ja od tyłu...
- Pacz Diable tak wygląda żadki gatunek AmoroCałuso Obejmajus
Poczym usłyszałem śmiech Adama i David'a
- Oh spadać - Powiedziała Jane
- Oj Wieeewióreczko nie denerwuj się już! - Powiedział David a Diabeł
parsknął śmiechem - To nie moja wina! Widzisz ten rzadki gatunek Idioty
pomieszany z Nieudacznikiem - Tu dostał kuksa od Adama - I musiałem
mu pokazać co to znaczy życie w celibacie!
- Nooo... To święta prawda! On tylko chciał pokazać... Wiesz bracie zostałeś
stracony! - Powiedział już do mnie na co zareagowałem krótkim śmiechem
- Ta, ta. A teraz spadać! - Zawołałem do nich a oni szturchając się i śmiejąc
oddalili się - Idioci - Szepnąłem i dałem jej całusa w policzek [ponieważ nadal
obejmowałem ją od tyłu.]

Jane?

Ombrelune: Od Davida C.D Ell

- Dobrrraaa... Se wmawiaj - Powiedziałem - Dobra ja lecę o 22;00 się
tu spotykamy ok?
- Do zobaczenia...

~* 22;00 *~

- Jesteś..
- Jestem - Powiedziała uśmiechając się
- Siema - Powiedział Adam wchodząc z Percy'm do PW
- Dobrze że jesteście! - Powedziałem
- Coś się stało? - Zapytał Percy
- Nie nic tylko...
- Mam tera patrol a chyba nie chcecie szlabanu - Dokończyłem za Ell
- Aaaha..
- To idziemy Ell?
- No...
- Ale ty masz z tą Mai Hatt..
- Tak, tak ale Ell była tak miła iż zgodziła mi pomóc więc jak coś to będziemy
po północy..
- Al,....
Nie dosłyszałem bo już wyszliśmy gdzie czekała już ta z Belle... coś tam..

Ell?

Nowa Uczennica!

Witajmy w Beauxbatons!


Héroiqueors - Esmeralda "Esmee" de Portes

Ombrelune: Od Ell cd Adama

Westchnęłam głośno.
- Nie o to chodzi gupolu.
Popatrzył na mnie zdziwiony a ja podniosłam brwi i jeszcze raz głośno westchnęłam.
- Ile dziewczyn poderwałeś? Clarr, Arietta może się mylę... Ale jeśli tak będzie to wiesz, że kiedyś będziesz musiał między nimi wybrać i każda będzie tego oczekiwała bo przecież "On mnie kocha".
- Co? Przecież ja... Nikomu jeszcze nigdy tego nie powiedziałem.
- Pff nigdy nie zrozumiesz dziewczyn. Ty im EWIDENTNIE dajesz znać! OK? Dziewczyny to nie przedmioty! Nie możesz się z nimi zabawiać a jak ci się znudzą rzucić w kąt. My <mówię tu o dziewczynach rzecz jasna> mamy uczucia - dotknęłam serca.
- Myślisz, że nie wiem?
- Tak, właśnie tak myślę. Traktujesz dziewczyny jak rzeczy. "Towar".
- No to chyba mnie nie znasz. - powiedział trochę zły.
- I prawidłowo - wstałam trochę weselsza z fotela - nie można się dokładnie poznać w półtorej roku.
- Czyli ten twój foch był na pokaz?
- Nie! Powinieneś też wiedzieć, że dalej uważam cię za skończonego dupka i idiotę. - powiedziałam szczerząc zęby.
- Hm... Jak miło - przewrócił oczami.
- Cecha wrodzona - znów dygnęłam.
- Ha ha. Sama to wymyśliłaś?
- Nie, kurde ściągnęłam z internetu.
- Z czego?
- Internet to taki... Ech nie ważne.
Popatrzył na mnie z przechyloną głową.
- Aha - coś mi się przypomniało - serio jestem za*ebistą dziewczyną i ładną i wysportowaną... - zaczęłam go okrążać - I... wgl, że mam takie mega mega doobre serce...

*Adam? I nie zrujnuj mi tu... Wiesz czego  a jak nie to na pw już!*

Ombrelune: Od Avalon C.D. Daniela

Cece oblizała mordkę i przekrzywiła łepetynę.
-Wiesz co on jest słodki ale schowaj go już-wskazałam kotkę która nie spuszczała wzroku ze Stefana
-A jak się zwie twoja towarzyszka?-spytał chłopak i schował gekona
-Cece (czyt.Sisi)-powiedziałam i pogłaskałam kota który zaczął mruczeć jak to ona
-Oprócz tego masz jeszcze sowę?-spytał
-Tak Evelyn -powiedziałam z uśmiechem-Ale Cece mam od 5 lat zawsze jest przy mnie,a jak ją będziesz ją długo głaskał to....A zresztą zobaczysz
Przeniosłam kotkę na kolana chłopaka ta zaczęła mruczeć i ocierać się o jego szatę i podbródek.W końcu niczym pies zaczęła go lizać po policzkach.Chłopak oddał mi kota i powycierał się ręką.
-To w końcu pies czy kot?-spytał z uśmiechem
-Kot ale taki wyjątkowy-powiedziałam-Tak samo jak twój gekon.
Cece zarwała się nagle i uciekła ze skrzydła szpitalnego.
-Pewnie poszła kolacje zjeść-powiedziałam
-No to wielkie zamczycho i stare więc na pewno coś sobie upoluje.-zaśmiał się
-Ostatnio polowała na Evelyn ale dostała tak że teraz na 3 metry od każdej sowy chodzi-także zachichotałam
-Biedny kotek,ale wróć... ona chciała mi zeżreć mi Stefcia więc dobrze jej tak-powiedział,a ja zmarszczyłam oczy
-Ale za to dzięki kotom nie ma myszy-zauważyłam-Ani szczurów
-Ta około 2/3 kotów może i poluje ale reszta leczy do góry brzuchem-powiedział
-Taka już natura kotów-wzruszyłam ramionami

<Daniel?>

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Ombrelune :Od. Clarisse do Adama

-Słuchaj Clarisse… Wiem, że zabijesz Percy’ego, ale… Powiedział mi o twoim bracie. I o wypadku.
Percy serio? Naprawdę go kiedyś zabije!
- Zrozum że … w ogóle Niewinem po co ci to mówił- powiedziałam w złości. Poczym ruszyłam szybkim krokiem w strone dormitorium, chciałam być sama... ALE NIE MUSIAŁ ZAMNĄ PÓJŚĆ! Na tym świecie nie ma już odrobiny prywatności... Ale zdałam sobie sprawę ze byłam trochę za ostra... Przecież on nic nie zrobił... Jak ja nienawidzę mojego sumienia... Odwróciłam się i wbiłam wzrok w podłogę... Nienawidzę płakać przy kimś.
- Słuchaj, przepraszam Cię poprostu nie... - zakrylam twarz rękoma. Wiedziałam że płaczę, ale gdy o nim ktoś mówił wraca ten obraz... - poprostu przepraszam... -Odwróciłam się i odeszłam. Gdy tylko weszłam do dormitorium, ruszyłam biegiem do pokoju. Niewiem co było dalej, ale obudziłam się we własnym łóżku. Minęło trzy, niedługo cztery lata, a to nadal trudny temat... Zresztą nawet wspomnienie o nim jest zbyt bolesne. Staram się grać bezwzględną i bezuczuciową Clarr, która nie jest tą dawną szaloną dziewczyną. W wielkiej sali siedziałam z Percy'm, jak zwykle. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie Adam, który ku naszego zdziwienia dosiadł się do nas, widziałam tylko zdziwienie na twarzy Davida i Eli. Wiedziałam że znowu poruszamy temat mojego brata...

Adam? Coś tam napisałam 

Ombrelune: Od Adama cd. Ell

- Ja też tu jestem - powiedział David, machając ręką. Z pewnością czuł się nieswojo w towarzystwie wciąż kłócących się nas.
- Wiemy - uśmiechnęła się Ell. - A przynajmniej ja, bo w odróżnieniu od n i e k t ó r y c h dostrzegam innych ludzi.
- Niby, że ja nie dostrzegam?! - spytałem, wskazując ręką swą pierś.
- Tak, ty!
- Stoisz tutaj. David stoi obok ciebie. A wokół nas pełno ludzi i gapią się na nas, bo drzesz się na mnie bez żadnego powodu!
- Ależ ty jesteś mądry, ho ho! Jakbyś dostrzegał innych ludzi, nie zwodziłbyś tak tych biednych dziewczyn. Każdą laskę, którą zobaczysz, musisz zaczepić, wyciągnąć na spacer, zaszpanować. Nie rozumiem tego. Jakbyś brał udział w jakichś zawodach. Może to są zawody, co? Kto wyrwie więcej lasek? Jesteś jakiś niewyżyty! Myślisz, że co? Że jak wszystkie dziewczyny ze szkoły będą na ciebie leciały, to będziesz fajniejszy? Może cię to dowartościuje? - jej oczy zmieniły się w dwie małe szparki. - Wiesz co? - syknęła. - Cieszę się, że są na świecie jeszcze tacy chłopcy jak David albo Petty, którzy umieją zająć się jedną dziewczyną naraz.
To mnie zaskoczyła. Stałem z rozdziawionymi ustami. Ell miała ręce zaciśnięte w pięści, jak zawsze wtedy, gdy zaczyna podnosić głos.
- Mylisz się - powiedziałem spokojnie i z godnością. - Ja widzę, co tu jest grane. Po prostu nie możesz pojąć, że ktoś może nie interesować się Panią Elliezabeth Wspaniałą.
- Wcale nie chcę, żebyś się mną interesował - prychnęła.
- No i dobrze, bo to się nigdy nie zdarzy.
- I bardzo dobrze!
Ell wybiegła z Wielkiej Sali. Od wszechobecnego marmuru odbijało się echo jej kroków.
- Lecieć za nią? - spytałem Davida niepewnie.
- No, leć!
Pognałem za Ell. Wiedziałem, gdzie ją znajdę. Nie odejdzie dalej, niż do pokoju wspólnego.
- Zielony glut - powiedziałem i wszedłem do pomieszczenia znajdującego się w lochach. Dziewczyna siedziała na dużym, puchowym fotelu i wpatrywała się w... Właściwie sam nie wiem, w co. W ścianę? W nicość?
- Ellie... - zacząłem niepewnie. Siedziała nadal nieruchomo. - Ja to wiem, ty to wiesz... Oboje wiemy, że jesteś bardzo ładna, wysportowana... Masz bardzo dobre serce i każdemu pomagasz. W ogóle jesteś zaj*bistą dziewczyną. Ja serio... - zawahałem się. - Ja mógłbym się tobą zainteresować. Jest czym. Nie chciałem tego powiedzieć...
Dziewczyna głośno westchnęła.

Ell?

Papillonlisse:od Daniela CD Avalon

-Słodki jest-uśmiechnął się.
-A to jeszcze nie wszystko. Stefek, mina.
Podsunąłem gekona pod nos Avalon, a on się do niej słodko "uśmiechnął" i przekrzywił główkę.
-Nazwałeś go Stefan?-ostrożnie odsunęła moją dłoń.
-Mhm. Nie mów że nie pasuje.
-Nie no, pasuje. Urocze.
Gekon w odpowiedzi oczyścił językiem gałkę oczną.
-Bleee....-skrzywiła się.
-Inne gekony tak robią co chwila. Ona jest wyjątkowy. W wyniku jakichś dziwnych tentegesów genetycznych ma powieki i może mrugać. Iże oczy tylko z przyzwyczajenia.

Avalon? Jaka reakcja?

Papillonlisse:Od Jane c.d. Petty'ego

-Jasne-powiedziałam podekscytowana
Tak dawno nie widziałam Kędziora.Wpierw wsiadł Pett'y a potem ja.Objęłam go i wtedy hipogryf wzbił się w powietrze.Wiatr delikatnie powiewał.Nie wiem czemu ale zaczęłam się śmiać.Niestety lot nie trwał długo bo Trich był zły że go nie powiadomiliśmy że dosiadamy Kędziora. Zsiedliśmy z niego lecz zanim odeszliśmy pogłaskałam hipogryfa.
-Piękne stworzenia a tak nie doceniane-powiedziałam
-Zgadzam się z tobą w 100% Jane-powiedział gajowy-Ministerstwo jest bardzo na nie wyczulone.Nie wiem co bym zrobił gdyby chcieli mi go zabrać.
-Musiał by pan go oddać-pogłaskałam po raz ostatni stworzenie po czym odeszłam
Zaczęliśmy iść w stronę zamku nie puszczałam dłoni Petty'ego.
-Nie uważasz że Kędzior jest odrobinę wyższy?-spytałam
-Albo ty niższa-zażartował
-Ej-udałam obrażoną puściłam się go odwróciłam się na pięcie i założyłam ręce na piersiach
lecz za chwilę wybuchnęłam śmiechem.

<Petty?>

Ombrelune: Od Avalon C.D. Adama

-A z resztą-prychnęłam i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
W pewnym momencie doszła do mnie moja kotka która ocierała się mi o nogę.Stanęłam po czym kucnęłam i wzięłam moją kluchę na ręce.
-Bycie w lochach ci nie służy co nie-pogłaskałam ją i usiadłam na ławce.
-Ej czarna -usłyszałam ten sam wnerwiający mnie głos
Zmieniłam kolor włosów na turkusowy taki jak najmniej rozpoznawalny.Cieszyło mnie to że obok mnie ktoś siedzący wcześniej zostawił proroka.Chwyciłam go szybko otworzyłam na losowej stronie lecz zza gazety patrzyłam jak chłopak przechodzi.O mały włos a wybuchnęłam bym śmiechem.Taka akcja jest prawie w każdym każdym mugolskim filmie była, osoba uciekająca siedzi na ławce i otwiera gazetę,a osoba która chce złapać osobę uciekającą omija ją.Banał!No ale wszystko było happy gdyby nie to że Cece zaczęła mierczeć i ocierać się tak że w jednym momencie prorok mi wypadł a co gorsze chłopak w tej chwili właśnie moją stronę spojrzał. Uspokój się tacy chłopcy wyczuwają strach.Spojrzałam na niego a ten tylko uśmiechnął się znów.
-Nie widziałaś tu czarnowłosej luniaczki?-spytał
-Nie i nie szukaj jej bo raczej chyba dała ci do zrozumienia dość dobrze że nie chce abyś za nią łaził.Chyba że środkowy palec nie jest zbyt wystarczający.-w jednej chwili ugryzłam się w język
-Ha!Nie wiedziałem że jesteś metamorfomagiem-powiedział
-Tak jak dużo innych osób-prychnęłam i pogłaskałam kotkę-Nie miałeś przypadkiem się z kolegą spotkać
-Może i tak.-znów się uśmiechnął odsłaniając swoje białe ząbki
-Nie szczerz się tak bo jeszcze ktoś ci je wybije-uśmiechnęłam się
-Słyszałem od znanych mi źródeł że jesteś muglakiem-powiedział
-Tak i jeśli masz coś do tego to tylko zabierasz mój cenny czas-prychnęłam po czym dodałam pod nosem-A z resztą sama już nie wiem
-Co nie wiesz?-spytał
-Nie twoja sprawa-syknęłam i odruchowo zmieniłam kolor włosów na mój prawdziwy z czerwonymi końcówkami-A tak w ogóle to jak masz na imię?
-Adam-odpowiedział
-No to do zobaczenia a może raczej do nie zobaczenia.-prychnęłam i wstałam.

<Adam?>

niedziela, 26 stycznia 2014

Ombrelune: Od Avalon C.D. Daniela

Nie potrafiłam się opanować.Mój śmiech był szczery co mnie do tego zdziwiło.
-Przepraszam-powiedziałam gdy się opanowałam i uśmiechnęłam się delikatnie-Zachowałam się jak totalna kretynka
-Tak zachowałaś się jak kretynka-zaśmiał się
Uderzyłam go w ramie a ten specjalnie jęknął.
-Jak się okazało miałam niedobory jakiś tam witamin i to spowodowało omdlenie-powiedziałam i wzruszyłam ramionami-Wegetarianizm czasami mi nie służy
-Jesteś wegetarianką?-zdziwił się
-Y...Tak-odpowiedziałam jak by to było oczywiste-Czy coś w tym dziwnego?
-Co?Nie....Znaczy-zaczął się nerwowo drapać po karku
Zachichotałam po rak kolejny.
-Mam tu zostać ale jutro normalnie pielęgniarka mnie "wyrzuci"na lekcje-powiedziałam
-Łał-powiedział zdumiony
-Co?-podniosłam brew
-Ty mówisz normalnie.Nie burczysz nie wrzeszczysz.Jestem pod wielkim wrażeniem-powiedział z deczka zdziwionym moim zachowaniem
-Jak widzisz też mam uczucia ale skoro wolałeś tamtą jędzę jaka byłam to ok-powiedziałam zabraniając mu dość do słowa
-Nie musisz serio-powiedział i usiadł na łóżku na przeciw mojego-Tak więc może zacznijmy od nowa.Masz jakieś uzdolnienia?Na przykład animag itp?
-Nie wiem jak to się nazywa u was ale potrafię zmienić kolor włosów i oczu-powiedziałam z uśmiechem
-Metamorfomag?-spytał
-Tak...Chyba tak to się nazywa-powiedziałam i zmieniłam włosy na turkusowy
Nagle usłyszałam miauczenie.Moja kotka wskoczyła na szpitalne łóżko i zaczęła się o mnie ocierać i mruczeć.
-Cece-podrapałam,ją po podbródku.-Masz jakiegoś towarzysza?
-Oprócz sowy -włożył rękę do kieszeni-Boisz się gadów?
-Oczywiście....Że nie-opowiedziałam a raczej mruknęłam
Chłopak wyciągnął z kieszeni gekona.Rozczulił mnie jego kolor za co Cece patrzyła na zwierzę jak na obiad.

<Daniel?>

Bellefeuille: od Lilianne CD Ell

-Lilianne. I tak na prawdę nigdy nie miałam zamiaru się zakochiwać, ani też specjalnie spoufalać z Adamem. On nawet nie jest w moim typie. Trochę mnie nawet to jego podrywanie wkurza. No bo jak niby można, stroić słodkie minki do wszystkich?
-Ja ci powiem jak można: być Adamem.-odparła ze zmarszczonym noskiem dziewczyna.
-A ty jak się nazywasz?
-Ell. I pamiętaj, dobra? To czeeść.
I zanim zdążyłam odpowiedzieć, wybiegła z pokoju wspólnego

Ell?

Bellefeuille: od Lilianne CD Adam'a

-Niech będzie. Ale jeśli mi się coś stanie, to twoja wina.
Adam z zadowoleniem siadł na miotle.
-Madame?-wyciągnął do mnie rękę.
-Smoka dosiadałam, z miotłą sobie też poradzę, dziękuję-pokazałam nagle niesamowitą godność. Wsiadłam za chłopakiem.
-Trzymaj się mnie, za ramiona nie starczy!-zaśmiał się. Niepewnie go objęłam i czułam się bardzo dziwnie, ale cóż, wymogi bezpieczństwa.
-Teraz uważaj, na początku trochę ciężko.
-Zaraz, coooooo....-Adam odbił się i wzlecieliśmy w powietrze.

Adam, co ciekawego masz do pokazania?

Ombrelune: Od Ell cd Davida

- Hm... - udałam, że się zastanawiam. - nie.
- Co?! Błagam cię nie bądź świnia!
- Coooooo? Ja? I świnia? WAT?
- No proszeeeeeeee
- To ty jesteś prefektem a nie ja - prychnęłam.
- No wiesz co...
- Okej... W ostateczności mogę się zgodzić.
- Super! Znaczy... Chcesz to idź...
- Ta jasne a kto mnie przed chwilą błagał na kolanach?
- Na pewno nie ja - powiedział David uśmiechając się szyderczo.
- Phi. Śmieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeszne.
- No wiem jak to ty mówiłaś? A tak. "Wrodzona cecha"
- Ach... Cytują moje teksty... Jestem sławna - udałam, że ocieram łzy z oczu.


<Dejwid? Okazałam ci łaskę>

Ombrelune: Od Adama cd. Lilianne

- Ten kot to świr.
- Wcale nie. Zobacz - wskazała na swoje kolana. Lucyfer rozłożył się na nich i mruczał głośno.
- Znasz się na zwierzętach?
- Chyba tak. Nawet bardzo - zarumieniła się.
- Trochę chłodno - potarłem dłonie o siebie, a następnie naciągnąłem na nie rękawy. Jak na październik, była straszna pogoda. Oby na meczu otwarcia sezonu nie lało! Gramy z Harpiami.
- Rzeczywiście...
Nagle wpadłem na dziki pomysł.
- Pokażę ci coś fajnego, ale musisz się zgodzić.
- No nie wiem... - dziewczyna nie wyglądała na przekonaną.
- Proszę, będzie fajnie - powiedziałem błagalnym głosem.
- No... No, dobrze. Co chcesz mi pokazać?
Wskazałem miotłę, na której cały czas się opierałem.
- Mam z tobą polecieć?! - dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
- A co, boisz się? - spytałem prowokacyjnie, szczerząc przy tym zębiska.
- Jasne, że nie - odpowiedziała szybko. - Po prostu nie uważam tego za najlepszy pomysł.
- Przecież widziałaś, jak latam. Zresztą nie zrobiłbym krzywdy dziewczynie.
Lilianne zastanowiła się chwilę.

Lilianne? I co wymyśliłaś?

Ombrelune: Od David'a C.D. Ell

- Eh... - Westchnąłem głośno - Ja. To. Ciebie. Nigdy. Nie. Zrozumiem.
- Oj.. tam kiedyś na pewno - Tu popatrzyłem na nią jak na wariatkę - No..
MOŻE kiedyś mnie zrozumiesz.. Lepiej?
- O wiele.. - Powiedziałem uśmiechając się.
- To może chodźmy do reszty?
- Ok.
Poszliśmy do PW Luniaków przy okazji zachaczając Wielką Salę oraz
PW Harpi by sprawdzić czy tam są ale niebyło ich ani w WS ani w PW
Harpi i Luniaków, więc usiedliśmy na kanapie.
- Hym...
- Co?
- Jestem Prefektem.
- Ha, ha, ha to już wiemy od 1 roku!
- Ale dziś jest Czwartek...
- I co z tego? I od 22;00 mam z tą Hattori patrol do północy..
- Aaaa... tu jest pies pogrzebany..
- No.. jest za 20, 20;00... Hym.. Poszłabyś ze mną na patrol za ponad 2 godziny?
Plisss - Powiedziałem błagalnie - Ja tam z nią nie wytrzymam sam!

<Ell? Bądź żeś tak dobra i chodź ze mną! ;>

Ombrelune: Od Adama do Avalon

- Ej, co to za jedna? - David trącił mnie łokciem i podbródkiem wkazał na wysoką, czarnowłosą lalunię, stojącą w grupce pierwszorocznych Luniaczek.
- Zamawiam! - wrzasnąłem tak, że część uczniów, znajdujących się na korytarzu, spojrzała na mnie zdziwiona.
- Zawsze mi to robisz - David udał naburmuszonego.
- Po Adamie to nie dziw się tego spodziewać, ale ty, David?
Za nami stanęła Ell i położyła nam ręce na ramionach.
- Kogo tak pożeracie wzrokiem? - spytała.
- Czarną - odpowiedzieliśmy chórem.
Znając Ellie, właśnie przewróciła oczami. Rzecz jasna to tylko hipoteza, gdyż dziewczyna stała poza zasięgiem mojego wzroku.
- Wiesz może, kto to? - spytał David.
- Luniaczka z pierwszego roku. Chyba ma na imię Avalon. Mugolka.
- Szlama? - skrzywił się Blondasek. - Bierz ją sobie - zwrócił się do mnie.
Ell skarciła go wzrokiem. Ona nigdy nie miała problemów z tym, że ktoś jest czystej krwi, bądź nie. Zawsze lubiła nam powtarzać, że mugole są tacy sami jak my i nie należy używać słowa "szlama".
- Ej, skarbie! - zawołałem. Kiedy Czarna na mnie spojrzała, wysłałem jej buziaka na odległość (oczywiście nie takiego z ręką, to byłoby pedalskie; po prostu poruszyłem ustami w ten sposób, jakbym kogoś całował). Ku mojemu zdziwieniu, a uciesze Davida, laska pokazała mi środkowy palec.
- Wreszcie ktoś utarł ci nosa - zaśmiała się Ell z zadowoleniem i chciała zmierzwić mi czuprynę, lecz ledwo dotknęła dłonią moich włosów, natychmiast cofnęła rękę.
- Fuj - powiedziała z obrzydzeniem. - Ile żelu nałożyłeś dzisiaj na włosy? - spytała, po czym wytarła dłoń w moją szatę.
- Nie przesadzaj, Tyle, co zawsze.
- Jeśli zaoszczędziłbyś na kosmetykach, może stać by cię było na mózg.
- A ciebie na farbę do włosów - odszczekałem się.
- Idę do biblioteki - oznajmiła Ell. - Zobaczymy się na obiedzie.
Oddaliła się, nie czekając na naszą odpowiedź.
- Stary, co jest między wami? Jakieś spięcie? - spytał David, kiedy znalazła się w dostatecznej odległoścu, by nas nie słyszeć. - Niby wszystko dobrze, gadacie ze sobą, ale skaczecie sobie do gardeł jak szakale, kiedy tylko nadarzy się okazja.
Wzruszyłem ramionami.
- Ostatnio jest jakaś drażliwa.
David pokiwał głową.
- Słuchaj, muszę oglądnąć miotłę przed pierwszymi zawodami. Idziesz ze mną?
- Może później dojdę - odpowiedziałem.
Po chwili zostałem sam. Zacząłem iść w stronę Czarnej. Jeszcze żadna (prócz Ell, ale jestem przekonana, że ona udaje) nie oparła się moim zalotom. Mnie? Najprzystojniejszemu chłopakowi tej szkoły?
Kiedy podszedłem do tej grupki małolat, każda pożerała mnie wzrokiem, choć starały się udawać, że nagle patrzą w innym kierunku. No, prawie każda. Czarna patrzyła mi prosto w oczy z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
- Taka ładna dziewczyna, a taka wulgarna - uśmiechnąłem się, ukazując dwa rządki śnieżnobiałych zębów.
- Jeśli przyszedłeś tu tylko po to, żeby to powiedzieć i kretyńsko się uśmiechnąć, to właśnie skończyłeś, więc spadaj.
- Coś ty, Av, głupia jesteś? - spytała ją jedna z jej przyjaciółeczek, po czym spojrzała na mnie maślanymi oczyma.
- Takiemu się nie odmawia - rzuciła druga.
- To weźcie go sobie - prychnęła, po czym wyswobodziła się z kręgu dziewcząt i zaczęła kierować się w sobie tylko znanym kierunku. Bez wahania za nią pobiegłem.
- Czekaj!
- Nie - odpowiedziała stanowczo, nawet nie odwracając się w moim kierunku.
- Dlaczego?
- Bo jesteś debilem.
- Nie znasz mnie.
- Znam się na ludziach.
- Avalon! - przystanęła i spojrzała na mnie.
- Skąd znasz moje imię?
Wzruszyłem ramionami.

Avalon? Jak zbyjesz największego podrywacza w historii tej szkoły?

Papillonlisse: Od Daniel'a CD Avalon

-Avalon!-podbiegłem do dziewczyny. Rozejrzałem się. Dokoła nie było nikogo, może dlatego, że trwały lekcje. Podniosłem więc Avalon, była bardzo lekka i szybko poszedłem w stronę ss. Mógłbym pobiec, ale nie chciałem, żeby spadła.
Dobiegłem do skrzydła, w chwili, gdy pani Petersen piła herbatę. Wpadłem na salę tak niespodziewanie, że Helena upuściła kubek..
-Co jest!?-zerwała się.
-Avalon zasłabła na korytarzu.
-Jasne.-kiwnęła głowa pielęgniarka. Położyłem dziewczynę na jednym z łóżek u odszedłem. W drzwiach się jednak zatrzymałem.
-Będzie można ją już jutro odwiedzać.
-O, kochany. Myślę, że nawet dzisiaj wieczorem. Przyjdź po lekcjach.
-Dzięki.
Wyszedłem i przez resztę lekcji siedziałem jak na szpilach.
***
Po zajęciach w podskokach pobiegłem do skrzydła. Avalon czuła się chyba dobrze, no z tą różnicą, że była naburmuszona.
-Cześć!
-Hej-burknęła
-Cieszę się, że wszystko z tobą OK.
-Mhm, jasne. A teraz idź sobie, wkurzasz mnie.
Ta wypowiedź mnie zirytowała, ale postanowiłem zachować zimną krew.
-Miło mi, też cię lubię.
-Och, błagam cię. Dobrze wiem, czemu jesteś taki miły.
Uniosłem brwi.
-Ze względu na moich rodziców! Chcesz "fejmu", popularności i żeby cię podziwiano! Ale nie ze mną te numery!
-A kim w ogóle są twoi rodzice!?
-Nie udawaj, że nie wiesz! Projektant i modelka, to ci nic nie mówi!?
-Nie, nic mi to nie mówi!
-To po co mi pomogłeś na korytarzu!?
-Bo wymagałaś pomocy, to ci pomogłem!
-A ja myślę, że pomogłeś bo chciałeś sławy!
-Co ty masz z tą sławą!? Dotąd nie wiedziałem kim są twoi rodzice!
-Udawałeś!
-Nie udawałem!
-Teraz bardzo chcesz mnie uderzyć!?
-Nigdy w życiu, ale bardzo chcę na ciebie krzyczeć!
-To krzycz!
-A co ja robie!?
-Krzyczysz, a co chcesz!?
-Krzyczeć!
-To krzycz!
Przez chwilę mierzyliśmy się wściekłymi spojrzeniami po czym wybuchliśmy śmiechem.

Avalon?

Ombrelune: Od Elliezabeth do Lilianne

Siedziałam w pokoju i zastanawiałam się nad różnymi rzeczami.
Postanowiłam więc, że muszę powiedzieć tej biednej pierwszoklasistce
co nie co o Adamie. Zakradłam się do domu Bellefuille. Wiem gdzie było
wejście bo raz poszłam do Erica. A właśnie dawno się z nim nie widziałam.
Weszłam cicho do pokoju głównego. Siedziała tam akurat ta dziewczyna.
Czytała książkę. Popatrzyła na mnie nieufnie.
- Chcesz mi powiedzieć żebym odczepiła się od Adama? - zaczęła kiedy
tylko domyśliła się, że przyszłam do niej.
- W pewnym sensie. - siadłam na przeciw blondynki.
- To twój chłopak?
- Co? Nie? Fuj? Adam i ja? Blee - powiedziałam wyobrażając to sobie.
- To o co chodzi - odłożyła książę na bok.
- Nie daj mu się owinąć wokół palca. O to chodzi wiesz?
- Ale o czym ty w ogóle mówisz Adam ni stąd ni zowąd się do mnie przyczepił.
- To typ podrywacza tak? Ma dużo takich "przyjaciółek".
- No ja rozumiem ale co ma mi to dać? - nie była zła. tylko trochę.... Nie
wiedziała o co chodzi.
- Mówiłam już. Po prostu na niego uważaj dobra? Bo jak mu dasz "wole pole
do działania"... Ja się z nim PRZYJAŹNIĘ. Bardzo wiele dziewczyn się z nim
przyjaźni ale kiedyś nadejdzie taki dzień kiedy odejdziemy ze szkoły i jak za
bardzo się do niego zbliżymy to każda będzie czegoś oczekiwała. Że napisze.
Że coś wyzna. Rozumiesz?
- Ale ja dalej nie widzę sensu...
- Po prostu pamiętaj o tym ok? A tak wgl to jak masz na imię??


*Lilianne?*

Ombrelune: Od Ell cd Adama

Popatrzyłam bez przekonania na Davida.
- Ale z was idioty - powiedziałam do chłopaków - W zakazanym lesie żyje
mnóstwo niebezpiecznych stworzeń!
- Od kiedy martwisz się o Davida? - prychnął Adam.
Uśmiechnęłam się chytrze.
- Bo to jest takie niebezpieczne! - podeszłam do blondyna - to jest takie
niebezpieczne! I... Bardzo bardzo odważne!
Adam prychnął.
- Gdyby mi się chciało to też bym tam poszedł.
- Ale cudnie wyglądasz jak się złościsz - pstryknęłam go w nos.
- Ha ha ha - powiedział ironicznie - Bardzo jesteś śmieszna Elliezabeth. BARDZO.
- Wiem - ukłoniłam się lekko - wrodzona cecha. Jak chcesz pogadać z kimś
miłym to idź do Clarrisse, twojej Ari, Mikayli, albo o tak! Idź do swojej Lilianne.
- Elliezabth! Nie bądź k**wa zazdrosna!
- Mówiłam ci już jak fajnie wyglądasz jak się złościsz? I ja? Zazdrosna? Prychnęłam.
 - Chciałbyś, idioto.
- No nie znowu zaczynasz?!
- Nie, tylko doprowadzam cię do szału bo akurat mam na to ochotę - powiedziałam
szczerząc się i zmierzwiłam mu fryzurę.
- Bo dotknę grzywki!
- Adamciu Adamciu czy ty tu gdzieś widzisz grzywkę? Zostałeś bez broni
 - powiedziałam na co Adam pokazał mi język.


*Adam? Kocham wkurzać ludzi wiesz? *

Héroiqueors: Od Mikayli CD Clarisse

Pett złapał za rękę Clarisse i chwilę rozmawiali.
-o czym mówiliście?-zapytałam go potem
-Eh, nie ważne.
Potem poszliśmy do PW i tam każde poszło w swoją stronę.

sobota, 25 stycznia 2014

Ombrelune: Od Ell cd Davida


- Kocham tą piosenkę - powiedziałam (aa podjarka danielem powterem z wyłupiastymi paczałami ).
- Szczerze mówiąc to słyszą ją pierwszy raz.
- Bo to piosenka mugoli - powiedziałam ze spuszczoną głową. - nie chciałam ci mówić bo byłbyś od razu negatywnie nastawiony...
- Jest ok.
- Serio?
Pokiwał głową.
- Bardzo ładna.
Uśmiechnęłam się z uznaniem. Rok temu David by się na mnie obraził i wyśmiał kompozytora. Możliwe, że ja też się zmieniłam.
- Chodź. Jutro sprawdzian z mugoloznawstwa. Tfu nienawidzę tego przedmiotu.
- Też nie przepadam. Możliwe, ze to dlatego, że już wszystko o nich wiem.
- Jak można... Się interesować mugolami?!
- Jakoś można - pokazałam mu język.


<David? Sorka ale brak weny bardzo bardzo :/>

Ombrelune: Od Adama cd. Ell

Gdy usłyszałem głos Ell, pobladłem ze wściekłości. Kto jak kto, ale ona naprawdę, podkreślam: naprawdę, nie musiała tego widzieć...
Po jeszcze chwili zażartej kłótni, ta młoda odeszła w stronę stołu Bellefeuille z triumfalną miną.
Odwróciłem się w stronę stojących za moimi plecami od siedmiu boleści "przyjaciół".
- To nie śmieszne - syknąłem.
- Muszę przyznać ci rację - rzekł David, krztusząc się ze śmiechu. - Wygrałeś ten zakład.
- Ooo... Więc chodziło o zakład? Chętnie posłucham całej historii - uśmiechnęła się Ell.
- Ten cwel... - nieodparty atak śmiechu. - ...założył się ze mną... - czkawka. - ...że trafi tej małej w nos bułką! I wiesz co? - znów krztuszenie. - Wygrał!
- Poważnie?! - zaśmiała się dziewczyna. Spojrzała w stronę sąsiedniego stołu. Odległość była dość imponująca. Na Ell jednak nie zrobiło to wrażenia. Na niej w ogóle trudno zrobić wrażenie.
- A co wygrałeś? - zwróciła się do mnie nieco już uspokojona, ale nadal rozbawiona.
- Przegrany spędzi noc w zakazanym lesie! - zapiszczał David, odpowiadając za mnie. - Ale będzie ubaw! Uhuhuh!
Spojrzałem na niego krzywo. Szaleju się najadł czy ki diabeł?
- Serio masz zamiar to zrobić? - spytała go Ell.
- Pewka! Będzie śmiesznie!
Spojrzałem na Ell znacząco, pokazując na migi, że coś w jego głowie nie ten teges.
- To kiedy? - zapytałem z triumfalną miną.
- W piątek - powiedział. Wyglądało to na poważnie.
- Serio?! - spytaliśmy chórem.
- Pewnie. Po ciszy nocnej pójdę tam i zostanę do rana.

Ell? Co ty na te nasze pomysły?

Ombrelune: Od David'a C.D. Ell

- Ah! No dobra chodźmy...
- Jej! - Powiedziała uśmiechając się i kalaskając w ręce
- Muszę ci coś powiedzieć...
- Coś się stało? - Zapytała trochę zmartwiona
- Nie nic... No może...
- Powiesz?
- No...
- I?
- ...
- David?
- Ahh...
- No... Miałeś mi coś powiedzieć
- No...
- I??
- Jesteś dziwna - Powiedziałem robiąc teatralną, zrozpaczoną minę.
- Hahaha! Bardzo śmieszne! - Powiedziała bijąc mnie w ramię
- Pomocy! - Krzyknąłem tak głośno że pani profesor Ishimura
aż się odwróciła - Pmocy! Pani profesor!
- Coś się stało?
- Ona mnie bije! - Powiedziałem wskazując palcem na Ell - Maltretuje,
znęca się nade mną! Ależ jam biedny - Zrobiłem teatralną minę męczennika
- Bardzo śmieszne. A teraz zmykać! - Powiedziała przyjaźnie  [dlatego ją lubię]
- Już idziemy. David!
- Coooo? - Powiedziałem szczerząc się
- Widzę że humorek wrócił - Powiedziała uśmiechając się
- Noo... To idziemy?
- Pewnie!
Po 10 min. byliśmy już u niej w dormitorium.
- Masz tekst teraz musimy iść do sali od muzykologi bo tam jest fortepian...
I po kolejnych 10 min. już byliśmy w sali a ona siedziała przy fortepianie..
- Gotowy?
- Tak - Powiedziałem - Dajesz.. - I zaczęła grać a ja po chwili śpiewać..


<Ell?>

Ombrelune: Od Ell cd Davida

Zakryłam usta dłonią i wytrzeszczyłam oczy.
- Tak mi przykro - położyłam dłoń na ramieniu Davida.
- Najwyraźniej tak miało być - powiedział wymijająco ale widać było, że nie jest "w sosie".
- Ale... No nie ważne.... Znaczy ważne, ale nie rozdrapuj tego w kółko. Nie będziemy jej odbijać, bo jak coś pójdzie nie... Dobra po prostu wykasuj ją z pamięci ok?
- To nie takie łatwe.
- Myślisz, że nie wiem?
- Ty też?
- Jasne! I to ile razy! Najpierw był James. Przecież jestem brzydka i głupia bo wyrażam swoje zdanie. Później był Peter. "Ellie, nie jesteś w moim typie". A później mugol Travish "Ty dziwaczko! Widziałem ten badyl u ciebie w pokoju!" ten badyl to oczywiście moja różdżka... Którą chowałam w szufladzie z bielizną. Nie wiem po co on tam zaglądał.
David parsknął śmiechem, a ja uśmiechnęłam się w triumfem, że udało mi się go chodź trochę pocieszyć.
- Chodź na poprawienie humoru mi coś zaśpiewasz.
- Jaaaaasne śnij dalej.
- Mam super piosenkę. Gram na pianinie, które zapewne jest już u mnie w pokoju. Jak dam ci tekst do zaśpiewasz do akompaniamentu??

<David jak się zgodzisz to śpiewamy to i tylko to: http://www.youtube.com/watch?v=gH476CxJxfg>

Bellefeuille: Od Erica cd. Lilianne

- Fajna. Kotka w sensie, że... No - poddałem się. Nie umiem. Nie potrafię. Przy żadnej, absolutnie żadnej dziewczynie nie umiem powiedzieć nic sensownego. No, może Mai już nie onieśmiela mnie tak, jak kiedyś...
- Eee... Dzięki?
Lilianne starała się z całych sił, by jej odpowiedź zabrzmiała naturalnie, ale nie dało się nie zauważyć, że nie wie, jak ze mną rozmawiać. No cóż...
- Muzykologia - wydukałem.
- O, rzeczywiście - dziewczyna zdjęła kotkę z kolan i podniosła się. - Idziemy?
Kiwnąłem głową.
- Lubisz? Muzykologię w sensie, że...
- Nawet. Lubię wszystkie przedmioty - uśmiechnęła się.
- Grasz? W quidditcha w sensie, że...
- Och, nie. A ty?
- Jasne! Jestem obrońcą. Uwielbiam to. Wspaniały sport! Jak można nie grać w qui...
Urwałem spostrzegłszy, że Lilianne patrzy na mnie przenikliwie. Speszyłem się.
- Przepraszam - spuściłem wzrok.
- Co? Nie! Nie masz za co. Po prostu pierwszy raz powiedziałeś do mnie aż tyle słów.
Zaśmiałem się ze zdenerwowaniem. Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć, więc po prostu nie odpowiedziałem wcale.
- Lepiej już idźmy. Minus mieszkania w wieży jest taki, że trzeba codziennie pokonywać dużo schodów - powiedziałem i wyszedłem z pokoju wspólnego. Odgłos kroków zdradzał, że Lilianne podążyła za mną.
Na trzecim piętrze zatrzymałem się. Lilianne spojrzała na mnie pytająco.
- Przecież mam inny przedmiot niż ty - zwróciłem jej uwagę.
- No tak - zaczerwieniła się, zapewne ze wstydu, że o tym nie pomyślała.
- Mam zielarstwo.
- To gdzie ja idę? - zapytała nieśmiało.
- Na końcu. Tego korytarza w sensie, że...
Kiwnęła głową.
- Ja... Ja idę na dwór. Do cieplarni...
- ... w sensie, że - powiedziała, śmiejąc się. Rzeczywiście, ze zdenerwowania powtarzałem to dosyć często. Postarałem się o ładny uśmiech.
- Spotkamy się na obiedzie? - zapytała.
Kiwnąłem głową.
Staliśmy przez chwilę w zupełnej ciszy.
- Spóźnisz się - bąknąłem. Po fakcie przestraszyłem się, że zabrzmiało to nieco niegrzecznie.
- Tak - odparła i zaczęła iść.
- Lilianne...
- Hm? - odwróciła się w moją stronę.
- W drugim końcu korytarza.
- O - uśmiechnęła się z zakłopotaniem i szybko zmieniła kurs. - To do zobaczenia!
- Tak - uśmiechnąłem się i pomachałem jej na pożegnanie, po czym ruszyłem na błonia.

Koniec

Ombrelune: Od Avalon C.D. Daniel

Pierwszy rok zaczął się normalnie.Od razu nabrałam nowych znajomości.Co zabawne niezbyt się różniły od poprzednich przyjaciółek.Tak samo puste uważające się za pępki świata.Siedziałam na śniadaniu w wielkiej sali.Grzebałam łyżką w owsiance.
-Czemu nie spróbujesz tego bekonu i jajecznicy?-spytała jedna z koleżanek-Są o wiele smaczniejsze
-Jestem wegetarianką-warknęłam-I moim mottem jest "Jest się tym co się je" a więc dziękuję ale nie chcę być świnią
Odeszłam do stołu.Czułam na sobie wzrok chłopców ale ignorowałam to.Poszłam do siebie i padłam na łóżko.Usłyszałam dzwonek ale nie ruszyłam się i tak latanie mi się nie przyda więc mogę udawać że jestem chora.Chciałam zasnąć odizolować się ale musiałam wstać,oczywiście nie miałam zamiaru iść na zajęcia.Co to, to nie!Poszłam do pokoju wspólnego.Usiadłam na krześle i wbiłam tępo wzrok w kominek.
-Ej to moje miejsce-usłyszałam głos
-Udam że tego nie słyszałam-powiedziałam i nadal patrzyłam na płomienie w kominku.
Poczułam rękę na ramieniu.Wkurzyłam się spojrzałam na osobę która mnie dotknęła i pobladłam.
-P...pan Antonio-powiedziałam i od razu opuściłam wzrok-Ja...źle się czuję...Dlatego nie jestem na zajęciach z latania...
-Zajęcia odwołali pogoda do kitu.Leje a jeśli źle się czujesz to idź do ss-uśmiechnął się
Nie odpowiedziałam ale zrobiłam tak jak kazał.Szłam ale w jednej chwili "zaatakowały" mnie moje przyjaciółki.Nie byłam skora do rozmów więc tylko potakiwałam.Nagle zjawił się chłopak.Rozgonił je jakąś gatkom o jakimś wokaliście. Zaczęłam rozmowę z nim lecz czułam się kiepsko.
-Ale przykro mi właśnie miałam iść do skrzydła szpitalnego-odparłam chłodno
-Mogę cię odprowadzić-powiedział z uśmiechem
Uśmiechnęłam się delikatnie był to szczery uśmiech co mnie zdziwiło.Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
-Mówisz że lubisz konie...To pewnie ONMS?-spytał
Skinęłam delikatnie głową.Byłam słaba co chwile miałam mroczki przed oczami ale szłam jak by nigdy nic.
-Jesteś pierwszy rok co nie?-spytał chłopak
Niechętnie skinęłam głową.Cieszyło mnie tylko to że Skrzydło szpitalne było na trzecim piętrze.Zakołysałam się i prawie poleciałam na ziemię lecz chłopak mnie złapał.
-Nic ci nie jest,może pomóc?-spytał
-Nie i nie chcę pomocy-powiedziałam i posłałam mu pełne złości spojrzenie.
Chłopak potrząsnął głową i już miał odejść z czego się cieszyłam gdy w jednym momencie po paru krokach poczułam ból upadłam a po chwili straciłam przytomność.
<Daniel?>

Héroiqueors: Od Petty'ego C.D. Jane

Zobaczyłem jak przygląda się Hipogryfowi którego było widać przez okno...
- Pamiętasz Kłędziora - Spytałem.
- Hę? A! Tak... - Powiedziała uśmiechając się.
- To chodź - Powiedziałem i złapałem ją za rękę.
- Gdzie?
- Do Kłędziora. Polatamy sobie. - Powiedziałem uśmiechając się
I poszliśmy na dwór co zajęło nam około 10 minut.
- Kędzior! -Zawołałem do Hipogryfa który od razu zatrzepotał skrzydłami
i stanął na tylnic nogach... I ogólnie chyba się ucieszył...
Podeszliśmy do niego i pogłaskaliśmy. Uśmiechnąłem się do Jane i spytałem;
- Chodź podsadzę cię i sobie polatamy co? - Zapytałem

Jane?

Ombrelune: Od David'a C.D. Lilianne

- Co czytasz? - Zapytałem
- Ah... "Magiczne wierzchowce-wszystkie gatunki stworzeń, których da się
dosiąść" - Odpowiedziała
- Aha..
Siedzieliśmy tak z 10 min. ona czytała a ja siedziałem i bawiłem się okładką
jakiejś tam książki.
- Dobra koniec - Powiedziałem wstając a ona dziwnie na mnie popatrzyła
- Idziemy - Powiedziałem zamykając jej książkę
- Gdzie?
- Do Kłędziora - Powiedziałem uśmiechając się
- Kłędzior?
- Taaaa... To mój ulubiony Hipogryf Trich'a - Powiedziałem - Już pierwszego
dnia szkoły, gdy tu przyjechałem poznałem go przedstawię ci go. Wiesz...
On jest dość dziki dlatego nigdy nie ma go na lekcjach. I tylko niektórzy mogą
się z nim bawić, latać na nim, czy ogólnie podchodzić do niego. A ja jestem jedną
z osób co już nie potrzebują się pytać o to Trich'a - Powiedziałem uśmiechając
się - To jak idziesz?

Lilianne?

Ombrelune: Od David'a C.D. Ell

Po pogaduszkach rozeszliśmy się a ja poszedłem do Mirindy...

~*Następnego Dnia*~

Ell siedziała na kanapie w Pokoju Wspólnym.. Wszyscy mieli być na obiedzie...
 - Pomyślałem i przysiadłem się do niej..
- Hej - Przywitała się uśmiechając
- ...
- Coś się stało?
- ...
- Gadałeś z Mirindą
- Tak. - Odpowiedziałem
- I co? - Spytała
- Widziałem jak chodzi za rękę z jakimś typem...

< Ell? A tera pocieszaj! xD >

Papillonlisse:Od Jane c.d. Ell

-Chłopacy na dziewczyny?-zaproponowałam
-Rozgnieciemy was jak muchy-zaśmiał się Adam
-Coś mi się nie wydaje-powiedziała z uśmiechem Ell
-No to widzimy się za parę minut na boisku-powiedział David
Każdy z nasz poszedł po swoją miotłę i ubranie do gry. Jak się okazało to oni mieli 2 obrońców i szukającego a my tylko 2 ścigających.Ja Mice użyczyłam miotły a sama wzięłam swoją starą na co nie była zadowolona. Poszliśmy na boisko.
-To tak obrońcą u nas jestem ja-odezwał się Adam-a u was?
Spojrzałyśmy po sobie.Oczy Ell zapłonęły uśmiechnęła się.
-Ja-odpowiedziała
-Czyli wy to ścigające?-spytał a my skinęłyśmy głowami
Podeszłam do Miki i poklepałam ją po ramieniu.Zapowiadała się niezła gra.
-Gramy do 300 punktów?-spytał David który już trzymał Kafla
-Co tak mało?-zaśmiała się Ell-Do 400
Wytrzeszczyłam oczy na dziewczynę.To że jest nas mała ilość nie znaczy że nabijemy tyle bramek.
-Do 350-licytował się z nią
-Zgoda-podała mu rękę a ten ją uścisnął.
Przeszliśmy na swoją połowę i wtedy nastał problem.Kto wyrzuci Kafla.Jakiś dzieciak o rok młodszy podszedł do nas i zaproponował że on wyrzuci i będzie liczył punkty pod warunkiem że nie będą go zaczepiać bo chłopak był na serio niskiego wzrostu i wszyscy się z niego nabijali.Ale w końcu wyrzucił i rozpoczęła się gra.
Paczko?

Bellefeuille: od Lilianne CD Adam'a

-A ja mam kotkę, Shanti. O, właśnie.-poczułam, że coś mie się ociera o nogi, a tym "cosiem" oczywiście okazała się Shanti.
-O.-Adam miał minę zawiedzioną, jakby spodziewał się conajmniej tygrysa-Jest bardzo....mała i słodka i dość...pu-szysta?
-Spokojnie. Możesz być szczery.
-E, no więc....Lucyfer!-kot właśnie wskoczył mu na głowę. Zachichotałam cicho i ściągnęłam zwierzę z głowy Luniaka.
-Twój też bardzo słodki.-pogłaskałam kocisko w miejscu, gdzie koty to uwielbiają. Zaczął mruczeć.
-Tak, rzeczywiście, bardzo-powiedział Adam z sarkazmem.
-To wszystko kwestia podejścia. Jak go traktujesz? Jeśli hartujesz jak ojciec syna, to on cię naśladuje, chce się bawić "po męsku". Jeśli będziesz z nim postępować, jak ja będzie łagodny i delikatny.

Adam?

Papillonlisse: od Daniela do Avalon

Stałem na korytarzu. W oczy rzuciła mi się dziewczyny, otoczona sporą grupką rozchichotanych dziewczynek. Nie wyglądała na szczególnie zadowoloną. Postanowiłem jesj pomóc.
-Ej! Czy to nie wokalista Ekstremalnych Czarowników!? I czy to nie on rozdaje właśnie autografy!? Ojej, ucieka, łapcie go!-dziewczyny pobiegły za wyimaginowanym wokalistą, a ja podszedłem do wyzwolonej z mojego roku.
-Nie ma za co.-uśmiechnąłem się.-Daniel, Papillonlisse.
-Avalon, Ombrelune-odparła chłodno.
-Coś ty taka sztywna. Nie mam zamiaru cię podrywać. To nie w mojej naturze. No chyba, że nie tolrujesz mugolaków, to ja sobie pójdę.
-Toleruję, sama jestem mugolakiem. I zostań, nie przeszkadzasz mi-powiedziała to z tonem i miną jakby mi robiła łaskę. To nawet mnie bawiło.
-Poznajmy się. Ja lubię muzykę i sport, a ty?
-Konie.-odparła krótko.
-A z tego co widzę nie lubisz gadać?
-Masz dobry wzrok.-odparła chłodno.

Avalon?

Ombrelune: Od Adama cd. Lilianne

- Oczywiście, oczywiście - uśmiechnąłem się. Jakoś jej nie wierzyłem.
W tej samej chwili obok mnie znalazła się Ell z miotłą pod pachą. Zmierzyła blondynkę nieżyczliwym wzrokiem.
- A ona co tutaj robi?
- Daj na luz. Tylko patrzy.
- Nie wiedziałam, że to zamknięty trening... - powiedziała zmieszana Lilianne.
- Bo nie jest. A ty - zwróciłem się do Ell - mogłabyś być milsza.
Przyjaciółka przewróciła oczami.
- To cud, że grono twoich wielbicielek nie zrobiło jeszcze dla ciebie transparentu.
Wielbicielek? Rozejrzałem się po trybunach. Ku mojemu zdziwieniu, dostrzegłem na nich Clarisse z książką w ręku, którą zapewne namówił do przyjścia Percy. Wiedziałem, jak dużo musiało ją to kosztować.
- Widzisz? Stoi tu z tobą i już gapi się na następną - zwróciła się Ell do Lilianne jadowitym tonem.
- Elliezabeth! - tego było za wiele. Kim ona była, żeby mnie tak oczerniać między ludźmi?!
- Co? - spytała rozeźlona. Jak to miała w zwyczaju, zacisnęła pięści tak, że paznokcie wbiły jej się w dłonie.
- Przestań!
- Nie masz prawa mi rozkazywać! - krzyknęła tak, że cała stojąca na boisku drużyna spojrzała się na nas z zaciekawieniem. - Idiota - syknęła, po czym wsiadła na miotłę i nie czekając na moją reakcję wzbiła się w powietrze.
- Nie przejmuj się nią. Zespół napięcia - uśmiechnąłem się do osłupiałej Lilianne, robiąc dobrą minę do złej gry.
- Twoja dziewczyna jest bardzo ładna...
- Dziewczyna? - zaśmiałem się. - Ell to nie dziewczyna. To... Koleżanka. Przyjaciółka.
Lilianne pokiwała głową.
- Ma śliczne włosy.
- O tak, Ell jest... - urwałem. Zdałem sobie sprawę, że chyba nie powinienem tak po prostu mówić każdemu o je sekrecie. Właściwie nigdy nie powiedziała mi, czy mam utrzymywać jej talent w tajemnicy. - Lubi zmieniać wygląd. Kocha swoje włosy.
Uff. Wybrnąłem.
- Lubisz zwierzęta? - zapytała mnie nowa znajoma.
- Tak sobie.
Spostrzegłem, że spojrzała na mnie okrągłymi oczyma.
- A ty? - spytałem, choć przeczuwałem, że znam odpowiedź.
- Tak. Bardzo. Mam sowę śnieżną i kotkę.
- Też mam kota - uśmiechnąłem się, rad że nie jestem na całkiem straconej pozycji. - Lucyfera.

Lilianne?

Nowa Uczennica!

Witajmy w Beauxbatons!



Ombrelune - Avalon Nélisse


Nowy Uczeń!

Witajmy w Beauxbatons!


Papillonlisse - Daniel Coaspartoux (kaspartu)

piątek, 24 stycznia 2014

Ombrelune: Od Ell cd Davida [Opo.1]


Siedziałam z otwartymi ustami.
- Pięknie śpiewasz... - powiedziałam cicho - dlaczego nic nie mówiłeś? Też gram na... Troszkę większym instrumencie ale...
- Ty? I instrument? Nie wyobrażam sobie tego - atmosfera trochę się rozluźniła.
- Ha ha a jednak wiesz? Ale wpuśćmy już Adama.
- Oki idziemy na błonia?
- Jasne
Wpuściliśmy Adama do środka
- Całowaliście się? - zapytał.
- Nie, debilu - zmierzwiłam mu włosy i pokazałam język.
- Ta ja tam wiem swoje - powiedział naburmuszony i wszedł z powrotem do pokoju.

Ombrelune: Od Ell cd Davida [Opo.2]

- Zależy ci na niej?
Pokiwał głową.
- No to chłopie! Ogarnij się! Nie jesteś taki jak ten debil Adam, że podrywasz wszystkie dookoła ale Mirinda to bardzo fajna dziewczyna!
- Ale co mam zrobić!
- Hm... Teraz to musisz iść do Adama ale ci powiem tak: dziewczyny lubią kiedy mówi im się komplementy oczwiście nie robisz tak, że podchodzisz i walisz prosto z mostu "jesteś ładna" podejdź do niej i powiedz : "Hej Miri, dawno nie gadaliśmy co u ciebie"? pogadajcie chwilę zaproś ją do Ecuelle. Nic na siłę! I staraj się chłopie - klepnęłam go po ramieniu - a co do kwestii dzikiego podrywu to idź do Adama ale cokolwiek ci powie nie rzucaj w Mirindę bułką z rodzynkami.
Po czym przypomniała nam się sytuacja ze śniadania i znów dostaliśmy głupawki.

*David?? Dziki podryw *

Ombrelune: Od Ell cd Adama

Przewróciłam oczami. Idiota.
- Okej.
- Jeee - zaczął skakać. Mówiłam już, że to idiota?
- No już wskakuj na miotłę. - rzuciłam ją mu i szczęśliwym podkreśłam SZCZĘŚLIWYM trafem poleciała na nos.
- Ała! Pedagodzy nie powinni bić małych bezbronnych dzieci!
- Ha! Bardzo to nieśmieszny żart! A teraz siadaj na tą miotłę idioto i ruszaj! Zobaczymy czy latasz też jak dziecko.
Wsiedliśmy na miotły, a David uwolnił piłki a my ruszyliśmy do gry gdy nagle... No jakiś durny tłuczek walnął mnie w tył głowy przez co zawisłam na miotle do góry nogami. Adam szybko do mnie podleciał.
- Wszystko ok? - podał mi rękę.
- Jasne. Jestem o wiele bardziej zwinna od ciebie. - powiedziałam i szybko przewinęłam się do zwykłej pozycji oczywiście nie korzystając z wyciągniętej ręki Adama.
Później wróciliśmy do gry. Kiedy skończyliśmy była dziesiąta wieczór więc zdyszani wróciliśmy do dormitoriów.
- Przyjdziesz później posiedzieć z nami? - zapytała drużyna.
- Taaa tylko się umyję bo śmierdzę - zażartowałam.
- Bardziej niż zwykle? - wyskoczył idiota (wiadomo o kogo chodzi) z mega błyskotliwym tekstem.
- Bardzo to było (nie)śmieszne.
- Eee nie fochaj się no idź się myj zaczekamy.
- Dobra.
Później siedzieliśmy do pierwszej w nocy i gadaliśmy ja się oczywiście kłóciłam caaały czas z Adamem.
Rano zeszłam na śniadanie i zobaczyłam, że Adam znów kłóci się z jakąś dziewczyną. Przewróciłam oczami i chciałam nakładać jedzenie ale zobaczyłam Davida, który tarzał się ze śmiechu po ziemi i zobaczyła twarz Adama ociekającą herbatą dyniową bułkę.
- Smacznego - zaśmiałam się ale widok był na tyle groteskowy więc zaraz dołączyłam do Davida i oboje w natłoku głupawki zaczęliśmy się tarzać ze śmiechu.


<Adasiu? Jaka bd twa reakcja? XD nie no musiałam to dodać  beka z adaaamaaaaa>

Ombrelune: Od Adama cd. Clarisse

- Co tam robiłaś? - zapytałem zaciekawiony. - Ble, czytałaś - spojrzałem z niesmakiem na powieść figurującą w jej dłoni. - Co to? - wyrwałem jej książkę z rąk. - Sal... ma... Nie! Sil... "Silmallirion"? Boże, jaki tytuł - oddałem posłusznie dzieło jego właścicielce. - O czym to?
- To napisany przez Tolkiena zbiór mitów opowiadających o stworzeniu świata...
- Ok, ok - przerwałem jej. - Wybacz, ale to nie dla mnie raczej.
- A co jest dla ciebie? Ile książek przeczytałeś w swoim życiu?
- Jakbyś chciała wiedzieć, to całkiem sporo - wyszczerzyłem swoje zęby w uśmiechu.
- Na przykład?
- Lubię Kennilworthy'ego Whispa. To Brytyjczyk.
- O, nie znam go - przyznała. - Wymienisz mi jakieś jego dzieło?
- "Quidditch przez wieki", "Cud Wędrowców z Wigtown", "Latał jak szaleniec", "Jak pokonać tłuczka – taktyki obronne w Quidditchu"...
- To już wszystko jasne - przerwała mi z uśmiechem na ustach.
- Teraz dostałem na urodziny od Davida "Poradnik samodzielnej konserwacji mioteł".
- Przeczytany od deski do deski?
- Nie inaczej - zaśmiałem się.
- Tak w ogóle, co robiłeś o tej porze w wieży astronomicznej? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Przecież to jasne - byłem na patrolu - wzruszyłem ramionami.
- Tutaj?
Kiwnąłem głową.
- Odprowadzić cię do dormitorium?
- Kto powiedział, że się tam wybieram? - spytała z uśmiechem.
- Ja właśnie to mówię. Jest już grubo po ciszy nocnej. Wracaj, inaczej wlepię ci szlaban - powiedziałem urzędowym tonem. Clarisse zaśmiała się. - Ja mówię poważnie!
- Oczywiście Panie Prefekcie.
Ruszyliśmy w stronę pokoju wspólnego Ombrelune. Z samej góry na sam dół schodziliśmy dosyć długo.
- Słuchaj Clarisse... Wiem, że zabijesz Percy'ego, ale... Powiedział mi o twoim bracie. I o wypadku.

Clarr?

Ombrelune: Od David'a C.D. Ell [opo. nr.1]

-Ale zaraz cię widzę na dole! - Powiedziała wychodząc
- Coś się stało? - Zapytał zdziwiony Diabeł
- Nie nie.. Zaraz wrócę a ty cicho.. ok?
- Ale...
Nie usłyszałem o co mu chodzi bo zbiegłem po schodach do Pokoju
Wspólnego..
- Ell zanim coś po...
- Czemu nic nie powiedziałeś że śpiewasz! - Prawie krzyknęła
- Ciszej chcesz by ktoś usłyszał!? - Powiedziałem poirytowany
- Oczywiście że nie... - Powiedziała uśmiechając i mówiąc przesłodkim
głosem..
- Ta... Bo ci uwierzę - Mruknąłem
- A zaśpiewasz mi coś?
- No... Ale nikomu nie powiesz...?
- Oczywiście że nie. - Powiedziała uśmiechając się i przecierając ręce
ok.. chodź na górę..
Weszliśmy do mojego i Adama Dormitorium gdzie Diabeł siedział na łużku
- Siema! - Powiedział uśmiechnięty
- Spadaj.
- Co?! - Zapytał Zaskoczony
- Idź gdzieś bo potrzebuje pokoju.
-Cooo? Ale po... - Nie zdążył dokończyć bo wyżóciłem go z pokoju i dałem
zaklęcie wyciszające na pokuj
- Ale można to było zrobić na spokojnie - Powiedziała złośliwie się uśmiechając Ell
Westchnąłem i wziąłem gitarę.
- I jak? - Zapytałem gdy skończyłem

Ell?

Ombrelune: Od David'a C.D. Ell [opo. nr.2]

- No.... To Eluś!
- Tylko nie Eluśśś! - Powiedziała mi grożąc palcem ale zaraz się
zaśmialiśmy - Co ?
- Chodź na błonie..? -Zapytałem
- Ok..
Po 15 min. byliśmy już na błoniach i siedzieliśmy na ławce.
Między nami panowała cisz..
- David..? Coś się stało? - Zapytała
- Jak myślisz... Ja i Mira... mogło by to się udać gdybym się postarał...?
- Mówiłeś, że to nie wyszło..?
- Bo... Czasem mi się wydaje że mnie unika...? Wiesz czasem powiemy
sobie cześć ale ona wg nie ma dla mnie czasu ani razu jej nie widziałem jej
w wakacje... - Zatrzymałem na chwile oddech.. - Może muszę się więcej
postarać??
- Ale przec...
- Może coś powiedziałem? Zrobiłem? Musi coś być! Czemu ona mnie nie
chce! Przecież się starałem! Może muszę bardziej? Albo... - Już znów miałem zacząć
dalej gadać ale Ell mi przerwała

Ell

Bellefeuille: Od Lilianne CD David'a

-Zamierzałam iść do biblioteki, wcześniej do klasy, bo tam coś zostawiłam. Idziesz?
-Pewnie.
Wbiegłam do klasy, porwałam podręcznik i wróciłam do chłopaka czekającego pod drzwiami.
-To teraz, mała do biblioteki-zatarł ręce.
-Tak. Acha i jest pewna sprawa.-zaczęłam powoli
-Wal śmiało, jak na spowiedzi.
-NIE MÓW DO MNIE MAŁA!-krzyknęłam cicho(tak, da się)
-Acha, OK ma...Lila.-zgodził się.
Poszliśmy z David'em do biblioteki. Wyszukałam opasłe tomiszcze pod tytułem "Magiczne wierzchowce-wszystkie gatunki stworzeń, których da się dosiąść"
Otworzyłam starą księgę. Luniak zerknął mi przez ramię i zapytał:
-...?

David?

Ombrelune: Od Adama cd. Ell

- Gramy dzisiaj? - spytała Ell.
- Jasne, o ile nie będziesz się tak grzebała. Czego ci nałożyć?
- Sama się obsłużę, nie jestem dzieckiem - prychnęła dziewczyna pół-żartem i sięgnęła po koszyczek z pieczywem.
- Fajne masz te włosy, śliczna - rzuciłem łobuzersko, smarując croissanta dżemem brzoskwiniowym. Ona zignorowawszy komplement, do czego jestem nawiasem mówiąc przyzwyczajony, powiedziała:
- Ty też mógłbyś coś zrobić z tym sianem. A jak nie, ja mogę ci obciąć te kłaki, co na wszystkie strony sterczą.
Zrobiłem oburzoną minę.
- Ranisz - pisnąłem. - Adam się obraża.
Udając naburmuszonego, wziąłem swój talerzyk i przesiadłem się o kilka miejsc. Znalazłem się obok Davida.
- Chciałem ci zadeklarować, że tamta pani z nami nie gra - pokazałem na Ell palcem.
- Zaraz ty możesz nie grać - powiedziała z drugiego końca stołu na tyle głośno, by słyszeli to wszyscy obecni.
- Mama nie kazała mi się z tobą bawić - zrobiłem minę winnego dziecka.
- Żyję wśród idiotów - Ell zrezygnowana oparła się na ręku, łapiąc się za głowę.
Zjadłem śniadanie. Czekając na resztę drużyny, z nudy zacząłem wydawać dziwne dźwięki z użyciem swojego ciała. Kląskanie, pierdzenie pachą...
Po chwili wszedł Percy jako beatboxer.
Następnie David zaczął wytyczać rytm za pomocą klaskania.
- Dosyć! - wrzasnęła Ell po kilku minutach dobrego muzykowania.
- Ale co? - zapytał David z miną niewiniątka.
- Gó... Jajco - syknęła, wstając. - Za pięć minut widzę was na boisku. Adam, ciebie nie.
- Dlaczego? - spytałem tonem dziecka, któremu odmówiono cukierka i zrywając się z miejsca, tupnąłem w podłogę, krzyżując ręce na piersi.
- Bo byłeś niegrzeczny - odpowiedziała tonem pedagoga.
- Poplaffję się - zamrugałem rzęsami. - To mogę?

Ell?

Ombrelune: Od David'a C.D. Lilianne

- Ta, ta.. - Mruknąłem i podbiegłem do niej - Oj... no weź mała.. - Powiedziałem
i wziąłem od niej książki.
- Możesz oddać mi moje książki? - Powiedziałą zirytowana
- Oj tam.. Ponoszę - Uśmiechnąłem się. Ale po jej minie dodałem - Nudzi mi sie
moi przyjaciele są w Écuelle... Ell, kuzynek Petty, Adam... i inni mnie zostawili i chyba
jesteśmy jedynymi osobami w szkole!
- Ehh... - Wzdychnęła ciężko..
- No to gdzie idziemy ? - Powiedziałem Uśmiechając się

Liliannoo? ;D

Ombrelune: Od Adama cd. Clementii

Ni stąd, ni zowąd ta bezczelna małolata wpakowała mi wstrętną, całą przesiąkniętą herbatą bułkę do ust! Dobra, ta dziewczyna jest rok młodsza ode mnie. I rzeczywiście, to ja zacząłem, rzucając jej pieczywem w nos. W każdym razie Davidowi dało to kolejny powód do radości. Zaśmiewał się do rozpuku, uderzając dłońmi o kolana.
W jednej chwili ogarnęła mnie straszliwa złość. Wszystko się we mnie zagotowało. Nie widziałem tego, jednak czułem, że moja twarz robi się czerwona z gniewu i ze wstydu.
Wyplułem tą przeklętą bułkę na podłogę. David rechotał tak, że z trudem oddychał.
- Nie zapowietrz się - dałem mu życzliwą, przyjacielską radę. Oczywiście pełną ironii. - A ty... - zwróciłem się do blondynki.
- Co? Uderzysz dziewczynę? - spytała prowokacyjnie. - A nie, ty już to zrobiłeś.
- Jesteś bezczelna - prychnąłem.
- W takim razie jest nas dwoje.
- Nie powinnaś robić sobie wrogów od samego początku roku.
- Och, jak groźnie. Nie boję się ciebie. A jego tym bardziej - wskazała głową na Davida, który nadal kulił się ze śmiechu. Dałem mu mocnego kuksańca w bok.
- Ogarnij się, Blondi - poleciłem przyjacielowi.
Ze stołu nauczycielskiego bacznie obserwował całą scenę profesor Craxi. Dziewczyna też musiała to zauważyć, gdyż powiedziała:
- Ciekawe, jak pan wicedyrektor zareaguje na wieść, że dwoje prefektów zaczepia w okrutny sposób dziewczynkę z pierwszego roku.
- Craxi? - prychnąłem. - Nie liczyłbym na jego pomoc na twoim miejscu. On robi co roku wszystko, byle Ombrelune wygrało puchar domów.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Może chociaż mi powiesz, co skłoniło cię do tak karygodnego czynu, jakim jest rzucanie w młodszych od siebie pociskami z kruszonką? - spytała spokojnie, krzyżując ręce na piersi.
- Jeśli już musisz wiedzieć, chodziło o zakład. Coś jeszcze?
- Chyba wygrałeś - uśmiechnęła się pod nosem. - Masz cela. No cóż, ja wracam do siebie. Do następnego Panowie Prefekci Od Siedmiu Boleści.
- Zarozumiała szlama... - syknąłem do Davida.
Blondynka odwróciła się gwałtownie na pięcie. Minę miała groźną.
- Masz szczęście, że nie dosięgnę, bo dostałbyś w pysk. Zaraz spełzłby ci z twarzy ten głupkowaty uśmiech z reklamy pasty do zębów. A tak na marginesie, jestem czystej krwi.
- Łoo... To gratuluję! Chcesz zdjęcie z tego powodu?

Clementia?

Bellefeuille: od Lilianne CD Clementi

W końcu ja również postanowiłam ubrać szatę. Gdy dotarliśmy odbyło
się wszystko to, co odbywa się na początku roku u pierwszorocznych.
Nie napiszę szczegółów, bo na samo wspomnienie łezka się w oku kręci
ze wzruszenia. Po całej uczcie wraz z Clementi poszłyśmy do dormitoriów.
Shanti i Jeronime wciąż byli przy nas i chyba się polubili, bo po drodze gonili
za sobą, a kiedy któreś złapało uciekało, jak gra w berka. W końcu padnięta
rzuciłam się na łóżko. Następnego dnia...

Clementi? Wybacz, że krótkie, brak weny:/

Bellefeuille: od Lilianne CD Adama

-Chętnie popatrzę jak grasz, chociaż nie bardzo rozumiem tą grę, ale co do oprowadzania, już ktoś mnie oprowadza.
-No to spoko, lady. Uwierz jednak, kiedy gram, jest na co popatrzeć.-puścił kolejne oczko.
-Nie wątpię-uśmiechnęłam się w końcu.-Już muszę iść.
Odeszłam od chłopaka i poszłam na lekcje. Całkiem miły. Tylko straszny podrywacz, a w takich nie należy się zakochiwać. Nie za wcześnie. Na razie czekam.
******
Po zajęciach poszłam na boisko do quidditcha i siadłam na trybunach. Jeden z latających zatrzymał się i mi pomachał. To musiał być Adam. Latał i grał po prostu świetnie. Znaczy nie wiem czy świetnie, bo się nie znam, ale sądząc po jego zadowoleniu z poszczególnych akcji szło mu dobrze. Po skończonym treningu wylądował tuż przy mnie tak blisko i gwałtownie, że mnie ciary przeszły ze strachu, że we mnie wleci. Oparł się szarmancko o miotłę i błysnął zębami.
-I jak, pod wrażeniem?
-Tak. Dość. Dużym.-prostowałam się powoli, bo gdy lądował odchyliłam się do tyłu. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Tak samymi zębami. Bez dziąseł. Dziwne. No, godziny treningu przed lustrem.
-Wiedziałem. Na wszystkich wrażenie robi moje latanie. Nie dziwota.
-Tak dokładnie.-znów zaczęłam doprowadzać włosy do stanu jako-tako, ponieważ znów gdy lądował strasznie mi je rozwiał.
-To co? Nie chcemy spacerku po szkole?-kilka razy uniósł brwi.
-Nie, jak mówiłam oprowadza mnie ktoś inny.

Adam?

Bellefeuille:od Lilianne CD David'a

-Ja...jestem Lilianne. Możesz mówić...jak chcesz.-zarumieniłam się. Chłopak pomógł mi wstać i pozbierał moje książki.
-Dzięki za pomoc.-powiedziałam cicho i zaczęłam się oddalać. David za mną zawołał:
-Ej, dokąd się tak spieszysz, lala? Może pogadamy?
-Tak się składa, że mam dość podrywaczy-powiedziałam nagle ostro, co do mnie niepodobne.
-A ktoś w ogóle podrywa, bo ja nie.-zrobił minkę niewiniątka.-Może cię oprowadzić.
-Sorry, ale już jestem umówiona.-odwróciłam się ostro, że aż poczułam uderzenie włosów o twarz niby maleńkich biczy i odeszłam w stronę klasy.

David?

Obserwatorzy