-Serio? I nie zauważyłaś w tym niczego dziwnego?
-Poza tym, że młody chłopak ryje mi w przedramieniu dziwne
napisy, a dwójka nieznajomych ludzi mówi mi, że jestem
czarodziejką? Nie.
-A czy to nie jest przypadkiem aż ZBYT oczywiste? Temu
facetowi zmieniał się kolor włosów. Jak tobie. A kobieta miała
trzykolorowe oczy. Też jak ty. Nie uważasz, że to mogli być twoi...?
-Rodzice? Nie sądzę. Po co mieliby mnie ratować przed
Darrenem skoro mnie porzucili?
-Na próg, nie na śmietnik, więc nie chcieli twojej śmierci.
-A co za różnica? Porzucili mnie-głos Amy się załamał.
-Ale spójrz, to się trzyma kupy-mieli psychicznie niestabilnego
syna. Niedługo urodziła im się córka. Nie chcieli wychowywać
dziecka w pobliżu Darrena i w świadomości, że on jest twoim bratem.
Zaczęłabyś bać się samej siebie, że ci odwali jak jemu i byś się
odizolowała. Twoi rodzice chcieli tego uniknąć, więc podrzucili cię
pod próg bogatych mugoli, którzy pragnęli dziecka, ale go mieć nie
mogli i nie mieli zielonego pojęcia o zagrożeniu ze strony Darrena.
Zajęli się tobą, ale rodzice chcieli cię mieć na oku, bo wiedzieli, że
taka słodka niewiedza o zagrożeniu może być zła. No i okazało się
to prawdą, nie?
-Skoro tak,to czemu się nie ujawnili wtedy, na placu zabaw?
-Bo już się przyzwyczaiłaś do Nelissów i byłaś w wieku, kiedy
rodzice są bardzo potrzebni. Gdyby się nagle okazało, że ludzie,
którym jak dotąd ufałaś nie są tymi, za których ich brałaś straciłabyś
zaufanie do całego świata. Logiczne i aż nazbyt przejrzyste.
Amy nie odpowiedziała. Podeszła do mnie tylko i wtuliła się w mój
płaszcz. Przytuliłem ją.
-Och, Daniel! Ty możesz mieć w sumie rację...tylko czy aby na pewno?
-Ja tak sądzę na 100%. Ty na być może. W sumie czemu nie?
-Ale...oni mnie porzucili. Woleli się mnie pozbyć, niż Darrena. Woleli
odepchnąć małą, niewinną niczemu dziewczynkę, niż niebezpiecznego
chłopaka. I gdzie tu sprawiedliwość?
-Może niebezpieczny i z problemem psychicznym, ale nadal ich syn.
Mówiłaś, że kobieta płakała nad nim. Bo to był jej syn. Ale teraz się
tym nie zamartwiaj, Amy. Życie idzie do przodu, nie?-pocałowałem ją.
Odwzajemniła pocałunek, spojrzała na mnie ze słabym uśmiechem.
-Cały czas idzie do przodu.-przyznała i przyciągnęła mnie ku sobie.
Amy?
-Poza tym, że młody chłopak ryje mi w przedramieniu dziwne
napisy, a dwójka nieznajomych ludzi mówi mi, że jestem
czarodziejką? Nie.
-A czy to nie jest przypadkiem aż ZBYT oczywiste? Temu
facetowi zmieniał się kolor włosów. Jak tobie. A kobieta miała
trzykolorowe oczy. Też jak ty. Nie uważasz, że to mogli być twoi...?
-Rodzice? Nie sądzę. Po co mieliby mnie ratować przed
Darrenem skoro mnie porzucili?
-Na próg, nie na śmietnik, więc nie chcieli twojej śmierci.
-A co za różnica? Porzucili mnie-głos Amy się załamał.
-Ale spójrz, to się trzyma kupy-mieli psychicznie niestabilnego
syna. Niedługo urodziła im się córka. Nie chcieli wychowywać
dziecka w pobliżu Darrena i w świadomości, że on jest twoim bratem.
Zaczęłabyś bać się samej siebie, że ci odwali jak jemu i byś się
odizolowała. Twoi rodzice chcieli tego uniknąć, więc podrzucili cię
pod próg bogatych mugoli, którzy pragnęli dziecka, ale go mieć nie
mogli i nie mieli zielonego pojęcia o zagrożeniu ze strony Darrena.
Zajęli się tobą, ale rodzice chcieli cię mieć na oku, bo wiedzieli, że
taka słodka niewiedza o zagrożeniu może być zła. No i okazało się
to prawdą, nie?
-Skoro tak,to czemu się nie ujawnili wtedy, na placu zabaw?
-Bo już się przyzwyczaiłaś do Nelissów i byłaś w wieku, kiedy
rodzice są bardzo potrzebni. Gdyby się nagle okazało, że ludzie,
którym jak dotąd ufałaś nie są tymi, za których ich brałaś straciłabyś
zaufanie do całego świata. Logiczne i aż nazbyt przejrzyste.
Amy nie odpowiedziała. Podeszła do mnie tylko i wtuliła się w mój
płaszcz. Przytuliłem ją.
-Och, Daniel! Ty możesz mieć w sumie rację...tylko czy aby na pewno?
-Ja tak sądzę na 100%. Ty na być może. W sumie czemu nie?
-Ale...oni mnie porzucili. Woleli się mnie pozbyć, niż Darrena. Woleli
odepchnąć małą, niewinną niczemu dziewczynkę, niż niebezpiecznego
chłopaka. I gdzie tu sprawiedliwość?
-Może niebezpieczny i z problemem psychicznym, ale nadal ich syn.
Mówiłaś, że kobieta płakała nad nim. Bo to był jej syn. Ale teraz się
tym nie zamartwiaj, Amy. Życie idzie do przodu, nie?-pocałowałem ją.
Odwzajemniła pocałunek, spojrzała na mnie ze słabym uśmiechem.
-Cały czas idzie do przodu.-przyznała i przyciągnęła mnie ku sobie.
Amy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz