C.D. tego -> xD które jest C.D. tego -> ;D
- Chyba wiem dlaczego ci się podoba wilk. Jesteś Narcyzem wiesz?
ale tak to baletnica, ale nie byle jaka to moja mama.
- twoja matka?
- tak, ale to jest na podstawie zdjęcia kiedy była bo ja wiem w 3/4 klasie.
- czyli gdzieś w naszym wieku.
-Dokładnie.
-W czym mogę wam pomóc?-spytała pielęgniarka szkolna.- Znowu
miałaś 'epizod'?- Epizod to takie określenie nauczycieli i moje na
otwarte stare rany, czy zaburzenia równowagi i omdlenia lub ataki,
kiedy tracę oddech i nie mogę go złapać. Trzeba przyznać że coraz
rzadziej tu trafiam...
-Nie , ale mam dla pani nowego pacjenta.-Wskazałam głową na
Davida- dziś lekko naburmuszony, ale da się przeżyć- uśmiechnęłam się.
- Tsssaa.. Dzięki - Powiedział kpiąco - A jestem tu przez TU oto damę
- Powiedział wskazując głową, NIE palcem! na mnie - Ponieważ
właśnie przezwyciężyliśmy jej lęk przed lataniem ale tak się we mnie
wczepiła, nie, nie, nie.. Nie wystarczyło że przylepiła się do mnie
zahaczyła nogami i objęła ściśle rękoma to musiała mi wbijać jeszcze
paznokcie w żebra a tera jak ten kat prowadzi mnie na stryczek!
Yyy.. To znaczy do pani - Dodał po chwili szczerząc do pielęgniarki
z miną niewiniątka..
-No Clary tak jak mówiłaś da się przeżyć,a ty siadaj siadaj tutaj i czekaj,
a ja pójdę po wodę utlenioną -powiedziała pielęgniarka
- Epizot? co to?
-Hej mam swoje swoje sekrety, których nie zdradzę.
- I tak się kiedyś dowiem - Powiedział tajemniczo..
- Taaa... Niby skąd? - Zapytałam wywracając oczami
- Po prostu. - Odpowiedział i wtedy wróciła pielęgniarka
-Ta. A teraz zdejmuj koszule.
-Musiałaś coś z tego mieć kiedy wibiałaś mi pazurki- powiedział
-Tak krew na rękach i rękawie-odpowiedziałam entuzjastycznie.
- Słuchaj teraz masz się rozrluznić-powiedziała pielęgniarka.
-ja tam bym to na raz wylała całość.-powiedziałam uśmiechając się.
- Oczywiście - Mruknał wywracając oczami - Proszę lać..
Po zdezynfekowaniu ranki wyszliśmy ze skrzydła szpitalnego
- To co tera robimy..? - Zapytałam po chwili,,,
- Wiesz jeśli chcesz to teraz ja ci mogę pokazać coś o czym mało kto
wie... Wiesz pokazałaś mi swoje rysunki to ja też mogę ci coś pokazać..
oczywiście jeśli chcesz...
- Jeśli to nie świątynia poświęcona tobie to czemu nie- powiedziałam bez emocji.
- Jesteś okrutna aniołku
- "Zaletą aniołów jest to, że nie mogą stać się gorsze, ich wadą to, że nie
mogą się poprawić. Wadą człowieka jest to, że może stać się gorszy,
a zaletą jest możliwość poprawy"
- Dobrze pani Filozof!
- to było powiedzenie chasydzkie, geniuszu. Prowadz.
- To chodź...
Po kilku minutach byliśmy już w moim i Adama Dormitorium. Na moje
szczęście niebyło go w nim. Podszedłem do łużka spod którego
wyciągnąłem gitarę.
- Będziesz grał?
- Yyy... Niezupełnie.,.. Znaczy tak ale nie o granie tu chodzi.. Bo wiesz...
Ja śpiewam. Ell raz mnie przyłapała na tym a oprócz niej nikt prócz
jeszcze Petty'ego i moich rodziców nie wie o tym że piszę
i śpiewam... - Powiedział i zaczynając grać zaczął również śpiewać.
- Niesamowite. Masz dobre chwyty, technikę i naprawdę dobry rytm.
- powiedziałam automatycznie. Potem gdy zobaczyłam jego minę.
- przepraszam, gadam jak moja matka.
- hehe.. Nie no.. Spoko.. A kim jest twoja matka?
-Dygentką,dość znaną. Pomyśl. Może ją znasz?
- A jak ma na imię... Chodź.. Przynajmniej wiem czemu gdy usłyszałem
twoje nazwisko to wydawało mi się znane... - Powiedział
-Moja mama zabłysła mając panieńskie- Krum, ale widzisz, ale możesz
znać też z nazwiska mojego ojca, jest aurorem.-powiedziałam.-a moja
matka ma na imię Bevin, Sherloku Holmsie. A twoii rodzice?
- To i tak wiem! Mój ojciec pracuje w Ministerstwie, jest Dyrektorem
Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów, to właśnie stąd
mi się kojarzy bo wiesz są tam te instytucje wiesz Urząd Niewłaściwego
Użycia Czarów, Służba Administracyjna Magenmagot* No i oczywiście
Kwatera Główna Aurorów. To stąd kojarzę twoje nazwisko...
Wiesz ojciec nie raz pracuje w domu w swoim domowym gabinecie...
A czekaj.. Krum.. No tak! Ja Głupi! Już Wiem! - Powiedział szczerząc
się - A moja matka także pracuje w ministerstwie i jest honorowym
członkiem Magenmagotu. Ogółem moi rodzice pracują z prawem...
- Powiedział uśmiechając się lekko chodź jakby nie specjalnie
zadowolony z prac sowich rodziców
-Zgaduje że często są bardzo zajęci, ale przynajmniej są w domu
i codziennie ich widzisz.-powiedziałam smętnie.-Ja moich potrafię
widzieć raz na dwa lata, więc się ciesz że pracują w domu.-uśmiechnęłam się.
- Nie o to chodzi - Powiedział smętnie i odłożył gitarę siadając na swoim
łóżku.
- A o co? - Powiedziała również siadając, gdy poklepał ręką miejsce
obok siebie.
- To że pracują również w domu nie znaczy że to lepiej i że 'przynajmniej
są w domu i codziennie ich widzę'. Ah.. Są TAK zajęci, że czasem
zastanawiam się czy w ogóle mam rodziców
- Nie mów tak! Oczywiście, że masz rodziców nawet jeśli są zajęci.
- Tak tyle, że w moim domu jest straszna rutyna. Tradycyjny plan dnia.
Szósta rano wstaje ojciec i szykuje się do wyjścia. Matka wstaje
szósta trzydzieści i wychodzi pół godziny po ojcu czyli o siódmej
trzydzieści. Gdy ich nie ma to ja zajmuję się i pilnuję siostrę i brata
by nie narozrabiali itp. itd., do mojego 7 roku mieliśmy opiekunkę
wtedy mój młodszy brat miał rok. Od siódmego roku to ja zajmuję
się bratem a pięć lat temu doszła jeszcze moja siostra. Moi rodzice
wracają codziennie o; matka o 19 a ojciec 20, i wtedy ojciec albo
zamyka się na klucz w swoim gabinecie a matka w swoim albo
'gdzieś' wychodzą. Nie kochają się. Oooo niee... Moje rodzeństwo
to bękarty. Brat od matki a siostra od ojca który przespał się
z sekretarką. I rozumiem ty w ogóle potrafisz nie widzieć przez taki czas
rodziców ale ja mam ich blisko a czuję się jakbym w ogolę ich nie miał
a to chyba gorsze... Tym bardziej że oni uwielbiają swoje bękarciki
i mimo że nie wracają późno i później jeszcze w domu pracują to
i tak znajdą dla nich czas. Ojciec np. bierze małą do gabinetu na np.
godzinę i tam spędza z nią chodź chwilę podobnie z matką a mnie?
O mnie potrafili zapomnieć! Jak miałem 5 lata zostawili mnie w domu
na wakacje, mieliśmy jechać na Hawaje ale zapomnieli o mnie i nie
obudzili mnie o tej siódmej i zostawili samego w domu! I najlepsze
jest to że przypomnieli sobie o mnie dopiero po tygodniu! Traktują
mnie jak darmową niańkę do dzieci, więc naprawdę nie cieszę się
że co jakiś czas ich widzę gdy przechodzą z przedpokoju do gabinetu.
- Zakończył prychając
-Przepraszam nie wiedziałam-Było mi głupio- ale weź pod uwagę
to że brak rodziców jest jeszcze gorszy, spójrz na Percy'ego - powiedziałam
-choć to zły przykład. Stracił matkę gdy miał 6 lat, a ojciec zachowywał
się jak twój ojciec tylko bez bękartów. A w pierwszym semestrze
pierwszego roku stracił ojca. Po jego śmierci docenił że go widywał
w przedpokoju. Potem przeprowadził się do mnie i powiedział"współczuje
ci Clary, ponieważ tak rzadko widujesz ciocię i wuja." -powiedziałam
udając głos Percy'ego.-Wiesz w tym roku wracam na święta po balu,
miałam zaprosić was wszystkich. Będzie tata Adama,ale nie mów
Adamowi to niespodzianka, moi rodzice, którzy wracają w te święta
i chcą was poznać, prawdopodobnie minister magii z synami Alexsandrem
i Gabrielem. Pewnie będą grać w Quiddicha, pewnie będzie też gorąca
czekolada i wyścigi. Więc? To chyba.lepsza perspektywa niż siedzenie
w domu...-zakryłam usta-o przepraszam zapędziłam się!
- Żałować to ja mogę, że traktują mnie jak powietrze. I nie, nie
przepraszaj. Tak to lepsza perspektywa. I dzięki za zaproszenie,
chętnie przyjdę i poznam twoich rodziców oraz tatę Diabła. Ministra
znam lecz nie miałem nigdy okazji poznać jego synów. - Powiedział
uśmiechając się lekko.
-teraz jeszze Eli, Rey. Ostrzegam tylko że moi rodziec są dziwni, może
jeszcze bardziej ześwirowali, ostatnim razem mama używała nóżki od
kurczaka jako batuty.-Zaśmiał się.- Podobno mój ojciec i tata Adama
będą się wydurniać. To będą dziwne święta
- Nie dziwne - Powiedział uśmiechając się jakby smutnie - Prawdziwe.
- Wj święta co dwa lata to nie święta!- zaatakowałam go poduszką
i wybiegłam z pokoju.
David szybko złapał 2 pierwsze lepsze poduszki i wybiegł za mną.
Dobiegłam do pokoju i już miałam zamknąć drzwi gdy coś mi
przeszkodziło. Była to noga Davida.
- Nie tak szybko! - Powiedział i popchną drzwi a ja odskoczyłam.
Po chwili dostałam jedną z poduszek które trzymał w rękach. Dorwałam
się do poduszek z mojego łóżka. Jedną rzuciłam w Davida. Ten rzucił
swoją i rozdarła się w locie
-No nie! - Powiedziałam -Bastet kici kici! -Kot wyszedł spod kołdry.
I rzucił się na piórka. Wziełam piórko i zaczełam nim machać. Bastet
zaczęła się ze mną bawić.- Bastet ma taki fetysz-powiedziałam do Davida
* Magenmagot sąd decydujący o losach czarodziejów,
którzy złamali panujące prawo. Czyli taki Wizengamot
- Chyba wiem dlaczego ci się podoba wilk. Jesteś Narcyzem wiesz?
ale tak to baletnica, ale nie byle jaka to moja mama.
- twoja matka?
- tak, ale to jest na podstawie zdjęcia kiedy była bo ja wiem w 3/4 klasie.
- czyli gdzieś w naszym wieku.
-Dokładnie.
-W czym mogę wam pomóc?-spytała pielęgniarka szkolna.- Znowu
miałaś 'epizod'?- Epizod to takie określenie nauczycieli i moje na
otwarte stare rany, czy zaburzenia równowagi i omdlenia lub ataki,
kiedy tracę oddech i nie mogę go złapać. Trzeba przyznać że coraz
rzadziej tu trafiam...
-Nie , ale mam dla pani nowego pacjenta.-Wskazałam głową na
Davida- dziś lekko naburmuszony, ale da się przeżyć- uśmiechnęłam się.
- Tsssaa.. Dzięki - Powiedział kpiąco - A jestem tu przez TU oto damę
- Powiedział wskazując głową, NIE palcem! na mnie - Ponieważ
właśnie przezwyciężyliśmy jej lęk przed lataniem ale tak się we mnie
wczepiła, nie, nie, nie.. Nie wystarczyło że przylepiła się do mnie
zahaczyła nogami i objęła ściśle rękoma to musiała mi wbijać jeszcze
paznokcie w żebra a tera jak ten kat prowadzi mnie na stryczek!
Yyy.. To znaczy do pani - Dodał po chwili szczerząc do pielęgniarki
z miną niewiniątka..
-No Clary tak jak mówiłaś da się przeżyć,a ty siadaj siadaj tutaj i czekaj,
a ja pójdę po wodę utlenioną -powiedziała pielęgniarka
- Epizot? co to?
-Hej mam swoje swoje sekrety, których nie zdradzę.
- I tak się kiedyś dowiem - Powiedział tajemniczo..
- Taaa... Niby skąd? - Zapytałam wywracając oczami
- Po prostu. - Odpowiedział i wtedy wróciła pielęgniarka
-Ta. A teraz zdejmuj koszule.
-Musiałaś coś z tego mieć kiedy wibiałaś mi pazurki- powiedział
-Tak krew na rękach i rękawie-odpowiedziałam entuzjastycznie.
- Słuchaj teraz masz się rozrluznić-powiedziała pielęgniarka.
-ja tam bym to na raz wylała całość.-powiedziałam uśmiechając się.
- Oczywiście - Mruknał wywracając oczami - Proszę lać..
Po zdezynfekowaniu ranki wyszliśmy ze skrzydła szpitalnego
- To co tera robimy..? - Zapytałam po chwili,,,
- Wiesz jeśli chcesz to teraz ja ci mogę pokazać coś o czym mało kto
wie... Wiesz pokazałaś mi swoje rysunki to ja też mogę ci coś pokazać..
oczywiście jeśli chcesz...
- Jeśli to nie świątynia poświęcona tobie to czemu nie- powiedziałam bez emocji.
- Jesteś okrutna aniołku
- "Zaletą aniołów jest to, że nie mogą stać się gorsze, ich wadą to, że nie
mogą się poprawić. Wadą człowieka jest to, że może stać się gorszy,
a zaletą jest możliwość poprawy"
- Dobrze pani Filozof!
- to było powiedzenie chasydzkie, geniuszu. Prowadz.
- To chodź...
Po kilku minutach byliśmy już w moim i Adama Dormitorium. Na moje
szczęście niebyło go w nim. Podszedłem do łużka spod którego
wyciągnąłem gitarę.
- Będziesz grał?
- Yyy... Niezupełnie.,.. Znaczy tak ale nie o granie tu chodzi.. Bo wiesz...
Ja śpiewam. Ell raz mnie przyłapała na tym a oprócz niej nikt prócz
jeszcze Petty'ego i moich rodziców nie wie o tym że piszę
i śpiewam... - Powiedział i zaczynając grać zaczął również śpiewać.
- Niesamowite. Masz dobre chwyty, technikę i naprawdę dobry rytm.
- powiedziałam automatycznie. Potem gdy zobaczyłam jego minę.
- przepraszam, gadam jak moja matka.
- hehe.. Nie no.. Spoko.. A kim jest twoja matka?
-Dygentką,dość znaną. Pomyśl. Może ją znasz?
- A jak ma na imię... Chodź.. Przynajmniej wiem czemu gdy usłyszałem
twoje nazwisko to wydawało mi się znane... - Powiedział
-Moja mama zabłysła mając panieńskie- Krum, ale widzisz, ale możesz
znać też z nazwiska mojego ojca, jest aurorem.-powiedziałam.-a moja
matka ma na imię Bevin, Sherloku Holmsie. A twoii rodzice?
- To i tak wiem! Mój ojciec pracuje w Ministerstwie, jest Dyrektorem
Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów, to właśnie stąd
mi się kojarzy bo wiesz są tam te instytucje wiesz Urząd Niewłaściwego
Użycia Czarów, Służba Administracyjna Magenmagot* No i oczywiście
Kwatera Główna Aurorów. To stąd kojarzę twoje nazwisko...
Wiesz ojciec nie raz pracuje w domu w swoim domowym gabinecie...
A czekaj.. Krum.. No tak! Ja Głupi! Już Wiem! - Powiedział szczerząc
się - A moja matka także pracuje w ministerstwie i jest honorowym
członkiem Magenmagotu. Ogółem moi rodzice pracują z prawem...
- Powiedział uśmiechając się lekko chodź jakby nie specjalnie
zadowolony z prac sowich rodziców
-Zgaduje że często są bardzo zajęci, ale przynajmniej są w domu
i codziennie ich widzisz.-powiedziałam smętnie.-Ja moich potrafię
widzieć raz na dwa lata, więc się ciesz że pracują w domu.-uśmiechnęłam się.
- Nie o to chodzi - Powiedział smętnie i odłożył gitarę siadając na swoim
łóżku.
- A o co? - Powiedziała również siadając, gdy poklepał ręką miejsce
obok siebie.
- To że pracują również w domu nie znaczy że to lepiej i że 'przynajmniej
są w domu i codziennie ich widzę'. Ah.. Są TAK zajęci, że czasem
zastanawiam się czy w ogóle mam rodziców
- Nie mów tak! Oczywiście, że masz rodziców nawet jeśli są zajęci.
- Tak tyle, że w moim domu jest straszna rutyna. Tradycyjny plan dnia.
Szósta rano wstaje ojciec i szykuje się do wyjścia. Matka wstaje
szósta trzydzieści i wychodzi pół godziny po ojcu czyli o siódmej
trzydzieści. Gdy ich nie ma to ja zajmuję się i pilnuję siostrę i brata
by nie narozrabiali itp. itd., do mojego 7 roku mieliśmy opiekunkę
wtedy mój młodszy brat miał rok. Od siódmego roku to ja zajmuję
się bratem a pięć lat temu doszła jeszcze moja siostra. Moi rodzice
wracają codziennie o; matka o 19 a ojciec 20, i wtedy ojciec albo
zamyka się na klucz w swoim gabinecie a matka w swoim albo
'gdzieś' wychodzą. Nie kochają się. Oooo niee... Moje rodzeństwo
to bękarty. Brat od matki a siostra od ojca który przespał się
z sekretarką. I rozumiem ty w ogóle potrafisz nie widzieć przez taki czas
rodziców ale ja mam ich blisko a czuję się jakbym w ogolę ich nie miał
a to chyba gorsze... Tym bardziej że oni uwielbiają swoje bękarciki
i mimo że nie wracają późno i później jeszcze w domu pracują to
i tak znajdą dla nich czas. Ojciec np. bierze małą do gabinetu na np.
godzinę i tam spędza z nią chodź chwilę podobnie z matką a mnie?
O mnie potrafili zapomnieć! Jak miałem 5 lata zostawili mnie w domu
na wakacje, mieliśmy jechać na Hawaje ale zapomnieli o mnie i nie
obudzili mnie o tej siódmej i zostawili samego w domu! I najlepsze
jest to że przypomnieli sobie o mnie dopiero po tygodniu! Traktują
mnie jak darmową niańkę do dzieci, więc naprawdę nie cieszę się
że co jakiś czas ich widzę gdy przechodzą z przedpokoju do gabinetu.
- Zakończył prychając
-Przepraszam nie wiedziałam-Było mi głupio- ale weź pod uwagę
to że brak rodziców jest jeszcze gorszy, spójrz na Percy'ego - powiedziałam
-choć to zły przykład. Stracił matkę gdy miał 6 lat, a ojciec zachowywał
się jak twój ojciec tylko bez bękartów. A w pierwszym semestrze
pierwszego roku stracił ojca. Po jego śmierci docenił że go widywał
w przedpokoju. Potem przeprowadził się do mnie i powiedział"współczuje
ci Clary, ponieważ tak rzadko widujesz ciocię i wuja." -powiedziałam
udając głos Percy'ego.-Wiesz w tym roku wracam na święta po balu,
miałam zaprosić was wszystkich. Będzie tata Adama,ale nie mów
Adamowi to niespodzianka, moi rodzice, którzy wracają w te święta
i chcą was poznać, prawdopodobnie minister magii z synami Alexsandrem
i Gabrielem. Pewnie będą grać w Quiddicha, pewnie będzie też gorąca
czekolada i wyścigi. Więc? To chyba.lepsza perspektywa niż siedzenie
w domu...-zakryłam usta-o przepraszam zapędziłam się!
- Żałować to ja mogę, że traktują mnie jak powietrze. I nie, nie
przepraszaj. Tak to lepsza perspektywa. I dzięki za zaproszenie,
chętnie przyjdę i poznam twoich rodziców oraz tatę Diabła. Ministra
znam lecz nie miałem nigdy okazji poznać jego synów. - Powiedział
uśmiechając się lekko.
-teraz jeszze Eli, Rey. Ostrzegam tylko że moi rodziec są dziwni, może
jeszcze bardziej ześwirowali, ostatnim razem mama używała nóżki od
kurczaka jako batuty.-Zaśmiał się.- Podobno mój ojciec i tata Adama
będą się wydurniać. To będą dziwne święta
- Nie dziwne - Powiedział uśmiechając się jakby smutnie - Prawdziwe.
- Wj święta co dwa lata to nie święta!- zaatakowałam go poduszką
i wybiegłam z pokoju.
David szybko złapał 2 pierwsze lepsze poduszki i wybiegł za mną.
Dobiegłam do pokoju i już miałam zamknąć drzwi gdy coś mi
przeszkodziło. Była to noga Davida.
- Nie tak szybko! - Powiedział i popchną drzwi a ja odskoczyłam.
Po chwili dostałam jedną z poduszek które trzymał w rękach. Dorwałam
się do poduszek z mojego łóżka. Jedną rzuciłam w Davida. Ten rzucił
swoją i rozdarła się w locie
-No nie! - Powiedziałam -Bastet kici kici! -Kot wyszedł spod kołdry.
I rzucił się na piórka. Wziełam piórko i zaczełam nim machać. Bastet
zaczęła się ze mną bawić.- Bastet ma taki fetysz-powiedziałam do Davida
* Magenmagot sąd decydujący o losach czarodziejów,
którzy złamali panujące prawo. Czyli taki Wizengamot
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz