(Pisane wspólnie lecz z perspektywy Clarr [jeden fragment myśli david'a])
Że co? wyprali mu mózg, czy upadł lub dostał mocno w głowę?
-Żartujesz?
- Nie- uśmiechnął się- to pasuje ci sobota ?
-nie oto mi chodzi... O stajnie, o twoim wierzchowcu i tak dalej- mamusiu
ratunku! wybrnęłam! Muszę jakoś zmienić temat by zapomniał lub nasłać na
niego mojego obrońce...
-Tu mi tu nie próbuj zmieniać tematu! - Powiedział uśmiechając
się złośliwie - Stajnie oglądniemy jak już coś ustalimy - Powiedziawszy
to przysunął się niebezpiecznie - To jak sobota, osiemnasta pasuje?
na głównym? Hym? - Powiedział uśmiechając się.
- Po moim trupie -powiedziałam odsuwając się od niego.- A co z Eli?
-Rozdział zamknięty, a więc?-wkurzyłam się nie powiem. No bo trzeba być
debilem żeby bawić się ludzkimi uczuciami. Wstałam.
- Słuchaj myślisz że każda laska poleci na ciebie to się grubo mylisz! -
usłyszałam śmiech bardzo mi znany. Rozejrzałam się dookoła. 'to tylko moja
wyobraźnia. Nic się nie dzieje'. Chciałam się skulić i rozpłakać. Ariel to wyczuł
i do mnie podszedł i się przytulił.
- Co jest? - Zapytał chyba zdziwiony nagłą zmianą mojego nastroju
i dodał po chwili podchodząc do mnie i kładą ci rękę na ramieniu - Nie
bawię się uczuciami Ell. Jeśli już o to chodzi. Zerwaliśmy. Byłem
strasznie zazdrosny o nią aż w końcu wyjąłem błędne wnioski
i wkurzony zerwałem z nią nie dając dojść jej do słowa. Później przy
Rosalie się pogodziłem z nią i z obiektem powodów mojej zazdrości,
czyli Adamem. Ale powiedziałem jej już wtedy iż nie chcę już mimo
wszystko z nią być. Ona na to przystała mówiąc że to nawet i lepiej
i że też nie chce... - Zawiesił się tu - Co się stało? Czemu nagle miałem
wrażenie, że chcesz się popłakać? - Powiedział to marszcząc brwi
i lekko odsuwając od Ariela, co nie za bardzo mu się spodobało obrócił
mnie w swoją stronę. "Nic mi nie jest, tylko słyszałam tylko wyrazisty śmiech
osoby która mnie torturowała... to nic takiego ". Dzięki mózgu!
-Chyba coś mi wpadło do oczu...-przetarłam oczy ręką. 'Uspokój się Bryaela'
Powiedziałam do siebie. Bryaela to takie czułe przezwisko w mojej rodzinie.
Ponieważ były dwie Clarisse.
- Myślisz, że jestem tak głupi na jakiego wyglądam? - [Zapytałem marszcząc
gniewnie brwi. Ok. Podrywanie to jedno. Ale ona nadal jest moją przyjaciółką!]
- myśl Davida - O co chodzi? Ja jestem osobą UPARTĄ i ty i reszta paczki
dobrze o tym wiecie, więc ci nie odpuszczę! - Powiedział buntowniczo.
-Nic takiego! Poza tym to i tak nie twoja sprawa-spojrzałam gniewnie- A jak
już mnie pewnie znasz to nie łatwo mnie do czegoś zmusić.
- JA to rozumiem ale naprawdę się martwię! Kobieto trochę empatii!
Moja empatia skończyła już dawno.
- Oh... Bardzo przepraszam że nie jestem mała słodka i bezbronna,
tylko dziewczyną która potrafi złamać rękę i rzucić na 3 metry. - powiedziałam
szyderczo- Zgaduje że Craxy cię przysłał w sprawie tego złamasa...
- Ah... Taaa... Diabeł "nie miał czasu" na to więc ah.. niestety wypadło
na mnie - Powiedział z grymasem na twarzy. - Ale wiesz..? Nie zdziw się, że gdy
będziesz potrzebowała się komuś 'wypłakać' czy coś to wszyscy będą myśleć, że
'ah.. To Clarr poradzi se sama, poza tym i tak nie chce nigdy pomocy innych, więc
niech se radzi sama' - Powiedział udając jakąś piskliwą laskę. - Bo ileż razy ktoś
próbuje ci pomóc by ci ulżyło, wygadała się mimo iż nikt inny o tym się nie dowie.
To i tak swoje - Powiedział z gniewną miną, po czym się odwrócił się tyłem i ruszył
w jakimś nieznanym mi kierunku a po chwili machną ręką bym poszła za nim.
"pewnie idzie do tej stadniny szkoły"
-Długo to sie nie potrafisz gniewać...-powiedziałam doganiając go. Czemu po
tylu latach nie potrafie o tym mówić. Zawsze mam wrażenie że potem będę
traktowana jak osoba nie pełnosprawna, tak jak wtedy gdy chodziłam do psychologa...
-Zła tresura boli całe życie- powiedziałam do Davida.- myślisz że łatwo mówić
o czymś co było bolesne i nadal jest?
- Jeżeli się komuś ufa łatwiej jest wylać swoje żale. Jeśli mi na tyle nie ufasz
wystarczy powiedzieć mi to prosto w twarz a nie się wymigiwać bo 'coś mi wpadło
do oka' - powiedział udając mój głos. Po czym popatrzył mi w oczu , a niego oczach
było widać smutek...
-Ufam wam wszystkim, ale gdybyś przeszedł to co ja, tez byś o tym nie mówił.
Poza tym ja tez nie wiem po co mam iść w sobotę o 18 do Ecuelle.
Wytłumaczysz mi po co ci to?
- Tak. Zaprosiłem cię w ten sposób na Randkę. Inaczej byś się nie zgodziła.
A czasem trzeba się rozerwać. - Powiedział uśmiechając się lekko - Znów to
robisz. Próbujesz zmienić temat. Spoko, rozumiem.
- Zmiana tematu to moje hobby, poza tym nie zrozum mnie źle ale ja nie
jestem dziewczyną która lubi chodzić na randki. Wolę za szyć się w bibliotece..
.- mruknęłam pod nosem. Wybuchł śmiechem- No co taka prawda!
- Oczywiście. - Powiedział - Ale czasem nawet takiemu 'Książkowemu molowi'
należy się trochę rozrywki. Czy ty w ogóle kiedy kol wiek byłaś na
randce? - Zapytał marszcząc brwi.
-Powiem to raz i prosto z mostu, nie.- Krótko zwięźle i na temat. Co ja
miałam powiedzieć" Widzisz przez ostatnie lata przeszłam ostrą depresje
i załamanie nerwowe, po za tym często się odizolowałam od społeczeństwa"
to by było trochę dziwne...
- To widzisz. Ja Cię zapraszam. I mam zamiar zabrać na Randkę i mi się
nie wywiniesz. - Powiedział uśmiechając się.
-A dajesz mi wybór...? Ale i tak nie będziesz miał łatwo... Wiesz że będę
próbowała uciec i możesz skończyć jak ten dzisiaj ...
- Oh.. Spokojnie o mnie się nie martw. - Powiedział uśmiechając się. - Jakoś
sobie poradzę i nie strasz bo mnie nie przestraszysz.
-matko. Pan nieustraszony co?
- Oh! Rozgryzłaś mnie! Co ja teraz pocznę? - Powiedział robiąc minę załamanego.
-Zmienisz profesje?- Powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Hym? - Udał zamyślonego jakby rozważał tom opcję lecz po chwili zrobił
kwaśną minę - Nieeeee... Ta mi się bardzo podoba - Powiedział uśmiechając
się głupio
- no cóż, pewnie dlatego że laski na ciebie lecą?- powiedziałam unosząc brwi
- Możeee... - Wyszczerzył się - Już jesteśmy. Chodź. - Wziął moją rękę
i podbiegliśmy do drzwi. Otworzył je - Po prawej idzie się do boksów
pegazów i skrzydlatych jednorożców. Tam prosto są zwykłe konie, a tu po
prawej Jednorożce. Chodź pokaże ci mojego roga, i Petty też ma. - Uśmiechnął
się lekko
- yey, tak apropo moge sobie wypruć flaki? Poza tym jednorożec i tylko jeden?
- Mój kuzyn hoduje konie. Pegazy, Jednorożce i te skrzydlate oraz
zwykłe konie, ma również kilka Abraksanów i Granian'ów które są
strasznie płochliwe i dlatego ma ich niewiele a w jeziorze chodź ono
jest bardzo dużeee i głębokie ma kilka Hipokampus'ów.
Ja i Petty dostaliśmy od niego Jednorożca na urodziny mogliśmy
sobie wybrać czy chcemy Jednorożca, skrzydlatego czy pegaza.
Nie chciałem pegaza myślałem nad skrzydlatym rogiem ale wtedy
zobaczyłem mojego Setha i po prostu nie mogłem go nie wybrać...
Podobnie miał Petty. Granian'a nie proponował bo powiedział, że są
zbyt płochliwe na ludzi, Hipoka z wiadomych przyczyn a Abraksana
po prostu bał się nam dać i powiedział że dopiero jak 'będziemy
i silniejsi by móc mieć do nich mocną rękę' - Powiedział
przedrzeźniając głos kuzyna.
- ze mną jest troche inaczej... Moja rodzina od strony Matki hoduje Pegazy,
Jednozożce także te skrzydlate, Abraksany, Granian'ów. Ratuje także
Hippokampy i dzikie smoki w Walii. Ja nie dostałam swoich jako prezent,
po prostu ich matka zmarła przy porodzie i trudno tu się dziwić ciąża bliźniacza
u pegazów jest mega rzadka i zazwyczaj prowadzi do śmierci. Ja się nimi
opiekowałam cały czas. Byli jak ty i Adam, kompletni warjaci...
- To chyba już ich polubiłem! - Powiedział uśmiechając się głupio.
- O to te boksy. Ta jest Petty'ego. Ma na imię Flo ma 3 lata. - Mówił
głaszcząc ją po głowie. - A ten obok - Dodał podchodząc do roga
obok - To mój Seth ma 4 latka. Gdy był mały został znaleziony
przez mojego kuzyna w lesie. - Mówił uśmiechając się lekko i tuląc
do Konia.
- Mitologia Egipska? Bardzo orginalnie... Moja kuzynka ma psa o tym
imieniu ...-parskłam śmiechem.
C.D. NASTĄPI!!!
Że co? wyprali mu mózg, czy upadł lub dostał mocno w głowę?
-Żartujesz?
- Nie- uśmiechnął się- to pasuje ci sobota ?
-nie oto mi chodzi... O stajnie, o twoim wierzchowcu i tak dalej- mamusiu
ratunku! wybrnęłam! Muszę jakoś zmienić temat by zapomniał lub nasłać na
niego mojego obrońce...
-Tu mi tu nie próbuj zmieniać tematu! - Powiedział uśmiechając
się złośliwie - Stajnie oglądniemy jak już coś ustalimy - Powiedziawszy
to przysunął się niebezpiecznie - To jak sobota, osiemnasta pasuje?
na głównym? Hym? - Powiedział uśmiechając się.
- Po moim trupie -powiedziałam odsuwając się od niego.- A co z Eli?
-Rozdział zamknięty, a więc?-wkurzyłam się nie powiem. No bo trzeba być
debilem żeby bawić się ludzkimi uczuciami. Wstałam.
- Słuchaj myślisz że każda laska poleci na ciebie to się grubo mylisz! -
usłyszałam śmiech bardzo mi znany. Rozejrzałam się dookoła. 'to tylko moja
wyobraźnia. Nic się nie dzieje'. Chciałam się skulić i rozpłakać. Ariel to wyczuł
i do mnie podszedł i się przytulił.
- Co jest? - Zapytał chyba zdziwiony nagłą zmianą mojego nastroju
i dodał po chwili podchodząc do mnie i kładą ci rękę na ramieniu - Nie
bawię się uczuciami Ell. Jeśli już o to chodzi. Zerwaliśmy. Byłem
strasznie zazdrosny o nią aż w końcu wyjąłem błędne wnioski
i wkurzony zerwałem z nią nie dając dojść jej do słowa. Później przy
Rosalie się pogodziłem z nią i z obiektem powodów mojej zazdrości,
czyli Adamem. Ale powiedziałem jej już wtedy iż nie chcę już mimo
wszystko z nią być. Ona na to przystała mówiąc że to nawet i lepiej
i że też nie chce... - Zawiesił się tu - Co się stało? Czemu nagle miałem
wrażenie, że chcesz się popłakać? - Powiedział to marszcząc brwi
i lekko odsuwając od Ariela, co nie za bardzo mu się spodobało obrócił
mnie w swoją stronę. "Nic mi nie jest, tylko słyszałam tylko wyrazisty śmiech
osoby która mnie torturowała... to nic takiego ". Dzięki mózgu!
-Chyba coś mi wpadło do oczu...-przetarłam oczy ręką. 'Uspokój się Bryaela'
Powiedziałam do siebie. Bryaela to takie czułe przezwisko w mojej rodzinie.
Ponieważ były dwie Clarisse.
- Myślisz, że jestem tak głupi na jakiego wyglądam? - [Zapytałem marszcząc
gniewnie brwi. Ok. Podrywanie to jedno. Ale ona nadal jest moją przyjaciółką!]
- myśl Davida - O co chodzi? Ja jestem osobą UPARTĄ i ty i reszta paczki
dobrze o tym wiecie, więc ci nie odpuszczę! - Powiedział buntowniczo.
-Nic takiego! Poza tym to i tak nie twoja sprawa-spojrzałam gniewnie- A jak
już mnie pewnie znasz to nie łatwo mnie do czegoś zmusić.
- JA to rozumiem ale naprawdę się martwię! Kobieto trochę empatii!
Moja empatia skończyła już dawno.
- Oh... Bardzo przepraszam że nie jestem mała słodka i bezbronna,
tylko dziewczyną która potrafi złamać rękę i rzucić na 3 metry. - powiedziałam
szyderczo- Zgaduje że Craxy cię przysłał w sprawie tego złamasa...
- Ah... Taaa... Diabeł "nie miał czasu" na to więc ah.. niestety wypadło
na mnie - Powiedział z grymasem na twarzy. - Ale wiesz..? Nie zdziw się, że gdy
będziesz potrzebowała się komuś 'wypłakać' czy coś to wszyscy będą myśleć, że
'ah.. To Clarr poradzi se sama, poza tym i tak nie chce nigdy pomocy innych, więc
niech se radzi sama' - Powiedział udając jakąś piskliwą laskę. - Bo ileż razy ktoś
próbuje ci pomóc by ci ulżyło, wygadała się mimo iż nikt inny o tym się nie dowie.
To i tak swoje - Powiedział z gniewną miną, po czym się odwrócił się tyłem i ruszył
w jakimś nieznanym mi kierunku a po chwili machną ręką bym poszła za nim.
"pewnie idzie do tej stadniny szkoły"
-Długo to sie nie potrafisz gniewać...-powiedziałam doganiając go. Czemu po
tylu latach nie potrafie o tym mówić. Zawsze mam wrażenie że potem będę
traktowana jak osoba nie pełnosprawna, tak jak wtedy gdy chodziłam do psychologa...
-Zła tresura boli całe życie- powiedziałam do Davida.- myślisz że łatwo mówić
o czymś co było bolesne i nadal jest?
- Jeżeli się komuś ufa łatwiej jest wylać swoje żale. Jeśli mi na tyle nie ufasz
wystarczy powiedzieć mi to prosto w twarz a nie się wymigiwać bo 'coś mi wpadło
do oka' - powiedział udając mój głos. Po czym popatrzył mi w oczu , a niego oczach
było widać smutek...
-Ufam wam wszystkim, ale gdybyś przeszedł to co ja, tez byś o tym nie mówił.
Poza tym ja tez nie wiem po co mam iść w sobotę o 18 do Ecuelle.
Wytłumaczysz mi po co ci to?
- Tak. Zaprosiłem cię w ten sposób na Randkę. Inaczej byś się nie zgodziła.
A czasem trzeba się rozerwać. - Powiedział uśmiechając się lekko - Znów to
robisz. Próbujesz zmienić temat. Spoko, rozumiem.
- Zmiana tematu to moje hobby, poza tym nie zrozum mnie źle ale ja nie
jestem dziewczyną która lubi chodzić na randki. Wolę za szyć się w bibliotece..
.- mruknęłam pod nosem. Wybuchł śmiechem- No co taka prawda!
- Oczywiście. - Powiedział - Ale czasem nawet takiemu 'Książkowemu molowi'
należy się trochę rozrywki. Czy ty w ogóle kiedy kol wiek byłaś na
randce? - Zapytał marszcząc brwi.
-Powiem to raz i prosto z mostu, nie.- Krótko zwięźle i na temat. Co ja
miałam powiedzieć" Widzisz przez ostatnie lata przeszłam ostrą depresje
i załamanie nerwowe, po za tym często się odizolowałam od społeczeństwa"
to by było trochę dziwne...
- To widzisz. Ja Cię zapraszam. I mam zamiar zabrać na Randkę i mi się
nie wywiniesz. - Powiedział uśmiechając się.
-A dajesz mi wybór...? Ale i tak nie będziesz miał łatwo... Wiesz że będę
próbowała uciec i możesz skończyć jak ten dzisiaj ...
- Oh.. Spokojnie o mnie się nie martw. - Powiedział uśmiechając się. - Jakoś
sobie poradzę i nie strasz bo mnie nie przestraszysz.
-matko. Pan nieustraszony co?
- Oh! Rozgryzłaś mnie! Co ja teraz pocznę? - Powiedział robiąc minę załamanego.
-Zmienisz profesje?- Powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Hym? - Udał zamyślonego jakby rozważał tom opcję lecz po chwili zrobił
kwaśną minę - Nieeeee... Ta mi się bardzo podoba - Powiedział uśmiechając
się głupio
- no cóż, pewnie dlatego że laski na ciebie lecą?- powiedziałam unosząc brwi
- Możeee... - Wyszczerzył się - Już jesteśmy. Chodź. - Wziął moją rękę
i podbiegliśmy do drzwi. Otworzył je - Po prawej idzie się do boksów
pegazów i skrzydlatych jednorożców. Tam prosto są zwykłe konie, a tu po
prawej Jednorożce. Chodź pokaże ci mojego roga, i Petty też ma. - Uśmiechnął
się lekko
- yey, tak apropo moge sobie wypruć flaki? Poza tym jednorożec i tylko jeden?
- Mój kuzyn hoduje konie. Pegazy, Jednorożce i te skrzydlate oraz
zwykłe konie, ma również kilka Abraksanów i Granian'ów które są
strasznie płochliwe i dlatego ma ich niewiele a w jeziorze chodź ono
jest bardzo dużeee i głębokie ma kilka Hipokampus'ów.
Ja i Petty dostaliśmy od niego Jednorożca na urodziny mogliśmy
sobie wybrać czy chcemy Jednorożca, skrzydlatego czy pegaza.
Nie chciałem pegaza myślałem nad skrzydlatym rogiem ale wtedy
zobaczyłem mojego Setha i po prostu nie mogłem go nie wybrać...
Podobnie miał Petty. Granian'a nie proponował bo powiedział, że są
zbyt płochliwe na ludzi, Hipoka z wiadomych przyczyn a Abraksana
po prostu bał się nam dać i powiedział że dopiero jak 'będziemy
i silniejsi by móc mieć do nich mocną rękę' - Powiedział
przedrzeźniając głos kuzyna.
- ze mną jest troche inaczej... Moja rodzina od strony Matki hoduje Pegazy,
Jednozożce także te skrzydlate, Abraksany, Granian'ów. Ratuje także
Hippokampy i dzikie smoki w Walii. Ja nie dostałam swoich jako prezent,
po prostu ich matka zmarła przy porodzie i trudno tu się dziwić ciąża bliźniacza
u pegazów jest mega rzadka i zazwyczaj prowadzi do śmierci. Ja się nimi
opiekowałam cały czas. Byli jak ty i Adam, kompletni warjaci...
- To chyba już ich polubiłem! - Powiedział uśmiechając się głupio.
- O to te boksy. Ta jest Petty'ego. Ma na imię Flo ma 3 lata. - Mówił
głaszcząc ją po głowie. - A ten obok - Dodał podchodząc do roga
obok - To mój Seth ma 4 latka. Gdy był mały został znaleziony
przez mojego kuzyna w lesie. - Mówił uśmiechając się lekko i tuląc
do Konia.
- Mitologia Egipska? Bardzo orginalnie... Moja kuzynka ma psa o tym
imieniu ...-parskłam śmiechem.
C.D. NASTĄPI!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz