Po tym jak odebrałem marynarkę poszedłem korytarzem do pokoju.
Był już w nim David i razem zaczęliśmy się szykować.
- Już wyprasowane? - Spytał
- Taaa... - Uśmiechnąłem się i zaczęliśmy się szykować.
Po pół godziny już byłem gotowy.
Ja założyłem Czarny garnitur oraz szarą koszulę z rozpiętymi pierwszymi
3 guzikami, nie założyłem ani krawatu ani muchy, Smoku właśnie próbował
sam zawiązać sobie krawat.
Ubrany był w Szary garnitur i niebieska koszule, krawat miał czarny ale
po chwili siłowania się z nim, zdjął go i rzucił krzycząc;
- A w cholerę z nim!
- Gotowy? - Zapytałem ze złośliwy uśmieszkiem.
- Ja zawsze jestem gotowy!
- To chodź
~*~
- Petty!
- Tak ojcze?
- Idź po swoją dziewczynę, już idziemy.
- Ale ona pojechała już z P A N I Ą Carvor. - Powiedziałem zaznaczając
panią, na co ojciec westchnął a ja dodałem - Zapomniałeś że ona i Sonia
mają za nią iść jak zacznie się ceremonia?
- Petty, proszę. Hestia będzie teraz twoją macochą. Dobrze wiem, że się...
hym.. Nie przepadacie za sobą ale proszę na weselu chcemy coś ogłosić...
I dlatego bardzo mi zależy byście się pogodzili. Myślisz, że jestem głupcem
synu? Widzę jak na siebie patrzycie, z tą nienawiścią. Ale sam musiałeś
zauważy, że Hestia odkąd przyjechałeś stara się bardzo! I nie zaprzeczaj!
Ah... To prawda, uśmiechała się do mnie i była miła...
- Dobrze to zawołaj tylko Davida i idziemy.
~*~
Ojciec wraz z ojcem Davida, który był jego świadkiem stali okok księdza,
ja siedziałem w pierwszym rzędzie po prawej stronie, a raczej stałem przy
pierwszym rzędzie tak jak David, lecz on był po lewej. Przy księdzu stała
jeszcze przyjaciółka mojej macochy.
Po chwili zabrzmiała muzyka a wszyscy, którzy siedzieli wstali.
Przez drzwi wszedł starszy pan w garniturze a przy nim piękna kobieta.
Hestia. Eh... Trzeba było przyznać wyglądała bardzo ładnie.
Powolnym krokiem razem z ojcem szli w stronę ołtarza. Przed nimi
podskakiwała młodsza 4 letnia siostra Davida z wiklinowym ładnym
koszyczkiem pełnym płatków różnych kwiatów w różnych kolorach.
Za Hestią szedł siedmioletni brat Davida a za nim obok siebie lecz w lekkim
odstępie szły Jane i Sonia.... Zatkało mnie, mnie i Davida.
Ale Jane wyglądała olśniewająco. Nie wyglądała ładnie, nie.. Ona była na to
zbyt piękna!.
Gdy Hestia doszła do mego ojca, jej ojciec podał mu jej dłoń a sam wrócił
do pierwszego rzędu i usiadł przy żonie. Rodzeństwo Davida usiadło z matką
w drugim rzędzie, Sonia podeszła do Davida i ucałowali się w policzki i również
usiedli a gdy Jane podeszła do mnie chwilę stałem zachwycony ale zaraz się
opanowałem, ucałowałem jej dłoń a później pocałowałem krótko w usta po
czym usiedliśmy.
<Jane?^^>
Był już w nim David i razem zaczęliśmy się szykować.
- Już wyprasowane? - Spytał
- Taaa... - Uśmiechnąłem się i zaczęliśmy się szykować.
Po pół godziny już byłem gotowy.
Ja założyłem Czarny garnitur oraz szarą koszulę z rozpiętymi pierwszymi
3 guzikami, nie założyłem ani krawatu ani muchy, Smoku właśnie próbował
sam zawiązać sobie krawat.
Ubrany był w Szary garnitur i niebieska koszule, krawat miał czarny ale
po chwili siłowania się z nim, zdjął go i rzucił krzycząc;
- A w cholerę z nim!
- Gotowy? - Zapytałem ze złośliwy uśmieszkiem.
- Ja zawsze jestem gotowy!
- To chodź
~*~
- Petty!
- Tak ojcze?
- Idź po swoją dziewczynę, już idziemy.
- Ale ona pojechała już z P A N I Ą Carvor. - Powiedziałem zaznaczając
panią, na co ojciec westchnął a ja dodałem - Zapomniałeś że ona i Sonia
mają za nią iść jak zacznie się ceremonia?
- Petty, proszę. Hestia będzie teraz twoją macochą. Dobrze wiem, że się...
hym.. Nie przepadacie za sobą ale proszę na weselu chcemy coś ogłosić...
I dlatego bardzo mi zależy byście się pogodzili. Myślisz, że jestem głupcem
synu? Widzę jak na siebie patrzycie, z tą nienawiścią. Ale sam musiałeś
zauważy, że Hestia odkąd przyjechałeś stara się bardzo! I nie zaprzeczaj!
Ah... To prawda, uśmiechała się do mnie i była miła...
- Dobrze to zawołaj tylko Davida i idziemy.
~*~
Ojciec wraz z ojcem Davida, który był jego świadkiem stali okok księdza,
ja siedziałem w pierwszym rzędzie po prawej stronie, a raczej stałem przy
pierwszym rzędzie tak jak David, lecz on był po lewej. Przy księdzu stała
jeszcze przyjaciółka mojej macochy.
Po chwili zabrzmiała muzyka a wszyscy, którzy siedzieli wstali.
Przez drzwi wszedł starszy pan w garniturze a przy nim piękna kobieta.
Hestia. Eh... Trzeba było przyznać wyglądała bardzo ładnie.
Powolnym krokiem razem z ojcem szli w stronę ołtarza. Przed nimi
podskakiwała młodsza 4 letnia siostra Davida z wiklinowym ładnym
koszyczkiem pełnym płatków różnych kwiatów w różnych kolorach.
Za Hestią szedł siedmioletni brat Davida a za nim obok siebie lecz w lekkim
odstępie szły Jane i Sonia.... Zatkało mnie, mnie i Davida.
Ale Jane wyglądała olśniewająco. Nie wyglądała ładnie, nie.. Ona była na to
zbyt piękna!.
Gdy Hestia doszła do mego ojca, jej ojciec podał mu jej dłoń a sam wrócił
do pierwszego rzędu i usiadł przy żonie. Rodzeństwo Davida usiadło z matką
w drugim rzędzie, Sonia podeszła do Davida i ucałowali się w policzki i również
usiedli a gdy Jane podeszła do mnie chwilę stałem zachwycony ale zaraz się
opanowałem, ucałowałem jej dłoń a później pocałowałem krótko w usta po
czym usiedliśmy.
<Jane?^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz