- Kretyn. - odparłam po dłuższej chwili myślenia. Tyle udało
mi się wymyślić przez ten czas...
- Co kretyn? - zapytał głupio.
- Kretyn jesteś. Kretyn i skończony dupek. - powiedziałam
spokojnie.
- Tak uważasz?
- Tak, właśnie tak uważam. Myślisz, że każda poleci na ten
twój uśmiech. Myślisz, że każdą możesz mieć. - zamknęłam
się na chwilę, nabrałam powietrza i kontynuowałam - I wiesz,
co? Mylisz się. Mylisz. Ale pewnie mnie nie słuchasz. I cię nie
obchodzi co ja mówię. Nie obchodzi się co ja czuję. Nic cię
nie obchodzi!
- Ale przyznaj, że uśmiech mam ładny. - wyszczerzył się.
- Nie...
- Mówisz tak, bo jesteś zła.
- Nie.
- I to ciebie nie obchodzi co ja czuję!
- Nie.
- Tak
- To ty w ogóle coś czujesz!?
- Najwyraźniej.
- A o dokładnie czujesz?
- Nie wiem. Lekki wiatr. Niskie ciśnienie. Może padać.
- Tak właśnie myślałam!
- Powiedz, powiedz, co myślałaś!?
- Jesteś... Jesteś idiotą!
- I?
- Sam się prosisz o złe słowa na twój temat?
- Chcę tylko wiedzieć co o mnie myślisz. Tyle.
- Od kiedy obchodzi cię czyjeś zdanie?
- Zdanie moich przyjaciół mnie obchodzi.
- Tylko, że my nie jesteśmy przyjaciółmi!
- Serio, tego nie chcesz?
- Uznałam, że będzie dla mnie lepiej, jak nie będę się z tobą zadawać..
I mówiąc te słowa, oddaliłam się do swojego pokoju. Byłam
co najmniej wkurzona. Ale też zmęczona. Nie rozumiałam po co
aż tyle tych treningów.
Położyłam się na łóżko, nawet nie przebierając się po wyczerpującym
wysiłku. Może nie było to zbyt higieniczne, ale parę spraw w głowie
musiałam przemyśleć. Złość na Adama nie dawała mi spokoju.
Nie pamiętam co się działo potem. Chyba zasnęłam.
~~~
Późnym wieczorem z mojego snu wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Kto tam? - spytałam głosem zimnym jak stal.
Adam? Sory, że nudno, wena opuściła ;-;
mi się wymyślić przez ten czas...
- Co kretyn? - zapytał głupio.
- Kretyn jesteś. Kretyn i skończony dupek. - powiedziałam
spokojnie.
- Tak uważasz?
- Tak, właśnie tak uważam. Myślisz, że każda poleci na ten
twój uśmiech. Myślisz, że każdą możesz mieć. - zamknęłam
się na chwilę, nabrałam powietrza i kontynuowałam - I wiesz,
co? Mylisz się. Mylisz. Ale pewnie mnie nie słuchasz. I cię nie
obchodzi co ja mówię. Nie obchodzi się co ja czuję. Nic cię
nie obchodzi!
- Ale przyznaj, że uśmiech mam ładny. - wyszczerzył się.
- Nie...
- Mówisz tak, bo jesteś zła.
- Nie.
- I to ciebie nie obchodzi co ja czuję!
- Nie.
- Tak
- To ty w ogóle coś czujesz!?
- Najwyraźniej.
- A o dokładnie czujesz?
- Nie wiem. Lekki wiatr. Niskie ciśnienie. Może padać.
- Tak właśnie myślałam!
- Powiedz, powiedz, co myślałaś!?
- Jesteś... Jesteś idiotą!
- I?
- Sam się prosisz o złe słowa na twój temat?
- Chcę tylko wiedzieć co o mnie myślisz. Tyle.
- Od kiedy obchodzi cię czyjeś zdanie?
- Zdanie moich przyjaciół mnie obchodzi.
- Tylko, że my nie jesteśmy przyjaciółmi!
- Serio, tego nie chcesz?
- Uznałam, że będzie dla mnie lepiej, jak nie będę się z tobą zadawać..
I mówiąc te słowa, oddaliłam się do swojego pokoju. Byłam
co najmniej wkurzona. Ale też zmęczona. Nie rozumiałam po co
aż tyle tych treningów.
Położyłam się na łóżko, nawet nie przebierając się po wyczerpującym
wysiłku. Może nie było to zbyt higieniczne, ale parę spraw w głowie
musiałam przemyśleć. Złość na Adama nie dawała mi spokoju.
Nie pamiętam co się działo potem. Chyba zasnęłam.
~~~
Późnym wieczorem z mojego snu wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Kto tam? - spytałam głosem zimnym jak stal.
Adam? Sory, że nudno, wena opuściła ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz