Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




niedziela, 1 czerwca 2014

Bellefeuille: Od Bianki CD Lilianne

Wspólne wakacje minęły za szybko. Zdecydowanie. Już jutro miałam
wyruszyć do Akademii na kolejny rok nauki. Delikatnie poruszyłam dłonią,
zatapiając ją w futerku Behemota. Zamruczał głośno i zaczął leniwie
machać końcówką ogona. Kocur wyprężył się na moich nogach.
- Cieszysz się, że jutro wracamy do szkoły ? - powiedziałam do niego.
- Miau. - odpowiedział bez wyrazu.
- Taa... Chodźmy się spakować, bo ja znam siebie, to jutro będę spała
ile wlezie - Wstałam, zrzucając kota z kolan i podeszłam do regału.
Ułożyłam szkolne podręczniki w chybotliwy stosik i przeniosłam go do
walizki. Umieściłam w niej także potrzebne przybory i komplet mundurków.
Pół godziny później wszystko, co do ostatniej stalówki zostało spakowane.
Miałam ten luksus, że zostałam zwolniona z praktycznych zajęć Latania na
Miotle, więc na miejsce szaty do Quidditcha i miotły włożyłam kilka ksiąg
dotyczących animagii. Od razu wiedziałam, że dziewczyny będą zaciekawione.
Właściwie, to czy kiedykolwiek czegoś nie wiedziałam ? Parsknęłam głośno,
czym wystraszyłam Behemota
- Oj, no chodź... Kici, kici - wołałam go. Rudy pyszczek pojawił się
w drzwiach. Po chwili podszedł do mnie i całą swoją dumną postawą mówił:
Jestem twoim panem, masz mnie wielbić, karmić i głaskać. Przewróciłam oczami.
Zeszłam na dół, do kuchni, by nalać spragnionemu kotu mleka do miski.
Nagle zauważyłam na stole liścik, którego stan wskazywał na to, że nadawca
się spieszył. Od razu wiedziałam kto go napisał, Przeleciałam wzrokiem po tekście
i cisnęłam go do kosza na śmieci.
- Ughhhhh !! - warknęłam wściekła. - Jak zwykle !
Na kartce Karo napisała, że wyjeżdża w jakąś ''bardzo ważną'' podróż
służbową oraz żebym do niej nie wysyłałam sów, bo i tak nie będzie miała
czasu odpisać. Humor spowodowany zabawnym zachowaniem kuguchara
zniknął, jak za dotknięciem różdżki. Niemal mechanicznie nalałam nakarmiłam
kota, wróciłam do pokoju i usiadłam na parapecie. Patrzyłam na zachodzące
słońce, mieniące się kolorowo niebo. Wszystko to wyglądało pięknie,
w odróżnieniu od mojego samopoczucia. Westchnęłam smutno i sięgnęłam
do policzka, by otrzeć samotną łzę. Teraz przydałoby się ramię przyjaciółki
do wypłakania, ale takowej w pobliżu nie posiadałam, a nawet gdyby moje
jedyne przyjaciółki - Lilianne i Vinyl - tutaj były, to i tak nie zawracałabym
im głowy moimi żalami. W tym momencie ostatnie promienie słońca zniknęły
za drzewami. Postanowiłam pójść do mojej ukochanej pegazicy. Może to nie
człowiek, ale właśnie ona dawała mi oparcie, gdy jeszcze nie poszłam do
Akademii, a Karoline znikała na całe dnie, często nie zostawiając żadnej
informacji. Wyszłam na zewnątrz, kierując się ku stajni. Z przybudówki
wzięłam lekkie siodło i bezszelestnie wślizgnęłam się do boksu Bryzy. Biała
klacz podniosła głowę, cicho parskając. Uspokoiłam ją, po czym wyprowadziłam
przez duże drzwi. Chwilę później szybowałyśmy nad gęstym lasem okalającym
dwór Chouettów. Śnieżnobiała grzywa chlastała mnie po twarzy, a ja myślałam.
Nad wszystkim i nad niczym. O szkole i przyjaciółkach. Lot skutecznie zbywał
temat Karo. Postanowiłam, że nie dam zburzyć mojego harmonijnego
i pełnego optymizmu ducha, którego przez lata pielęgnowałam niczym kwiat.
Byłam pewna, że jutro na moich ustach zawita szczery uśmiech, chociaż
wewnątrz wciąż będzie się tlił płomień smutku. Roześmiałam się głośno
i rozłożyłam ręce na boki. Pęd powietrza uchylił mi powieki. Na horyzoncie
majaczyła jasno oświetlona wieża Eiffla.
- Szybciej Bryzo. Naprzód i jeszcze dalej... - powiedziałam. Klacz pochyliła
głowę przyspieszając i wystawiając mnie na wiatr. Mimo to, nadal pozostawałam
w poprzedniej pozycji. Zrobiłyśmy kilka rundek do wieży i z powrotem.
Kiedy wróciłam do pokoju byłam porządnie zmarznięta i zmęczona. Przed
zaśnięciem zdążyłam zarejestrować wskazówki zegara ustawione na siódmą rano.
Około trzy godziny później zwlekłam się z łóżka i nadal w sennym nastroju
poczłapałam do łazienki. Ubrałam się, po czym zeszłam do kuchni.
- Aaaaa - ziewnęłam głośno. - Alia !
- Alia do usług ! - powiedziała skrzatka, pojawiając się z głośnym
trzaskiem. - Na co masz ochotę ?
- Naleśniki i cappucino - odparłam nieprzytomnie.
- Już się robi. - Zniknęła, ale po chwili wróciła z parującym posiłkiem.
Podziękowałam i zaczęłam jeść. Przelotnie zerknęłam za zegar i omal się nie
zakrztusiłam, ponieważ jasno wskazywał...
- Za trzy jedenasta ?! - wrzasnęłam. Chciałam wstać z krzesła, a zamiast
tego wylądowałam z nim na podłodze. Szybko podniosłam się z niej. - Accio
walizka! Accio glany! Accio Behemot! Accio Phantom!
Kolejno przylatywały do mnie rzeczy, oraz moje - bardzo niezadowolone - zwierzątka.
Rudy kuguchar prychał wściekle, machając pazurami w powietrzu,
a płomykówka biła skrzydłami po klatce i skrzeczała niemiłosiernie.
Chwyciłam glany i kota pod pachę, klatkę z sową w jedną rękę, a bagaż
w drugą, po czym weszłam do kominka ( swoją drogą jak ja mogłam się tam
pomieścić ) krzycząc ''Peron 9 i 3/4''. Kolory zawirowały mi przed oczami.
- Express Beauxbatons odjeżdża za kilka minut. Proszę wsiadać ! - ogłaszał
wszem i wobec magicznie wzmocniony głos konduktora. Ocknęłam się widząc
jak wszyscy idą do wagonów. Puściłam się biegiem w ich kierunku. Gramoląc
się do pociągu spotkałam moje przyjaciółki oraz tego - pożal się Merlinie - Lucasa.
Po jego minie od razu można było poznać, że coś knuje.
- Bianka ! - zawołała Lili. - Chodź szybciej, bo zajmą nam wszystkie przedziały.
- Dam sobie radę, a wy już idźcie jakiś zaszachować ! - krzyknęłam nad
głowami innych. Przecisnęłam się z bagażami i po chwili byłam w środku wagonu.
Szłam między pierwszorocznymi niemal na ślepo, przegrywając z opadającymi
powiekami. Korytarz powoli opustoszał, dając mi miejsce na założenie butów.
Gdy się wyprostowałam, usłyszałam głośne trzaski dobiegające z kręgosłupa
- Dziewczyno, krzywdę sobie zrobisz - powiedział Luke - Zapraszam do środka.
- Dzięki - mruknęłam, mijając go. Przez moment przystanęłam w drzwiach,
patrząc tępo przed siebie.

< Lili? Vija ? >

1 komentarz:

  1. Pfff, ja i mój talent do rysowania ;-;
    ~ Bianka, która nie umie rysować rąk xD

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy