Już kolejna osoba z którą się zaprzyjaźniłam odeszła! No i jak tu być przyjacielskim ludziem! Wszyscy od mnie uciekają ;-; To jest nie fair! Rozmyślając tak szłam,korytarzem. Była to sobota więc większość ludzików gdzieś uciekła a jako ten wyjątek poszłam do biblioteki.Idąc środkiem schodów nie patrzyłam na boki modliłam się w duszy by przejść bezpiecznie do biblioteki siąść sobie na krześle i zacząć czytać. Pobladłam na twarzy jak zwykle a moje tępo było ślimacze i dopiero gdzieś po 20 minutach doszłam szczęśliwie do biblioteki. Chwyciłam jakąś na początek cienką książkę. Zaczęłam czytać ale dość powoli gdyż okazało się że wzięłam książkę do Historii magii. Odniosłam ją na miejsce. Jednak nie miałam ochoty czytać. Mozolnym krokiem ruszyłam na błonia. Miałam jeszcze z dwie godziny do obiadu więc mogłam nawiedzić gajowego gdyż jak słyszałam już dla nas coś przygotował. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie pod ramię. Dziewczyna zaśmiała się donoście, była z mojej klasy i nazywała się Hazel.
- Chodź! Szybko to jeszcze nie skończą -powiedziała. Zawsze była wszystkim podekscytowana.
-Gdzie? -spytałam ją.
- Na boisko! I na błonia! Największe ciacha trenują! Chodź bo zgnijesz nad książkami! -zachichotała znów
- Nie -odpowiedziałam natychmiastowo. Trybuny na boisku były zbyt wysoko jak dla mnie a jeszcze jak spojrzę w górę... Nie zdecydowanie.
- No chodź -pociągnęła mnie chodź się opierałam. Nie lubiłam jej tak szczerze. Była okropna!
- Mówiłam nie! -wrzasnęłam na prawie całą akademię-Nie rozumiesz że nie mogę! Tak po prostu przyjmij to do wiadomości! Proszę.
- No dobra... Alex! -zawołała swojego brata który akurat przechodził -Pomożesz mojej przyjaciółce przejść na błonia. Słabo się czuje... I nie może przejść po schodach!
Spojrzałam na nią wzrokiem godnym mordercy. Chłopak chwycił mnie i zniósł ze schodów po czym jeszcze przeniósł na błonia i postawił na ziemię.
-Gdyby nie to że jestem osobą spokojną miała byś złamany nos -warknęłam i usiadłam na trawie. Jak na październik to było dość ciepło. Spojrzałam niechętnie w górę w stronę Hazelka.
- A teraz już krótka droga do boiska -zaśmiała się a ja opadłam na trawę zirytowana jej podejściem.
- Idź sama później do ciebie dojdę - skłamałam ale dziewczyna uwierzyła jak głupia w moje słowa.
Zamknęłam oczy i odetchnęłam z ulgą. Nie musiałam na razie patrzeć na nią i na osoby grające w qudditha. Nagle coś zasłoniło mi piękne jesienne słońce. Podniosłam się tak szybko że uderzyłam o czyjąś głowę i znów opadłam z bólem za trawę. Nie miałam zamiaru otwierać oczu gdyż wirujący świat a przede wszystkim niebo nie było moją ulubioną rzeczą.
<Ktoś dokończy? Ktoś weźmie niewinną osóbkę pod swe skrzydła xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz