- Nie rozumiem tego!
- Ale czego? - zapytałem zdziwiony.
- To nielogiczne!
- Co takiego?
- Rozbrój mnie - poleciła Clarisse już nasty raz tego wieczoru zamiast odpowiedzieć na moje pytania.
- Expelliarmus - mruknąłem od niechcenia. Różdżka dziewczyny wyśliznęła się z jej ręki i wylądowała parę metrów za nią.
- Perfekcyjnie - jęknęła. - A teraz to podnieś. Za pomocą czarów, nie jak jakiś mugol - dodała, widząc, że automatycznie skierowałem się w stronę leżącej różdżki.
- Accio różdżka!
Przedmiot stanął pionowo, po czym z cichutkim trzaskiem upadł z powrotem na kamienną posadzkę klasy, w której się znajdowaliśmy.
- Może zaklęcie lewitacji? - podsunęła dziewczyna. - Pamiętaj o ruchu nadgarstka.
- Wingardium Leviosa!
Zrobiłem wszystko tak, jak mnie uczyła, jednak tym razem różdżka nawet nie drgnęła. Tak, uczyła mnie. Clarisse zaproponowała mi korepetycje. Kiedy miała wolny wieczór, znajdywaliśmy jakąś pustą klasę i ćwiczylimy. Głównie zaklęcia i transmutację, choć ona mogłaby mnie uczyć wszystkiego. Jest piekielnie zdolna. I piękna. Aha, i jeszcze piękna. Mówiłem już, że piękna?
- Jesteś niereformowalny!
- Bo?
- Bo potrafisz praktycznie wszystkie zaklęcia obronne, a nie umiesz rzucić zwykłej Leviosy!
- A komu to potrzebne?
- Myślę, że na egzaminach to JEST potrzebne. Zresztą nie wmówisz mi, że będziesz pojedynkował sie przez całe swoje życie!
- Ej, mała! Spokojnie. Bo ci znowu skoczy ciśnienie i...
- Milcz!
- Chciałem ci tylko...
- Zamilcz, Brooks! To, że dowiedzieliście się o moich epizodach, jest najgorszą pomyłką mojego życia - zaraz po randce z Davidem, lataniem z nim na pegazie i tym, że nie wykończyłam jeszcze wszystkich szlam tej szkoły.
- A to niby dlaczego? - uniosłem jedną brew.
- Bo jesteście nieznośni!
- No przestań już, bo mnie Percy zje, jeśli coś ci się stanie w moim towarzystwie - uśmiechnąłem się dobrotliwie. Clarr wzięła głęboki wdech, odwzajemniła uśmiech i wyciągnęła rękę po różdżkę, która sama w nią wpadła. Rozdziawiłem usta ze zdumienia.
- Jak ty to...
- Zaklęcia bezróżdżkowe - wzruszyła ramionami. - Nie mówiłam ci?
- Eee... Nie wiem - parsknąłem. Serio musiało mi wylecieć z głowy.
- No dobra, Brooks! Użyj zaklęcia lewitacji na jednej z tych książek - wskazała na regał w kącie klasy - inaczej Ombrelune straci pięćdziesiąt puntów!
- O, kurczę! Okej, pani psor - mruknąłem z udawanym strachem, podrapałem się po karku, po czym skierowałem różdżkę w stronę biblioteczki. - WINGARDIUM LEVIOSA! - wrzasnąłem ile sił w płucach, a grzbiet brązowego tomiszcza wysunął się z pomiędzy innych, wychylił lekko i książka spadła na podłogę.
- Coraz lepiej, ale wiesz, co? NIE MUSISZ SIĘ TAK DRZEĆ - krzyknęła mi do ucha, aż podskoczyłem.
- Powinnaś się cieszyć - zrobiłem naburmuszoną minę.
- Juhu, gratulacje, jesteś na poziomie pierwszaków - powiedziała bez entuzjazmu, machając rękami chaotycznie.
- Okres? - zapytałem z rozbawieniem.
- Milcz.
Spojrzała na mnie spode łba swoimi pięknymi niebieskimi oczyma. Mimowolnie uchyliła kąciki ust, jakbym miał na twarzy rozplaskane ciasto, czy coś, a prawą ręką założyła niesforne loki za ucho. Sam seks, mmm...
- Co się śmiejesz?
- Z twojej głupotysię śmieję - odpowiedziała.
- Osz ty - zrobiłem minę zbitego psa. Pociągnąłem nosem i odwróciłem się krzyżując ręce na piersi. Clarr się nie odezwała, a i ja nie miałem zamiaru. Foch forever na pięć minut.
Nagle poczułem jakiś ciężar na moich plecach. Chude ręce objęły mnie za szyję.
- Odejdź - powiedziałem i odwróciłem głowę w prawo.
- Okej... Ciekawe, czy pan prefekt ma łaskotki!
Zanim zdążyłem zareagować, poczułem palce Clary między moimi żebrami. Próbowałem się nie śmiać ani nie krzyczeć, jednocześnie wyswobadzając się z jej żelaznego uścisku. Łatwo nie było. W końcu pękłem i zacząłem rechotać. Plasnąłem ją w dłoń. Natychmiast przestała mnie dotykać i jakoś tak przycichła. Odwróciłem się zdziwiony. Stała sobie ze spuszczoną głową jak taka kupka nieszczęścia. Ręce schowała do tyłu.
- Mnie uderzyć? Mnie?
- Ej no... Nie chciałem zrobić ci krzywdy - podszedłem do niej, chwyciłem jej głowę w obie dłonie i delikatnie pogładziłem kciukiem po policzku. Pod wpływem jakiegoś cholernego impulsu nachyliłem się i ją pocałowałem. Zamknąłem oczy. Nagle odskoczyłem czując znajome uderzenie w lewy policzek.
- Co ty robisz, debilu?! - wrzasnęła, a następnie zaczęła wycierać usta.
- Nie wiem. Tak jakoś... - zacząłem się tłumaczyć, kiedy coś mnie olśniło. - A David to cię może całować!
Dziewczyna przygryzła wargi, jakby zastanawiała się, co odpowiedzieć na ten atak, który w sumie nie był fair.
Clarr ? ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz