C.D. tego -> ;P Które jest cd. tegp> xD które jest C.D. tego -> ;D
- Hehe nie ma sprawy - Powiedział i podszedł a po chwili znów dostałam
poduszką.
- Ej! - Krzyknęłam wstając
- Nie wiem jak ty ale ja jeszcze nie skończyłem - Powiedział uśmiechając
się a po chwili znowu dostałam poduszką i złośliwy uśmieszek w moją
stronę..
- Bastet bierz go.-Kot rzucił się ale nie drapał po prostu policzkował
Davida łapkami.-No dobra już- bastet zostawiła przeciwnika i podeszła
do mnie wzięłam ją na ręce. -koniec wojny?
- Hym... Nie.. - Powiedział dalej się uśmiechając - Ale wiesz skoro
wymiękasz i wolisz napuszczać kota to spoko...
-Ja nie wymiękam ja jestem zmęczona.
- Oj... No weź - Powiedział i podchodząc do mojego łóżka skoczył
na nie uwalają się na ukos i krzyżując ręce pod głową i jedną nogę
zginając a drugą na nią zakładając. - W takim razie chodź.
- Co?
- No chodź - Powiedział i łaskawie się troszkę posunął i klepiąc
miejsce obok siebie powiedział - W końcu jesteś zmęczona. To się
połóż.
-Czy to jest dzień dręczenia Clarisse!- walnęłam się na łóżko twarzą
w pościel.- Dręczyciel z ciebie.
- Prawda? - Powiedział uśmiechając się szeroko i położył się na boku
podbierając głowę ręką, po czym wolną ręką zgarną moje włosy,
założył za ucho i pochylając głowę szepną.
- To jak 18, sobota na głównym?
- Matko uparciuch! Nie dasz sobie spokoju?
- Nieee! - Powiedział - No co?! Muszę się mieć czym chwalić!
- Powiedział szczerząc się jak głupi
-Czyli zaprosiłeś mnie tylko po to by się chwalić- podniosłam brwi
i spojrzałam gniewnie.
~*~ Perspektywa David'a ~*~
- C-co? - Zapytałem zgłupiały
- To co słyszałeś! - Powiedziała zła
- NIE! Nie chcę się chwalić. Drażniłem się teraz z tobą. Zaprosiłem
cię bo.. Sam nie wiem. Po prostu coś mnie tchnęło, A nie po to by się
chwalić! Żartowałem z tym! - Powiedziałem pod koniec oburzony
-Przepraszam,ale to tak zabrzmiało że no sama nie wiem poczułam
się jak jakieś trofeum czy coś...
- Nie ma sprawy! - Powiedziałem posyłając jej ładny uśmiech
i poczochrałem jej czuprynę to jak? - Ponowiłem pytanie
-Zgaduje że nie dasz mi żyć jeśli się nie zgodzę,prawda?-powiedziała
stwierdzając fakt.
- Dokładnie
-Eh... ok niech ci będzie, ale pierwszy i ostatni raz się na coś takiego
zgadzam, zrozumiano?
- Oh.. naturalnie - Powiedziałem uśmiechając się tajemniczo
- Jesteś wkurwiający Martinez!
- Boże! - Krzyknąłem robią wielkie oczy i zasłaniając usta rękoma
- Dopiero teraz to odkryłaś?! - Powiedziałem udając 'zaszokowanego'
- Nie, już dawno, teraz mówię to publicznie, idioto...
- Fiuuuu.. - Powiedziałem udając że mi ulżyło - Już się bałem!- Dziewczyna
siedziała cicho przez jakieś piętnaście minut.
- Śpisz- spytałem
- Tak, a bo co?
- nie śpisz
- Nudzi mi się. Pograła bym...
- W co?
- Nie wiem na skrzypcach w szach czarodziejów, poczytała bym książkę.
- Dopiero byłaś zmęczona!
- Kobiety zmienne są, przyzwyczaj się.
- Ja tam chyba nigdy was nie zrozumiem.
- Ja czasami siebie sama nie rozumiem, a co dopiero ktoś inny.
- Hehe prawda.. - Powiedziałem i zacząłem bawić się jej włosami
a ona co chwilę ją strzepywała
- Zabierz tą rękę.
- Nie.
- Tak
- Nie
- Tak!
- Nie.
- Ah...! - Westchnęła głęboko
- A wiesz... - Zacząłem mówić i znów bawić się jej włosami.. Lecz nie
dokończyłem ponieważ przerwało mi nagłe wtargnięcie do pokoju...
Ell!
- Cześć Clarr, wiesz... - Zaczęła wchodząc lecz gdy tylko popatrzyła
na jej łóżko zamilkła... Hym... No nie codziennie widuje się takie widoki
jak ten który my reprezentowaliśmy sobą... Jej były i przyjaciółka leżeli
na jednym łóżku obok siebie ona na brzuchu a ja na boku podpierając
się ręką a druga bawiła się włosami Clarr.... No nic z boku musiało to
trochę dziwnie wyglądać..
- David? - Zapytała zdziwiona.
- Tak. To ja. We własnej osobie Davidosss Boss Martinosss. - Powiedziałem
teatralnie z powagą.
- Yy... Musisz mu wybaczyć dzisiaj mu jakoś odbija.. - Powiedziała Clarr
trochę zażenowana tą sytuacją ~ w odwrotności do mnie oczywiście.
- Ale sokoro wróciłaś - Powiedziałem teatralnie rozczarowany - To oznacza
koniec naszej schadzki Claruś. - Powiedziałem i całując ją w policzek
zszedłem z łóżka widzimy się o 18 w sobotę na głównym. No ale jutro
też się zobaczymy prawda, złotko? - Niby zapytałem, przymilnym głosem,
lecz nie oczekiwałem odpowiedzi i dumny wyszedłem z sypialni dziewcząt
'Ciekawe co Ell pomyśli, po moim małym przedstawieniu' Pomyślałem
wchodząc do swojego pokoju w którym już siedział Adam.
~*~Perspektywa Clarr~*~
Jak się rozchorować w jeden dzień, by mieć wymówkę. Złamać rękę,
nogę, czy może się spetryfikować. Ja już sama nie wiem co gorsze!
Od 7.00 siedziałam na podłodze w bibliotece, czytając książkę w dziale
z architekturą. No co? nie wolno? Poprzedniego dnia Elżbieta zrobiła
mi wykład, oj i to nie byle jaki przez 5 godzin siedziałam, a ja jak
zwykle się wyłączyłam. oczywiście wyszłam po tym jak skończyłam
lekturę czyli około 10.00. Wóz czy przewóz idę,"Błagam niech go
nie spotkam bo wytnę mu flaki i podepcze w glanach"
Piętnaście, Szesnaście- pod nosem liczyłam oddechy żeby uspokoić
puls który ostatnio mam za wysoki. - Siedemnaście, osiemnaście- i w tym
momencie urwał mi się film, a obudziłam się w skrzydle szpitalnym.
pielęgniarka stała nad mną i świeciła mi po oczach.
- Czy to światełko w tunelu?- Standardowe pytanie które między mną ,
a pielęgniarka szkolna oznaczało że odzyskałam świadomość po Epizodzie.
Uśmiechnęła się z ulgą - ile trwał ?
- niecałą godzinę, miałaś zbyt wysoki puls, od kiedy go miałaś
- od tygodnia, ale uspokajał się po paru sekundach, więc myślałam że przejdzie.
- Hej Clary, jak tam ?-Powiedział Percy Dopiero teraz zauważyłam
całą zgraje w pobliżu mojego łóżka. Obok mnie siedział na krześle
Percy po prawej, za nim Eli siedziała na łóżku, koło niej Adam i David.
- Co to było, do cholery? Gdy szliśmy po korytarzu leżałaś jak długa
i byłaś blada jak ściana.- Pierwszy odezwał się Adam
- och moja lekka przypadłość.
-Lekka?- oburzyła się Eli- Myślałam że dostałaś zawału lub ktoś cie
uśmiercił avadą, a ty to nazywasz LEKKĄ PRZYPADŁOŚCIĄ?
Dobrze że Percy wiedział co robić i co ci się stało.- pokiwałam głową
i uśmiechałam się słabo.
- To o to chodziło wczoraj pielęgniarce? - Zapytał cicho Smok
podchodząc na drugą stronę łóżka i stając nade mną - To te "Epizody'?
-Tak, ale każdy ma różne objawy.
-Po ilu oddechach straciłaś przytomność?- spytał Percy.
-doliczyłam do osiemnastu.
-nie jest dobrze. Trzeba teraz wszędzie z tobą chodzić.
-Percy braciszku dramatyzujesz.
- A jak ci stanie serce?
- Tragedia- powiedziałam udając wstrząśniętą szlamy będą zadowolone
nie uważasz?
- To nie jest zabawne !- powiedział zbulwersowany misiek.
- To zn. nici z naszej randki? - Powiedział siadając na łóżku obok
i opierając łokcie na kolanach oparł policzek o pięść i trochę jakby
smutny
- Ale co mogło być przyczyną która mogła tak podnieść ciśnienie...?
- powiedział Percy całkowicie ignorując to co powiedział david
- Może jakiś idiota zdecydował się zabrać mnie wbrew woli na Arielu
- powiedziałam znacząco patrząc na Davida.
- Ej, No! Nie wiedziałem o tych "Epizotach"! I nie zrzucaj winy tylko na
mnie - Powiedział mrużąc oczy - A Ariel, to co?! On jest współwinny
zbrodni
- Ciekawe jak?! - Sykną Percy
- Pomógł mi ją ,,porwać". A musisz przyznać że widoki były
ładniutkie - Dodał.
-No pewnie tak, ale to nie oznacza że mogłeś być bardziej uważać
- wkurzenie Percy'ego było już spore.
- Percy Uspokój się, bo wstanę i to już nie będzie dla oby dwóch miłe.
-Powiedziałam używając tonu rozkazującego jaki czasem używa moja
matka. Wszyscy się spłoszyli..- a teraz, kiedy będę mogła wyjść?
-Ale clary...-zaczął Adam
- Zamknij się!-syknęłam w jego stronę. Po tych słowach Adam, Eli
i Percy wyszli
- Wolałabym żebyś została na noc na obserwację.- powiedziała pielęgniarka.
- Czyli... Będę mógł ją jutro zabrać na randkę? - Powiedział uśmiechając
się słodko do pielęgniarki -to zależy jak minie ta noc.- powiedziała pielęgniarka.
- No to Claruś zdrowiej - Powiedział wstając podszedł i pocałował mnie
w policzek - Ja niestety muszę iść ale przyjdę do ciebie albo później albo
jutro rano - Powiedział uśmiechając się do mnie lekko i już nic nie mówiąc
wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego.
-Miejmy nadzieje że będę musiała zostać.- powiedziałam i usnęłam
~*~ perspektywa Davida ~*~
W sobotę obudziłem się o 6. Diabeł spał jak zabity więc nawet nie
musiałem starać się być cicho bo i tak nic by go nie obudziło.
Gdy się ubrałem była 6;30. Wczoraj wpadłem jeszcze do Clarr dość
późno iż wcześniej nie mogłem lecz ona już spała, posiedziałem koło
niej z pół godziny a gdy zacząłem być senny wymknąłem się i cicho
by żaden nauczyciel lub woźny mnie nie przyłapał ~ Było już po ciszy nocnej.
Wczoraj powiedziałem Clarr że przyjdę rano a że obudziłem się
wcześnie postanowiłem pójść do niej i poczekać aż wstanie.
Po drodze wstąpiłem jeszcze do kuchni i poprosiłem skrzaty o coś
do jedzenia. Dały mi tacę na której były 2 talerze z kanapkami, sok
i wodę do picia i ciastka, i 2 jabłka. Gdy wszedłem do SS nikogo
prócz śpiącej Clar nie było podszedłem do jej łóżka a na stoliku
postawiłe tacę a sam usiadłem na krześle które stało obok łóżka...
I czekałem, podkradłem tylko jedno ciastko i czekałem aż się obudzi
'jak się obudzi to sobie razem zjemy' pomyślałem i już nie tykałem tacy.
C.D. NASTĄPI !!! xD
- Hehe nie ma sprawy - Powiedział i podszedł a po chwili znów dostałam
poduszką.
- Ej! - Krzyknęłam wstając
- Nie wiem jak ty ale ja jeszcze nie skończyłem - Powiedział uśmiechając
się a po chwili znowu dostałam poduszką i złośliwy uśmieszek w moją
stronę..
- Bastet bierz go.-Kot rzucił się ale nie drapał po prostu policzkował
Davida łapkami.-No dobra już- bastet zostawiła przeciwnika i podeszła
do mnie wzięłam ją na ręce. -koniec wojny?
- Hym... Nie.. - Powiedział dalej się uśmiechając - Ale wiesz skoro
wymiękasz i wolisz napuszczać kota to spoko...
-Ja nie wymiękam ja jestem zmęczona.
- Oj... No weź - Powiedział i podchodząc do mojego łóżka skoczył
na nie uwalają się na ukos i krzyżując ręce pod głową i jedną nogę
zginając a drugą na nią zakładając. - W takim razie chodź.
- Co?
- No chodź - Powiedział i łaskawie się troszkę posunął i klepiąc
miejsce obok siebie powiedział - W końcu jesteś zmęczona. To się
połóż.
-Czy to jest dzień dręczenia Clarisse!- walnęłam się na łóżko twarzą
w pościel.- Dręczyciel z ciebie.
- Prawda? - Powiedział uśmiechając się szeroko i położył się na boku
podbierając głowę ręką, po czym wolną ręką zgarną moje włosy,
założył za ucho i pochylając głowę szepną.
- To jak 18, sobota na głównym?
- Matko uparciuch! Nie dasz sobie spokoju?
- Nieee! - Powiedział - No co?! Muszę się mieć czym chwalić!
- Powiedział szczerząc się jak głupi
-Czyli zaprosiłeś mnie tylko po to by się chwalić- podniosłam brwi
i spojrzałam gniewnie.
~*~ Perspektywa David'a ~*~
- C-co? - Zapytałem zgłupiały
- To co słyszałeś! - Powiedziała zła
- NIE! Nie chcę się chwalić. Drażniłem się teraz z tobą. Zaprosiłem
cię bo.. Sam nie wiem. Po prostu coś mnie tchnęło, A nie po to by się
chwalić! Żartowałem z tym! - Powiedziałem pod koniec oburzony
-Przepraszam,ale to tak zabrzmiało że no sama nie wiem poczułam
się jak jakieś trofeum czy coś...
- Nie ma sprawy! - Powiedziałem posyłając jej ładny uśmiech
i poczochrałem jej czuprynę to jak? - Ponowiłem pytanie
-Zgaduje że nie dasz mi żyć jeśli się nie zgodzę,prawda?-powiedziała
stwierdzając fakt.
- Dokładnie
-Eh... ok niech ci będzie, ale pierwszy i ostatni raz się na coś takiego
zgadzam, zrozumiano?
- Oh.. naturalnie - Powiedziałem uśmiechając się tajemniczo
- Jesteś wkurwiający Martinez!
- Boże! - Krzyknąłem robią wielkie oczy i zasłaniając usta rękoma
- Dopiero teraz to odkryłaś?! - Powiedziałem udając 'zaszokowanego'
- Nie, już dawno, teraz mówię to publicznie, idioto...
- Fiuuuu.. - Powiedziałem udając że mi ulżyło - Już się bałem!- Dziewczyna
siedziała cicho przez jakieś piętnaście minut.
- Śpisz- spytałem
- Tak, a bo co?
- nie śpisz
- Nudzi mi się. Pograła bym...
- W co?
- Nie wiem na skrzypcach w szach czarodziejów, poczytała bym książkę.
- Dopiero byłaś zmęczona!
- Kobiety zmienne są, przyzwyczaj się.
- Ja tam chyba nigdy was nie zrozumiem.
- Ja czasami siebie sama nie rozumiem, a co dopiero ktoś inny.
- Hehe prawda.. - Powiedziałem i zacząłem bawić się jej włosami
a ona co chwilę ją strzepywała
- Zabierz tą rękę.
- Nie.
- Tak
- Nie
- Tak!
- Nie.
- Ah...! - Westchnęła głęboko
- A wiesz... - Zacząłem mówić i znów bawić się jej włosami.. Lecz nie
dokończyłem ponieważ przerwało mi nagłe wtargnięcie do pokoju...
Ell!
- Cześć Clarr, wiesz... - Zaczęła wchodząc lecz gdy tylko popatrzyła
na jej łóżko zamilkła... Hym... No nie codziennie widuje się takie widoki
jak ten który my reprezentowaliśmy sobą... Jej były i przyjaciółka leżeli
na jednym łóżku obok siebie ona na brzuchu a ja na boku podpierając
się ręką a druga bawiła się włosami Clarr.... No nic z boku musiało to
trochę dziwnie wyglądać..
- David? - Zapytała zdziwiona.
- Tak. To ja. We własnej osobie Davidosss Boss Martinosss. - Powiedziałem
teatralnie z powagą.
- Yy... Musisz mu wybaczyć dzisiaj mu jakoś odbija.. - Powiedziała Clarr
trochę zażenowana tą sytuacją ~ w odwrotności do mnie oczywiście.
- Ale sokoro wróciłaś - Powiedziałem teatralnie rozczarowany - To oznacza
koniec naszej schadzki Claruś. - Powiedziałem i całując ją w policzek
zszedłem z łóżka widzimy się o 18 w sobotę na głównym. No ale jutro
też się zobaczymy prawda, złotko? - Niby zapytałem, przymilnym głosem,
lecz nie oczekiwałem odpowiedzi i dumny wyszedłem z sypialni dziewcząt
'Ciekawe co Ell pomyśli, po moim małym przedstawieniu' Pomyślałem
wchodząc do swojego pokoju w którym już siedział Adam.
~*~Perspektywa Clarr~*~
Jak się rozchorować w jeden dzień, by mieć wymówkę. Złamać rękę,
nogę, czy może się spetryfikować. Ja już sama nie wiem co gorsze!
Od 7.00 siedziałam na podłodze w bibliotece, czytając książkę w dziale
z architekturą. No co? nie wolno? Poprzedniego dnia Elżbieta zrobiła
mi wykład, oj i to nie byle jaki przez 5 godzin siedziałam, a ja jak
zwykle się wyłączyłam. oczywiście wyszłam po tym jak skończyłam
lekturę czyli około 10.00. Wóz czy przewóz idę,"Błagam niech go
nie spotkam bo wytnę mu flaki i podepcze w glanach"
Piętnaście, Szesnaście- pod nosem liczyłam oddechy żeby uspokoić
puls który ostatnio mam za wysoki. - Siedemnaście, osiemnaście- i w tym
momencie urwał mi się film, a obudziłam się w skrzydle szpitalnym.
pielęgniarka stała nad mną i świeciła mi po oczach.
- Czy to światełko w tunelu?- Standardowe pytanie które między mną ,
a pielęgniarka szkolna oznaczało że odzyskałam świadomość po Epizodzie.
Uśmiechnęła się z ulgą - ile trwał ?
- niecałą godzinę, miałaś zbyt wysoki puls, od kiedy go miałaś
- od tygodnia, ale uspokajał się po paru sekundach, więc myślałam że przejdzie.
- Hej Clary, jak tam ?-Powiedział Percy Dopiero teraz zauważyłam
całą zgraje w pobliżu mojego łóżka. Obok mnie siedział na krześle
Percy po prawej, za nim Eli siedziała na łóżku, koło niej Adam i David.
- Co to było, do cholery? Gdy szliśmy po korytarzu leżałaś jak długa
i byłaś blada jak ściana.- Pierwszy odezwał się Adam
- och moja lekka przypadłość.
-Lekka?- oburzyła się Eli- Myślałam że dostałaś zawału lub ktoś cie
uśmiercił avadą, a ty to nazywasz LEKKĄ PRZYPADŁOŚCIĄ?
Dobrze że Percy wiedział co robić i co ci się stało.- pokiwałam głową
i uśmiechałam się słabo.
- To o to chodziło wczoraj pielęgniarce? - Zapytał cicho Smok
podchodząc na drugą stronę łóżka i stając nade mną - To te "Epizody'?
-Tak, ale każdy ma różne objawy.
-Po ilu oddechach straciłaś przytomność?- spytał Percy.
-doliczyłam do osiemnastu.
-nie jest dobrze. Trzeba teraz wszędzie z tobą chodzić.
-Percy braciszku dramatyzujesz.
- A jak ci stanie serce?
- Tragedia- powiedziałam udając wstrząśniętą szlamy będą zadowolone
nie uważasz?
- To nie jest zabawne !- powiedział zbulwersowany misiek.
- To zn. nici z naszej randki? - Powiedział siadając na łóżku obok
i opierając łokcie na kolanach oparł policzek o pięść i trochę jakby
smutny
- Ale co mogło być przyczyną która mogła tak podnieść ciśnienie...?
- powiedział Percy całkowicie ignorując to co powiedział david
- Może jakiś idiota zdecydował się zabrać mnie wbrew woli na Arielu
- powiedziałam znacząco patrząc na Davida.
- Ej, No! Nie wiedziałem o tych "Epizotach"! I nie zrzucaj winy tylko na
mnie - Powiedział mrużąc oczy - A Ariel, to co?! On jest współwinny
zbrodni
- Ciekawe jak?! - Sykną Percy
- Pomógł mi ją ,,porwać". A musisz przyznać że widoki były
ładniutkie - Dodał.
-No pewnie tak, ale to nie oznacza że mogłeś być bardziej uważać
- wkurzenie Percy'ego było już spore.
- Percy Uspokój się, bo wstanę i to już nie będzie dla oby dwóch miłe.
-Powiedziałam używając tonu rozkazującego jaki czasem używa moja
matka. Wszyscy się spłoszyli..- a teraz, kiedy będę mogła wyjść?
-Ale clary...-zaczął Adam
- Zamknij się!-syknęłam w jego stronę. Po tych słowach Adam, Eli
i Percy wyszli
- Wolałabym żebyś została na noc na obserwację.- powiedziała pielęgniarka.
- Czyli... Będę mógł ją jutro zabrać na randkę? - Powiedział uśmiechając
się słodko do pielęgniarki -to zależy jak minie ta noc.- powiedziała pielęgniarka.
- No to Claruś zdrowiej - Powiedział wstając podszedł i pocałował mnie
w policzek - Ja niestety muszę iść ale przyjdę do ciebie albo później albo
jutro rano - Powiedział uśmiechając się do mnie lekko i już nic nie mówiąc
wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego.
-Miejmy nadzieje że będę musiała zostać.- powiedziałam i usnęłam
~*~ perspektywa Davida ~*~
W sobotę obudziłem się o 6. Diabeł spał jak zabity więc nawet nie
musiałem starać się być cicho bo i tak nic by go nie obudziło.
Gdy się ubrałem była 6;30. Wczoraj wpadłem jeszcze do Clarr dość
późno iż wcześniej nie mogłem lecz ona już spała, posiedziałem koło
niej z pół godziny a gdy zacząłem być senny wymknąłem się i cicho
by żaden nauczyciel lub woźny mnie nie przyłapał ~ Było już po ciszy nocnej.
Wczoraj powiedziałem Clarr że przyjdę rano a że obudziłem się
wcześnie postanowiłem pójść do niej i poczekać aż wstanie.
Po drodze wstąpiłem jeszcze do kuchni i poprosiłem skrzaty o coś
do jedzenia. Dały mi tacę na której były 2 talerze z kanapkami, sok
i wodę do picia i ciastka, i 2 jabłka. Gdy wszedłem do SS nikogo
prócz śpiącej Clar nie było podszedłem do jej łóżka a na stoliku
postawiłe tacę a sam usiadłem na krześle które stało obok łóżka...
I czekałem, podkradłem tylko jedno ciastko i czekałem aż się obudzi
'jak się obudzi to sobie razem zjemy' pomyślałem i już nie tykałem tacy.
C.D. NASTĄPI !!! xD
romąsig romąsig! Clarr ja miałam iść sama z tobą na bal!
OdpowiedzUsuńhehe xD
OdpowiedzUsuńJa pitole xD Ell? Boziu my sami do końca nie wiemy co to jest xD
piszemy razem i to nie ,,omąsig romąsig!'' tylko coś, coś co wyszło
w praniu! i dale wychodzi bo to chyba nigdy się nie skończy xD
Nie ukradniesz mi CLARR, zdrajco -.-
OdpowiedzUsuńO co wam chodzi... Totalnie...Nie pojmuję ... Waszego... Toku... Rozumowania...-ZAŻENOWANA
Usuń