- Jezdę lisę... YAY! - krzyknęłam radośnie.
- A może jednak... będziesz wiewiórką?! No wiesz, uszy
i ta kita... - zarechotała Piana.
- To jest liseł! Wiewiórki mają inne kity głupolu!
- Dobra... Wiewiórka. - szepnęła, lecz zdołałyśmy ją usłyszeć.
- Słyszałam!
- No wiem. - wystawiła mi język.
- Osz ty!
Stanęłam pomiędzy dziewczynami i mocno zacisnęłam oczy,
starając się skupić z całych sił.
- Stękasz. - usłyszałam głos Lili.
- Ćśśś! - uciszyłam ją.
Zmów się skupiłam.
- Stękasz.
- Ćśśś!!
Chwila ciszy.
- Stękasz.
Otworzyłam oczy i zaczęłam gapić się spod byka na szeroko
uśmiechniętą Lil z rękami splecionymi na piersi. Po kilku sekundach
najprawdopodobniej naszemu smoku zaczęło się nudzić, bo jej
ręka ciągle wymachiwała mi przed nosem, a drugą zatykała sobie
usta, żeby się nie roześmiać.
- To nie ma sensu! - zawyłam i szybko położyłam się na trawie
udając martwą.
- Tak, udawanie nieboszczyka w takim momencie nie ma sensu...
stękanie też. - zaśmiała się Lilianne.
- Nie oto mi chodzi!
- Nie? To po co robisz z siebie trupa... i stękasz? - zapytała Piana,
a ja jej posłałam moje mordercze spojrzenie numer 3.
- Ja chce już być normalna! Nie umiem... cofnąć tych uszu, ani kity!
Skupiam się, ale wy ciągle gadacie, że stękam. - przewróciłam oczami.
- Bo stękasz. - zarechotały oby dwie.
- Najwidoczniej Merlin chciał, żebyś już zawsze miała uszy i ogon.
Do twarzy ci z nimi. - dodała Lili. - Będziesz moim słodkim lisim rycerzem!
- Taaa, a ja będę mieć księżniczkę z dwukilometrowymi uszami
- wystawiłam jej język. - Teraz ty się popisz, jak usuwasz te swoje
uszyska.
- Ok. Przygotujcie się. To będzie coś! - uśmiechnęła się.
Odsunęła się i mocno zacisnęła ręce w pięści oraz zamknęła oczy.
- Eeee... coś ci nie wyszło. - po chwili zaczęłyśmy się z Pianką śmiać
wniebogłosy. - Rzeczywiście wyszło ci to "coś".
- Co? Co jest? - zapytała zdezorientowana.
- Ogon? - zarechotałam.
Lil spojrzała do tyłu i również zaczęła się śmiać. Niespodziewanie z
"siedzenia" wyrósł jej mały zgrabny ogonek. Po dłuższej chwili usiadła
obok mnie na ziemi.
- Trochę niewygodnie... Piana? Teraz ty pozbywaj się swojego
pierza. - powiedziała księżniczka.
- Nie ma sprawy. - puściła do nas oko.
Stanęła przed nami i nawet nie zamykając oczu i niespecjalnie się
skupiając sprawiła, że pierz na jej głowie zamienił się w śnieżnobiałe
włosy. Osobiście przyznam, iż mi i Lilianne opadły szczęki.
- Jak...? -zaczęłam, lecz nie zdołałam dokończyć.
- No wiesz... ma się to "coś". - zaśmiała się.
- Pfff... i teraz jak ja mam się pozbyć uszu i ogona? - zapytałam
z udawanym smutkiem.
Lili? Pianka? :'D
- A może jednak... będziesz wiewiórką?! No wiesz, uszy
i ta kita... - zarechotała Piana.
- To jest liseł! Wiewiórki mają inne kity głupolu!
- Dobra... Wiewiórka. - szepnęła, lecz zdołałyśmy ją usłyszeć.
- Słyszałam!
- No wiem. - wystawiła mi język.
- Osz ty!
Stanęłam pomiędzy dziewczynami i mocno zacisnęłam oczy,
starając się skupić z całych sił.
- Stękasz. - usłyszałam głos Lili.
- Ćśśś! - uciszyłam ją.
Zmów się skupiłam.
- Stękasz.
- Ćśśś!!
Chwila ciszy.
- Stękasz.
Otworzyłam oczy i zaczęłam gapić się spod byka na szeroko
uśmiechniętą Lil z rękami splecionymi na piersi. Po kilku sekundach
najprawdopodobniej naszemu smoku zaczęło się nudzić, bo jej
ręka ciągle wymachiwała mi przed nosem, a drugą zatykała sobie
usta, żeby się nie roześmiać.
- To nie ma sensu! - zawyłam i szybko położyłam się na trawie
udając martwą.
- Tak, udawanie nieboszczyka w takim momencie nie ma sensu...
stękanie też. - zaśmiała się Lilianne.
- Nie oto mi chodzi!
- Nie? To po co robisz z siebie trupa... i stękasz? - zapytała Piana,
a ja jej posłałam moje mordercze spojrzenie numer 3.
- Ja chce już być normalna! Nie umiem... cofnąć tych uszu, ani kity!
Skupiam się, ale wy ciągle gadacie, że stękam. - przewróciłam oczami.
- Bo stękasz. - zarechotały oby dwie.
- Najwidoczniej Merlin chciał, żebyś już zawsze miała uszy i ogon.
Do twarzy ci z nimi. - dodała Lili. - Będziesz moim słodkim lisim rycerzem!
- Taaa, a ja będę mieć księżniczkę z dwukilometrowymi uszami
- wystawiłam jej język. - Teraz ty się popisz, jak usuwasz te swoje
uszyska.
- Ok. Przygotujcie się. To będzie coś! - uśmiechnęła się.
Odsunęła się i mocno zacisnęła ręce w pięści oraz zamknęła oczy.
- Eeee... coś ci nie wyszło. - po chwili zaczęłyśmy się z Pianką śmiać
wniebogłosy. - Rzeczywiście wyszło ci to "coś".
- Co? Co jest? - zapytała zdezorientowana.
- Ogon? - zarechotałam.
Lil spojrzała do tyłu i również zaczęła się śmiać. Niespodziewanie z
"siedzenia" wyrósł jej mały zgrabny ogonek. Po dłuższej chwili usiadła
obok mnie na ziemi.
- Trochę niewygodnie... Piana? Teraz ty pozbywaj się swojego
pierza. - powiedziała księżniczka.
- Nie ma sprawy. - puściła do nas oko.
Stanęła przed nami i nawet nie zamykając oczu i niespecjalnie się
skupiając sprawiła, że pierz na jej głowie zamienił się w śnieżnobiałe
włosy. Osobiście przyznam, iż mi i Lilianne opadły szczęki.
- Jak...? -zaczęłam, lecz nie zdołałam dokończyć.
- No wiesz... ma się to "coś". - zaśmiała się.
- Pfff... i teraz jak ja mam się pozbyć uszu i ogona? - zapytałam
z udawanym smutkiem.
Lili? Pianka? :'D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz