Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




czwartek, 12 czerwca 2014

Ombrelune: Od Leslie Do Davida

- Na następną lekcję napiszecie wypracowanie na stopę pergaminu o wykorzystaniu czarnego bzu w przyrządzaniu eliksirów. Nie chcę widzieć żadnego rozwlekłego pisma i szerokich marginesów, jasne? - zapytał Craxi. W tej samej chwili zabrzmiał dzwonek oznajmiający przerwę obiadową. Schowałam do torby podręcznik oraz wszelkie przyrządy, po czym szybko wyszłam z klasy.
- Hej, Les - zaszczebiotała Élise, kiedy usiadłam przy stole Luniaków.
- Hej - mruknęłam. Nie lubię żadnej z tych lasek. Moja klasa jest pełna debili.
- Po obiedzie drużyna quidditcha ma trening!
- I co z tego? - zapytałam, nakładając na talerz spaghetti i nalewając dyniowy sok.
- Jak to: co? Będzie grał ten blondyn... no... Martines! I twój brat! Oni są tacy słooodcyyy...
Usłyszawszy te słowa parsknęłam makaronem i w promieniu metra obryzgałam stół sosem bolognese.
- Adam? Adam słodki?! - upewniałam się, czy się nie przesłyszałam.
- Tak! Ma takie piękne oczy i usta takie, że... że by się chciało całować!
- Ej no! Jem! - warknęłam.
- A David - kontynuowała, jakby w ogóle nie usłyszała tego, co powiedziałam - ma śliczne włosy! I oczy też piękne. Szare.
- Ależ mnie to interesuje... - powiedziałam z sarkazmem i zaczęłam w skupieniu nawijać makaron na widelec.
- Idźmy tam! Proszę, proszę, proszę!
- Po co? - spojrzałam na nią jak na idiotkę. Którą jest w sumie.
- Żeby popatrzeć! - zaświeciły jej się oczy. Skojarzyła mi się z wiewiórką chorą na ADHD po wypiciu kubka czarnej kawy.
- Nie mam ochoty patrzeć na tych tyfusów - wzruszyłam ramionami. Sama umiałam grać w quidditcha. Nie potrzebowałam oglądać tych lalusiów. Ograłabym ich z palcem w nosie. Na każdej pozycji, chociaż najlepiej mi było jako ścigającej.
- Są piękni! - koleżanka, tj. niechciana znajoma, nie dawała sobie nic przetłumaczyć. Patrzyła na mnie wyczekująco. Czując się niekomfortowo, kiedy obserwowała jak jem, rzuciłam widelec na talerz i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Dobra, możemy w sumie iść...
- Hura! - pisnęła Élise, aż całe Ombrelune podniosło na nią głowy znad talerzy.
Piętnaście minut później brnęłyśmy przez błonia w kierunku boiska. Było trochę zimno. Szczelniej owinęłam szyję srebrno-zielonym szalikiem. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, wdrapałyśmy się na trybuny i przycupnęłyśmy na jednym z najwyżej położonych rzędów ławek. Kilka czarnych postaci na miotłach już śmigało w górze. Po rzucających się w oczy różowych lokach rozpoznałam laskę, która była z moim, pożal się Boże, bratem na mistrzostwach. Skoro już mowa o tym ośle, zajmował pozycję przy obręczach bramkowych. Ciężko przeoczyć tę zabójczą fryzurę w kształcie trapezu... Blondyn, który cały czas się darł na pałkarzy to musiał być David. Teraz sobie przypominałam, że chyba był chłopakiem Różowej. Westchnęłam wymownie i podparłam brodę pięścią. Zapowiadało się na to, że najbliższą godzinę spędzę w tym ziąbie na oglądaniu amatorów ganiających za piłką. A może jednak nie...
Nie minęło pięć minut, a spostrzegłam, że jedna z czarnych kropek się przybliża. I to całkiem nieprzypadkiem w naszym kierunku.
- Aaa! On tu leci! - ekscytowała się Élise. Przewróciłam oczami. Chłopak jak chłopak.
Tymczasem kropka robiła się coraz większa i większa. Już wyraźnie widziałam blond czuprynę i nieskazitelną, jasną cerę chłopca, który nigdy nie musiał brudzić sobie rączek... Cóż, moje klimaty.
- Jesteś siostrą Adama? - zapytał prosto z mostu, lądując głośno przy mnie.
- Nie - odparłam krótko.
- Jak to nie?! - blondyn zbaraniał. Przewróciłam oczami (często to robię).
- No dobra, jestem, jasne? Nie przyznaję się po prostu do tego osobnika...
- Grasz w quidditcha?
- Może - mruknęłam. Kątem oka dostrzegłam mord w oczach Élise. Przecież mogła se wziąć tego dryblasa, nie moja bajka. Gdyby obchodził mnie jej los, pewnie bym jej to wyjaśniła. Szkoda, że tak nie jest.
- Potrzebuję pałkarza. Pilnie. Niedługo zaczyna się sezon...
- Dlaczego mi to mówisz?
Chłopak westchnął ciężko. Cóż, ze mną nie będzie miał tak łatwo. Chce drużynę? Niech się postara!
- Bo jesteś Brooks, to po pierwsze. I nikt inny nie przyszedł mi w tej chwili do głowy.
- To pomyśl lepiej - uśmiechnęłam się słodko.

David?
Chcesz mieć pełną drużynę Ombrelune? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy