- Hm... - udawałam, że się zastanawiam - powiedzmy, że mogę się WYJĄTKOWO zgodzić.
- Jestem zaszczycony - powiedział mój nowo poznany trochę nieogarnięty kolega.
wskoczyłam więc na miotłę a Adam zaraz za mną.
- A ty kim jesteś? - krzyknął do mnie z wysokości.
- Jestem Ell! Przecież ci mówiłam! - odkrzyknęłam
Adam przewrócił oczami i podleciał bliżej.
- Ale w drużynie... - powiedział nieco ciszej. - Nie będę wrzeszczał, bo zimno - wytłumaczył.
- A... W drużynie... - uśmiechnęłam się chytrze z powodu, że nawet nieświadomie wprawiłam Adama w złość - pomyślmy...
- Myśl sobie myśl jak ci to przychodzi z takim trudem, a ja pójdę sobie... Nie jesteś szukającą?
- Ah! No tak! Miałam to na końcu języka! - powiedziałam i chytrze się uśmiechnęłam. - jak chcesz porzucam ci do bramek.
- A skąd ty wiesz kim JA jestem w drużynie? - zapytał podejżliwie podnosząc jedną brew.
- Znam skład naszej drużyny - prychnęłam i podleciałam na odległość około 20 metrów od bramek.
- Gotowy?! - krzyknęłam.
Adam więc szybko podleciał do bramek i zaczęliśmy trening.
Chwilkę później doszło do nas jeszcze kilka osób z drużyny i miałam przeciwników. Również szukający gdzieś z tyłu latał za zniczem.
Po treningu wyszliśmy cali zziajani do szatni. Adam wyglądał na nieco podniesionego na duchu,
- Czyżbyś wątpił wcześniej w nasz skład? - zapytałam podejżliwie dając mu kuksańca w bok.
- Nie... Czemu tak uważasz?
- Bo wyglądasz na nieco rozchmurzonego po treningu - powiedziałam.
- Po prostu Quiddich dodaje mi ochoty na życie... Kocham ten sport.
- Tak samo jak ja... To... - nigdy nie proponowałam spotkania ale zawsze musi być ten pierwszy raz - widzimy się jutro na treningu?
- Jasne.
Po czym poszliśmy każde na swoje lekcje.
<Adam? Piękne wręcz zrobiłam zakończenie, więc mam nadzieję na równie piękne dokończenie :P>
- Jestem zaszczycony - powiedział mój nowo poznany trochę nieogarnięty kolega.
wskoczyłam więc na miotłę a Adam zaraz za mną.
- A ty kim jesteś? - krzyknął do mnie z wysokości.
- Jestem Ell! Przecież ci mówiłam! - odkrzyknęłam
Adam przewrócił oczami i podleciał bliżej.
- Ale w drużynie... - powiedział nieco ciszej. - Nie będę wrzeszczał, bo zimno - wytłumaczył.
- A... W drużynie... - uśmiechnęłam się chytrze z powodu, że nawet nieświadomie wprawiłam Adama w złość - pomyślmy...
- Myśl sobie myśl jak ci to przychodzi z takim trudem, a ja pójdę sobie... Nie jesteś szukającą?
- Ah! No tak! Miałam to na końcu języka! - powiedziałam i chytrze się uśmiechnęłam. - jak chcesz porzucam ci do bramek.
- A skąd ty wiesz kim JA jestem w drużynie? - zapytał podejżliwie podnosząc jedną brew.
- Znam skład naszej drużyny - prychnęłam i podleciałam na odległość około 20 metrów od bramek.
- Gotowy?! - krzyknęłam.
Adam więc szybko podleciał do bramek i zaczęliśmy trening.
Chwilkę później doszło do nas jeszcze kilka osób z drużyny i miałam przeciwników. Również szukający gdzieś z tyłu latał za zniczem.
Po treningu wyszliśmy cali zziajani do szatni. Adam wyglądał na nieco podniesionego na duchu,
- Czyżbyś wątpił wcześniej w nasz skład? - zapytałam podejżliwie dając mu kuksańca w bok.
- Nie... Czemu tak uważasz?
- Bo wyglądasz na nieco rozchmurzonego po treningu - powiedziałam.
- Po prostu Quiddich dodaje mi ochoty na życie... Kocham ten sport.
- Tak samo jak ja... To... - nigdy nie proponowałam spotkania ale zawsze musi być ten pierwszy raz - widzimy się jutro na treningu?
- Jasne.
Po czym poszliśmy każde na swoje lekcje.
<Adam? Piękne wręcz zrobiłam zakończenie, więc mam nadzieję na równie piękne dokończenie :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz