- Daj rękę. Przynajmniej zmniejszę ból. - poprosiła Mai. Była dla mnie taka dobra. Wspaniale mieć przy sobie taką przyjaciółkę. Spojrzałem w jej oczy. Szczere spojrzenie przepełnione było troską i bólem. Nieśmiało podsunąłem jej ranną kończynę. Skupiła się na niej i wycelowała różdżką.
- Episkey - szepnęła. Coś dziwnego zadziało mi się z ręką. Trochę zesztywniała. Zdawało mi się, że zaraz pęknie. Nieswoje uczucie. Syknąłem. - Spróbuj otworzyć dłoń. - Spojrzałem na nią jak na wariatkę. Nie byłem pewien, czy to rozsądny pomysł, ale postanowiłem zaufać mojej towarzyszce. Nieśmiało poruszyłem palcami. Niepewnie otworzyłem całą rękę w łokciu. Nie mogłem w to uwierzyć! Prawie nie bolała.
- Dzięki... - mruknąłem - Fajna jesteś... - Doprawdy, nie mogłem znaleźć oryginalniejszego epitetu?!
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Boli cię?
- Trochę.
- To może jednak przejdziemy się do skrzydła szpitalnego? - zaryzykowała pytanie. Nie bardzo miałem na to ochotę, zdawałem sobie jednak sprawę, że upadek na kamienną posadzkę mógł się skończyć tragicznie. Kiwnąłem głową. Wstałem z ławki. Starałem utrzymać się na nogach, ale po przejściu kilku kroków mimowolnie upadłem. Stłuczona noga sama zgięła się w kolanie. Mai podbiegła do mnie prawie natychmiast, jednak zdążyłem wstać o własnych siłach.
- Episkey - powtórzyła, tym razem skupiając magię na mojej nodze. Znów poczułem skurczenie się mięśni, po czym mogłem normalnie iść.
Mai?
- Episkey - szepnęła. Coś dziwnego zadziało mi się z ręką. Trochę zesztywniała. Zdawało mi się, że zaraz pęknie. Nieswoje uczucie. Syknąłem. - Spróbuj otworzyć dłoń. - Spojrzałem na nią jak na wariatkę. Nie byłem pewien, czy to rozsądny pomysł, ale postanowiłem zaufać mojej towarzyszce. Nieśmiało poruszyłem palcami. Niepewnie otworzyłem całą rękę w łokciu. Nie mogłem w to uwierzyć! Prawie nie bolała.
- Dzięki... - mruknąłem - Fajna jesteś... - Doprawdy, nie mogłem znaleźć oryginalniejszego epitetu?!
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Boli cię?
- Trochę.
- To może jednak przejdziemy się do skrzydła szpitalnego? - zaryzykowała pytanie. Nie bardzo miałem na to ochotę, zdawałem sobie jednak sprawę, że upadek na kamienną posadzkę mógł się skończyć tragicznie. Kiwnąłem głową. Wstałem z ławki. Starałem utrzymać się na nogach, ale po przejściu kilku kroków mimowolnie upadłem. Stłuczona noga sama zgięła się w kolanie. Mai podbiegła do mnie prawie natychmiast, jednak zdążyłem wstać o własnych siłach.
- Episkey - powtórzyła, tym razem skupiając magię na mojej nodze. Znów poczułem skurczenie się mięśni, po czym mogłem normalnie iść.
Mai?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz