Kiedy wreszcie doszliśmy z Davidem do Écuelle, rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Umówiliśmy się Pod Trzema Różdżkami po zakończeniu zakupów. Głównie po to, by pochwalić się sobie nawzajem, co kupiliśmy. Usiedliśmy przy stoliku i każdy z nas wyciągnął zawartość swoich toreb.
- To jak, Blondi? Co kupiłeś w Zonko's, Świecie słodyczy i w innych?
- Hym... Więc tak: w Świecie Słodyczy kupiłem 2 kg. waniliowo - czekoladowych karaluchów, 1 kg. lodowych myszy, 2 sztuki samoczyszczących się nici do zębów o miętowym smaku, 2,5 kg. eksplodujących cukierków, no i kilka innych rzeczy np. 4 cukrowe pióra do pisania, 7 opakowań fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta, miętowe ropuchy i inne... Z Zonko's to tak: Łajnobomby, cukierki wywołujące czkawkę, kubki herbaty gryzące w nos i miniaturki zwierząt.
- Jakie kupiłeś?! - zapytałem podekscytowany. Mimo, iż nie interesuję się zwierzętami, nie mogę powiedzieć, że ich nie lubię - w końcu mam kota!
- Mam jednego lisa, dwa węże i jednego hipogryfa a tak to mam same smoki.. dużo smoków.. Yy.. Mam 7 ras mini smoków, bo ras było tylko 7, ale ja mam 12 smoków, bo mam powtórki.. A więc tak: mam dwa smoki rasy Czarne Hebrydzkie, jednego Długopyska Portugalskiego, jeden Długoróg Rumuński, dwa Chińskie Ogniomioty, jednego Ogniomiota Katalońskiego, trzy Walijskie Zielone i dwa Żmijoząby Peruwiańskie...
- Powoli! - zaśmiałem się - Smoki dobra rzecz. Widzę, że za nimi przepadasz, Blondasku. Czy może Smoku? - David na te słowa wypiął dumnie pierś.
- No, Smok to jest jakieś sensowne przezwisko! A nie Blondasek... Jak jakiś pedał!
- I tak będziesz moim Blondaskiem, ever forever! - Na te słowa wstałem i podszedłem do Davida, który siedział na przeciwko mnie. Bezceremonialnie przytuliłem go do piersi, powtarzając "Ever forever!". Wreszcie czarodziej wyswobodził się z mojego uścisku. Spojrzał na mnie krzywo, popukał się w czoło i obaj zaczęliśmy się śmiać.
- A ty coś kupił, Lucyferze? - wróciłem na swoje miejsce i zacząłem pokazywać mu wszystko po kolei.
- Oczywiście fasolki Bertiego Botta obowiązkowo - 10 paczek. Kremowe bryły nugatu sztuk 5 - będzie co wszamać w nocy. Lodowe kulki do lewitacji, eksplodujące cukierki, no i waniliowo - czekoladowe karaluchy. W Zonko's też nie wziąłem dużo, bo mam w torbie w Beauxbatons wszystkie zapasy z Magicznych Dowcipów, ale kupiłem łajnobomby, jeden kubek gryzący w nos i miniaturkę łudząco podobną do mojego Lucyfera. - zacząłem pakować zakupy do siatki. David to samo.
- To co teraz robimy? - zapytał, gdy skończył.
- Hmm... Masz do wyboru dwie możliwości: albo idziemy sobie na romantyczną randkę do Herbaciarni u Madame Bovary, albo zapuszczamy się do tej opuszczonej chałupy na horyzoncie. Co ty na to?
- Hmm... - Chłopak udawał, że się zastanawia - Obydwie te propozycje są bardzo kuszące, ale chyba jednak zdecyduję się na nawiedzony dom.
- Nawiedzony? - kiwnął głową - No i świetnie!
Wyszliśmy z pubu i skierowaliśmy się na jedną z dróg. Było coraz chłodniej i ciemniej, ale żeśmy się tym nie przejmowali.
- Jedziesz do domu na Święta, Diable? - zapytał nagle mój kompan.
- Chyba oszalałeś! Dobrze mi tu, gdzie jestem. - prychnąłem - A ty?
Smoku?
- To jak, Blondi? Co kupiłeś w Zonko's, Świecie słodyczy i w innych?
- Hym... Więc tak: w Świecie Słodyczy kupiłem 2 kg. waniliowo - czekoladowych karaluchów, 1 kg. lodowych myszy, 2 sztuki samoczyszczących się nici do zębów o miętowym smaku, 2,5 kg. eksplodujących cukierków, no i kilka innych rzeczy np. 4 cukrowe pióra do pisania, 7 opakowań fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta, miętowe ropuchy i inne... Z Zonko's to tak: Łajnobomby, cukierki wywołujące czkawkę, kubki herbaty gryzące w nos i miniaturki zwierząt.
- Jakie kupiłeś?! - zapytałem podekscytowany. Mimo, iż nie interesuję się zwierzętami, nie mogę powiedzieć, że ich nie lubię - w końcu mam kota!
- Mam jednego lisa, dwa węże i jednego hipogryfa a tak to mam same smoki.. dużo smoków.. Yy.. Mam 7 ras mini smoków, bo ras było tylko 7, ale ja mam 12 smoków, bo mam powtórki.. A więc tak: mam dwa smoki rasy Czarne Hebrydzkie, jednego Długopyska Portugalskiego, jeden Długoróg Rumuński, dwa Chińskie Ogniomioty, jednego Ogniomiota Katalońskiego, trzy Walijskie Zielone i dwa Żmijoząby Peruwiańskie...
- Powoli! - zaśmiałem się - Smoki dobra rzecz. Widzę, że za nimi przepadasz, Blondasku. Czy może Smoku? - David na te słowa wypiął dumnie pierś.
- No, Smok to jest jakieś sensowne przezwisko! A nie Blondasek... Jak jakiś pedał!
- I tak będziesz moim Blondaskiem, ever forever! - Na te słowa wstałem i podszedłem do Davida, który siedział na przeciwko mnie. Bezceremonialnie przytuliłem go do piersi, powtarzając "Ever forever!". Wreszcie czarodziej wyswobodził się z mojego uścisku. Spojrzał na mnie krzywo, popukał się w czoło i obaj zaczęliśmy się śmiać.
- A ty coś kupił, Lucyferze? - wróciłem na swoje miejsce i zacząłem pokazywać mu wszystko po kolei.
- Oczywiście fasolki Bertiego Botta obowiązkowo - 10 paczek. Kremowe bryły nugatu sztuk 5 - będzie co wszamać w nocy. Lodowe kulki do lewitacji, eksplodujące cukierki, no i waniliowo - czekoladowe karaluchy. W Zonko's też nie wziąłem dużo, bo mam w torbie w Beauxbatons wszystkie zapasy z Magicznych Dowcipów, ale kupiłem łajnobomby, jeden kubek gryzący w nos i miniaturkę łudząco podobną do mojego Lucyfera. - zacząłem pakować zakupy do siatki. David to samo.
- To co teraz robimy? - zapytał, gdy skończył.
- Hmm... Masz do wyboru dwie możliwości: albo idziemy sobie na romantyczną randkę do Herbaciarni u Madame Bovary, albo zapuszczamy się do tej opuszczonej chałupy na horyzoncie. Co ty na to?
- Hmm... - Chłopak udawał, że się zastanawia - Obydwie te propozycje są bardzo kuszące, ale chyba jednak zdecyduję się na nawiedzony dom.
- Nawiedzony? - kiwnął głową - No i świetnie!
Wyszliśmy z pubu i skierowaliśmy się na jedną z dróg. Było coraz chłodniej i ciemniej, ale żeśmy się tym nie przejmowali.
- Jedziesz do domu na Święta, Diable? - zapytał nagle mój kompan.
- Chyba oszalałeś! Dobrze mi tu, gdzie jestem. - prychnąłem - A ty?
Smoku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz