Zaczęła śpiewać. Śpiewała o życiu, cierpieniu i niewoli. Bardzo prawdziwie. Koszmarnie prawdziwie. Otworzyłem usta ze zdumienia. Oczy wychodziły mi z orbit z każdą kolejną zwrotką. Kiedy skończyła, szybko usiadła obok mnie. Nauczycielka muzykologii zaklaskała w dłonie.
Po lekcji wyszliśmy z sali. Nadal byłem pod ogromnym wrażeniem.
- To było... Ładne - palnąłem. Tak już jest ze mną. Nie potrafię prawić komplementów. Nie dla mnie te wszystkie podrywy i w ogóle...
- Co? - zapytała Mai. Wyglądało, że to, co przed chwilą wydarło się z jej piersi było dla niej całkowicie naturalne.
- Twój śpiew...
- Aaa... To... - zmieszała się. Już na lekcji, gdy pani Gawriłow zaklaskała w ręce i zaczęła głośno wychwalać uczennicę, ta zrobiła się cała czerwona. Zdążyłem zauważyć, że nie lubi być w centrum uwagi.
Szliśmy w milczeniu długim korytarzem w stylu gotyckim. Czułem na nas, a właściwie na mojej towarzyszce o anielskim głosie, milion par oczu. Mai szła ze spuszczoną głową. Nie dziwiło mnie to specjalnie, ale lubię ją taką, jaka jest. Właściwie cieszę się, że jest właśnie taka.
Za sekundę miała zacząć się transmutacja, więc przyspieszyliśmy kroku. To były sekundy...
... i trach! Już leżę na ziemi. Boli mnie prawa ręka. Mocno się zbiła uderzając o kafelki. Musiałem o coś się przewrócić, tyle że nic tu nie ma. Nagle wszystko staje się jasne. Obok mnie stoją te opryszki z Ombrelune i zaśmiewają się do rozpuku.
- Ojejku... Moja noga znalazła się pod twoją nogą. Jakże mi przykro! - zawołał ten o ciemniejszych włosach do z udawaną do bólu żałością - Zrobiłeś bam?
Próbowałem się podnieść. Ciężko było podeprzeć mi się kontuzjowaną ręką. Zauważyłem, że czuję ból także w jednym z kolan. Mai przyglądała się całemu zdarzeniu i zrobiła coś, o co nigdy, nawet w najśmielszych snach, bym jej nie podejrzewał...
Mai? Co im zrobiłaś? ;d
Po lekcji wyszliśmy z sali. Nadal byłem pod ogromnym wrażeniem.
- To było... Ładne - palnąłem. Tak już jest ze mną. Nie potrafię prawić komplementów. Nie dla mnie te wszystkie podrywy i w ogóle...
- Co? - zapytała Mai. Wyglądało, że to, co przed chwilą wydarło się z jej piersi było dla niej całkowicie naturalne.
- Twój śpiew...
- Aaa... To... - zmieszała się. Już na lekcji, gdy pani Gawriłow zaklaskała w ręce i zaczęła głośno wychwalać uczennicę, ta zrobiła się cała czerwona. Zdążyłem zauważyć, że nie lubi być w centrum uwagi.
Szliśmy w milczeniu długim korytarzem w stylu gotyckim. Czułem na nas, a właściwie na mojej towarzyszce o anielskim głosie, milion par oczu. Mai szła ze spuszczoną głową. Nie dziwiło mnie to specjalnie, ale lubię ją taką, jaka jest. Właściwie cieszę się, że jest właśnie taka.
Za sekundę miała zacząć się transmutacja, więc przyspieszyliśmy kroku. To były sekundy...
... i trach! Już leżę na ziemi. Boli mnie prawa ręka. Mocno się zbiła uderzając o kafelki. Musiałem o coś się przewrócić, tyle że nic tu nie ma. Nagle wszystko staje się jasne. Obok mnie stoją te opryszki z Ombrelune i zaśmiewają się do rozpuku.
- Ojejku... Moja noga znalazła się pod twoją nogą. Jakże mi przykro! - zawołał ten o ciemniejszych włosach do z udawaną do bólu żałością - Zrobiłeś bam?
Próbowałem się podnieść. Ciężko było podeprzeć mi się kontuzjowaną ręką. Zauważyłem, że czuję ból także w jednym z kolan. Mai przyglądała się całemu zdarzeniu i zrobiła coś, o co nigdy, nawet w najśmielszych snach, bym jej nie podejrzewał...
Mai? Co im zrobiłaś? ;d
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz