Właśnie szedłem sobie na ONMS. Nie powiem, żeby to było najprzyjemniejsze zajęcie, ale jeśli nie chcę wrócić do domu, muszę się zachowywać. Poza tym, jest to jeden z lżejszych przedmiotów. Wystarczy trochę postać i przeczekać paplaninę profesora.
Doszedłem do lasu, gdzie zwyczajowo odbywają się zajęcia. Widać było zbliżającą się wielkimi krokami jesień. Las ubierał się w żółcie, pomarańcze i purpury. Niebo nad moją głową było delikatnie poszarzałe, co dawało niepowtarzalny klimat. Powietrze było ogółem dość wilgotne, tak jak dróżka, po której przyszło mi iść. Nie przejmowałem się tym jednak.
Dziś było o jakiś nieśmiałkach - stworzeniach przypominających patyczaki. Gdy nauczyciel pozwolił je obejrzeć, wszyscy uczniowie zaczęli pchać się jak szaleni. Nie rozumiem takiego zachowania, a przeważnie właśnie tak jest. Jakby w życiu nie widzieli żadnego zwierzęcia! Ustałem z boku i przyglądałem się tej hołocie. Zabawny widok. Na szarym końcu stała rudowłosa dziewczyna. Wspinała się na palce, by zobaczyć coś ponad plecami innych czarodziejów. Wyglądała komicznie, stając to na jednej, to na drugiej nodze. Chwilami podskakiwała. Na jej twarzy malowała się frustracja. Zachichotałem cicho. Szybko obróciła się w moją stronę.
- Czy śmiejesz się ze mnie? - zapytała, patrząc na mnie badawczo i pewnie.
- Tak. - przyznałem - Śmiesznie podskakujesz na tych patykowatych nogach... - zawiesiłem się. Nie najlepszy tekst na podryw. Podrapałem się po głowie w zadumie. - My się chyba jeszcze nie znamy. - zmieniłem temat. - Jestem Adam. Ombrelune.
- Jestem Jane. - chwyciła moją wyciągniętą dłoń.
- Lubisz ONMS?
- Bardzo - jej oczy się zaświeciły. Mnie to, niestety, nie kręciło, więc przeniosłem rozmowę na inny tor.
- A Quidditcha?
- O, tak - uśmiechnęła się - jestem kapitanem Papillonlisse.
- Po tej lekcji jest czas wolny. To jak, o 10 na błoniach?
Jane, o 10 na błoniach? ^^
Doszedłem do lasu, gdzie zwyczajowo odbywają się zajęcia. Widać było zbliżającą się wielkimi krokami jesień. Las ubierał się w żółcie, pomarańcze i purpury. Niebo nad moją głową było delikatnie poszarzałe, co dawało niepowtarzalny klimat. Powietrze było ogółem dość wilgotne, tak jak dróżka, po której przyszło mi iść. Nie przejmowałem się tym jednak.
Dziś było o jakiś nieśmiałkach - stworzeniach przypominających patyczaki. Gdy nauczyciel pozwolił je obejrzeć, wszyscy uczniowie zaczęli pchać się jak szaleni. Nie rozumiem takiego zachowania, a przeważnie właśnie tak jest. Jakby w życiu nie widzieli żadnego zwierzęcia! Ustałem z boku i przyglądałem się tej hołocie. Zabawny widok. Na szarym końcu stała rudowłosa dziewczyna. Wspinała się na palce, by zobaczyć coś ponad plecami innych czarodziejów. Wyglądała komicznie, stając to na jednej, to na drugiej nodze. Chwilami podskakiwała. Na jej twarzy malowała się frustracja. Zachichotałem cicho. Szybko obróciła się w moją stronę.
- Czy śmiejesz się ze mnie? - zapytała, patrząc na mnie badawczo i pewnie.
- Tak. - przyznałem - Śmiesznie podskakujesz na tych patykowatych nogach... - zawiesiłem się. Nie najlepszy tekst na podryw. Podrapałem się po głowie w zadumie. - My się chyba jeszcze nie znamy. - zmieniłem temat. - Jestem Adam. Ombrelune.
- Jestem Jane. - chwyciła moją wyciągniętą dłoń.
- Lubisz ONMS?
- Bardzo - jej oczy się zaświeciły. Mnie to, niestety, nie kręciło, więc przeniosłem rozmowę na inny tor.
- A Quidditcha?
- O, tak - uśmiechnęła się - jestem kapitanem Papillonlisse.
- Po tej lekcji jest czas wolny. To jak, o 10 na błoniach?
Jane, o 10 na błoniach? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz