-Cześć, syrenko-odwzajemniłem uśmiech. Szturchnęła mnie w ramię.
-Idziemy gdzieś?-spytałem z wyszczerzonymi zębami-Co powiesz na Ecuelle?
-Niech będzie. Może być zabawnie.-zgodziła się.
Wyszliśmy z zamku. Było słonecznie i ciepło. Szlismy przez błonia, a trawa, odżywiona przez ostatnie deszcze, prostowała się natychmiast po przejściu. Gdy doszliśmy do miasteczka, Amy spytała:
-Gdzie idziemy?
-Znam taką fajną kafejkę. Raczej "nieużywana" ale tym lepiej, nie ma tłumów. Za to obsługę i lody mają świetne. Nawet...-Amy położyła mi palec na usta.
-Zapłacili ci za reklamę!?-zapytała ze śmiechem.
-Możliwe-puściłem oko, kiedy dziewczyna opuściła palec. Wywróciła oczami i dalej poszliśmy w ciszy. Ale to nie była ta nieprzyjemna, niezręczna cisza, jaka zwykle zapada. To była nasza cisza. Tylko nasza. I wcale nie była zła. Powiedziałbym nawet, że z Amy lepiej mi się milczy.
Nagle dobiegły nas głosy. Wszystki nienaturalnie wysokie i wyraźnie podniecone.
-O nie.-szepnęła Avalon i pociągnęła mnie za róg budynku, w ciemną uliczkę. Sekundę później, w miejscu, gdzie przed chwilą sobie milczeliśmy stała grupka rozchichotanych dziewcząt, jak się domyśliłem "przyjaciółek" syrenki obok mnie. Stały na tyle blisko, że mogliśmy usłyszeć ich rozmowę:
-No gdzie ona zniknęła? Ostatnio zamiast z nami się włóczyć gdzieś łazi sama!-oburzyła się blondi, wyglądająca na swego rodzaju przewodniczkę.
-A ta sytuacja rano!?-zawtórowała jej nienaturalnie ruda-Mówię wam, ona specjalnie wszystko pochowała, żeby potem móc się wywyższać!
Ruda zmieniła nagle swoją twarz w twarz Amy(metamorfomag) i zrobiła minę, o jaką Avalon nigdy bym nie posądził i zaskrzeczała głosem ropuchy:
-Cześć, jestem Avalon Nelisse, mam dzianych rodziców i udaję wielką boginię, mądrzejszą od reszty dziewczyn, bo mam kiepski makijaż!
Tego dla Amy było za wiele. Wyszła zza węgła i przykleiła do twarzy sztuczny uśmieszek.
-Hejka, Rox, Riven! Moje kochane, powiem wam coś: ja bardzo cenią szczerość i jeśli macie mi coś do powiedzenia, śmiało, wyrzućcie to z siebie.
Na widok min reszty wybuchłem śmiechem(nadal ukryty za węgłem) i zsunąłem się po ścienie na dół. Usmiełem się, było fajnie, ale co za dużo to niezdrowo. Przewróciłem się wypadając z kryjówki. Na sam środek ulicy. Tuż przed oczy tapetusi.
-A więc to dlatego znikasz!-pisnęła podekscytowana dziewczyna o włosach tak blond, że aż siwych-Szwędasz się z chłopakiem!
Gdy zobaczyłem spojrzenie Amy, poczułem się zobowiązany uratować sytuację. Udałem, że jeszcze się zbieram po napadzie, wstałem, otrzepałem się i powiedziałem głosem angielskiego lorda:
-Ależ, drogie panie, ja tu jestem całkiem przejazdem. Poznałem tą panią dzisiaj, a tak bardzo rozbawiła mnie transformacja tej rudej-wskazałem na dziewczynę, która już powróciła do zwykłego wyglądu- A teraz, jeśli pozwolicie, mam do omówienia z panną Nelisse kilka spraw czysto biznesowych...
Nastolatki zmarszczyły się niezadowolone(Były na tyle głupie, żeby sobie nie przypomnieć, że jeszcze wczoraj mnie podrywały) i odeszły. Kiedy już zniknęły, podszedłem do Amy i dokończyłem wcześniej zawieszone zdabie:
-...czysto biznesowych, to jest ja stawiam lody.
Uśmiechnęła się
-To chodźmy.
Amy? ;)
-Idziemy gdzieś?-spytałem z wyszczerzonymi zębami-Co powiesz na Ecuelle?
-Niech będzie. Może być zabawnie.-zgodziła się.
Wyszliśmy z zamku. Było słonecznie i ciepło. Szlismy przez błonia, a trawa, odżywiona przez ostatnie deszcze, prostowała się natychmiast po przejściu. Gdy doszliśmy do miasteczka, Amy spytała:
-Gdzie idziemy?
-Znam taką fajną kafejkę. Raczej "nieużywana" ale tym lepiej, nie ma tłumów. Za to obsługę i lody mają świetne. Nawet...-Amy położyła mi palec na usta.
-Zapłacili ci za reklamę!?-zapytała ze śmiechem.
-Możliwe-puściłem oko, kiedy dziewczyna opuściła palec. Wywróciła oczami i dalej poszliśmy w ciszy. Ale to nie była ta nieprzyjemna, niezręczna cisza, jaka zwykle zapada. To była nasza cisza. Tylko nasza. I wcale nie była zła. Powiedziałbym nawet, że z Amy lepiej mi się milczy.
Nagle dobiegły nas głosy. Wszystki nienaturalnie wysokie i wyraźnie podniecone.
-O nie.-szepnęła Avalon i pociągnęła mnie za róg budynku, w ciemną uliczkę. Sekundę później, w miejscu, gdzie przed chwilą sobie milczeliśmy stała grupka rozchichotanych dziewcząt, jak się domyśliłem "przyjaciółek" syrenki obok mnie. Stały na tyle blisko, że mogliśmy usłyszeć ich rozmowę:
-No gdzie ona zniknęła? Ostatnio zamiast z nami się włóczyć gdzieś łazi sama!-oburzyła się blondi, wyglądająca na swego rodzaju przewodniczkę.
-A ta sytuacja rano!?-zawtórowała jej nienaturalnie ruda-Mówię wam, ona specjalnie wszystko pochowała, żeby potem móc się wywyższać!
Ruda zmieniła nagle swoją twarz w twarz Amy(metamorfomag) i zrobiła minę, o jaką Avalon nigdy bym nie posądził i zaskrzeczała głosem ropuchy:
-Cześć, jestem Avalon Nelisse, mam dzianych rodziców i udaję wielką boginię, mądrzejszą od reszty dziewczyn, bo mam kiepski makijaż!
Tego dla Amy było za wiele. Wyszła zza węgła i przykleiła do twarzy sztuczny uśmieszek.
-Hejka, Rox, Riven! Moje kochane, powiem wam coś: ja bardzo cenią szczerość i jeśli macie mi coś do powiedzenia, śmiało, wyrzućcie to z siebie.
Na widok min reszty wybuchłem śmiechem(nadal ukryty za węgłem) i zsunąłem się po ścienie na dół. Usmiełem się, było fajnie, ale co za dużo to niezdrowo. Przewróciłem się wypadając z kryjówki. Na sam środek ulicy. Tuż przed oczy tapetusi.
-A więc to dlatego znikasz!-pisnęła podekscytowana dziewczyna o włosach tak blond, że aż siwych-Szwędasz się z chłopakiem!
Gdy zobaczyłem spojrzenie Amy, poczułem się zobowiązany uratować sytuację. Udałem, że jeszcze się zbieram po napadzie, wstałem, otrzepałem się i powiedziałem głosem angielskiego lorda:
-Ależ, drogie panie, ja tu jestem całkiem przejazdem. Poznałem tą panią dzisiaj, a tak bardzo rozbawiła mnie transformacja tej rudej-wskazałem na dziewczynę, która już powróciła do zwykłego wyglądu- A teraz, jeśli pozwolicie, mam do omówienia z panną Nelisse kilka spraw czysto biznesowych...
Nastolatki zmarszczyły się niezadowolone(Były na tyle głupie, żeby sobie nie przypomnieć, że jeszcze wczoraj mnie podrywały) i odeszły. Kiedy już zniknęły, podszedłem do Amy i dokończyłem wcześniej zawieszone zdabie:
-...czysto biznesowych, to jest ja stawiam lody.
Uśmiechnęła się
-To chodźmy.
Amy? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz