-Rhaid i mi fynd i'r siop Scrivenshafta ar ôl rhai pethau, ac yna gallwn fynd am cwrw neu rywbeth- powiedziałam , a mój towarzysz zrobił oczy jak dwie złote monety...
-Co....co ty właściwie ...
- Eh… Może kiedyś ci wytłumaczę, no to choć do Pubu , ok?- ruszyłam przed siebie. Pamiętam jeszcze, jak w domu używano tego języka, a już w szczególności matka jak jej coś upadło. Szłam szybkim krokiem żeby się nie rozglądać, żeby nie otwierać rany starych wspomnień. Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku. A u mnie rana jest codziennie świeższa. Czasami mam wrażenie że cały świat próbuje mi przywalić. oddał za mnie życie, poświęcił się żeby mnie ratować. To brzemię jest dla mnie jak trucizna, którą ktoś faszeruje mnie codziennie...
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Spytał się David-Czy obchodzi Cię w ogóle, dokąd idziemy?-spytał. -Co byś zrobiła, gdybyśmy ze szli do piekła?
-Zawsze chciałam zobaczyć piekło.-odpowiedziałam mu spokojnie. -A Ty nie chciałeś? Facilis descensus Averno; Noctes atque dies patet atri ianua Ditis; Sed revocare gradum superasque evader ad auras, Hoc opus, hic labor est.
-Co?
-Łacina- Łatwe jest zejście do piekieł; Bramy jego są otwarte dniem i nocą; Lecz żeby zawrócić i wejść do nieba, to jest trudne, to jest wysiłek.-Wergiliusz "Eneida".
-Czy ty całe dni spędzasz w bibliotece?
-Zazwyczaj. Rzadko stamtąd wychodzę jeśli o to pytasz.
- Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak ekscytował się książkami. Można by pomyśleć, że to diamenty.
- Przecież są diamentami, nie uważasz? -'Przez książki czułam, że nie jestem zupełnie samotna. Mogły być ze mną szczere, ja z nimi też.'-lecz to już zatrzymałam dla siebie. Nagle poczułam się smutna, a on to chyba zauważył, czasami niektórych emocji nie jestem w stanie ukryć.
-Jesteś smutna, czemu?
-Zwykle jestem bardzo pogodna. Sprawdź innego dnia, który nie kończy się na 'a' albo 'k'.-powiedziałam Sobie pod nosem, wręcz entuzjastycznie, na ile mógł sobie pozwolić człowiek w rozterce..
- słyszałem-powiedział z uśmiechem patrząc przed siebie. A ja tylko w odpowiedzi przeklinałam po walijsku. Postanowiłam zmienić temat.
- Skąd znasz hiszpański?
- A ty w jakim języku mówisz?
-Nie cierpię kiedy ktoś odpowiada pytaniem na pytanie - co by teraz powiedział Percy-'nie, uważasz to za czarujące'. On i jego pozytywne nastawienie do mojej osoby i świata. Dla niego zawsze szklanka była do połowy pełna, nawet po śmierci rodziców był zawsze radosny. Ja nie potrafiłam taka być... Nie wiedziałam dlaczego...
-Pierwsza zadałam ci pytanie, więc bądź łaskaw na nie odpowiedzieć- siliłam się na spokojny ton głosu. choć tak w głębi duszy krzyczałam i płakałam jak dziecko, któremu odebrano zabawkę.- chociaż jak nie chcesz to nie musisz. Ten język o który pytasz to Walijski.
- Skąd ty znasz Walijski? - Był zdziwiony, że można znać taki dziwny język.
-Moja babcia jest Walijką i moja matka też nią jest, choć też ma francuskie korzenie...
David? wyjawisz mi skąd znasz to słowo czy nie?
-Co....co ty właściwie ...
- Eh… Może kiedyś ci wytłumaczę, no to choć do Pubu , ok?- ruszyłam przed siebie. Pamiętam jeszcze, jak w domu używano tego języka, a już w szczególności matka jak jej coś upadło. Szłam szybkim krokiem żeby się nie rozglądać, żeby nie otwierać rany starych wspomnień. Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku. A u mnie rana jest codziennie świeższa. Czasami mam wrażenie że cały świat próbuje mi przywalić. oddał za mnie życie, poświęcił się żeby mnie ratować. To brzemię jest dla mnie jak trucizna, którą ktoś faszeruje mnie codziennie...
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Spytał się David-Czy obchodzi Cię w ogóle, dokąd idziemy?-spytał. -Co byś zrobiła, gdybyśmy ze szli do piekła?
-Zawsze chciałam zobaczyć piekło.-odpowiedziałam mu spokojnie. -A Ty nie chciałeś? Facilis descensus Averno; Noctes atque dies patet atri ianua Ditis; Sed revocare gradum superasque evader ad auras, Hoc opus, hic labor est.
-Co?
-Łacina- Łatwe jest zejście do piekieł; Bramy jego są otwarte dniem i nocą; Lecz żeby zawrócić i wejść do nieba, to jest trudne, to jest wysiłek.-Wergiliusz "Eneida".
-Czy ty całe dni spędzasz w bibliotece?
-Zazwyczaj. Rzadko stamtąd wychodzę jeśli o to pytasz.
- Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak ekscytował się książkami. Można by pomyśleć, że to diamenty.
- Przecież są diamentami, nie uważasz? -'Przez książki czułam, że nie jestem zupełnie samotna. Mogły być ze mną szczere, ja z nimi też.'-lecz to już zatrzymałam dla siebie. Nagle poczułam się smutna, a on to chyba zauważył, czasami niektórych emocji nie jestem w stanie ukryć.
-Jesteś smutna, czemu?
-Zwykle jestem bardzo pogodna. Sprawdź innego dnia, który nie kończy się na 'a' albo 'k'.-powiedziałam Sobie pod nosem, wręcz entuzjastycznie, na ile mógł sobie pozwolić człowiek w rozterce..
- słyszałem-powiedział z uśmiechem patrząc przed siebie. A ja tylko w odpowiedzi przeklinałam po walijsku. Postanowiłam zmienić temat.
- Skąd znasz hiszpański?
- A ty w jakim języku mówisz?
-Nie cierpię kiedy ktoś odpowiada pytaniem na pytanie - co by teraz powiedział Percy-'nie, uważasz to za czarujące'. On i jego pozytywne nastawienie do mojej osoby i świata. Dla niego zawsze szklanka była do połowy pełna, nawet po śmierci rodziców był zawsze radosny. Ja nie potrafiłam taka być... Nie wiedziałam dlaczego...
-Pierwsza zadałam ci pytanie, więc bądź łaskaw na nie odpowiedzieć- siliłam się na spokojny ton głosu. choć tak w głębi duszy krzyczałam i płakałam jak dziecko, któremu odebrano zabawkę.- chociaż jak nie chcesz to nie musisz. Ten język o który pytasz to Walijski.
- Skąd ty znasz Walijski? - Był zdziwiony, że można znać taki dziwny język.
-Moja babcia jest Walijką i moja matka też nią jest, choć też ma francuskie korzenie...
David? wyjawisz mi skąd znasz to słowo czy nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz