Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




sobota, 15 marca 2014

Ombrelune: Od Ell do Adama

Ufff. Weekend! Z ulgą wyłączyłam budzik nastawiony na wpół do piątej rano (nawet nie wiem dlaczego, przecież zawsze jest na szóstą...) jakaś akcja charytatywna? Nie. Wcześniejsze śniadanie? Skąd! Więc włączając godzinną drzemkę zakopałam się w ciepłą pierzynkę i znów usnęłam. Wpół do szóstej budzik znów zadzwonił a ja powoli zaczęłam się przebierać. I wtedy zobaczyłam komunikat, który ustawiłam "Mecz - trening". Stanęłam jak wryta. JAK TO DZIŚ?! Przecież to miało być w sobo.... Sprintem wzięłam szatę do Quiddicha, kurtkę i w jeansach oraz bluzce od piżamy pobiegłam na boisko. Moja drużyna już latała. A dziś był mecz z Bellefuille. Założyłam kurtę i szatę, żeby nie widzieli w jakim jestem stanie w później wzięłam miotłę i podleciałam nieśmiało do Davida.
- ELLIEZABETH HEAP! Mogę wiedzieć gdzie byłaś?! Ćwiczymy już od pół godziny a ty nawet nie jesteś rozgrzana.
- Już szybko się rozgrzeję - zapewniłam.
Kiedy robiłam rozgrzewkę z góry zleciał do mnie Adam. Oczywiście z tym swoim "uśmieszkiem".
- Wzorowa uczennica zaspała? Nie ładnie.
- A dajże mi spokój - powiedziałam ale nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.
- A o meczu pamiętała?
- Pamiętała - powiedziałam - dlatego tak szybko się zerwała z łóżka.
- Przynajmniej ty jako jedyna będziesz wyspana - ziewnął przeciągle.
- Takie zalety przysypiania - powiedziałam robiąc skłony w przód. - Idź broń tych bramek bo nadeszła najlepsza ścigająca wszech czasów... Która jest najzajebistrza i wysportowana i piękna i fajna i ma dobre serducho - zachichotałam.
- Nie no ty znów zaczynasz...?
- Tak bo właśnie odkryłam moje powołanie życiowe wiesz?
Podniósł jedną brew a ja wyszczerzyłam zęby
- Mianowicie? - zapytał widząc, że chcę mu to bardzo zdradzić.
- Uprzykrzanie ci życia - powiedziałam i zabierając kafla z dużej odległości rzuciłam do bramki. - 1:0 dla Ell! - krzyknęłam do kolegi na dole.
- Już niedługo!
Trening był bardzo przyjemny. I długi. Tak baaaaaaaardzo długi.
na trybunach zauważyłam tą... Izabelle. Kolejną "dziewczynę Adasia" myślałam, że po sytuacji z Rose przestanie się uganiać za innymi. Gdzie tam dalej podrywa na miotłę! Zleciał do niej.
- Ellie!! - David przywołał mnie ręką.
- Czego? - wyszczerzyłam zęby w złośliwym uśmiechu.
- Poleć po niego.
- Może lepiej Rose? Będzie miała większy wpływ. - popatrzyłam krytycznym okiem jak Diabeł podnosi dziewczynę na ręce a ona wrzeszcząc i śmiejąc się wymachuje rękoma na wszystkie strony. - Ale debil.
- Zazdrosna?!
Popatrzyłam na Davida morderczym wzrokiem.
- Dobra dobra cofam - zaśmiał się.
Zleciałam na dół i zeskoczywszy z miotły podeszłam do Adama.
- Chodź kasanowo - powiedziałam.
- Zabronisz? - wyszczerzył się bezczelnie.
- Tak, zabronię. No dawaj Smoku cię woła.
- Jeszcze chwilę...
- ADAM!
- CO?!
Spiorunowałam go wzrokiem i pokazałam bramki.
- Smoku cię woła - wycedziłam - to nie jest mój jakiś chory wymysł. Mamy wygrać ten mecz. Poza tym z tego co pamiętam to masz dziewczynę.
- Masz dziewczynę?! - zapytała Izabelle.
Adam zignorował jej pytanie i patrzył na mnie wrogo.
- Wracaj do gry. Wszyscy czekają TYLKO I WYŁĄCZNIE NA CIEBIE!
- Właśnie zamierzałem się zbierać.
- Ohoo nie wątpię. Więc przestań zachowywać się jak idiota. Ooo sory ty nim jesteś i wyrywać wszystkie w promieniu tysiąca kilometrów ok?
- To ja może pójdę.... - powiedziała cicho Izz.
- Idź, idź nie chcesz widzieć jaki nasz kochany Adaś jest na prawdę - syknęłam.
- Co poradzę, że wszystkie na mnie lecą?! - kontynuował chłopak.
- Wszystkie?! Dość tego wracasz do gry.
- Masz jakiś problem? Ahaa od zawsze chciałaś ze mną być. Od pierwszego naszego spotkania!
Wiem, że tylko się ze mną drażnił ale tego było już stanowczo za wiele.
- KONIEC! JESTEŚ SAMOLUBNYM IDIOTĄ ale teraz idź i zrób to o co prosi cię KAPITAN naszej drużyny, którym nie jesteś tym razem ty i dobrze! - wrzasnęłam.
- A ty co? Zachowujesz się jak księżniczka, musimy wokół ciebie z Davidem latać bo nie dość, że jesteś obrażalska, to zbyt dumna, by przeprosić!
- Ja zbyt dumna? Kto przeprosił jako pierwszy na początku szkoły? Serio można tolerować to, że podrywasz ale nie możesz zaniedbywać przez to swoich obowiązków!
- Jesteś.... Jesteś..
- ... Zwykłą kurwą tak? Gdzieś to już słyszałam - warknęłam.
Obróciłam sie na pięcie i podleciałam do Davida.
- Idź po niego - powiedziałam wściekłym tonem. - Mnie nigdy nie słucha. I nie posłucha. Od dzisiaj mam tylko jednego przyjaciela nie dwóch.
- Oj Ell przesadzasz ostatnio też tak mówiłaś pamiętasz? A później wszystko było ok.
- Po prostu po niego idź - pisnęłam - ja już nie mam siły.
Podczas treningu swoją złość wyładowywałam na kaflu. Adam też przez co ja rzucałam z całej siły a on odbijał z całej siły prze co rozwalił nos pałkarzowi.
- Brawo! Najlepszy pałkarz idzie do skrzydła szpitalnego! dzięki tobie!
- A ty lepsza? Rzucasz gorzej niż można się tego spodziewać! - odgryzł się.
Zacisnęłam ręce w pięści ale nic nie odpowiedziałam. Trzeba skupić się na treningu.
~MECZ~
Wzlecieliśmy na miotłach i utworzyliśmy w powietrzu literę "O" jak Ombrelune. To samo tylko z literą "B" zrobili Bellefuille.
- Tylko się postaraj - syknął Adam.
Zajęłam swoją pozycję z dumną miną. Ohoo postaram się i to jak.
Po krótkiej chwili wygrywaliśmy 30:0. Właśnie strzeliłam kolejnego gola kiedy zauważyłam dwóch pałkarzy mknących w moją stronę. I od tego momentu wszystko działo się wręcz za szybko. Odwróciłam głowę i zobaczyłam czarną piłeczkę mknącą ku mnie z zawrotną prędkością. Nawet nie zdążyłam zrobić uniku, bo trwało to zaledwie ułamek sekundy. Po chwili nie czułam już pod sobą miotły a cały świat wirował. Ktoś chyba rzucił czar dzięki któremu mój upadek został złagodzony. Niestety nic już nie zobaczyłam bo szkarłatny płyn, (pewnie krew) zalał mi oczy a głowa bolała niemiłosiernie. Zemdlałam.
Chwilę później (a tak mi się przynajmniej wydawało) obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu. Jedną rękę miałam w gipsie, a głowę z tego co czułam owiniętą bandażami. Usłyszałam kroki i od razu padłam na poduszki. Przymkniętymi na maksa oczami zauważyłam męskie buty wchodzące do pokoju. Niestety właściciela nie zidentyfikowałam ale był to zapewne David. Adam pewnie właśnie świętuje to, że nie będzie mnie przez jakiś czas w szkole.
Zamknęłam oczy całkowicie. Może zacznie gadać sam do siebie coś typu "Przepraszam Ellie" Albo "Mogłem być dla ciebie lepszy i milszy" a ja wyskoczę z czymś typu "Ależ nie musisz przepraszać!".
- Elliezabeth... - zaczął. Ugh... Adam - Nie udawaj, uśmiechasz sie to widać.
Otworzyłam powoli jedno oko a później drugie.
- Cześć Adaś... - powiedziałam. - Skoro już mnie zdemaskowałeś to masz ochotę mi przynieść szklankę czegoś do picia?


Adasiu?? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy