Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




niedziela, 9 marca 2014

Ombrelune: Od Adama do Clarr

Weekend. Najbardziej wyczekiwane dwa dni w tygodniu, a z drugiej strony te najbardziej nudne. Kompletnie nie miałem co robić. David znowu gdzieś wyparował i nie raczył powiedzieć mi gdzie. Po namyśle postanowiłem skoczyć do dormitorium dziewczyn i poszukać sobie towarzystwa.
- Proszę... - kiedy stanąłem przed drzwiami i zapukałem, doszedł do mnie dobrze znajomy głos.
- Witam, mademoiselle Clarisse La Rue - uśmiechnąłem się, przekroczywszy próg.
- Właściwie to Clarisse Charlotte Cecily Cahan Caireann La Rue - powiedziała spokojnie, odkładając książkę.
- CO?! - moje oczy zrobiły się wielkie jak galeony. Dziewczyna z opanowaniem powtórzyła swoje imiona. - Właśnie to wymyśliłaś!
- Nieprawda. Serio się tak nazywam... Pierwsze dwa są francuskie... Clarisse oznacza wyczyść, Charlotte to wolny człowiek, Cecily to imię postaci z książki, a dwa ostatnie to imiona irlandzkie... Cahan oznacza wojownicza, bitwa, a Caireann znaczy o ciemnych, kręconych włosach.
- Jezus...
Wzruszyła ramionami.
- Czego dusza jęczy?
- Nudzi mi się... Co robisz? - podniosła dłoń trzymającą książkę. - O Boże... Znowu? Trzeba cię stąd wyciągnąć, bo ochujejesz. Idziemy gdzieś.
- Na przykład?
- Nie wiem...
- Więc daj mi czytać, a jak się dowiesz, to się zgłoś - rzuciła.
- Nigdy! - wyrwałem jej książkę z ręki. Jej oczy zwęziły się w szparki. To tak, jakby ktoś mi zabrał miotłę...
- Nie możesz nękać kogoś innego?!
- W tym problem, że nie. Nikogo nie ma. Pozostałaś mi ty.
Clarisse przewróciła oczami i zrezygnowana podniosła siedzenie z łóżka.
- Idziemy się przejść - zarządziła, chwytając szal Ombrelune i puchowe rękawiczki.
- Kocham cię! - objąłem ją, odcinając jej dopływ tlenu.
- Chyba połamałeś mi żebra - jęknęła, kiedy ją puściłem.
- Niemożliwe.
- Serio. W przeciwieństwie do taty nie mam takich mocnych kości... To po mamie.
- A ja w przeciwieństwie do taty nie jestem taki silny - parsknąłem. - Mój tata grał w reprezentacji Ombrelune. Jako pałkarz.
- Mój był obrońcą. Jak Will...
- Myślisz, że się znali?
- Raczej. W końcu jesteśmy z jednego rocznika, więc nasi rodzice są w podobnym wieku... Na pewno byli razem w drużynie.
Wyszliśmy z lochów i udaliśmy się na zewnątrz. Niebo było całkowicie błękitne, bez najmniejszej chmurki. Mimo tego był niezły mróz. Spacerowaliśmy rozmawiając, a śnieg skrzypiał nam pod butami. W pewnym momencie, korzystając z nieuwagi Clarr, rzuciłem w nią śnieżką. Pisnęła, ale zaraz zapałała rządzą zemsty i pchnęła mnie prosto w śnieżną zaspę. Zrobiło mi się trochę zimno i, delikatnie mówiąc, miałem śnieg tam, gdzie go być nie powinno... O nie! Pociągnąłem Clarisse za nogę.
- Mam glany! - zawołała, ale nie zdążyła mnie ostrzec... Poślizgnęła się, pociągnięta za kończynę, i upadła tak nieszczęśliwie, że "zahaczyła" butem o moje ciało. Syknąłem.

Clarr?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy