- Chcesz mi pomóc? - spytałem, jakby to, co powiedziała przed chwilą, do mnie nie dotarło.
- Mhm.
- Ale tego... Ja sam pójdę do La Pérousa ok? Bo on może nie chcieć mówić w obecności... Hm... Jeszcze kogoś... Rozumiesz? - Tak - uśmiechnęła się delikatnie. Skierowaliśmy się do klasy historii magii rozprawiając o tym, w jakie zwierzę zmienilibyśmy się będąc animagami. Wyszło, że Mai najprawdopodobniej zmieniłaby się w myszkę, a ja w orła... Cóż, mam nadzieję, że to nie tylko spekulacje, i że wkrótce będę mógł tego dowieść. Dwie lekcje pozostałe do obiadu - historia magii i ONMS - minęły mi niezwykle szybko. Wracając pospiesznym krokiem przez błonia do zamku, drżałem z podniecenia. Za moment będzie ciekawie. Jeżeli profesor dotrzyma obietnicy, dowiem się wszystkiego, czego mi trzeba. Na parterze rozstałem się z Mai i pognałem po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się sala do transmutacji. - Jestem! - wydyszałem, z impetem wpadając do klasy. Profesor La Pérous stał oparty o biurko. Spojrzał na mnie łagodnie i odłożył trzymaną książkę. Uśmiechnął się pobłażliwie. - No więc? - posłałem mu spojrzenie przepełnione oczekiwaniem. Nauczyciel poprosił mnie bym usiadł. Zamiast tego oparłem się o ławkę naprzeciwko niego i skrzyżowałem ręce na piersi. - Zacznijmy od tego, że transformacja jest trudna do zrealizowania i potrzeba ogromnej mocy magicznej, by się dopełniła... Spijałem każde słowo z jego ust i starałem się kodować je w umyśle. Byłem jednak rozczarowany, gdyż właściwie wszystko, co mówił, dawno już było mi znane. Cały czas powtarzał to samo, krążąc wokół tematu bezpieczeństwa i Ministerstwa Magii. Niczego nowego się nie dowiedziałem, szczególnie tego, jak właściwie do zostania animagiem się zabrać, a to naturalnie ciekawiło mnie najbardziej. Kiedy przerwa dobiegała końca, La Pérous zwrócił się do mnie: - Zmykaj na obiad, mój chłopcze. - W porządku. Dziękuję panu - powiedziałem, choć w duchu sądziłem, że nie miałem za co mu dziękować. Wyszedłem z sali transmutacji i zszedłem na parter. Tak jak się spodziewałem, znalazłem Mai przed Wielką Salą. Wyczekiwała mnie z niecierpliwością. - Dowiedziałeś się czegoś ciekawego? - spytała. Pokręciłem głową. - Wiedziałam. Wiesz, myślę, że Aaron poduczyłby cię w wakacje... Jeśli chcesz. - W wakacje?! Mam czekać tak długo? - jęknąłem. - Wiesz, to nie jest wszystko tak hop-siup... - Wiem, wiem... - mruknąłem. Weszliśmy w ciszy do Wielkiej Sali i zajęliśmy swoje miejsca. Nałożyłem sobie wielką górę spaghetti. Zacząłem rzuć makaron, myśląc o tym, jak super jest być animagiem, czy można jakoś to przyspieszyć i czy w ogóle Aaron będzie chciał mi pomóc. - Eric... - Mai wyrwała mnie z rozmyślania. - Hm? - spytałem gwałtownie, jakby wybudzony z transu. Mai? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz