Zagubionych Dusz

Punktacja - Info

* Domów

~*~~*~~*~
120 Pkt. ~~ 105Pkt. ~~ 200Pkt. ~~ 425 Pkt.


Papillonlisse - 0 Pkt.
Bellefeuille - 0 Pkt.
Ombrelune - 0 Pkt.
Héroiqueors - 0 Pkt.

Puchar Domu; 1. Kliknij, 2. Kliknij,

UWAGA

Blog przeniesiony!

Link w poście poniżej!




poniedziałek, 3 marca 2014

Bellefeuille: Od Erica cd. Mai [bal]

- Dzięki - bąknąłem, przełykając dużą łyżkę lodów. Uśmiechnąłem się.
- Wyjdziemy na dwór? - zaproponowała Mai. Mi też zrobiło się gorąco i tak... tłoczno, więc zgodziłem się.
Z prozaicznego powodu posiadania dormitoriów na szczycie wieży, nie pofatygowaliśmy się po żadne wierzchnie okrycia. Od razu skierowaliśmy się na zewnątrz.
- Pięknie - szepnęła Mai, spoglądając z zapartym tchem na upstrzone jasnymi punkcikami granatowe niebo.
- Mai...
- Tak?
- Wesołych Świąt - wypaliłem. W końcu jest Gwiazdka, no nie? Problem w tym, że to miało zabrzmieć jak na filmach, a zabrzmiało durnie.
- Ooo... Ja tobie też życzę wesołych Świąt - uśmiechnęła się słodko.
Kiedy stała w pięknej sukni, oświetlona poświatą księżyca, wyglądała jak królewna z bajki. Nie mogłem oderwać oczu. Pożałowałem, że nie dałem jej na Boże Narodzenie jakiegoś wisiorka albo czegoś równie ładnego. Albo chociaż pudełka czekoladek. Nie, mądry Eric musiał kupić książkę o konserwacji mioteł i zeszyt do nut. Gdybym mógł, sam bym się teraz uderzył.
Mimowolnie rozejrzałem się po błoniach. Dostrzegłem tulącą się parę Luniaków. Poczułem ukłucie zazdrości. Chciałbym być na miejscu tego kolesia... Wróć! Oczywiście, że nie chciałbym tulić się z tą pustą dziewczyną z Ombrelune. Ale gdyby tak objąć się z Mai... Chociaż raz... Przypomniało mi się, jak zrobiła to przed wakacjami na pożegnanie. W sensie przytuliła mnie. To było krótkie i szybko potem odeszła...
Aha! Gołąbeczków nakrył Rich. Nie powiem, ciekawe przedstawienie... Prowadzi ich do Craxiego? Po co? Przecież pan wicedyrektor i tak nie ukaże swojej dwójki...
- Wracamy do środka? - spytała Mai cicho.
- Ok...
Już po minucie byliśmy z powrotem w zatłoczonej sali balowej. Wszyscy znów tańczyli, więc ja również poprosiłem przyjaciółkę. Delikatnie wirowaliśmy po parkiecie przez kilka następnych piosenek. Nie byłem ani trochę zmęczony. Podobało mi się tu. Cieszyłem się, że Mai jest tu ze mną, że mogę spędzić z nią tyle czasu...
Bal skończył się niespodziewanie szybko. Wyszliśmy jako jedni z ostatnich. Ja, który ledwo odzywam się na lekcjach, zostałem na szkolnej imprezie dłużej, niż sami panowie prefekci Ombrelune, największe zakapiory tej szkoły. Przynajmniej Adam wyszedł dość wcześnie. Tego blondyna nie widziałem.
Dostrzegam kilka atutów mieszkania na najwyższym piętrze szkoły. Jednym z nich jest bez wątpienia to, że można wszelkie spóźnienia tłumaczyć długą drogą z Bellefeuille do klasy. Kolejny to wspaniałe widoki z okna, na które zawsze można popatrzeć w razie nudy. Trzeci atut odkryłem tego wieczora. Kiedy niespiesznie wracaliśmy z Mai do swoich sypialni, miałem kolejne pół godziny by pobyć z nią sam na sam. Nawet jeśli więcej między nami było milczenia niż konwersacji, nie przeszkadzało mi to.
Niestety musieliśmy rozstać się w pokoju wspólnym, gdyż do dormitoriów dziewcząt i chłopców prowadzą inne schody.
- Bardzo dobrze się bawiłam. Dziękuję - powiedziała Mai cichuteńko.
- Nie ma za co - uśmiechnąłem się i nerwowo podrapałem po karku.
- Dobranoc Eric...
- Dobranoc - powiedziałem, po czym zrobiłem to. Delikatnie objąłem Mai i nie czekając na jej reakcję, udałem się do góry. Rzuciłem się na łóżko i westchnąłem głęboko. To był wspaniały wieczór.

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy