Super. Po prostu BOSKO - pomyślałam otwierając kolejną kopertę.
"Guwniaro! Rozwaliłaś piękny zwionzek! Morzesz być z siebie dumna! Rosalie ma myśli samobujcze przez ciebie! Porzałujesz tego!" - głosiła jej treść.
- Ej Rosalie! - odchyliłam się do tyłu na krześle.
- Co?! - wrzasnęła z drugiego końca stołu.
- Masz myśli samobójcze? - zapytałam.
- Nie a co? - zapytała a ja wybuchnęłam śmiechem i wzięłam się za kończenie mojej kanapki.
Po śniadaniu podeszłam do części pierwszaków i stanęłam obok niejakiej Ann.
- Rosalie nie ma myśli samobójczych, Annie - powiedziałam i uśmiechnęłam się "słodko".
Popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Czy ja kiedykolwiek tak sądziłam?
- Owszem - położyłam przed nią list.
- Skąd pewność, ze to ja? - fuknęła.
- Bo tylko ty potrafisz w jednym zdaniu zrobić milion błędów?
Popatrzyła na mnie spojrzeniem, które nie było już tak pewne.
- Nie życzę sobie listów z pogróżkami... Chociaż właściwie co..? Zabijesz mnie nożem do masła? - zaśmiałam się niewesoło i poszłam do swojego dormitorium przebrać się w strój do quiddicha gdyż czekał mnie trening. Na ostatnim nie było tak źle. Adam patrzył złowieszczo na mnie i na Rosalie a my tak samo na niego. I na tym poprzestaliśmy...
- Hej, Dave - przywitałam się z Davidem. - Cześć Rosalie - Uśmiechnęłam się do Rose.
Na treningu dawałam z siebie wszystko.
- PRZERWA! - zarządził David.
Zleciałam na dół po wodę.
- Staraj się bardziej bo z taką ścigającą o Pucharze Quiddicha możemy zapomnieć. Postaraj się chociaż o drugie miejsce. - usłyszałam szorstki głos.
- Nie martw się będziemy ostatni obroniłeś dzisiaj tylko 50% MOICH strzałów!
- Śnisz!
- Wiesz co obwiniaj mnie dalej za całe zło tego świata ale najpierw daj mi się napić hm?
- Traktujesz to tak hop-siup a myślisz, że dla mnie Rosalie nic nie znaczyła?!
- Och, to ty masz uczucia?
- A żebyś się kiedyś nie zdziwiła!
- Wiesz sądząc po tym jak potraktowałeś ją po tym jak jednak postanowiła nie rzucić ci się od razu w ramiona po... - przełknęłam głośno ślinę - zaistniałej sytuacji to... TAK. Nie masz uczuć. - warknęłam.
Adam? Hahah moda na sukces (ja dalej nalegam na złamany nos)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz